Glonson - byle do jesieni
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 822
- Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
- Życiówka na 10k: 41:10
- Życiówka w maratonie: 3:25:28
- Lokalizacja: Kraków
parkrun - 5 km
Sobota, 19.07.2014
parkrun - 4,9 km - czas 21:34
tętno - 182/200
rozgrzewka i rozbieganie po parkrunie - 6,7 km - tempo 6:45
No i zrobiłem w końcu test. Po czwartkowych interwałach marnie to widziałem, ale pojechałem dziś na błonia by przekonać się jak jest rzeczywiście... Krótka rozgrzewka, rozciąganie i 2 przebieżki i start... Planem minimum było biec na 22:30. Planowałem zacząć ostrożnie po ok 4:35 i poczekać na rozwój wypadków... Zacząłem szybciej i cały czas na 1-szym km musiałem hamować. Jako, że czułem się dobrze nieco przyspieszyłem na 2 km, na 3km było z górki więc nieco szybciej. Tu jeszcze ogarniałem Przy znaczku 3 km postanowiłem nie czaić się (biegłem za jakąś dziewczyną) i ją wyprzedziłem przed tym ostrym zakrętem przy alejach i dalej jazda... biegłem swoje oczekując znaczka z 4 km (jakoś długo go nie było ) Po 4 km postanowiłem jeszcze nieco pocisnąć... ale było ciężko... wiecie sami... szukałem każdego pretekstu by przerwać ten bieg po co mi to, po co mi to... a metry leciały, ręce drętwiały, kłuło w płuca, nogi jak z waty, ale oto jest... jest... META!
Byłem tak "złochany" że nie mogłem nawet wycisnąć wody z tej studzienki co to jest przy mecie . Nie zatrzymałem też zegarka i zorientowałem się dopiero po chwili jak miałem już na zegarze 22:11... tak że wiedziałem że zrobiłem swoje, ale nie wiedziałem ile nabiegałem... dopiero po powrocie do domu sprawdziłem i szok! Na prawdę nie spodziewałem się. No ale teraz "w nagrodę" będzie ciężej na treningach bo do tej pory biegałem na vdot 42 a teraz będzie pomiędzy 44 a 45. I dobrze mi tak!
Dł. odcinka / Czas odcinka
1,00 4:31
1,00 4:28
1,00 4:23
1,00 4:22
0,90 3:48 (tempo 4:13)
Razem:
4,90 21:34 4:24
Sobota, 19.07.2014
parkrun - 4,9 km - czas 21:34
tętno - 182/200
rozgrzewka i rozbieganie po parkrunie - 6,7 km - tempo 6:45
No i zrobiłem w końcu test. Po czwartkowych interwałach marnie to widziałem, ale pojechałem dziś na błonia by przekonać się jak jest rzeczywiście... Krótka rozgrzewka, rozciąganie i 2 przebieżki i start... Planem minimum było biec na 22:30. Planowałem zacząć ostrożnie po ok 4:35 i poczekać na rozwój wypadków... Zacząłem szybciej i cały czas na 1-szym km musiałem hamować. Jako, że czułem się dobrze nieco przyspieszyłem na 2 km, na 3km było z górki więc nieco szybciej. Tu jeszcze ogarniałem Przy znaczku 3 km postanowiłem nie czaić się (biegłem za jakąś dziewczyną) i ją wyprzedziłem przed tym ostrym zakrętem przy alejach i dalej jazda... biegłem swoje oczekując znaczka z 4 km (jakoś długo go nie było ) Po 4 km postanowiłem jeszcze nieco pocisnąć... ale było ciężko... wiecie sami... szukałem każdego pretekstu by przerwać ten bieg po co mi to, po co mi to... a metry leciały, ręce drętwiały, kłuło w płuca, nogi jak z waty, ale oto jest... jest... META!
Byłem tak "złochany" że nie mogłem nawet wycisnąć wody z tej studzienki co to jest przy mecie . Nie zatrzymałem też zegarka i zorientowałem się dopiero po chwili jak miałem już na zegarze 22:11... tak że wiedziałem że zrobiłem swoje, ale nie wiedziałem ile nabiegałem... dopiero po powrocie do domu sprawdziłem i szok! Na prawdę nie spodziewałem się. No ale teraz "w nagrodę" będzie ciężej na treningach bo do tej pory biegałem na vdot 42 a teraz będzie pomiędzy 44 a 45. I dobrze mi tak!
Dł. odcinka / Czas odcinka
1,00 4:31
1,00 4:28
1,00 4:23
1,00 4:22
0,90 3:48 (tempo 4:13)
Razem:
4,90 21:34 4:24
----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 822
- Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
- Życiówka na 10k: 41:10
- Życiówka w maratonie: 3:25:28
- Lokalizacja: Kraków
Wpis niebiegowy...
Ludzie!!! Polscy siatkarze MISTRZAMI ŚWIATA!!!
Brawo!!!
Ludzie!!! Polscy siatkarze MISTRZAMI ŚWIATA!!!
Brawo!!!
----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 822
- Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
- Życiówka na 10k: 41:10
- Życiówka w maratonie: 3:25:28
- Lokalizacja: Kraków
II New Balance Maraton - Rzeszów
Czas brutto 3:58:01
Relacja wkrótce.
Czas brutto 3:58:01
Relacja wkrótce.
----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 822
- Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
- Życiówka na 10k: 41:10
- Życiówka w maratonie: 3:25:28
- Lokalizacja: Kraków
II New Balance Maraton - Rzeszów
czas netto: 3:57:41
To był mój trzeci maraton w życiu, ale bolał prawie tak samo jak pierwszy... Źle chyba oceniłem swój poziom (choć to nie tak do końca – bo tym razem postanowiłem nie kalkulować, tylko pobiec na granicy? możliwości i zobaczyć co będzie, a nie myśleć po biegu co by było gdybym spróbował szybciej) a do tego wiatr mocny i porywisty i temperatura, której nie było czuć a zrobiła swoje (jak dobiegłem było 18 stopni)
Jakoś tak się potoczyło w ostatnim czasie, że musiałem zrezygnować ze wszystkich biegów o których myślałem przed rzeszowskim maratonem. A szkoda... Niby widziałem w treningach postęp, ale to nie to samo co zawody, a te ostatnio biegałem w maju (Cracovia Maraton) bo Rudawy nie liczę gdyż biegłem tam tylko towarzysko jako wóz techniczny mojego brata... Zabrakło na pewno przetarcia i walki w warunkach bojowych... Ale po kolei
Pobudka o 4.00. Jako, że wszystko miałem spakowane to szybka toaleta i do auta. Po drodze odebrałem brata, szybkie śniadanie i dalej do Rzeszowa. Dotarliśmy ok. 7.30. Jako, że nie zdążyłem wcześniej opłacić pakietu to szybka rejestracja na miejscu i odbiór pakietu i tu przykra niespodzianka... Mimo, że wspominali o tym organizatorzy, że ilość pełnych pakietów w dniu startu ograniczona to jednak przykro było, że nie załapałem się na koszulkę (fajna New Balance) i w reklamówce oprócz jednego żelu dostałem tylko makulaturę... (a przecież dopisało się w niedzielę raptem kilkanaście osób).
Chwilę poszwendaliśmy się po stoiskach, szybka toaleta (wszystko to usytuowane było w galerii handlowej) i do auta. Tak jakoś szybko czas zleciał, że ledwo zdążyliśmy się przebrać, potem szybka akcja z wolną toaletą, depozyt i tu … pierwszy jak mniemam duży błąd – za mało czasu na rozgrzewkę. No cóż taki stary a taki głupi... Zimno było w ogóle rano i okrutnie piździło, więc worek na plecy, rękawiczki i na start... Tętno jak zwykle skoczyło z emocji do góry i mieściłem się w pierwszym zakresie (ok 60% - ok. 115 bpm) , ale to mi się nigdy nie zdarza podczas treningów (kiedy zaczynam mam ok 80 – 90 bpm)
Start. Poszło. Nie ma co rozmyślać. Po raz ostatni przekonuję sam siebie, że lecę na to 3:40 co sobie wymyśliłem i nie ma zmiłuj (a cały czas gdzieś daleko w głowie słyszę, że 3:45 przy takich warunach to wszystko co jest możliwe, a może jeszcze ciut wolniej – Jest takie słowo POKORA, ale wtedy nie chciałem go słyszeć).
No nic lecimy mimo że wbiegliśmy po kilkuset metrach w słońce to zimno mi, ale po ok. 1,5 km jest już lepiej i zrywam z siebie worek. Na razie wszystko planowo. Lecę po ok. 5:23 – 5:25. Cała strategi biegu oparta wg MARCO – czyli 5:23 – 5:17 – 5:13 – 5: 07 – he, he, he... Tempo wydaje się komfortowe. Po 3 km wchodzę na 5:17. Odczuciowo jest ok. ale niepokoi mnie tętno. Myślę tak. Stresik na starcie, wiatr (który wieje ale na razie daję sobie z tym radę), lawirowanie między zawodnikami, jakiś delikatny podbieg na most, podbieg na starówkę, to wszystko składa się na to wyższe tętno – ale przecież zaraz wszystko się unormuje i będzie dobrze. Nie było dobrze.
