Krzychu M - walczymy z dychami
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
03.02.2015
4 x 2 km (brak założeń tempa,ślisko) / p.4'30"
1. 7'41" (3'48" , 3'53") (3'51"/km)
2. 7'40" (3'46" , 3'54") (3'50"/km)
3. 7'40" (3'48" , 3'52") (3'50"/km)
4. 7'39" (3'48" , 3'51") (3'49"/km)
Razem: 16,5 km - 1:15'23" (4'34"/km)
Po wczorajszej wieczornej rozmowie z Mihumorem,że warun na Błoniach jest OK wstałem pełen energii przed
dzisiejszą wytrzymałością tempową.
Jak wyjechałem z domu i zobaczyłem,że ulice przykryte śniegiem to już czułem lekkie podenerwowanie,czy da się
biegać tempa?jak szybko i itd.
Po zajechaniu na miejsce byłem delikatnie mówiąc wkurwiony,Błonia pokryte 2 cm warstwą śniegu.
Jedynie prosta na Al. 3 Maja była w lepszym stanie,ale nie idealnym.Poza tym super,-5st i bezwietrznie,co na
Krakowskich Błoniach jest rzadkością.
Rozgrzewka w ślimaczym tempie,coś tam się uślizguję i postanawiam biec to na czuja....cały czas wkuur....
Oczywiście zacząłem za szybko,GPS wariuje,ale ja mam odznaczone odcinki,które wcześniej na rozgrzewce trochę odśnieżyłem.
Pierwszy kilometr gładko,na drugim trochę zwolniłem,ale idzie ciężko,są miejsca trochę zaśnieżone,w innych piach.
Nie były to jakieś uślizgi,ale czułem że siły trzeba więcej włożyć w te odcinki.
Po pierwszym interwale 4,5 minutowa przerwa trochę w staniu,trochę w truchcie i do roboty.
Znów niby za szybko,ale ja się już tak nie męczę,śmiejąc się w duchu,że łatwo wchodzi w okolicach 3:50/km.
Dziś pewnie kilometrówki biegałbym po 3:35-3:38/km.
Słońce mocno grzeje i warun się delikatnie poprawia,ja nabuzowany adrenaliną nie zamierzam odpuszczać i zwalniać.
Trochę z premedytacją zaczynałem za szybko,aby jakoś się rozkręcać na tej nawierzchni a na drugim kilometrze
mogłem sobie pozwolić na lekkie zwolnienie.
Trzecia 2-ka ciężka,oddechowo nawet nie,ale przywodziciele i czwórki zaczynały palić,co mnie nie dziwiło,zawsze
na śliskawej nawierzchni tak mam.
Ostania przerwa,która o dziwa wydała mi się nawet za długa,ale doczekałem spokojnie te 4,5 minuty i ruszyłem.
Nawierzchnia była w coraz lepszym stanie,w zasadzie na ostatnim powtórzeniu oprócz 150-200m odcinka było oki.
Mnie jednak mięśnie zaczęły powoli sztywnieć,pewnie w tym momencie miałem niezłe zakwaszenie.
Niemniej lekkie zdziwienie,że pomimo siłowego biegu tempo jest dobre.
Ostatnie 300-400m to już wypatrywanie znaku McDonalda,gdzie była usytułowana meta.
Po skończonej tempówce pooglądałem z pół minuty swoje Pumy i ruszyłem wykonać rundę honorową,kółeczko
Błoń na schłodzenie.
Nie czułem,abym ten trening wykonał za mocno,zmęczenie identyczne jak tydzień czy dwa tygodnie temu,tylko warunki
trochę gorsze,no i szybciej było.
Muszę poszukać jakiejś dyszki w okolicy,czuję że połamanie 39 minut jest jak najbardziej realne.....a czym szybciej
się z tą barierą uporam,tym szybciej wejdę na plan pod 800m.
4 x 2 km (brak założeń tempa,ślisko) / p.4'30"
1. 7'41" (3'48" , 3'53") (3'51"/km)
2. 7'40" (3'46" , 3'54") (3'50"/km)
3. 7'40" (3'48" , 3'52") (3'50"/km)
4. 7'39" (3'48" , 3'51") (3'49"/km)
Razem: 16,5 km - 1:15'23" (4'34"/km)
Po wczorajszej wieczornej rozmowie z Mihumorem,że warun na Błoniach jest OK wstałem pełen energii przed
dzisiejszą wytrzymałością tempową.
Jak wyjechałem z domu i zobaczyłem,że ulice przykryte śniegiem to już czułem lekkie podenerwowanie,czy da się
biegać tempa?jak szybko i itd.
Po zajechaniu na miejsce byłem delikatnie mówiąc wkurwiony,Błonia pokryte 2 cm warstwą śniegu.
Jedynie prosta na Al. 3 Maja była w lepszym stanie,ale nie idealnym.Poza tym super,-5st i bezwietrznie,co na
Krakowskich Błoniach jest rzadkością.
Rozgrzewka w ślimaczym tempie,coś tam się uślizguję i postanawiam biec to na czuja....cały czas wkuur....
Oczywiście zacząłem za szybko,GPS wariuje,ale ja mam odznaczone odcinki,które wcześniej na rozgrzewce trochę odśnieżyłem.
Pierwszy kilometr gładko,na drugim trochę zwolniłem,ale idzie ciężko,są miejsca trochę zaśnieżone,w innych piach.
Nie były to jakieś uślizgi,ale czułem że siły trzeba więcej włożyć w te odcinki.
Po pierwszym interwale 4,5 minutowa przerwa trochę w staniu,trochę w truchcie i do roboty.
Znów niby za szybko,ale ja się już tak nie męczę,śmiejąc się w duchu,że łatwo wchodzi w okolicach 3:50/km.
Dziś pewnie kilometrówki biegałbym po 3:35-3:38/km.
Słońce mocno grzeje i warun się delikatnie poprawia,ja nabuzowany adrenaliną nie zamierzam odpuszczać i zwalniać.
