kate, no cóż, we wtorek będę biec kolejne interwały po 4:20, to wtedy zamiast gratulować będzie się można pewnie pośmiać.
Skoor, po nocy może parę centymetrów i już nie padało, więc bez tragedii. Teraz jak wyglądam przez okno, to znowu pada, ale teraz to już mnie to nie obchodzi.
To nie były piątki, pierwsze powtórzenie miało 4km, więc trochę oszukane.
Krzychu - takimi rzeczami jak sekundy nie przejmuję się, odkąd pobiegłam półmaraton w 1:50:20, maraton w 4:20:xx, a ostatnio 15km w 1:11:04.
Do dychy w tempie HM też dojdę i jak trafię na dobry dzień to nawet nie powinno specjalnie boleć. Za jakieś dwa tygodnie może. Albo cztery, już po teście na dychę. Niby wiem, że przecież już biegłam w takim tempie 15km na zawodach, ale trening to jednak co innego niż zawody, na dodatek biegane z lekkiego odpuszczenia przed startem. Tylko nie wiem, co dalej, jak już będę pykać te 10km w HM - latanie 15km w tym tempie na treningu raczej już nie ma sensu.
Mam niesamowitą frajdę z tych treningów. Bawi mnie, że lecę po te 4:40-45 i to nie jest bardzo ciężkie tempo. Nakręcam się i wtedy biegnie mi się jeszcze lżej.
A z czuciem tempa nigdy nie miałam problemów... prawie dwa lata biegania bez GPS-a zrobiło swoje.