Gdzieś na 6 km spostrzegam, że to co ustawiłem sobie w zegarku i miało być stoperem, pokazuje mi tylko tempo bieżącego kilometra. Nosz k..a mać! Po co mi takie dane skoro cały czas na tym samym ekranie mam sednie tempo. Jako, że jeszcze jest w miarę spoko, to usuwam te pola z zegarka, żeby mi nie przeszkadzało. Myślę sobie, że na głównym ekranie mam przecież ustawiony czas biegu (co prawda bez sekund), ale przecież dam radę... Taaak. Na pewno. Na 9 km sprawdzam międzyczas z opaską na ręku i co widzę??? G...o. Ta sama historia. Zamiast czasu biegu, mam tam ustawione czas bieżącego okrążenia. Co jest?!? wiem. Na ostatnim wybieganiu chciałem sobie wszystko usprawnić przed maratonem (choć biegam ze stałymi ustawieniami w zegarku ponad rok) i zmieniam nieco ustawienia w widokach na polach, ale zapominam po biegu włączyć właściwe pola.
Dobrze , że nie zapomniałem zabrać do Rzeszowa butów i rzeczy do biegania...
Lecimy dalej. Zaczynam koncentrować się na tym co jest a nie co było. Jest nieźle. Odczucie tempa i samopoczucie OK. Martwi mnie tętno, ale cały czas łudzę się, że może jest teraz dość wysokie, ale już nie będzie tak dryfowało. Odcinek tak między 9 a 12 km daje mi nadzieję, że będzie dobrze. Lecimy co prawda wzdłuż rzeki, ale tętno się normuje – biegnie się dużo lepiej. Potem nawrotka i lecimy w drugą stronę. Wieje. Nie jest dobrze. Po jakimś czasie wybiegamy znów na drogę ponad rzeką parę zakrętów, punkt z wodą, jest lepiej. I znowu na bulwary wzdłuż Wisłoka. Tu już nie wieje tylko podmuchuje. Tempo spada. W końcu koniec tego odcinka. Zawracamy i powracam do zamierzonego tempa. Zaczyna mi się to nie podobać. Ale nie zamierzam jeszcze odpuszczać. Dobiegam do półmetka. 1:52:43. Mam stratę, kiepskie samopoczucie, wysokie tętno i zaczynam odczuwać zmęczenie.
Lecę dalej, ale zmieniam założenia. Próbuję nie dopuścić do wzrostu tętna i nieco zwalniam. Zaczyna być ciężko. Ok. 25 km zwalniam jeszcze bardziej bo tętno rośnie. Tu się zaczyna moja „golgota” Wiem, że już po wszystkim, ale ciekaw jestem ile jeszcze pociągnę z takim tętnem i samopoczuciem. Oprócz tego zaczynam czuć potężne pragnienie. Mam ze sobą dwa bidony z izo i powoli je opróżniam (zacząłem jeszcze przed półmetkiem). Cierpię. Wytrwałem do 31 km. Punkt z wodą. Przechodzę w marsz i nagle widzę, że wszyscy przede mną robią to samo. Biorę wodę, izo, wodę i wchodzę do toi-toia (sam nie wiem po co, przecież nie było żadnych sygnałów że mi się coś chce... ale skoro już tam jestem to robię siku i w drogę...) Powrót do biegu dość bolesny i tempo siadło, a ja nawet nie wiem ile czasu już biegnę. Do końca – czyli do mety to samo, z tym że już nie korzystam z toi-toi'ów. Przy każdym bufecie wypijam mnóstwo wody i izo i dalej. Jakieś 2 km przed metą przebiegam obok „Żabki”... Dobrze, że nie miałem kasy bo prawdopodobnie bym sobie zrobił tam „pit-stopa” Linię mety przebiegam, a właściwie przechodzę gdy na zegarze wybija 3:58:xx.
Ból, pragnienie, przygnębienie. To na mnie czekało za metą. Ledwo doszedłem do auta. Na tym kończę tą relację.
Dziś się czuję już lepiej i psychicznie i fizycznie, ale jeszcze nie wiem czego oczekuję od siebie w przyszłości. Pierwsze wnioski, które mi się nasuwają to: przerwa (roztrenowanie) budowa bazy. Treny które podniosą moją prędkość, udział w zawodach na krótszych dystansach (max. półmaraton) i dopiero przymiarka do kolejnego maratonu. Może pod koniec przyszłego roku. Pożyjemy, zobaczymy!
Pozdrawiam
Tabelki i cyferki:
1. 1km 000m 5min 29s 05:29 152 162
2. 1km 000m 5min 23s 05:23 157 160
3. 1km 000m 5min 25s 05:25 158 163
4. 1km 000m 5min 18s 05:18 159 163
5. 1km 000m 5min 16s 05:16 160 164
6. 1km 000m 5min 13s 05:13 166 171
7. 1km 000m 5min 22s 05:22 163 168
8. 1km 000m 5min 16s 05:16 164 168
9. 1km 000m 5min 13s 05:13 163 165
10. 1km 000m 5min 14s 05:14 163 166
11. 1km 000m 5min 16s 05:16 166 169
12. 1km 000m 5min 16s 05:16 166 168
13. 1km 000m 5min 18s 05:18 168 171
14. 1km 000m 5min 22s 05:22 169 174
15. 1km 000m 5min 19s 05:19 171 174
16. 1km 000m 5min 12s 05:12 171 174
17. 1km 000m 5min 23s 05:23 171 173
18. 1km 000m 5min 17s 05:17 174 176
19. 1km 000m 5min 16s 05:16 174 176
20. 1km 000m 5min 09s 05:09 176 179
21. 1km 000m 5min 12s 05:12 178 180
22. 1km 000m 5min 19s 05:19 180 183
23. 1km 000m 5min 16s 05:16 180 182
24. 1km 000m 5min 19s 05:19 180 183
25. 1km 000m 5min 31s 05:31 181 184
26. 1km 000m 5min 20s 05:20 181 184
27. 1km 000m 5min 27s 05:27 183 186
28. 1km 000m 5min 35s 05:35 181 185
29. 1km 000m 5min 33s 05:33 183 185
30. 1km 000m 5min 30s 05:30 182 185
31. 1km 000m 5min 44s 05:44 181 183
32. 1km 000m 6min 39s 06:39 175 182
33. 1km 000m 5min 35s 05:35 181 185
34. 1km 000m 6min 01s 06:01 180 184
35. 1km 000m 6min 25s 06:25 179 181
36. 1km 000m 7min 45s 07:45 168 181
37. 1km 000m 5min 42s 05:42 178 181
38. 1km 000m 5min 47s 05:47 180 182
39. 1km 000m 6min 55s 06:55 173 182
40. 1km 000m 5min 45s 05:45 177 180
41. 1km 000m 6min 15s 06:15 177 182
42. 1km 000m 7min 06s 07:06 169 181
43. 328m 1min 43s 05:14 163 179
czas netto: 3:57:41
To był mój trzeci maraton w życiu, ale bolał prawie tak samo jak pierwszy... Źle chyba oceniłem swój poziom (choć to nie tak do końca – bo tym razem postanowiłem nie kalkulować, tylko pobiec na granicy? możliwości i zobaczyć co będzie, a nie myśleć po biegu co by było gdybym spróbował szybciej) a do tego wiatr mocny i porywisty i temperatura, której nie było czuć a zrobiła swoje (jak dobiegłem było 18 stopni)
Jakoś tak się potoczyło w ostatnim czasie, że musiałem zrezygnować ze wszystkich biegów o których myślałem przed rzeszowskim maratonem. A szkoda... Niby widziałem w treningach postęp, ale to nie to samo co zawody, a te ostatnio biegałem w maju (Cracovia Maraton) bo Rudawy nie liczę gdyż biegłem tam tylko towarzysko jako wóz techniczny mojego brata... Zabrakło na pewno przetarcia i walki w warunkach bojowych... Ale po kolei
Pobudka o 4.00. Jako, że wszystko miałem spakowane to szybka toaleta i do auta. Po drodze odebrałem brata, szybkie śniadanie i dalej do Rzeszowa. Dotarliśmy ok. 7.30. Jako, że nie zdążyłem wcześniej opłacić pakietu to szybka rejestracja na miejscu i odbiór pakietu i tu przykra niespodzianka... Mimo, że wspominali o tym organizatorzy, że ilość pełnych pakietów w dniu startu ograniczona to jednak przykro było, że nie załapałem się na koszulkę (fajna New Balance) i w reklamówce oprócz jednego żelu dostałem tylko makulaturę... (a przecież dopisało się w niedzielę raptem kilkanaście osób).
Chwilę poszwendaliśmy się po stoiskach, szybka toaleta (wszystko to usytuowane było w galerii handlowej) i do auta. Tak jakoś szybko czas zleciał, że ledwo zdążyliśmy się przebrać, potem szybka akcja z wolną toaletą, depozyt i tu … pierwszy jak mniemam duży błąd – za mało czasu na rozgrzewkę. No cóż taki stary a taki głupi... Zimno było w ogóle rano i okrutnie piździło, więc worek na plecy, rękawiczki i na start... Tętno jak zwykle skoczyło z emocji do góry i mieściłem się w pierwszym zakresie (ok 60% - ok. 115 bpm) , ale to mi się nigdy nie zdarza podczas treningów (kiedy zaczynam mam ok 80 – 90 bpm)
Start. Poszło. Nie ma co rozmyślać. Po raz ostatni przekonuję sam siebie, że lecę na to 3:40 co sobie wymyśliłem i nie ma zmiłuj (a cały czas gdzieś daleko w głowie słyszę, że 3:45 przy takich warunach to wszystko co jest możliwe, a może jeszcze ciut wolniej – Jest takie słowo POKORA, ale wtedy nie chciałem go słyszeć).