Trochę z premedytacją zaczynałem za szybko,aby jakoś się rozkręcać na tej nawierzchni a na drugim kilometrze
mogłem sobie pozwolić na lekkie zwolnienie.
Trzecia 2-ka ciężka,oddechowo nawet nie,ale przywodziciele i czwórki zaczynały palić,co mnie nie dziwiło,zawsze
na śliskawej nawierzchni tak mam.
Ostania przerwa,która o dziwa wydała mi się nawet za długa,ale doczekałem spokojnie te 4,5 minuty i ruszyłem.
Nawierzchnia była w coraz lepszym stanie,w zasadzie na ostatnim powtórzeniu oprócz 150-200m odcinka było oki.
Mnie jednak mięśnie zaczęły powoli sztywnieć,pewnie w tym momencie miałem niezłe zakwaszenie.
Niemniej lekkie zdziwienie,że pomimo siłowego biegu tempo jest dobre.
Ostatnie 300-400m to już wypatrywanie znaku McDonalda,gdzie była usytułowana meta.
Po skończonej tempówce pooglądałem z pół minuty swoje Pumy i ruszyłem wykonać rundę honorową,kółeczko
Błoń na schłodzenie.
Nie czułem,abym ten trening wykonał za mocno,zmęczenie identyczne jak tydzień czy dwa tygodnie temu,tylko warunki
trochę gorsze,no i szybciej było.
Muszę poszukać jakiejś dyszki w okolicy,czuję że połamanie 39 minut jest jak najbardziej realne.....a czym szybciej
się z tą barierą uporam,tym szybciej wejdę na plan pod 800m.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
04.02.2015
10,5 km - 53'02" (5'03"/km)
Dawno nie biegałem samego BS-a,bez żadnych wstawek czyli przebieżek,podbiegów itp.
Dziś po pagórkach (94m up) cały czas pilnując aby było wolno,nie cisnąłem na podbiegach,nie puszczałem
nóg na zbiegach,ot regeneracja.
Słońce,mrozik,bez wiatru aż nie chciało się kończyć treningu.
Żadnego zmęczenia mięśniowego po wczorajczej WT,to dobrze wróży,zawsze jest to jakiś wyznacznik formy,bo
trening mocny można domknąć na "chama" ale potem to odpokutujemy w postaci większego zmęczenia na następny
dzień.
W każdym razie dziś luźny,swobodny bieg po górkach a jutro "long".
Rozśmiesza mnie to słowo,bo teraz to raptem 16-20km co przy maratońskim planie było zwykłym wybieganiem.
10,5 km - 53'02" (5'03"/km)
Dawno nie biegałem samego BS-a,bez żadnych wstawek czyli przebieżek,podbiegów itp.
Dziś po pagórkach (94m up) cały czas pilnując aby było wolno,nie cisnąłem na podbiegach,nie puszczałem
nóg na zbiegach,ot regeneracja.
Słońce,mrozik,bez wiatru aż nie chciało się kończyć treningu.
Żadnego zmęczenia mięśniowego po wczorajczej WT,to dobrze wróży,zawsze jest to jakiś wyznacznik formy,bo
trening mocny można domknąć na "chama" ale potem to odpokutujemy w postaci większego zmęczenia na następny
dzień.
W każdym razie dziś luźny,swobodny bieg po górkach a jutro "long".
Rozśmiesza mnie to słowo,bo teraz to raptem 16-20km co przy maratońskim planie było zwykłym wybieganiem.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
05.02.2015
5 x 1 km (3'38") / p.2'55"
1. 3'37"
2. 3'34" - za szybko,zawierzyłem GPS-owi
3. 3'37"
4. 3'41" - za wolno,również za duża wiara w GPS
5. 3'37"
Razem: 13,0 km - 59'10" (4'33"/km)
Miał być long ale jak to bywa w życiu amatora praca i rodzina ważniejsza,nie miałem 2h na trening. I tak by mnie czekał w tym tygodniu trening szybkości,więc zamiast w weekend wolałem dziś dać do pieca.
200 czy 400m odcinków nie chciało mi się na GPSa latać,więc pozostały odmierzone tysiące.
Zawsze kilometrówki biegałem 15-16 sek/km szybciej niż dychę na zawodach,więc szybko policzyłem, że aby nabiegać
coś w granicach 38:50 to trzeba je polecieć po 3:37-3:39/km.
Pamiętałem z książki Danielsa,że interwały powinny stanowić nie więcej jak 8% tygodniowego kilometrażu,co przy moich
marnych 65 wychodzi akurat 5 takich interwałów.
Warunki na Krakowskich Błoniach dobre,na alejkach tylko piach,po śniegu nie było śladu.
Niemniej był taki zimny,przenikliwy wschodni wiaterek,a ja biegałem w bluzie i na to podkoszulek.Brrrr.
Po rozgrzewce i rozciąganiu ruszyłem.Już po 400m wiedziałem,że to spacerek nie będzie.
Nogi!Gdybym wiedział,że dziś nie pobiegnę planowanego longa,to odpuściłbym wczorajsze wybieganie po górkach.
Na pierwszym interwale poczułem,że uda i łydy nie zregenerowały się jeszcze w pełni,acz przedwczoraj biegałem
mocne 4x2 km.
Może to i lepiej pomyślałem,wyjdzie tren na zmęczeniu.
Pierwszy odcinek zgodnie z założeniami,drugi to przypał na maksa.Nie dość,że pod ten zimny wiatr,to GPS mi cały czas
pokazuje 3:40,więc cisnę,ciężko mięśniowo szło,oddechowo nie najgorzej.
Jak zamknąłem kilometr w 3:34 to już wiedziałem czemu tak ciężko.
Podciął mnie ten interwał z deczka,ale przerwa prawie 3 minutowa wystarczyła aby się zregenerwać przed kolejnym.
Trzeci poszedł jakoś łatwo,za to czwarty był za wolny.Znowu zaufałem GPS-owi choć na "oko" czułem,że wskazania
3:36-3:38 są przefałszowane.
Ostatni to już rzeźbienie na ostatnich 400m,czułem nogi,płuca i toczyłem ślinę.
