Krzychu M - walczymy z dychami
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
16.09.2014
10x400m (3'50"-3'54"/km)/p.1'10" + 4x200m (39"-41")/p.200m
400m: 1'31"-1'33" (3'47"-3'53"/km) ostatnia 400m - 1'26"(3'35"/km)
200m: 39"-40" (3'15"-3'22"/km)
-----------------------
4,8 km - 17'54" (3'44"/km)
-----------------------
11,0 km (52'09") - razem z rozgrzewką i schłodzeniem
Nie jest dobrze.Nie śpię,jem za dwóch,nastrój fatalny.
Malec złapał wirusa i od niedzieli mam 5-6h snu przerywane co chwila płaczem dziecka.
Malec ma wysoką gorączke i do tego katar,budzi się co chwilę.Do tego wszystkiego problemy w robocie.
Wyjazd do Lublina i mój start w zawodach stoi pod znakiem zapytania.Ale to nie ważne,zdrowie dziecka najważniejsze.
A co do dzisiejszego treningu.Wykonany z nadbagażem 3-4kg.Nie mogę utrzymać wagi i pomimo,że spożywam zdrowe
produkty to przez ciągły stres jem za dużo albo 6-8h w pracy tylko o 3-4 kawach a po przyjściu do domu rzucam się
jakbym nie jadł rok.
Wczoraj jeszcze czułem nogi po sobotnich zawodach.Dziś jednak wszystko minęło i postanowiłem zrobić delikatny
set przed niedzielną dyszką?Jeśli będę ją biegł.
Cały trening to uczucie ciężkości,brzuch jak balon i "coś" tam się przelewało w środku.Niemniej trening przedstartowy
ściągnięty z "Niemca" biegło się bardzo swobodnie.Czterysetki w tempie "życzeniowym" na 10km lub ciut szybciej na
90 sekundowych przerwach.U mnie te przerwy były krótsze,po prostu odcinki 200m średnio zajmowały mi 70 sekund,czasem mniej.Na koniec 4x200m dla lepszego pobudzenia mięśni.
Lekko,łatwo i chciałbym powiedzieć,że przyjemnie,ale przez ociężały bebzon przyjemność była średnia.
Jestem bardzo zmęczony,nie wiem czy bardziej psychicznie czy fizycznie.
Jeśli dojdzie do niedzielnego wyścigu,to w piątek zrobię 30 minutowy rozruch z przebieżkami.A jak nie to do niedzieli
nie biegam w ogóle.Muszę odpocząć,bieganie nie sprawia mi w tej chwili przyjemności a że jestem amatorem to nic na
siłę.
Oczywiście od niedzieli lub przyszłego poniedziałku trzeba będzie wziąć się do roboty,bo maraton się sam nie nabiega i
czekają mnie jeszcze ze 2-3 poważne akcenty i kilka BS-ów.
Na dziś totalnie nie mam ochoty ani na tą dyszkę ani na Silesię.Mam nadzieję,że to chwilowy biegowy kryzys i niebawem
wszystko wróci do normy,musi wrócić!
Następny wpis mam nadzieję,że w poniedziałek i będzie to opis lubelskich zawodów.
10x400m (3'50"-3'54"/km)/p.1'10" + 4x200m (39"-41")/p.200m
400m: 1'31"-1'33" (3'47"-3'53"/km) ostatnia 400m - 1'26"(3'35"/km)
200m: 39"-40" (3'15"-3'22"/km)
-----------------------
4,8 km - 17'54" (3'44"/km)
-----------------------
11,0 km (52'09") - razem z rozgrzewką i schłodzeniem
Nie jest dobrze.Nie śpię,jem za dwóch,nastrój fatalny.
Malec złapał wirusa i od niedzieli mam 5-6h snu przerywane co chwila płaczem dziecka.
Malec ma wysoką gorączke i do tego katar,budzi się co chwilę.Do tego wszystkiego problemy w robocie.
Wyjazd do Lublina i mój start w zawodach stoi pod znakiem zapytania.Ale to nie ważne,zdrowie dziecka najważniejsze.
A co do dzisiejszego treningu.Wykonany z nadbagażem 3-4kg.Nie mogę utrzymać wagi i pomimo,że spożywam zdrowe
produkty to przez ciągły stres jem za dużo albo 6-8h w pracy tylko o 3-4 kawach a po przyjściu do domu rzucam się
jakbym nie jadł rok.