No nic lecimy mimo że wbiegliśmy po kilkuset metrach w słońce to zimno mi, ale po ok. 1,5 km jest już lepiej i zrywam z siebie worek. Na razie wszystko planowo. Lecę po ok. 5:23 – 5:25. Cała strategi biegu oparta wg MARCO – czyli 5:23 – 5:17 – 5:13 – 5: 07 – he, he, he... Tempo wydaje się komfortowe. Po 3 km wchodzę na 5:17. Odczuciowo jest ok. ale niepokoi mnie tętno. Myślę tak. Stresik na starcie, wiatr (który wieje ale na razie daję sobie z tym radę), lawirowanie między zawodnikami, jakiś delikatny podbieg na most, podbieg na starówkę, to wszystko składa się na to wyższe tętno – ale przecież zaraz wszystko się unormuje i będzie dobrze. Nie było dobrze.
Gdzieś na 6 km spostrzegam, że to co ustawiłem sobie w zegarku i miało być stoperem, pokazuje mi tylko tempo bieżącego kilometra. Nosz k..a mać! Po co mi takie dane skoro cały czas na tym samym ekranie mam sednie tempo. Jako, że jeszcze jest w miarę spoko, to usuwam te pola z zegarka, żeby mi nie przeszkadzało. Myślę sobie, że na głównym ekranie mam przecież ustawiony czas biegu (co prawda bez sekund), ale przecież dam radę... Taaak. Na pewno. Na 9 km sprawdzam międzyczas z opaską na ręku i co widzę??? G...o. Ta sama historia. Zamiast czasu biegu, mam tam ustawione czas bieżącego okrążenia. Co jest?!? wiem. Na ostatnim wybieganiu chciałem sobie wszystko usprawnić przed maratonem (choć biegam ze stałymi ustawieniami w zegarku ponad rok) i zmieniam nieco ustawienia w widokach na polach, ale zapominam po biegu włączyć właściwe pola.
Dobrze , że nie zapomniałem zabrać do Rzeszowa butów i rzeczy do biegania...
Lecimy dalej. Zaczynam koncentrować się na tym co jest a nie co było. Jest nieźle. Odczucie tempa i samopoczucie OK. Martwi mnie tętno, ale cały czas łudzę się, że może jest teraz dość wysokie, ale już nie będzie tak dryfowało. Odcinek tak między 9 a 12 km daje mi nadzieję, że będzie dobrze. Lecimy co prawda wzdłuż rzeki, ale tętno się normuje – biegnie się dużo lepiej. Potem nawrotka i lecimy w drugą stronę. Wieje. Nie jest dobrze. Po jakimś czasie wybiegamy znów na drogę ponad rzeką parę zakrętów, punkt z wodą, jest lepiej. I znowu na bulwary wzdłuż Wisłoka. Tu już nie wieje tylko podmuchuje. Tempo spada. W końcu koniec tego odcinka. Zawracamy i powracam do zamierzonego tempa. Zaczyna mi się to nie podobać. Ale nie zamierzam jeszcze odpuszczać. Dobiegam do półmetka. 1:52:43. Mam stratę, kiepskie samopoczucie, wysokie tętno i zaczynam odczuwać zmęczenie.
Lecę dalej, ale zmieniam założenia. Próbuję nie dopuścić do wzrostu tętna i nieco zwalniam. Zaczyna być ciężko. Ok. 25 km zwalniam jeszcze bardziej bo tętno rośnie. Tu się zaczyna moja „golgota” Wiem, że już po wszystkim, ale ciekaw jestem ile jeszcze pociągnę z takim tętnem i samopoczuciem. Oprócz tego zaczynam czuć potężne pragnienie. Mam ze sobą dwa bidony z izo i powoli je opróżniam (zacząłem jeszcze przed półmetkiem). Cierpię. Wytrwałem do 31 km. Punkt z wodą. Przechodzę w marsz i nagle widzę, że wszyscy przede mną robią to samo. Biorę wodę, izo, wodę i wchodzę do toi-toia (sam nie wiem po co, przecież nie było żadnych sygnałów że mi się coś chce... ale skoro już tam jestem to robię siku i w drogę...) Powrót do biegu dość bolesny i tempo siadło, a ja nawet nie wiem ile czasu już biegnę. Do końca – czyli do mety to samo, z tym że już nie korzystam z toi-toi'ów. Przy każdym bufecie wypijam mnóstwo wody i izo i dalej. Jakieś 2 km przed metą przebiegam obok „Żabki”... Dobrze, że nie miałem kasy bo prawdopodobnie bym sobie zrobił tam „pit-stopa” Linię mety przebiegam, a właściwie przechodzę gdy na zegarze wybija 3:58:xx.
Ból, pragnienie, przygnębienie. To na mnie czekało za metą. Ledwo doszedłem do auta. Na tym kończę tą relację.
Dziś się czuję już lepiej i psychicznie i fizycznie, ale jeszcze nie wiem czego oczekuję od siebie w przyszłości. Pierwsze wnioski, które mi się nasuwają to: przerwa (roztrenowanie) budowa bazy. Treny które podniosą moją prędkość, udział w zawodach na krótszych dystansach (max. półmaraton) i dopiero przymiarka do kolejnego maratonu. Może pod koniec przyszłego roku. Pożyjemy, zobaczymy!
Pozdrawiam
Tabelki i cyferki:
1. 1km 000m 5min 29s 05:29 152 162
2. 1km 000m 5min 23s 05:23 157 160
3. 1km 000m 5min 25s 05:25 158 163
4. 1km 000m 5min 18s 05:18 159 163
5. 1km 000m 5min 16s 05:16 160 164
6. 1km 000m 5min 13s 05:13 166 171
7. 1km 000m 5min 22s 05:22 163 168
8. 1km 000m 5min 16s 05:16 164 168
9. 1km 000m 5min 13s 05:13 163 165
10. 1km 000m 5min 14s 05:14 163 166
11. 1km 000m 5min 16s 05:16 166 169
12. 1km 000m 5min 16s 05:16 166 168
13. 1km 000m 5min 18s 05:18 168 171
14. 1km 000m 5min 22s 05:22 169 174
15. 1km 000m 5min 19s 05:19 171 174
16. 1km 000m 5min 12s 05:12 171 174
17. 1km 000m 5min 23s 05:23 171 173
18. 1km 000m 5min 17s 05:17 174 176
19. 1km 000m 5min 16s 05:16 174 176
20. 1km 000m 5min 09s 05:09 176 179
21. 1km 000m 5min 12s 05:12 178 180
22. 1km 000m 5min 19s 05:19 180 183
23. 1km 000m 5min 16s 05:16 180 182
24. 1km 000m 5min 19s 05:19 180 183
25. 1km 000m 5min 31s 05:31 181 184
26. 1km 000m 5min 20s 05:20 181 184
27. 1km 000m 5min 27s 05:27 183 186
28. 1km 000m 5min 35s 05:35 181 185
29. 1km 000m 5min 33s 05:33 183 185
30. 1km 000m 5min 30s 05:30 182 185
31. 1km 000m 5min 44s 05:44 181 183
32. 1km 000m 6min 39s 06:39 175 182
33. 1km 000m 5min 35s 05:35 181 185
34. 1km 000m 6min 01s 06:01 180 184
35. 1km 000m 6min 25s 06:25 179 181
36. 1km 000m 7min 45s 07:45 168 181
37. 1km 000m 5min 42s 05:42 178 181
38. 1km 000m 5min 47s 05:47 180 182
39. 1km 000m 6min 55s 06:55 173 182
40. 1km 000m 5min 45s 05:45 177 180
41. 1km 000m 6min 15s 06:15 177 182
42. 1km 000m 7min 06s 07:06 169 181
43. 328m 1min 43s 05:14 163 179
----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 822
- Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
- Życiówka na 10k: 41:10
- Życiówka w maratonie: 3:25:28
- Lokalizacja: Kraków
Co dalej...
Hej. To znowu ja. Jakoś nie mam kiedy pisać, ale mam kiedy biegać więc nie jest tak źle. Po moich ostatnich zmaganiach z maratonem (patrz wpis wyżej) przyszedł czas na roztrenowanie. Potem wystartowałem jeszcze w 11 Niepodległościowej w Białym Kościele i rozpocząłem powolne przygotowania do nowego sezonu. Tym razem padło na Skarżyńskiego. Wcześniej biegałem z Danielsem. Zobaczymy co się z tego urodzi. Na pewno podobają mi się takie środki biegowe jak KROSY i dużo dobrego się po nich spodziewam, ciekaw jestem też WB2 (biegu ciągłego w II-zakresie). Jako że już chwilę biegam myślę że sobie z tym poradzę. A resztę pokaże czas. Niestety póki co nie mogę wygospodarować więcej niż 4 dni biegowych (może w porywach 5-ciu) więc nie nastawiam się na wielkie wyniki, ale na pewno po raz kolejny podejmę walkę o złamanie 3:45 w maratonie i poprawę moich pozostałych życiówek.
Póki co podejmuję (heroiczną ) decyzję o prowadzeniu tego bloga z tym że wpisy planuję raz tygodniowo.