Podsumowując moje najszybsze tysiączki w historii średnio po 3:37/km,dziś pewnie gdybym miał polecieć jeszcze 2 w takim tempie,to nie dałbym rady.
Ale i tak to łatwiejszy dla mnie trening niż 4x2 czy 3x3 w T10,nie dłuży się tak interwał.
Ogólnie czym krótsze interwały,tym przyjemniejsze,nie mówiąc o moich ulubionych 100,200 czy 400m.
Niestety w tym tygodniu było co by nie mówić było mocno i 200-setki odpuszczę,nie ma co przeginać....w weekend będą podbiegi.
5 x 1 km (3'38") / p.2'55"
1. 3'37"
2. 3'34" - za szybko,zawierzyłem GPS-owi
3. 3'37"
4. 3'41" - za wolno,również za duża wiara w GPS
5. 3'37"
Razem: 13,0 km - 59'10" (4'33"/km)
Miał być long ale jak to bywa w życiu amatora praca i rodzina ważniejsza,nie miałem 2h na trening. I tak by mnie czekał w tym tygodniu trening szybkości,więc zamiast w weekend wolałem dziś dać do pieca.
200 czy 400m odcinków nie chciało mi się na GPSa latać,więc pozostały odmierzone tysiące.
Zawsze kilometrówki biegałem 15-16 sek/km szybciej niż dychę na zawodach,więc szybko policzyłem, że aby nabiegać
coś w granicach 38:50 to trzeba je polecieć po 3:37-3:39/km.
Pamiętałem z książki Danielsa,że interwały powinny stanowić nie więcej jak 8% tygodniowego kilometrażu,co przy moich
marnych 65 wychodzi akurat 5 takich interwałów.
Warunki na Krakowskich Błoniach dobre,na alejkach tylko piach,po śniegu nie było śladu.
Niemniej był taki zimny,przenikliwy wschodni wiaterek,a ja biegałem w bluzie i na to podkoszulek.Brrrr.
Po rozgrzewce i rozciąganiu ruszyłem.Już po 400m wiedziałem,że to spacerek nie będzie.
Nogi!Gdybym wiedział,że dziś nie pobiegnę planowanego longa,to odpuściłbym wczorajsze wybieganie po górkach.
Na pierwszym interwale poczułem,że uda i łydy nie zregenerowały się jeszcze w pełni,acz przedwczoraj biegałem
mocne 4x2 km.
Może to i lepiej pomyślałem,wyjdzie tren na zmęczeniu.
Pierwszy odcinek zgodnie z założeniami,drugi to przypał na maksa.Nie dość,że pod ten zimny wiatr,to GPS mi cały czas
pokazuje 3:40,więc cisnę,ciężko mięśniowo szło,oddechowo nie najgorzej.
Jak zamknąłem kilometr w 3:34 to już wiedziałem czemu tak ciężko.
Podciął mnie ten interwał z deczka,ale przerwa prawie 3 minutowa wystarczyła aby się zregenerwać przed kolejnym.
Trzeci poszedł jakoś łatwo,za to czwarty był za wolny.Znowu zaufałem GPS-owi choć na "oko" czułem,że wskazania
3:36-3:38 są przefałszowane.
Ostatni to już rzeźbienie na ostatnich 400m,czułem nogi,płuca i toczyłem ślinę.
Podsumowując moje najszybsze tysiączki w historii średnio po 3:37/km,dziś pewnie gdybym miał polecieć jeszcze 2 w takim tempie,to nie dałbym rady.
Ale i tak to łatwiejszy dla mnie trening niż 4x2 czy 3x3 w T10,nie dłuży się tak interwał.
Ogólnie czym krótsze interwały,tym przyjemniejsze,nie mówiąc o moich ulubionych 100,200 czy 400m.
Niestety w tym tygodniu było co by nie mówić było mocno i 200-setki odpuszczę,nie ma co przeginać....w weekend będą podbiegi.
Ostatnio zmieniony 06 lut 2015, 12:12 przez Krzychu M, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
05.02.2015 - drugi trening
6,0 km - 30'20" (5'03"/km)
Dziś bym nie miał czasu na bieganie,więc wczoraj dorzuciłem 6 km w tempie regeneracyjnym.
Po interwałach nie ma śladu,a myślałem że dawno nie biegany trening coś tam w mięśniach dziś pozostawi.
Bo nie opierdzielałem się,co to to nie.
Waga po 4 tygodniach stabilizacji na poziomie 80kg dziś wskazała 79.Dobrze,delikatnie ale w dół.
Jutro dłuższe wybieganie.
6,0 km - 30'20" (5'03"/km)
Dziś bym nie miał czasu na bieganie,więc wczoraj dorzuciłem 6 km w tempie regeneracyjnym.
Po interwałach nie ma śladu,a myślałem że dawno nie biegany trening coś tam w mięśniach dziś pozostawi.
Bo nie opierdzielałem się,co to to nie.
Waga po 4 tygodniach stabilizacji na poziomie 80kg dziś wskazała 79.Dobrze,delikatnie ale w dół.
Jutro dłuższe wybieganie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
07.02.2015
17,6 km - 1:25'01" (4'50"/km)
12 PDG (111m - 336m) razem: 2,26 km podbiegów (3'13" - 3'56"/km)
Dziś podbiegi na longu,ale biegane nie na tej samej górce a w terenie.
Po prostu każdą górkę,która nie była oblodzona atakowałem mocno.
U Skarżyńskiego to się chyba nazywa kros aktywny.Tak do 12km byłem zły,że nie zastosowałem
klasycznych podbiegów na "mojej" górce,wydawało mi się,że jest za lekko,pod koniec zmieniłem zdanie.
Na ostatnich 2-3 km byłem zmęczony mięśniowo i czułem braki energetyczne.
Najdłuższy podbieg miał 336m,ogólnie nie były to jakieś hardcory,ale razem się tego mocniejszego biegania
nazbierało ponad 2 kilometry a i przewyższeń Garmin naliczył ponad 200m.
