Dziwny jest ten świat, wypadałoby napisać...
Miałem być w Kielcach w Dzień Kobiet, więc grzechem byłoby nie dorzucić 70km i dojechać do Radomia na VIII Bieg Kazików. Radom jest pięknym miastem, zwykle jego poznawanie ograniczałem do komisów na ulicy Warszawskiej... Trasa biegu poprowadzona w centrum, niezwykle kręta, ale bardzo widowiskowo dla kibiców.
Przywiozłem 75kg żywej wagi, czuję, że jednak już deczko za dużo się tego robi, ale nie jest źle. Zrobiłem prawie 10 minut biegowej rozgrzewki narastającą prędkością, kilka przebieżek oraz potem dużo ćwiczeń rozciągająco - dogrzewających.
8.03 rozgrzewka
2km 9.29min tempo 4,45
HRś 156 / HRmax 177
Oczywiście w tej części sezonu, po wyjściu z kontuzji startuje gdzie chce, jak chce, bez spiny, bez nerwów. Tak było i tym razem.Nie mogę się zmusić do interwałów na treningu, dlatego będę się starał dość często startować na dystansach do 10km - treningowo. Wczoraj priorytetem było przebiegnięcie poniżej 40 minut, powiedzmy 39.30. Po pierwszym kilometrze, który wyszedł w 3.36min wiedziałem, że coś może z tego być, bo nie spuchłem, ale od razu postanowiłem zwolnić, żeby potem nie wrócić na tarczy. No i tak leciałem dalej, 3.53, 3.48... Gdy przekroczyłem 5km w 18.53min szybko przekalkulowałem, że jest szybko, a jeśli spojrzeć na 2 miesiące przerwy i przebiegi ostatnich tygodni w okolicach 30-40km to bardzo szybko. Jakie było potem odczucia? Płuca i wydolność wzorowa, oddech ok. Jednak nogi z waty, jak na patyczkach, waga też nie pomagała zapewne. Śmiesznie to odczuwałem, ale z drugiej strony ważne jest, że podczas biegu, po, jak i teraz nic nie czuję, jeśli o przeciążenia i kontuzję chodzi. Jeszcze raz ukłon w stronę mojego fizjoterapeuty, jutro zresztą się z nim widzę... Wracając do biegu, ktoś mnie wyprzedził i zachęcił do walki po imieniu, ktoś z forum zapewne, sorki, że nie kojarzę. Od 8km jakoś nabrałem werwy do finiszu, ostatni kilometr już mocno wyszedł w 3.27... A to dlatego, że zobaczyłem, że do mety jest 200-250m, a ja mam 40-parę sekund do 38 minut... Nie sądziłem, że jestem w stanie wytrzymać tak długi finisz, tempo z Garmina tego odcinka 2,32min/km... Masakra! Wpadam na metę, w 2 minuty dochodzę do siebie, właśnie za to lubię dyszki, można je często biegać i nie niszczą psychicznie i fizycznie!
Czas... 37.57min! No bez jaj! Drugi raz w życiu biegam 10km poniżej 38 minut i to z jakiego treningu? W sumie bez treningu! Czyli wskazuje to na to, że moje koncepcje treningowe były złe. Skoro życie składało się z diety, wyrzeczeń, biegania 100km tygodniowo i biegałem wtedy 37,29..., a teraz na leciutkim bieganiu połamałem 38 minut to coś musi być na rzeczy... Kiedyś pisałem Mihumorowi, że 100km tygodniowo mnie zabije, widocznie faktycznie to nie droga dla mnie. KrzychuM przecież też nic nie nawojował z mega kilometrażem, teraz na szybkich jednostkach i jakościowych treningach ma lepsze wyniki... i przyjemność z treningu.
VIII Bieg Kazików Radom 8.03.2015
OPEN - 73/1009
10km 37.57min tempo 3,48
HRś 184 / HRmax 194
5km - 18.53min - 3,47min/km
5km - 19.04min - 3,49min/km
Po biegu schłodzenie i sporo rozciągania i ćwiczeń. Potem do auta i szybko do McDonalda, żeby złapać WiFi i obejrzeć finał na 800m...

Ale wczoraj był Polski dzień! Brawo!
8.03 schłodzenie
1km 5.29min tempo 5,29
HRś 153
Życie i organizm jest nieprzewidywalne, zaskakujące... Chyba o to chodzi!