Przygotowania rozpocząłem dwa tygodnie temu - zrobiłem wprowadzenie - jakieś OWB1 i krosy pasywne. A od tego tygodnia planuję przejście do części zwanej u Skarżyńskiego ORKA.
No cóż pożyjemy zobaczymy....
Pozdrawiam
Hej. To znowu ja. Jakoś nie mam kiedy pisać, ale mam kiedy biegać więc nie jest tak źle. Po moich ostatnich zmaganiach z maratonem (patrz wpis wyżej) przyszedł czas na roztrenowanie. Potem wystartowałem jeszcze w 11 Niepodległościowej w Białym Kościele i rozpocząłem powolne przygotowania do nowego sezonu. Tym razem padło na Skarżyńskiego. Wcześniej biegałem z Danielsem. Zobaczymy co się z tego urodzi. Na pewno podobają mi się takie środki biegowe jak KROSY i dużo dobrego się po nich spodziewam, ciekaw jestem też WB2 (biegu ciągłego w II-zakresie). Jako że już chwilę biegam myślę że sobie z tym poradzę. A resztę pokaże czas. Niestety póki co nie mogę wygospodarować więcej niż 4 dni biegowych (może w porywach 5-ciu) więc nie nastawiam się na wielkie wyniki, ale na pewno po raz kolejny podejmę walkę o złamanie 3:45 w maratonie i poprawę moich pozostałych życiówek.
Póki co podejmuję (heroiczną ) decyzję o prowadzeniu tego bloga z tym że wpisy planuję raz tygodniowo.
Przygotowania rozpocząłem dwa tygodnie temu - zrobiłem wprowadzenie - jakieś OWB1 i krosy pasywne. A od tego tygodnia planuję przejście do części zwanej u Skarżyńskiego ORKA.
No cóż pożyjemy zobaczymy....
Pozdrawiam
----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 822
- Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
- Życiówka na 10k: 41:10
- Życiówka w maratonie: 3:25:28
- Lokalizacja: Kraków
Tak jak napisałem wyżej, podejmuję walkę, ale trochę mi to zajęło...Glonson pisze:Co dalej...
Póki co podejmuję (heroiczną ) decyzję o prowadzeniu tego bloga z tym że wpisy planuję raz tygodniowo.
Przygotowania rozpocząłem dwa tygodnie temu - zrobiłem wprowadzenie - jakieś OWB1 i krosy pasywne. A od tego tygodnia planuję przejście do części zwanej u Skarżyńskiego ORKA.
No cóż pożyjemy zobaczymy....
Pozdrawiam
Faktycznie, tak jak pisałem w grudniu od drugiego tygodnia grudnia zacząłem cykl przygotowań zwanych u Skarżyńskiego ORKĄ. WSzystko szło zgodnie z planem. 4 treningi w tygodniu, dwa OWB1 (plus 8-12 przebieżek), KROS pasywny i WB. kilometraż 55-65km i tak do początku stycznia (6 tygodni).
Potem przeszedł czas na SIEW, czyli to samo, ale zamiast krosów pojawił się II zakres. Za granicę tego zakresu przyjąłem początkowo 80% a potem poszedłem w kierunku 83%-85% co przekłada się u mnie na tętno w zakresie 165 -170 (w zeszłym roku na 10km i na 5km osiągnąłęm max 199 hr i 200 hr - stąd moje wyliczenia). Pierwsze 3 tygonie tego cyklu poszły bezproblemowo i dość książkowo. Jako że planowałem na wiosnę złamać 3:45 w maratonie to WB2 miało być od 5:15 na pierwszych trenach do ok 5:00 - 5:05 (i tak było) a potem przyszło choróbsko. Do tego dołożył się nawał pracy i efekt był taki że przez 3 tygodnie lutego byłem biegać 5 razy i właściwie każda próba była nieco na siłę, co skutkowało tym, że przerwa bez biegania się przedłużała
Dopiero od zeszłego tygodnia powoli wracam do trenów i zobaczę co z tego ubiegam i czy jest sens lecieć w wiosennym maratonie w Krakowie. Póki co to w najbliższym czasie planuję Marzannę i stopniowy powrót do długich wybiegań i WB2. Boję się że taka 3 tygodniowa dziura w treningu nie pozwoli mi dobrze przygotować się do maratonu. Ale może się mylę. Zobaczymy po Marzannie.
Na razie wracam do regularnej pracy, tzn. do biegania. Moje plany wynikowe minimum na najbliższy czas to: 10km - <46:30, hm - <1:45, maraton - <3:45
Pozdrawiam
----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 822
- Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
- Życiówka na 10k: 41:10
- Życiówka w maratonie: 3:25:28
- Lokalizacja: Kraków
Wtorek, 03.03.2015
OWB1 + PG (10 podbiegów) - 12,4 km - tempo 6:14
tętno - 149/173
Bieganie bez historii. Obleciałem park AWF w poszukiwaniu jakiegoś podbiegu i znalazłem takowy za halą. A swoją drogą jeszcze nie miałem okazji tam być, muszę to nadrobić.
Czwartek, 05.03.2015
WB2 - 12 km - w sumie 16,47 km - tempo 5:27
tętno - 160/175
tempo tętno max
05:10 155 165
05:08 164 167
05:09 163 166
05:10 164 167
05:12 165 168
05:16 166 169
05:12 166 170
05:09 168 171
05:08 169 172
05:11 170 173
05:15 170 174
05:18 172 175
Miałem to latać wczoraj, ale wyjątkowo nie sprzyjające warunki skłoniły mnie do przeniesienia tego na dzisiaj. Krótka rozgrzewka, rozciaganko i ogień. Bardzo mi się dłużyło. Pod koniec czułem jak odcina mi powoli prąd, ale jakoś doczołgałem sie do końca. Tętno wylazło mi ponad II zakres, ale bardziej zależało mi dziś na utrzymaniu tempa 5:10. Mam nadzieję, że za tydzień będzie lepiej.
OWB1 + PG (10 podbiegów) - 12,4 km - tempo 6:14
tętno - 149/173
Bieganie bez historii. Obleciałem park AWF w poszukiwaniu jakiegoś podbiegu i znalazłem takowy za halą. A swoją drogą jeszcze nie miałem okazji tam być, muszę to nadrobić.
Czwartek, 05.03.2015
WB2 - 12 km - w sumie 16,47 km - tempo 5:27
tętno - 160/175
tempo tętno max
05:10 155 165
05:08 164 167
05:09 163 166
05:10 164 167
05:12 165 168
05:16 166 169
05:12 166 170
05:09 168 171
05:08 169 172
05:11 170 173
05:15 170 174
05:18 172 175
Miałem to latać wczoraj, ale wyjątkowo nie sprzyjające warunki skłoniły mnie do przeniesienia tego na dzisiaj. Krótka rozgrzewka, rozciaganko i ogień. Bardzo mi się dłużyło. Pod koniec czułem jak odcina mi powoli prąd, ale jakoś doczołgałem sie do końca. Tętno wylazło mi ponad II zakres, ale bardziej zależało mi dziś na utrzymaniu tempa 5:10. Mam nadzieję, że za tydzień będzie lepiej.
----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 822
- Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
- Życiówka na 10k: 41:10
- Życiówka w maratonie: 3:25:28
- Lokalizacja: Kraków
Piątek, 06.03.2015
OWB1 + (7 przebieżek) - 12,4 km - tempo 5:45
tętno - 149/173
Wychodząc na to rozbieganie jeszcze bardzo mocno odczuwałem wczorajszy akcent (WB2). A tak w ogóle to bolało mnie L kolano i L dwójka. To pewnie też zasługa wcześniejszych podbiegów. Do tego nie lubię biegać po południu. Ale cóż. Jakoś się zmusiłem do wyjścia i w drogę. Chciałem to tylko lekko rozbiegać. A tu patrzę na zegarek na 2 km a tu lecę po 5:30. Zwoliniłem nieco, tak mi się przynajmniej wydawało a na 4km widzę zę lecę po 5:35 no to jeszcze po hamulcach... No nie dało się za bardzo wyhamować. Dopiero nieco w drodze powrotnej bo leciałem nieco w górę. ALe odczuciowo fajie lekko. Niby tętno jak widzę wylazło poza I zakres ale w ogóle tego nie czułem. A pod koniec zafundowałem sobie jeszcze parę przebieżek. A tak w ogóle to wiosna idzie
-----------------------
Niedziela, 08.03.2015
WB/BNP - 26,28 km - tempo 5:56
tętno - 152/192
Wycieczka biegowa po długiej przerwie. Wyszło spoko. Zacząłem sobie wolno coby zostało choć odrobinę energii na końcowe BNP. Planowałem po ok. 2 godzinach biegu stopniowo przyspieszać do 95% hr max (za poradą biegania.pl). Na drogę zabrałem 0,5 litra izo, banana i jeden żel 75g. Wszystko szło zgodnie z planem do ok 13 km kiedy poczułem nieprzyjemne parcie. Przez kolejnych kilka km moje samopoczucie i tempo dyktowały zwieracze ale w końcu nadeszła upragniona chwila i kontynuowałem tren dalej. Po 19 km przyspieszyłem kolejno do: 5:20 - 5:14 - 5:08 - 5:02 - 4:59 - 4:41. Tu faktycznie osiągnąłem 95% hr max, a nawet ciut więcej i na tym zakończyłem. Potem jeszcze schłodzenie i do domku. Nogi i kolano lepiej. Byłem nieco zmęczony mięśniowo, ale samo kolano i L dwójka lepiej. Mogłem spokojnie funkcjonować przez resztę dnia.