Spostrzeżenie moje jest takie,że krótsze odcinki oczywiście biegane szybciej bardziej dają nogą w kość niż
takie 250-300m podbiegi biegane w okolicach 3:50/km.
Jutro 30-40 minut rozbiegania.
17,6 km - 1:25'01" (4'50"/km)
12 PDG (111m - 336m) razem: 2,26 km podbiegów (3'13" - 3'56"/km)
Dziś podbiegi na longu,ale biegane nie na tej samej górce a w terenie.
Po prostu każdą górkę,która nie była oblodzona atakowałem mocno.
U Skarżyńskiego to się chyba nazywa kros aktywny.Tak do 12km byłem zły,że nie zastosowałem
klasycznych podbiegów na "mojej" górce,wydawało mi się,że jest za lekko,pod koniec zmieniłem zdanie.
Na ostatnich 2-3 km byłem zmęczony mięśniowo i czułem braki energetyczne.
Najdłuższy podbieg miał 336m,ogólnie nie były to jakieś hardcory,ale razem się tego mocniejszego biegania
nazbierało ponad 2 kilometry a i przewyższeń Garmin naliczył ponad 200m.
Spostrzeżenie moje jest takie,że krótsze odcinki oczywiście biegane szybciej bardziej dają nogą w kość niż
takie 250-300m podbiegi biegane w okolicach 3:50/km.
Jutro 30-40 minut rozbiegania.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
08.02.2015
6,5 km - 30'07" (4'38"/km)
Elektryk.Napadało śniegu a na pół godziny nie chciało mi się ubierać w zimowe ciuchy.
W ostatnich 30 dniach nabiegałem ponad 300 km,co przy planie do dychy i sporej intensywności mało
nie jest.Nie chcę kusić losu,w przyszłym tygodniu 50 km.
Ten tydzień planowy,było 4x2km po 3:50, 5x1km po 3:37 i wczorajsze podbiegi na longu.
Założyłem Fastwitche z 4mm dropem i pomimo tylko 6km po bieganiu czuję kaletkę i przyczep achillesa.
Ciekawe jak mój achillo zareaguje jak kupię kolce.
Jutro delikatna szybkość 5x400m,oczywiście jak nie będzie warstwy 10 cm warstwy śniegu.
Tydzień 70,1 km (5:33')
6,5 km - 30'07" (4'38"/km)
Elektryk.Napadało śniegu a na pół godziny nie chciało mi się ubierać w zimowe ciuchy.
W ostatnich 30 dniach nabiegałem ponad 300 km,co przy planie do dychy i sporej intensywności mało
nie jest.Nie chcę kusić losu,w przyszłym tygodniu 50 km.
Ten tydzień planowy,było 4x2km po 3:50, 5x1km po 3:37 i wczorajsze podbiegi na longu.
Założyłem Fastwitche z 4mm dropem i pomimo tylko 6km po bieganiu czuję kaletkę i przyczep achillesa.
Ciekawe jak mój achillo zareaguje jak kupię kolce.
Jutro delikatna szybkość 5x400m,oczywiście jak nie będzie warstwy 10 cm warstwy śniegu.
Tydzień 70,1 km (5:33')
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
09.02.2015
4 x 400m (1'21") / p.3'
1. 1'21" (3'23"/km)
2. 1'21" (3'23"/km)
3. 1'21" (3'23"/km)
4. 1'15" (3'08"/km)
Razem: 10,9 km - 54'20" (4'59"/km)
Beznadziejne warunki do biegania.Silny wiatr,śnieżyca.
Założyłem sobie 4-5 x400m biegane w 1:21.Nie chciałem szybciej,miał to być trening bardziej pobudzający
niż męczący,wszak pojutrze czeka mnie trudna wytrzymałość tempową i nie chciałem się podcinać.
Po rozgrzewce pierwszą 400-setkę biegłem cały czas pod wiatr,ciężko.
Pobiegłem w inne miejsce,aby nie było na całym odcinku podmuchów z przodu.Znalazłem taki 400m odcinkek,
który biegł leciuteńko pod górkę,ale za to wiatr dmuchał z boku lub z tyłu,więc przeszkadzał tylko coraz mocniej padający śnieg.
Potem odcinek z powrotem,co dawało łącznie około 3 minut przerwy przed kolejnym interwałem.
Biegało mi się dziś źle,nogi ciężkie a ja nie bardzo mogłem zmusić je do szybszej pracy.
Pomimo tego trzy odcinki wybiegałem w zakładanym tempie,na ostatnim nie czułem żebym aż tak przyspieszył,samo
tak wyszło.
Na piątą 400 metrówkę nie miałem kompletnie ochoty.Jak wracałem to już śniegiem pokryte były chodniki i co krok to uślizg.
Jakbym zaczął pół godziny później to w ogóle nie pobiegałbym nic szybciej.
Buty chowam do szafy i czekam na lepsze warunki do środy.
4 x 400m (1'21") / p.3'
1. 1'21" (3'23"/km)
2. 1'21" (3'23"/km)
3. 1'21" (3'23"/km)
4. 1'15" (3'08"/km)
Razem: 10,9 km - 54'20" (4'59"/km)
Beznadziejne warunki do biegania.Silny wiatr,śnieżyca.
Założyłem sobie 4-5 x400m biegane w 1:21.Nie chciałem szybciej,miał to być trening bardziej pobudzający
niż męczący,wszak pojutrze czeka mnie trudna wytrzymałość tempową i nie chciałem się podcinać.
Po rozgrzewce pierwszą 400-setkę biegłem cały czas pod wiatr,ciężko.
Pobiegłem w inne miejsce,aby nie było na całym odcinku podmuchów z przodu.Znalazłem taki 400m odcinkek,
który biegł leciuteńko pod górkę,ale za to wiatr dmuchał z boku lub z tyłu,więc przeszkadzał tylko coraz mocniej padający śnieg.
Potem odcinek z powrotem,co dawało łącznie około 3 minut przerwy przed kolejnym interwałem.
Biegało mi się dziś źle,nogi ciężkie a ja nie bardzo mogłem zmusić je do szybszej pracy.
