niestety mam stały dostęp do tego gówna(słodyczki) i słabą silną wolę

co by mi nie postawili/nie dali pochłaniam w ogromnych ilościach, potrafie mniej więcej zjeść 1czekoladę dziennie plus kilka innych pierdół(mieszanka studencka, orzechy) co daje ponad 1000 kkalorii, do tego podwójny obiad pod korek i takim sposobem waga nawet nie drgnie, a samopoczucie fatalne....patrz niedzielny sprawdzian :/
nie należę do osób wybitnie otłuszczonych, czy grubych, ale mam lekki nadbagaż i widzę, że mi przeszkadza w szybszym bieganiu
podczas przymusowego urlopu(1,5miesiąca), kiedy nawet raz nic słodkiego nie zjadłam zjechałam 2,5kg, a jadłam nadal te obiady pod korek
wkurwiłam się teraz bardzo na samą siebie i eliminuję słodycze, zamiast tego wcinam owoce, bo bez węgli nie uciągnę, do lata chcę zjechać 4kilo-masakrycznie duzo, bo moje ciało broni jak ognia wagi 64kg i nie chce zejść niżej, krzyczy i protestuje :/ a jak zrzuce, to i tak nadrobię w ciągu następnych 2 tygodni, bo się rzucam na wszystko jak opętana
ech...elaborat mogłabym pisać o moim jedzeniu...