Za dwa tygodnie marzanna. Trzeba by się jakoś rozsądnie do tego biegu przygotować, ale tak by nie stracić jakoś wiele z trenu do kwietniowego maratonu, bo dość dużo czasu straciłem już przez choroby. Tylko jak to rozsądnie zrobić?
OWB1 + (7 przebieżek) - 12,4 km - tempo 5:45
tętno - 149/173
Wychodząc na to rozbieganie jeszcze bardzo mocno odczuwałem wczorajszy akcent (WB2). A tak w ogóle to bolało mnie L kolano i L dwójka. To pewnie też zasługa wcześniejszych podbiegów. Do tego nie lubię biegać po południu. Ale cóż. Jakoś się zmusiłem do wyjścia i w drogę. Chciałem to tylko lekko rozbiegać. A tu patrzę na zegarek na 2 km a tu lecę po 5:30. Zwoliniłem nieco, tak mi się przynajmniej wydawało a na 4km widzę zę lecę po 5:35 no to jeszcze po hamulcach... No nie dało się za bardzo wyhamować. Dopiero nieco w drodze powrotnej bo leciałem nieco w górę. ALe odczuciowo fajie lekko. Niby tętno jak widzę wylazło poza I zakres ale w ogóle tego nie czułem. A pod koniec zafundowałem sobie jeszcze parę przebieżek. A tak w ogóle to wiosna idzie
-----------------------
Niedziela, 08.03.2015
WB/BNP - 26,28 km - tempo 5:56
tętno - 152/192
Wycieczka biegowa po długiej przerwie. Wyszło spoko. Zacząłem sobie wolno coby zostało choć odrobinę energii na końcowe BNP. Planowałem po ok. 2 godzinach biegu stopniowo przyspieszać do 95% hr max (za poradą biegania.pl). Na drogę zabrałem 0,5 litra izo, banana i jeden żel 75g. Wszystko szło zgodnie z planem do ok 13 km kiedy poczułem nieprzyjemne parcie. Przez kolejnych kilka km moje samopoczucie i tempo dyktowały zwieracze ale w końcu nadeszła upragniona chwila i kontynuowałem tren dalej. Po 19 km przyspieszyłem kolejno do: 5:20 - 5:14 - 5:08 - 5:02 - 4:59 - 4:41. Tu faktycznie osiągnąłem 95% hr max, a nawet ciut więcej i na tym zakończyłem. Potem jeszcze schłodzenie i do domku. Nogi i kolano lepiej. Byłem nieco zmęczony mięśniowo, ale samo kolano i L dwójka lepiej. Mogłem spokojnie funkcjonować przez resztę dnia.
Za dwa tygodnie marzanna. Trzeba by się jakoś rozsądnie do tego biegu przygotować, ale tak by nie stracić jakoś wiele z trenu do kwietniowego maratonu, bo dość dużo czasu straciłem już przez choroby. Tylko jak to rozsądnie zrobić?
----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 822
- Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
- Życiówka na 10k: 41:10
- Życiówka w maratonie: 3:25:28
- Lokalizacja: Kraków
Wtorek, 10.03.2015
Kros P + PG (10sztuk) - 11,98 km - tempo 6:40
tętno - 139/164
Ciężko było. Nie wiem czy to kwestia przesilenia czy ostatniego longa, ale okrutnie ciężko się biegło i jeszcze ten ból pod kolanem, a cóż to?!
Nie mogłem za mocno przyłożyć w podbiegach ze względu na bóle: L łydki L kolana i tego czegoś pod kolanem
Środa, 11.03.2015
WB2 - 12 km - w sumie 15,19 km - tempo śr. 5:29
tętno - 159/170
Nogi całkiem nieźle po wczorajszym. Całość realizowałem na bieżni AWF-u w Krakowie.
Podczas rozgrzewki dowiedziałem się od pani z ochrony że za korzystanie z bieżni ma być wprowadzona opłata w wysokości ok. 150 PLN za miesiąc WTF! I ma to dotyczyć oprócz ludzi z zewnątrz również pracowników AWF-u. Chyba kogoś poniosło...
Jako że miałem wcześniej nieco dziurawy trening to postanowiłem nieco nadganiać i dziś zaplanowałem bieg po 5:10 na 12 km. Poszło dobrze. W ogóle to dobrze się takie coś biega na bieżni. Jest pełna kontrola czasu i tempa i jeśli nawet zegarek coś oszukuje to nie ma z tym problemu.
Piątek, 13.03.2015
OWB1 (przebieżki 100 i 200m - w sumie 8 sztuk) - 11,12 km - tempo 5:38
tętno - 153/185
Ale mnie nogi dziś niosły. Chyba te wcześniejsze treny dają efekt. Biegłem bez kontroli tempa - na czuja. Po 7 km rozpocząłem przebieżki. Sam byłem zaskoczony śr. tempem BS-a. Z reguły tak szybko nie biegam wybiegań, ale co mi tam...
Niedziela, 15.03.2015
OWB1 (przebieżki ok. 150m - w sumie 6 sztuk) - 10,11 km - tempo 5:43
tętno - 143/174
Po weekendowym wypadzie byłm nieźle wypoczęty i głodny biegania. Na szczęście wieczorkiem znalazłem wolną godzinkę. I znowy bez patrzenia na zegarek z wiatrem i pod wiatr 7 km a potem przebieżki. I znowu pozytywne zaskoczenie co do śr. tempa wybiegania - ok 5:45 bez wysiłku. Później 6 przebieżek, tak po ok. 150 m i domciu. Jutro walnę tysiączki, tak z 6 -8 sztuk. Jeszcze nie wiem w jakim tempie to zrobić przed HM. Bedę raczej trzymał się wytycznych co do tętna (jak u Skarżyńskiego). Nigdy w sumie nie biegałem tysiączków pod superkompensację przed zawodami, ale dlaczego miałbym nie spróbować. Może podziała
Kros P + PG (10sztuk) - 11,98 km - tempo 6:40
tętno - 139/164
Ciężko było. Nie wiem czy to kwestia przesilenia czy ostatniego longa, ale okrutnie ciężko się biegło i jeszcze ten ból pod kolanem, a cóż to?!
Nie mogłem za mocno przyłożyć w podbiegach ze względu na bóle: L łydki L kolana i tego czegoś pod kolanem
Środa, 11.03.2015
WB2 - 12 km - w sumie 15,19 km - tempo śr. 5:29
tętno - 159/170
Nogi całkiem nieźle po wczorajszym. Całość realizowałem na bieżni AWF-u w Krakowie.
Podczas rozgrzewki dowiedziałem się od pani z ochrony że za korzystanie z bieżni ma być wprowadzona opłata w wysokości ok. 150 PLN za miesiąc WTF! I ma to dotyczyć oprócz ludzi z zewnątrz również pracowników AWF-u. Chyba kogoś poniosło...
Jako że miałem wcześniej nieco dziurawy trening to postanowiłem nieco nadganiać i dziś zaplanowałem bieg po 5:10 na 12 km. Poszło dobrze. W ogóle to dobrze się takie coś biega na bieżni. Jest pełna kontrola czasu i tempa i jeśli nawet zegarek coś oszukuje to nie ma z tym problemu.
Piątek, 13.03.2015
OWB1 (przebieżki 100 i 200m - w sumie 8 sztuk) - 11,12 km - tempo 5:38
tętno - 153/185
Ale mnie nogi dziś niosły. Chyba te wcześniejsze treny dają efekt. Biegłem bez kontroli tempa - na czuja. Po 7 km rozpocząłem przebieżki. Sam byłem zaskoczony śr. tempem BS-a. Z reguły tak szybko nie biegam wybiegań, ale co mi tam...
Niedziela, 15.03.2015
OWB1 (przebieżki ok. 150m - w sumie 6 sztuk) - 10,11 km - tempo 5:43
tętno - 143/174
Po weekendowym wypadzie byłm nieźle wypoczęty i głodny biegania. Na szczęście wieczorkiem znalazłem wolną godzinkę. I znowy bez patrzenia na zegarek z wiatrem i pod wiatr 7 km a potem przebieżki. I znowu pozytywne zaskoczenie co do śr. tempa wybiegania - ok 5:45 bez wysiłku. Później 6 przebieżek, tak po ok. 150 m i domciu. Jutro walnę tysiączki, tak z 6 -8 sztuk. Jeszcze nie wiem w jakim tempie to zrobić przed HM. Bedę raczej trzymał się wytycznych co do tętna (jak u Skarżyńskiego). Nigdy w sumie nie biegałem tysiączków pod superkompensację przed zawodami, ale dlaczego miałbym nie spróbować. Może podziała
----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 822
- Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
- Życiówka na 10k: 41:10
- Życiówka w maratonie: 3:25:28
- Lokalizacja: Kraków
Poniedziałek, 16.03.2015
tysiączki 6x1000 p'4 - założenie po 4:30
tętno - 155/188
Realizacja: 4:17 - 4:28 - 4:29 - 4:26 - 4:29 - 4:08
Całość - 12,84 km - tempo 5:51
No i zrobiłem te osławione tysiączki. Nigdy czegoś takiego nie biegałem przed zawodami, ale skoro Jerzy S. tak sugeruje to trzeba to zrobić. Latałem to w parku AWF i całe szczęście, że zdecydowałem się biegać na znaki poziome (na to co namalowali na ścieżkach) a nie na GPS bo chyba bym umarł. Na ścieżce 1000m a w zegarku od 930 do 940m. Czyli jak biegałem tempo po 4:17 to zegarek (GPS) pokazywał 4:35. Kosmos!!! Wiedziałem, że tam (w parku AWF) dzieją się rzeczy dziwne, ale nie że aż tak...