Pomimo tego trzy odcinki wybiegałem w zakładanym tempie,na ostatnim nie czułem żebym aż tak przyspieszył,samo
tak wyszło.
Na piątą 400 metrówkę nie miałem kompletnie ochoty.Jak wracałem to już śniegiem pokryte były chodniki i co krok to uślizg.
Jakbym zaczął pół godziny później to w ogóle nie pobiegałbym nic szybciej.
Buty chowam do szafy i czekam na lepsze warunki do środy.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
11.02.2015
2 x 3 km (3'54"/km) / p.4'45" + 0 - 2 km (3'54"/km)
1. 11'43" (3'55" , 3'57" , 3'51") (3'54"/km)
2. 11'39" (3'52" , 3'54" , 3'53") (3'53"/km)
3. 7'49" (3'53" , 3'56") (3'55"/km)
Razem: 15,1 km - 1:08'11" (4'31"/km)
Przypomniałem sobie co to jest naprawdę ciężki trening.
Wczoraj zastanawiałem się czy 3x3 km będzie dziś odpowiedni i doszedłem do wniosku,że trzeba powoli wchodzić
na maksymalne obciążenia.Wszak 3x3 w stosunku do 4x2km jakie dotychczas biegałem,to są o 50% dłuższe odcinki a
i łączna liczba kaemów w tempie T10 jest większa do wybiegania.
Założyłem,że 2x3 km po 3:54 zrobię i zobaczę co dalej.Albo na tym skończę albo 1-2 km dogrywka.
Warunki podłożowe super,zero śniegu,było co prawda sporo piachu,ale mnie on zupełnie nie przeszkadzał.
Trochę wiatru jak to na Krakowskich Błoniach i 100% wilgotność.W zasadzie cały trening przy mżawce.
Na wybiegania lubię taką pogodę,jednak przy tempówkach wolę suchą aurę.
Po kółeczku rozgrzewkowych i wybadaniu nawierzchni,że jest oki zacząłem pierszwą w tym roku "trójeczkę".
Weszła tak ładnie,że miałem ochotę dociągnąć w takim tempie do 5km.
Błonia są idealne do takiego typu treningu.Po 3km truchcik do auta,łyk izo i akurat wyszło prawie 5 minut przerwy
i można było dalej piłować T10.
Tu już tak pięknie nie było(no tego się właśnie spodziewałem ) i tak od połowy dystansu zmęczenie narastało.
Ostatnie 500-600m było tak ciężkie,że postanowiłem na tych dwóch "trójeczkach" skończyć.Dotruchtałem do samochodu,napiłem się ..... i postanowiłem spróbować ostatnią tempówkę.Wyjdzie ile wyjdzie,plan minimum wykonałem
i to chyba dodało mi energii,że swoje zrobione a chciałem zobaczyć jak organizm zareaguje na dalsze tempo.
Pierwszy kilometr bardzo łatwy,co mnie zdziwiło.Nogi ładnie podawały,oddech jeszcze spokojny.
Na drugim wiedziałem,że dam radę i nawet przeszło mi przez myśl,żeby całe 3x3 wybiegać.
Jednak wystarczyła mi ta wiedza,że trzeci kilometr też by poszedł,w cholernych bólach,grymasach na twarzy,ale bym
go domknął,tego jestem pewien.
Niemniej w sobotę czeka mnie jeszcze trudniejszy trening(chciałbym GP górskie pobiec na 11,5km) i nie chciałem się
wypruć na maksa.
Aż tak bardzo jak myślałem to mnie ten tren nie zmęczył,wybiegałem jeszcze 2km schłodzenia po 5:09 a pamiętam takie
treningi,że wlokłem się po takich tempówkach po 5:45 i wolniej.
W przyszłym tygodniu jak będą warunki chciałbym już całe 3x3 km domknąć.To jeszcze jest cały czas etap wydłużania
tempa T10.Zluzowanie najwcześniej za 4 tygodnie.
2 x 3 km (3'54"/km) / p.4'45" + 0 - 2 km (3'54"/km)
1. 11'43" (3'55" , 3'57" , 3'51") (3'54"/km)
2. 11'39" (3'52" , 3'54" , 3'53") (3'53"/km)
3. 7'49" (3'53" , 3'56") (3'55"/km)
Razem: 15,1 km - 1:08'11" (4'31"/km)
Przypomniałem sobie co to jest naprawdę ciężki trening.
Wczoraj zastanawiałem się czy 3x3 km będzie dziś odpowiedni i doszedłem do wniosku,że trzeba powoli wchodzić
na maksymalne obciążenia.Wszak 3x3 w stosunku do 4x2km jakie dotychczas biegałem,to są o 50% dłuższe odcinki a
i łączna liczba kaemów w tempie T10 jest większa do wybiegania.
Założyłem,że 2x3 km po 3:54 zrobię i zobaczę co dalej.Albo na tym skończę albo 1-2 km dogrywka.
Warunki podłożowe super,zero śniegu,było co prawda sporo piachu,ale mnie on zupełnie nie przeszkadzał.
Trochę wiatru jak to na Krakowskich Błoniach i 100% wilgotność.W zasadzie cały trening przy mżawce.
Na wybiegania lubię taką pogodę,jednak przy tempówkach wolę suchą aurę.
Po kółeczku rozgrzewkowych i wybadaniu nawierzchni,że jest oki zacząłem pierszwą w tym roku "trójeczkę".
Weszła tak ładnie,że miałem ochotę dociągnąć w takim tempie do 5km.
Błonia są idealne do takiego typu treningu.Po 3km truchcik do auta,łyk izo i akurat wyszło prawie 5 minut przerwy
i można było dalej piłować T10.
Tu już tak pięknie nie było(no tego się właśnie spodziewałem ) i tak od połowy dystansu zmęczenie narastało.