Pierwszy tysiączek to szukanie tempa. Dobrze że są namalowane znaczniki bo po 200m miałem już 9 sekund zapasu a po 400m - 14sek. Potem to ogarnąłem i poszło już równiej. Przerwy w truchcie, każda poniżej 4 minut. Ostatnie powtórzenie na całość.
Dziś (a jest to środa) jeszcze czuję ten tren w nogach, ale już to porozciągałem i mam nadzieję, że zaprocentuje to w niedzielę. Przed niedzielą planuję jeszcze jakieś OWB1 dziś i może w czwartek lub piątek. Nie wiem na co się nastawiać, jak to pobiec? NIc?! Plan minimum to zejść poniżej 1:45, a resztę pokaże życie. Ciekawe też jaka będzie pogoda. Dużo niewiadomych. Przez choróbska nie miałem czasu zrobić jakiegoś startu kontrolnego np. na 5km więc nie wiem na czym stoję. Pożyjemy - zobaczymy.
tysiączki 6x1000 p'4 - założenie po 4:30
tętno - 155/188
Realizacja: 4:17 - 4:28 - 4:29 - 4:26 - 4:29 - 4:08
Całość - 12,84 km - tempo 5:51
No i zrobiłem te osławione tysiączki. Nigdy czegoś takiego nie biegałem przed zawodami, ale skoro Jerzy S. tak sugeruje to trzeba to zrobić. Latałem to w parku AWF i całe szczęście, że zdecydowałem się biegać na znaki poziome (na to co namalowali na ścieżkach) a nie na GPS bo chyba bym umarł. Na ścieżce 1000m a w zegarku od 930 do 940m. Czyli jak biegałem tempo po 4:17 to zegarek (GPS) pokazywał 4:35. Kosmos!!! Wiedziałem, że tam (w parku AWF) dzieją się rzeczy dziwne, ale nie że aż tak...
Pierwszy tysiączek to szukanie tempa. Dobrze że są namalowane znaczniki bo po 200m miałem już 9 sekund zapasu a po 400m - 14sek. Potem to ogarnąłem i poszło już równiej. Przerwy w truchcie, każda poniżej 4 minut. Ostatnie powtórzenie na całość.
Dziś (a jest to środa) jeszcze czuję ten tren w nogach, ale już to porozciągałem i mam nadzieję, że zaprocentuje to w niedzielę. Przed niedzielą planuję jeszcze jakieś OWB1 dziś i może w czwartek lub piątek. Nie wiem na co się nastawiać, jak to pobiec? NIc?! Plan minimum to zejść poniżej 1:45, a resztę pokaże życie. Ciekawe też jaka będzie pogoda. Dużo niewiadomych. Przez choróbska nie miałem czasu zrobić jakiegoś startu kontrolnego np. na 5km więc nie wiem na czym stoję. Pożyjemy - zobaczymy.
----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 822
- Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
- Życiówka na 10k: 41:10
- Życiówka w maratonie: 3:25:28
- Lokalizacja: Kraków
Piątek, 20.03.2015
OWB1 (5 przebieżek ok.100 m ) - 6,1 km - tempo 5:52
tętno - 141/165
Ostatnie bieganie przed marzanną. Odliczam godziny do niedzieli. Stęskniłem się za bieganiem w zawodach i mam tremę... Mam zamiar lecieć na 1:45 Otwieram po 5:05 tak ze 3 km a potem tempem na 1:45 do połowy i zobaczymy czy będę umierał czy powalczę o coś więcej. Wiem, że moja dyspozycja nie jest optymalna, ale powalczę. Powodzenia dla wszystkich startujących.
P.S. Może ta pogoda nie będzie taka zła...
OWB1 (5 przebieżek ok.100 m ) - 6,1 km - tempo 5:52
tętno - 141/165
Ostatnie bieganie przed marzanną. Odliczam godziny do niedzieli. Stęskniłem się za bieganiem w zawodach i mam tremę... Mam zamiar lecieć na 1:45 Otwieram po 5:05 tak ze 3 km a potem tempem na 1:45 do połowy i zobaczymy czy będę umierał czy powalczę o coś więcej. Wiem, że moja dyspozycja nie jest optymalna, ale powalczę. Powodzenia dla wszystkich startujących.
P.S. Może ta pogoda nie będzie taka zła...
----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 822
- Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
- Życiówka na 10k: 41:10
- Życiówka w maratonie: 3:25:28
- Lokalizacja: Kraków
Mam życiówkę. Z zegarka to 1:43:34. Wkrótce relacja. Widziałem ze sosik pannuci i mihumor tez pobili swoje zyciowki. Jest moc. Pozdrawiam
----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 822
- Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
- Życiówka na 10k: 41:10
- Życiówka w maratonie: 3:25:28
- Lokalizacja: Kraków
Niedziela 22.03.2015
XII Półmaraton Marzanny
Wynik netto: 1:43:31 - nowa życiówka
Dwa ostatnie dni przed startem poprzedziła ogólna niemoc i osłabienie (przesilenie wiosenne?). W dodatku czułem tremę jak za dawnych czasów przed egzaminem...
Najbardziej obawiałem się zimna i wiatru. Prognozy zdawały się nieco poprawiać, ale jak się obudziłem to byłem przerażony. Za oknem deszcz. No trudno, tak ma być pomyślałem. Potem śniadanko, ubieranko, pakowanko. W między czasie przyjechał mój brat zostawić auto. Ok. 9 wyruszyliśmy w drogę na start. Było bardzo zimno i wietrznie, ale już nie padało. Po drodze, już przu Błoniach spotkaliśmy Sosika i razem udaliśmy się do biura i ... depozytu (już wtedy odstaliśmy swoje przed startem - ale to była tylko zapowidź późniejszych atrakcji :uuusmiech: Pogadaliśmy nieco, powspominaliśmy stare czasy, spotkaliśmy też mariuszbugajniak i czas szybko zleciał. Potem wspomniany depozyt, konsumpcja żelów i na start. Po drodze szybka rozgrzewka.
Plan miałem prosty. zejść poniżej 1:45. Gdzieś tam w głębi głowy wyliczyłem, że mogę się zbliżyć do 1:43, ale przy mega sprzyjających warunkach. nie chciałem jednak nic na siłę, gdyż ten bieg był tylko po drodze do celu głównego jakim na wiosnę jest Cracovia Maraton. Wynik 1:45 był mi potrzebny do utwierdzenia się w tym, że mogę (wg. Skarżyńskiego na którym teraz opieram swój plan) powalczyć o złamanie 3:45 w maratonie.
Zaraz przed startem wypatrzyłem jeszcze mclakiewicz, co nie było trudne, gdyż Marek góruje nad przeciętna wzrostu reszty biegaczy . Start. Poszło. Założenia na początek to biec przez 3-4 km po ok. 5:05. Tak zrobiłem. Potem do 10 km po 5:00 by sobie nie zrobić dużego deficuty do czasu na 1:45. Dokładnie jak zaplanowałem tak zrobiłem. 3 pierwsze km to pilnowanie tempa od 4km nieco szybciej, tak po ok. 4:58 - 5:00. Gdzieś ok. 6 - 7 km poczułem pewną falę zmęczenia, ale szybko przeszło. Jak się później okazało wszedłem wtedy w strefę WB3, ale szybko się zaadaptowałem. Cały półmaraton przebiegłem po raz pierwszy w życiu bez patrzenia na tętno. Kierowałem się tylko odczuciami i sygnałami z ciała. Kolejny żel na 9km. Po nawrotce na kładce Bernatki (10km) starałem się trzymać tempa ok 4:58. Potem podbieg pod Wawel i na stare miasto. Było z jednej strony ciężko, ale nogi dobrze dawały więc stwierdziłem, że na tym etapie utrzymuję tempo, choć wiązało się to z nieco większym wydatkiem energetycznym. Na szczęście poszło dobrze. Na plantach już lajcik. Tempo bez ciśnięcia wzrosło mi o ok. 10 sekund. Już wiedziałem że jest - będzie dobrze.. Po zbiegnięciu na dół do Wisły utrzymywałem już tempo ok 4:50 i wkońcu dobieg na błonia. A tam cała przedostatnia prosta z wiatrem centralnie w ryj. Mimo, że początkowo miałem wrażenie, że przebieram nogami w miejscu to udało mi się utrzymać tempo, a nawet nieco przycisnąłem przed nawrotem na ostatnią prostą. Tu już czułem, że jest ciężko, ale to już tylko ok. 1,5km. Jeszcze trzymałem tempo, a po znaczniku na 20km jeszcze nieco do przodu, ale bez jakiejś "szarpaczki". po prostu do przodu z wyrachowaniem. tu mi przeleciało przez myśl, że jeszcze w ostatni poniedziałek jak kończyłem tysiączki (ze 2 ostatnie powtórzenia) to biegnąc po 4:30, ostatnie 200m było już ciężko, a tu na ostatnim kilometrze półmaratonu osiągam to samo tempo Nieco się dłużył ostatni kilometr, cierpła mi ręka i głowa. To u mnie oznaka, że jestem już dojechany, ale spoko do końa. Szpaler ludzi. Okrzyki. Doping. META! Nawet miałem siłę unieść dłoń w geście tryumfu. Za metą odziwo tylko kilka głębszych oddechów. odbiór medalu, herbatka i już spoko, zaczynam wracać do rzeczywistości. Tylko zaraz, zaraz. Jaki osiągnąłem czas. Bo to, że złamałem 1:45 już wiem na pewno, ale w ogóle nie patrzyłem na łączny czas biegu. Patrzę na zegarek a tu 1:43:34. Potem oficjalnie 3 sek lepiej. Micha ucieszona. Mam to, zrobiłem to. Pobiegłem cały dystans półmaratonu poniżej 5 min/km. Super. To uświadamia mi, że trenując dużo lżej niż rok wcześniej z Danielsem ( i o jedną jednostkę mniej w tygodniu) przyszedł progres, udokumentowany na zawodach. Fajnie. Może odnalazłem swoją drogę. Zobaczymy za miesiąc na maratonie.
Teraz droga do biura i dkolejka do depozytu. O tym już chyba napisano wszystko, więc nie będę tego opisywał na nowo, ale na pewno pogrożę paluszkim Żeby mi to było ostatni raz.
Reasumując. Jestem zadowolony z wyniku i mojego samopoczucia w trakcie biegu. Bieganie bez patrzenia, tylko na samopoczucie jest OK i chyba coraz bardziej to ogarniam. Czuję, że to iż starałem się robiś GS i PG (gimnastykę siłową i podbiegi) tak jak zaleca Skarżyński pomogło i nogi dobrze podawały. Tego się na razie trzymam i postaram się nic nie spaprać do maratonu na którym postaram się łamać to 3:45 o którym piszę (marzę) od roku, a potem... zamieniam się w biegacza - oblatywacza i zamierzam startować najczęściej jak to się da w moim wypadku do końca lata a potem jakiś BPS przed maratonem lub półmaratonem, zobaczymy.
To tyle. Kończę i pozdrawiam.
Poniżej parę cyfr:
MIĘDZYCZASY
# Dystans Czas Puls śr. maks.
1. 1km 000m 05:05 157 171
2. 1km 000m 05:07 163 167
3. 1km 000m 05:02 165 167
4. 1km 000m 04:58 165 171
5. 1km 000m 04:59 171 177
6. 1km 000m 04:59 170 174
7. 1km 000m 04:59 170 175
8. 1km 000m 04:58 170 174
9. 1km 000m 05:04 173 175
10. 1km 000m 05:02 174 178
11. 1km 000m 04:55 173 180
12. 1km 000m 04:59 176 180
13. 1km 000m 04:58 177 180
14. 1km 000m 04:55 177 179
15. 1km 000m 04:48 178 182
16. 1km 000m 04:49 178 181
17. 1km 000m 04:48 180 183
18. 1km 000m 04:51 183 185
19. 1km 000m 04:42 185 187
20. 1km 000m 04:38 187 191
21. 1km 000m 04:31 189 192
22. 077m 03:54 193 193
XII Półmaraton Marzanny
Wynik netto: 1:43:31 - nowa życiówka
Dwa ostatnie dni przed startem poprzedziła ogólna niemoc i osłabienie (przesilenie wiosenne?). W dodatku czułem tremę jak za dawnych czasów przed egzaminem...
Najbardziej obawiałem się zimna i wiatru. Prognozy zdawały się nieco poprawiać, ale jak się obudziłem to byłem przerażony. Za oknem deszcz. No trudno, tak ma być pomyślałem. Potem śniadanko, ubieranko, pakowanko. W między czasie przyjechał mój brat zostawić auto. Ok. 9 wyruszyliśmy w drogę na start. Było bardzo zimno i wietrznie, ale już nie padało. Po drodze, już przu Błoniach spotkaliśmy Sosika i razem udaliśmy się do biura i ... depozytu (już wtedy odstaliśmy swoje przed startem - ale to była tylko zapowidź późniejszych atrakcji :uuusmiech: Pogadaliśmy nieco, powspominaliśmy stare czasy, spotkaliśmy też mariuszbugajniak i czas szybko zleciał. Potem wspomniany depozyt, konsumpcja żelów i na start. Po drodze szybka rozgrzewka.
Plan miałem prosty. zejść poniżej 1:45. Gdzieś tam w głębi głowy wyliczyłem, że mogę się zbliżyć do 1:43, ale przy mega sprzyjających warunkach. nie chciałem jednak nic na siłę, gdyż ten bieg był tylko po drodze do celu głównego jakim na wiosnę jest Cracovia Maraton. Wynik 1:45 był mi potrzebny do utwierdzenia się w tym, że mogę (wg. Skarżyńskiego na którym teraz opieram swój plan) powalczyć o złamanie 3:45 w maratonie.
Zaraz przed startem wypatrzyłem jeszcze mclakiewicz, co nie było trudne, gdyż Marek góruje nad przeciętna wzrostu reszty biegaczy . Start. Poszło. Założenia na początek to biec przez 3-4 km po ok. 5:05. Tak zrobiłem. Potem do 10 km po 5:00 by sobie nie zrobić dużego deficuty do czasu na 1:45. Dokładnie jak zaplanowałem tak zrobiłem. 3 pierwsze km to pilnowanie tempa od 4km nieco szybciej, tak po ok. 4:58 - 5:00. Gdzieś ok. 6 - 7 km poczułem pewną falę zmęczenia, ale szybko przeszło. Jak się później okazało wszedłem wtedy w strefę WB3, ale szybko się zaadaptowałem. Cały półmaraton przebiegłem po raz pierwszy w życiu bez patrzenia na tętno. Kierowałem się tylko odczuciami i sygnałami z ciała. Kolejny żel na 9km. Po nawrotce na kładce Bernatki (10km) starałem się trzymać tempa ok 4:58. Potem podbieg pod Wawel i na stare miasto. Było z jednej strony ciężko, ale nogi dobrze dawały więc stwierdziłem, że na tym etapie utrzymuję tempo, choć wiązało się to z nieco większym wydatkiem energetycznym. Na szczęście poszło dobrze. Na plantach już lajcik. Tempo bez ciśnięcia wzrosło mi o ok. 10 sekund. Już wiedziałem że jest - będzie dobrze.. Po zbiegnięciu na dół do Wisły utrzymywałem już tempo ok 4:50 i wkońcu dobieg na błonia. A tam cała przedostatnia prosta z wiatrem centralnie w ryj. Mimo, że początkowo miałem wrażenie, że przebieram nogami w miejscu to udało mi się utrzymać tempo, a nawet nieco przycisnąłem przed nawrotem na ostatnią prostą. Tu już czułem, że jest ciężko, ale to już tylko ok. 1,5km. Jeszcze trzymałem tempo, a po znaczniku na 20km jeszcze nieco do przodu, ale bez jakiejś "szarpaczki". po prostu do przodu z wyrachowaniem. tu mi przeleciało przez myśl, że jeszcze w ostatni poniedziałek jak kończyłem tysiączki (ze 2 ostatnie powtórzenia) to biegnąc po 4:30, ostatnie 200m było już ciężko, a tu na ostatnim kilometrze półmaratonu osiągam to samo tempo Nieco się dłużył ostatni kilometr, cierpła mi ręka i głowa. To u mnie oznaka, że jestem już dojechany, ale spoko do końa. Szpaler ludzi. Okrzyki. Doping. META! Nawet miałem siłę unieść dłoń w geście tryumfu. Za metą odziwo tylko kilka głębszych oddechów. odbiór medalu, herbatka i już spoko, zaczynam wracać do rzeczywistości. Tylko zaraz, zaraz. Jaki osiągnąłem czas. Bo to, że złamałem 1:45 już wiem na pewno, ale w ogóle nie patrzyłem na łączny czas biegu. Patrzę na zegarek a tu 1:43:34. Potem oficjalnie 3 sek lepiej. Micha ucieszona. Mam to, zrobiłem to. Pobiegłem cały dystans półmaratonu poniżej 5 min/km. Super. To uświadamia mi, że trenując dużo lżej niż rok wcześniej z Danielsem ( i o jedną jednostkę mniej w tygodniu) przyszedł progres, udokumentowany na zawodach. Fajnie. Może odnalazłem swoją drogę. Zobaczymy za miesiąc na maratonie.
Teraz droga do biura i dkolejka do depozytu. O tym już chyba napisano wszystko, więc nie będę tego opisywał na nowo, ale na pewno pogrożę paluszkim Żeby mi to było ostatni raz.
Reasumując. Jestem zadowolony z wyniku i mojego samopoczucia w trakcie biegu. Bieganie bez patrzenia, tylko na samopoczucie jest OK i chyba coraz bardziej to ogarniam. Czuję, że to iż starałem się robiś GS i PG (gimnastykę siłową i podbiegi) tak jak zaleca Skarżyński pomogło i nogi dobrze podawały. Tego się na razie trzymam i postaram się nic nie spaprać do maratonu na którym postaram się łamać to 3:45 o którym piszę (marzę) od roku, a potem... zamieniam się w biegacza - oblatywacza i zamierzam startować najczęściej jak to się da w moim wypadku do końca lata a potem jakiś BPS przed maratonem lub półmaratonem, zobaczymy.
To tyle. Kończę i pozdrawiam.