Ostatnie 500-600m było tak ciężkie,że postanowiłem na tych dwóch "trójeczkach" skończyć.Dotruchtałem do samochodu,napiłem się ..... i postanowiłem spróbować ostatnią tempówkę.Wyjdzie ile wyjdzie,plan minimum wykonałem
i to chyba dodało mi energii,że swoje zrobione a chciałem zobaczyć jak organizm zareaguje na dalsze tempo.
Pierwszy kilometr bardzo łatwy,co mnie zdziwiło.Nogi ładnie podawały,oddech jeszcze spokojny.
Na drugim wiedziałem,że dam radę i nawet przeszło mi przez myśl,żeby całe 3x3 wybiegać.
Jednak wystarczyła mi ta wiedza,że trzeci kilometr też by poszedł,w cholernych bólach,grymasach na twarzy,ale bym
go domknął,tego jestem pewien.
Niemniej w sobotę czeka mnie jeszcze trudniejszy trening(chciałbym GP górskie pobiec na 11,5km) i nie chciałem się
wypruć na maksa.
Aż tak bardzo jak myślałem to mnie ten tren nie zmęczył,wybiegałem jeszcze 2km schłodzenia po 5:09 a pamiętam takie
treningi,że wlokłem się po takich tempówkach po 5:45 i wolniej.
W przyszłym tygodniu jak będą warunki chciałbym już całe 3x3 km domknąć.To jeszcze jest cały czas etap wydłużania
tempa T10.Zluzowanie najwcześniej za 4 tygodnie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
12.02.2015
10,0 km - 46'49" (4'41"/km) 8P x 60m
Piękne słońce,+3 na plusie,zalew Nowohucki.Nie chciało mi się kończyć tego rozbiegania....
Dzisiejszy BS chyba bardziej mnie ucieszył niż wczorajsza wytrzymałość tempowa.
Po prostu zero ciężkich nóg,tempo na samopoczucie bez patrzenia na zegarek,który schowany był pod bluzą.
Odcinałem tylko kilometry,żeby zobaczyć później jak dżips fałszuje(obciął 145m na 10km).
Nie pamiętam kiedy po trudnym akcencie biegło mi się luźno po 4:40/km.Na końcu osiem krótkich przebieżek i 15
minut rozciągania w pełnym słońcu.
10,0 km - 46'49" (4'41"/km) 8P x 60m
Piękne słońce,+3 na plusie,zalew Nowohucki.Nie chciało mi się kończyć tego rozbiegania....
Dzisiejszy BS chyba bardziej mnie ucieszył niż wczorajsza wytrzymałość tempowa.
Po prostu zero ciężkich nóg,tempo na samopoczucie bez patrzenia na zegarek,który schowany był pod bluzą.
Odcinałem tylko kilometry,żeby zobaczyć później jak dżips fałszuje(obciął 145m na 10km).
Nie pamiętam kiedy po trudnym akcencie biegło mi się luźno po 4:40/km.Na końcu osiem krótkich przebieżek i 15
minut rozciągania w pełnym słońcu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
13.02.2015
6,1 km - 30'38" (5'02"/km)
Wczoraj wracając późno do domu myślałem,że już nie zjem żadnego pączka,kupne mi nie wchodzą.
Niespodzianka,żona zrobiła furę pączków....ktoś to musiał zjeść.
Poprawiłem kilkoma łyżkami nutelli i paczką migdałów....a co jak jeść taką paść to na maksa.
Dziś mam kompletny brak apetytu,w zasadzie o samej kawie funkconuję.
Poranne rozbieganie,na tyle było czasu.
Jutro GP górskie.Pierwszy raz coś podobnego biegnę.Mihumor dał kilka rad,abym się nie zajechał na początku,bo
że się zajadę to pewne. .....ale najlepiej na mecie a nie w środku Lasku Wolskiego.
6,1 km - 30'38" (5'02"/km)
Wczoraj wracając późno do domu myślałem,że już nie zjem żadnego pączka,kupne mi nie wchodzą.
Niespodzianka,żona zrobiła furę pączków....ktoś to musiał zjeść.
Poprawiłem kilkoma łyżkami nutelli i paczką migdałów....a co jak jeść taką paść to na maksa.
Dziś mam kompletny brak apetytu,w zasadzie o samej kawie funkconuję.
Poranne rozbieganie,na tyle było czasu.
Jutro GP górskie.Pierwszy raz coś podobnego biegnę.Mihumor dał kilka rad,abym się nie zajechał na początku,bo
że się zajadę to pewne. .....ale najlepiej na mecie a nie w środku Lasku Wolskiego.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
14.02.2015
6,1 km - 33'27" (5'29"/km) - GP Krakowa w biegach górskich
6 PDG x 60-65m (3'10" - 3'27"/km)
Razem: 8,8 km
GP w biegach górskich rozgrywany w Lasku Wolskim.Fajna impreza,pierwszy raz na zawodach biegałem nie
po asfalcie.Powiem krótko.....dobrze,że żyję!
Trasa w 85 % była zlodzona,normalnie "żywy" lód na których moje buty w ogóle nie trzymały.
O ile pierwsze 400m szło po asfalcie i tam biegłem w czołówce,to na zbiegach Ci którzy mieli kolce
mijali mnie z prędkością dwa,trzy razy większą a ja po prostu chciałem się nie zabić.
Pierwsza gleba była bolesna,nogi odjechały mi do góry a ja z impetem przywaliłem pośladkiem o lód.
Miałem cholerne szczęście,tylko poślad dziś boli,stłuczenie.Jak na zbiegu drugi raz zaliczyłem wywrotkę,to
włączyła się lampka bezpieczeństwa aby nie zrobić sobie krzywdy.
Jak było trochę podłoża gliniastego nie pokrytego lodem to wyprzedzałem biegaczy z wielką łatwością....a za
chwilę zaczynał się zbieg i znów oni byli górą.
Był jeden śmieszny bardzo stromy podbieg na który trzeba było wdrapywać się pazurami.
Dwa razy zjechałem w dół zanim powoli trzymając się czego popadnie pokonałem wzniesienie.
To nie bardzo przypominało bieganie,intensywność była słaba,nie zmęczył mnie ten bieg?chyba to był bieg?