Poniżej parę cyfr:
MIĘDZYCZASY
# Dystans Czas Puls śr. maks.
1. 1km 000m 05:05 157 171
2. 1km 000m 05:07 163 167
3. 1km 000m 05:02 165 167
4. 1km 000m 04:58 165 171
5. 1km 000m 04:59 171 177
6. 1km 000m 04:59 170 174
7. 1km 000m 04:59 170 175
8. 1km 000m 04:58 170 174
9. 1km 000m 05:04 173 175
10. 1km 000m 05:02 174 178
11. 1km 000m 04:55 173 180
12. 1km 000m 04:59 176 180
13. 1km 000m 04:58 177 180
14. 1km 000m 04:55 177 179
15. 1km 000m 04:48 178 182
16. 1km 000m 04:49 178 181
17. 1km 000m 04:48 180 183
18. 1km 000m 04:51 183 185
19. 1km 000m 04:42 185 187
20. 1km 000m 04:38 187 191
21. 1km 000m 04:31 189 192
22. 077m 03:54 193 193
----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 822
- Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
- Życiówka na 10k: 41:10
- Życiówka w maratonie: 3:25:28
- Lokalizacja: Kraków
Miniony tydzień to okres po półmaratonowych spokojnych wybiegań. Był czas na przemyślenia i na snucie planów na przyszłość, ale nie do końca wiem jeszcze co będę robił (biegał) jesienią. Na pewno skłaniam się ku osiągnięciu czasu < 1:40 w połówce i < 45:00 na 10-tkę. Czuję, że na dzień dzisiejszy nie są to jakieś wygórowane plany. Jeżeli już pojawi się problem z realizacją to bardziej w strefie psychicznej (obawa przed szybkim tempem), ale postaram się z tym uporać i dużą widzę tu rolę w miarę częstej rywalizacji w różnego rodzaju zawodach i parkrunach.
Wtorek, 24.03.2015
OWB1 - 9,98 km - tempo śr. 6:08
tętno - 139/153
Bieg z serii, nic miłego. Ciężkie i obolałe nogi po połówce. Ogólny dyskomfort. Kłucie jakby na czubku L kolana (mój stary znajomy ból ;( - jakoś się z tym uporam przed maratonem. No cóż, takie są skutki heroicznych wysiłków, ale warto było.
Środa, 25.03.2015
OWB1 - 12,03 km - tempo śr. 5:49
tętno - 145/155
Dalszy ciąg regeneracji. Dziś dużo lepiej. Tylko na początku ciężkawo, a potem musiałem cały czas się hamować by nie lecieć za szybko. Dodatkowo miła i słoneczna aura (dobrze, że nie było tak na połówce bo chyba bym padł). Lecimy dalej.
Niedziela, 29.03.2015
WB - long - 26,21 km - tempo śr. 5:55
tętno - 146/166
Miałem jeszcze coś spokojnego polecieć w piątek albo w sobotę, ale nie starczyło czasu. Może to i dobrze, bo to długie niedzielne wybieganie mocno mnie "naruszyło" Widać nie doszedłem jeszcze do siebie fizycznie po połówce. Początkowo biegło się lekko, czułem duży głód biegu. Biegłem tylko na tętno i starałem się aby zbyt szybko nie wystrzeliło. Już od 7 - 8 km zaczęło mi się dłużyć, no ale trzeba było lecieć dalej. No to leciałem. Dobrze, że wtej części było z wiatrem. Potem nawrotka i pod wiatr, no trudno. Czas wolno płynął, a ja leciałem dalej (jakież to pasjonujące ;). Ostatnie kilka kilometrów to już duzy dyskomfort. Pojawił się ból w kończynach dolnych. Jakoś tak słabowicie sie czułem, ale jakoś to dociągnąłem do końca.
To ostatni tak długi bieg przed maratonem. Za tydzień planuję krótszego longa + 5-6 km w TM a na tydzień przed maratonem albo jeszcze raz coś podobnego (tylko nieco krótszego) albo tysiączki. Zobaczymy. Przez te 2 tygodnie powracam też do WB2 (tak 12-14km). Reszta to spokojne biegi.
Wtorek, 24.03.2015
OWB1 - 9,98 km - tempo śr. 6:08
tętno - 139/153
Bieg z serii, nic miłego. Ciężkie i obolałe nogi po połówce. Ogólny dyskomfort. Kłucie jakby na czubku L kolana (mój stary znajomy ból ;( - jakoś się z tym uporam przed maratonem. No cóż, takie są skutki heroicznych wysiłków, ale warto było.
Środa, 25.03.2015
OWB1 - 12,03 km - tempo śr. 5:49
tętno - 145/155
Dalszy ciąg regeneracji. Dziś dużo lepiej. Tylko na początku ciężkawo, a potem musiałem cały czas się hamować by nie lecieć za szybko. Dodatkowo miła i słoneczna aura (dobrze, że nie było tak na połówce bo chyba bym padł). Lecimy dalej.
Niedziela, 29.03.2015
WB - long - 26,21 km - tempo śr. 5:55
tętno - 146/166
Miałem jeszcze coś spokojnego polecieć w piątek albo w sobotę, ale nie starczyło czasu. Może to i dobrze, bo to długie niedzielne wybieganie mocno mnie "naruszyło" Widać nie doszedłem jeszcze do siebie fizycznie po połówce. Początkowo biegło się lekko, czułem duży głód biegu. Biegłem tylko na tętno i starałem się aby zbyt szybko nie wystrzeliło. Już od 7 - 8 km zaczęło mi się dłużyć, no ale trzeba było lecieć dalej. No to leciałem. Dobrze, że wtej części było z wiatrem. Potem nawrotka i pod wiatr, no trudno. Czas wolno płynął, a ja leciałem dalej (jakież to pasjonujące ;). Ostatnie kilka kilometrów to już duzy dyskomfort. Pojawił się ból w kończynach dolnych. Jakoś tak słabowicie sie czułem, ale jakoś to dociągnąłem do końca.
To ostatni tak długi bieg przed maratonem. Za tydzień planuję krótszego longa + 5-6 km w TM a na tydzień przed maratonem albo jeszcze raz coś podobnego (tylko nieco krótszego) albo tysiączki. Zobaczymy. Przez te 2 tygodnie powracam też do WB2 (tak 12-14km). Reszta to spokojne biegi.
----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 822
- Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
- Życiówka na 10k: 41:10
- Życiówka w maratonie: 3:25:28
- Lokalizacja: Kraków
Wtorek, 31.03.2015
OWB1 + PG (10 podbiegów) - 11,33 km - tempo 5:48
tętno - 144/168
Wczoraj miałem "dzień konia". Biegło się lekko i szybko (jak na mnie - w I zakresie) mimo że powiewało nieźle a i padało coś na wzó deszczu czy śniegu... Na koniec podbiegi. Też spoko. Czuję, że nogi powróciły już do pełnej dyspozycji (a nawet lepiej) po hm i longu. Cieszy mnie to a i tempa kilometrów które wahały się od 5:26 do 5:35 w I-zakresie (zazwyczaj to było ok 6:00) to dla mnie tempa kosmiczne. CZyżby przyszła forma i zrobił się progres?!. Oby. Tak ciekawostka jeszcze.... Ostatnio zauważyłem, że niezależnie od tempa biegu (czy to półmaraton, czy wybieganie) tak ok. 6-8 km mam pewien kryzys... Przypadek?! No i jeszcze jedno. Kupiłem nowe botki, Adidas Sequence 7 boost. Zobaczymy jak mi podejdą. Liczę, że rozpoczną mój marsz po nowe życiówki ;)
Jutro jak zelżeje nieco wiatr robię WB2 potem coś lekkiego a w weekend taki mniejszy long, coś na wzór 15km OWB1 + 5-6 TM + 1km schłodzenie. To ostatni tak długi bieg przed Cracovią a potem jeszcze z raz WB2 i może tysiączki (lub krótsze WB2) - jak myślicie? Reszta to spokojne wybiegania.
OWB1 + PG (10 podbiegów) - 11,33 km - tempo 5:48
tętno - 144/168
Wczoraj miałem "dzień konia". Biegło się lekko i szybko (jak na mnie - w I zakresie) mimo że powiewało nieźle a i padało coś na wzó deszczu czy śniegu... Na koniec podbiegi. Też spoko. Czuję, że nogi powróciły już do pełnej dyspozycji (a nawet lepiej) po hm i longu. Cieszy mnie to a i tempa kilometrów które wahały się od 5:26 do 5:35 w I-zakresie (zazwyczaj to było ok 6:00) to dla mnie tempa kosmiczne. CZyżby przyszła forma i zrobił się progres?!. Oby. Tak ciekawostka jeszcze.... Ostatnio zauważyłem, że niezależnie od tempa biegu (czy to półmaraton, czy wybieganie) tak ok. 6-8 km mam pewien kryzys... Przypadek?! No i jeszcze jedno. Kupiłem nowe botki, Adidas Sequence 7 boost. Zobaczymy jak mi podejdą. Liczę, że rozpoczną mój marsz po nowe życiówki ;)
Jutro jak zelżeje nieco wiatr robię WB2 potem coś lekkiego a w weekend taki mniejszy long, coś na wzór 15km OWB1 + 5-6 TM + 1km schłodzenie. To ostatni tak długi bieg przed Cracovią a potem jeszcze z raz WB2 i może tysiączki (lub krótsze WB2) - jak myślicie? Reszta to spokojne wybiegania.
----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018