A zapomniałem dodać,że zaliczyłem też trzecią glebę,pomimo że bardzo uważałem.
Miałem pobiec 2 pętle,które miały zamiast 11,6km około 300m więcej(org zmienił trochę trasę ze względu na ekstremalne
warunki)jednak ja po piewszej grzecznie skierowałem się w stronę mety i zaliczyłem krótszą wersję GP czyli około 6,1km.
Dobrze,że nie nabawiłem się kontuzji i mogę od jutra kontynuować treningi.
Po zawodach miałem niedosyt i machnąłem pod górkę jeszcze sześć podbiegów.
Ciekawe doświadczenie,ale ja w to nie wchodzę,nie nadaję się na górskie bieganie.
Tydzień zgodnie z planem odpoczynkowy,w przyszłym planuję około 80 km i 3 akcenty.
Tydzień 50,9 km (4:06')
6,1 km - 33'27" (5'29"/km) - GP Krakowa w biegach górskich
6 PDG x 60-65m (3'10" - 3'27"/km)
Razem: 8,8 km
GP w biegach górskich rozgrywany w Lasku Wolskim.Fajna impreza,pierwszy raz na zawodach biegałem nie
po asfalcie.Powiem krótko.....dobrze,że żyję!
Trasa w 85 % była zlodzona,normalnie "żywy" lód na których moje buty w ogóle nie trzymały.
O ile pierwsze 400m szło po asfalcie i tam biegłem w czołówce,to na zbiegach Ci którzy mieli kolce
mijali mnie z prędkością dwa,trzy razy większą a ja po prostu chciałem się nie zabić.
Pierwsza gleba była bolesna,nogi odjechały mi do góry a ja z impetem przywaliłem pośladkiem o lód.
Miałem cholerne szczęście,tylko poślad dziś boli,stłuczenie.Jak na zbiegu drugi raz zaliczyłem wywrotkę,to
włączyła się lampka bezpieczeństwa aby nie zrobić sobie krzywdy.
Jak było trochę podłoża gliniastego nie pokrytego lodem to wyprzedzałem biegaczy z wielką łatwością....a za
chwilę zaczynał się zbieg i znów oni byli górą.
Był jeden śmieszny bardzo stromy podbieg na który trzeba było wdrapywać się pazurami.
Dwa razy zjechałem w dół zanim powoli trzymając się czego popadnie pokonałem wzniesienie.
To nie bardzo przypominało bieganie,intensywność była słaba,nie zmęczył mnie ten bieg?chyba to był bieg?
A zapomniałem dodać,że zaliczyłem też trzecią glebę,pomimo że bardzo uważałem.
Miałem pobiec 2 pętle,które miały zamiast 11,6km około 300m więcej(org zmienił trochę trasę ze względu na ekstremalne
warunki)jednak ja po piewszej grzecznie skierowałem się w stronę mety i zaliczyłem krótszą wersję GP czyli około 6,1km.
Dobrze,że nie nabawiłem się kontuzji i mogę od jutra kontynuować treningi.
Po zawodach miałem niedosyt i machnąłem pod górkę jeszcze sześć podbiegów.
Ciekawe doświadczenie,ale ja w to nie wchodzę,nie nadaję się na górskie bieganie.
Tydzień zgodnie z planem odpoczynkowy,w przyszłym planuję około 80 km i 3 akcenty.
Tydzień 50,9 km (4:06')
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
16.02.2015
23,0 km - 1:53'15" (4'55"/km)
W sobotę rano waga 79,2 a dziś 84 kg.Efekt weekendowego biesiadowania.
Znam swój organizm i wiem,że pojutrze zejdzie woda którą pociągnąłem z glikogenem i treścią pokarmową i znów
będzie poniżej 80kg.
Trochę szybkie tempo chudnięcia,w 2,5 miesiąca 5 kg i organizm się buntuje,coraz częściej mam napady żarłacza.
Dziś long z racji tego,że w tamtym tygodniu przez GP górskie wypadł mi z kalendarza bieg długi.
To ostatni ponad 20km trening.Było bardzo przyjemnie do połowy,kiedy to musiałem zawrócić i przez prawie 12km
miałem na Bulwarach mega mocny wiatr prosto w twarz.
Jeszcze liżę rany po sobotnim GP,pośladek stłuczony,łopatka też i dwójka trochę pobolewa.
Natomiast dziś 23km zupełnie bezboleśnie,luźno.
Jutro w planie 10km BC2.
23,0 km - 1:53'15" (4'55"/km)
W sobotę rano waga 79,2 a dziś 84 kg.Efekt weekendowego biesiadowania.
Znam swój organizm i wiem,że pojutrze zejdzie woda którą pociągnąłem z glikogenem i treścią pokarmową i znów
będzie poniżej 80kg.
Trochę szybkie tempo chudnięcia,w 2,5 miesiąca 5 kg i organizm się buntuje,coraz częściej mam napady żarłacza.
Dziś long z racji tego,że w tamtym tygodniu przez GP górskie wypadł mi z kalendarza bieg długi.
To ostatni ponad 20km trening.Było bardzo przyjemnie do połowy,kiedy to musiałem zawrócić i przez prawie 12km
miałem na Bulwarach mega mocny wiatr prosto w twarz.
Jeszcze liżę rany po sobotnim GP,pośladek stłuczony,łopatka też i dwójka trochę pobolewa.
Natomiast dziś 23km zupełnie bezboleśnie,luźno.
Jutro w planie 10km BC2.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
17.02.2015
10 km (4'22"/km) ciągły
4'19" , 4'21" , 4'22" , 4'21" , 4'17" , 4'19" , 4'20" , 4'21" , 4'21" , 4'18"
Razem: 12,5 km - 55'46" (4'28"/km)
Tabelkowo u mnie BC2 to tempo 4:22/km czyli około 5-6 sek wolniej niż Danielsowe maratońskie.
Nie wiem co ten trening ma dać,miałem wrażenie że jest strasznie wolno,oddech spokojny jak przy wybieganiu,puls
trochę szybszy.
Najbardziej w kość dostały nogi,ale to zapewne przez wczorajsze 23km.U mnie long to teraz 16-18km a takiego
dystansu jak wczoraj nie pokonałem od kwietniowego maratonu.
Przyzwyczajony jestem do szybszych ciągłych,jednak chciałem dziś się tylko rozruszać wszak we czwartek czeka
mnie najważniejszy trening w tym tygodniu 3x3km T10.
Zmarzłem dziś,niby słonko przy -4st,ale spory wiatr potęgowal uczucie zimna.
Do tego GPS szalał jak nigdy,kilometry pokazywał od 990 do 1008 a jeden nawet 1080m!
Biegnę sobie,patrzę na zegarek a tempo 2:50/km ,więc dziś było bieganie na czuja.
10 km (4'22"/km) ciągły
4'19" , 4'21" , 4'22" , 4'21" , 4'17" , 4'19" , 4'20" , 4'21" , 4'21" , 4'18"
Razem: 12,5 km - 55'46" (4'28"/km)
Tabelkowo u mnie BC2 to tempo 4:22/km czyli około 5-6 sek wolniej niż Danielsowe maratońskie.
Nie wiem co ten trening ma dać,miałem wrażenie że jest strasznie wolno,oddech spokojny jak przy wybieganiu,puls
trochę szybszy.
Najbardziej w kość dostały nogi,ale to zapewne przez wczorajsze 23km.U mnie long to teraz 16-18km a takiego
dystansu jak wczoraj nie pokonałem od kwietniowego maratonu.
Przyzwyczajony jestem do szybszych ciągłych,jednak chciałem dziś się tylko rozruszać wszak we czwartek czeka
mnie najważniejszy trening w tym tygodniu 3x3km T10.
Zmarzłem dziś,niby słonko przy -4st,ale spory wiatr potęgowal uczucie zimna.
Do tego GPS szalał jak nigdy,kilometry pokazywał od 990 do 1008 a jeden nawet 1080m!
Biegnę sobie,patrzę na zegarek a tempo 2:50/km ,więc dziś było bieganie na czuja.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
19.02.2014
3 x 3 km (3'54"/km) / p.4'30"
1. 11'39" (3'52" , 3'55" , 3'52") (3'53"/km)
2. 3'53" .........
Razem: 10,0 km - 45'27" (4'33"/km)
Myślałem,że jak tydzień temu poszło 2x3km + 2km i ten kilometr dopiąłbym na pewno to dziś się zmęczę,ale to wybiegam.
A tu lipa,brak mocy,już po pierwszej "trójce" wiedziałem,że idzie za ciężko.
Nie chcąc dalej katować organizmu po kilometrze stanąłem,wszak i tak nie było dziś mowy o dokończeniu tego trenu w całości.
Pogoda niezła,trochę zimnego wiatru a temperatura koło zera.
Stanąłem na poziomie 39:30 na 10k i postępu nie widać.Najprawdopodobniej źle trenuję albo doszedłem już do kresu swoich możliwości.Oczywiście broni nie składam,trenujemy dalej.
Od września nie miałem "spalonego" treningu,kiedyś często mi się to zdarzało,ostatnio jak widać nie.
Nogi dziś fajnie podawały,ale płuca nie wyrabiały a do tego prawie cały czas miałem po prawej stronie lekką kolkę,chyba
przez za wysoką intensywność.
Jutro podbiegi,przynajmniej ten element mi dobrze idzie.
3 x 3 km (3'54"/km) / p.4'30"
1. 11'39" (3'52" , 3'55" , 3'52") (3'53"/km)
2. 3'53" .........
Razem: 10,0 km - 45'27" (4'33"/km)
Myślałem,że jak tydzień temu poszło 2x3km + 2km i ten kilometr dopiąłbym na pewno to dziś się zmęczę,ale to wybiegam.
A tu lipa,brak mocy,już po pierwszej "trójce" wiedziałem,że idzie za ciężko.
Nie chcąc dalej katować organizmu po kilometrze stanąłem,wszak i tak nie było dziś mowy o dokończeniu tego trenu w całości.
Pogoda niezła,trochę zimnego wiatru a temperatura koło zera.
Stanąłem na poziomie 39:30 na 10k i postępu nie widać.Najprawdopodobniej źle trenuję albo doszedłem już do kresu swoich możliwości.Oczywiście broni nie składam,trenujemy dalej.
Od września nie miałem "spalonego" treningu,kiedyś często mi się to zdarzało,ostatnio jak widać nie.
Nogi dziś fajnie podawały,ale płuca nie wyrabiały a do tego prawie cały czas miałem po prawej stronie lekką kolkę,chyba
przez za wysoką intensywność.
Jutro podbiegi,przynajmniej ten element mi dobrze idzie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
19.02.2015 - drugi trening
10,6 km - 53'48" (5'05"/km) 4P x 100m
Rozbieganie porannego nieudanego akcentu.Pod koniec dla odmulenia się od wolnego biegania cztery żwawe przebieżki.
Nogi podają jak trzeba,natomiast płuca jakbym kurzył fajki.
W przyszłym tygodniu dam organizmowi trochę luzu i nie będę go znów
katował 3x3 km w T10,pobiegnę coś innego.
Niemniej chcąc złamać te 39 minut będę musiał katować to tempo,wyjścia nie ma.Kiedyś może zaskoczy. Jutro podbiegi na krótkich odcinkach biegane maksa.Czysta siła.
10,6 km - 53'48" (5'05"/km) 4P x 100m
Rozbieganie porannego nieudanego akcentu.Pod koniec dla odmulenia się od wolnego biegania cztery żwawe przebieżki.
Nogi podają jak trzeba,natomiast płuca jakbym kurzył fajki.
W przyszłym tygodniu dam organizmowi trochę luzu i nie będę go znów
katował 3x3 km w T10,pobiegnę coś innego.
Niemniej chcąc złamać te 39 minut będę musiał katować to tempo,wyjścia nie ma.Kiedyś może zaskoczy. Jutro podbiegi na krótkich odcinkach biegane maksa.Czysta siła.