Wczoraj jeszcze czułem nogi po sobotnich zawodach.Dziś jednak wszystko minęło i postanowiłem zrobić delikatny
set przed niedzielną dyszką?Jeśli będę ją biegł.
Cały trening to uczucie ciężkości,brzuch jak balon i "coś" tam się przelewało w środku.Niemniej trening przedstartowy
ściągnięty z "Niemca" biegło się bardzo swobodnie.Czterysetki w tempie "życzeniowym" na 10km lub ciut szybciej na
90 sekundowych przerwach.U mnie te przerwy były krótsze,po prostu odcinki 200m średnio zajmowały mi 70 sekund,czasem mniej.Na koniec 4x200m dla lepszego pobudzenia mięśni.
Lekko,łatwo i chciałbym powiedzieć,że przyjemnie,ale przez ociężały bebzon przyjemność była średnia.
Jestem bardzo zmęczony,nie wiem czy bardziej psychicznie czy fizycznie.
Jeśli dojdzie do niedzielnego wyścigu,to w piątek zrobię 30 minutowy rozruch z przebieżkami.A jak nie to do niedzieli
nie biegam w ogóle.Muszę odpocząć,bieganie nie sprawia mi w tej chwili przyjemności a że jestem amatorem to nic na
siłę.
Oczywiście od niedzieli lub przyszłego poniedziałku trzeba będzie wziąć się do roboty,bo maraton się sam nie nabiega i
czekają mnie jeszcze ze 2-3 poważne akcenty i kilka BS-ów.
Na dziś totalnie nie mam ochoty ani na tą dyszkę ani na Silesię.Mam nadzieję,że to chwilowy biegowy kryzys i niebawem
wszystko wróci do normy,musi wrócić!
Następny wpis mam nadzieję,że w poniedziałek i będzie to opis lubelskich zawodów.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
22.09.2014
LUBELSKA DYCHA
10 km - 39'33" (3'57"/km)
Tydzień startowy był u mnie testowy,gdyż nawet przed maratonem biegałem zawsze prawie codziennie nabijając do zawodów 45-55km.Teraz postanowiłem zluzować.Poniedziałek był wolny,wtorek lekkie 400-setki,w środę miało być 14km i było ale w 2 rzutach przez brak czasu.Czwartek wolny,piątek rozruch 8km z przebieżkami i sobota bezbiegowa.Nosiło mnie jak diabli,ale wytrzymałem i do soboty miałem na liczniku tylko 32km
Waga niestety 4kg większa niż w grudniu,skąd pochodzi moja dyszkowa życiówka.Niby nie tak dużo,ale jednak to ponad 5% masy.
Od razu powiem,że przed maratonem w tygodniu startowym luzowanie na maksa.W nogach czuć ogromną różnicę i gdydby
tylko od nich zależał wczorajszy wynik to byłoby dużo szybciej.
Pogoda w dniu zawodów idealna.17 stopni,pochmurno i słaby wiatr.Na minus,duża wilgotność,duchota.
Niemniej o lepszą byłoby trudno.Dla mnie najważniejsze,że słoneczko za chmurami i nie wiało.
Pierwsze 1,5km rozgrzewki i byłem cały mokry.Trochę rozciągania i spotkanie z Magdą(neevle).Trochę wspólnie potruchtaliśmy,kilka przebieżek i rozciąganie.Na 10 minut do startu byłem gotowy,dogrzany po 4km roztruchtaniu i podjąłem decyzję jedyną możliwą.
Idę va bank i próbuję łamać 39 minut.Ponieważ pierwszy kilometr z góry a do nawrotu pod wiatr to założyłem,żeby być
na półmetku w 19:35-19:38.Wtedy ta strata będzie do odrobienia na finiszu a i wiatr nie będzie męczył w drugiej części biegu.
Założenia wypełniłem idealnie.Pierwszy kaem w 3:51,bo z górki a potem trzymałem tempo w okolicach 3:54-3:57/km.
Po mniej więcej 2km stawka się ustabilizowała,wyprzedziło się już tych "optymistycznych" którzy spuchli po kilometrze.
Biegło się komfortowo,ale ten wiaterek jednak trochę przeszkadzał a nikt nie biegł moim tempem.Wszyscy około 4:00/km
i to było za wolno,więc powolutku wyprzedzałem.Jak mnie ktoś minął to zwalniał i znów musiałem lekko szarpnąć,żeby
tempo nie spadało poniżej 3:57.Półmetek minąłem w 19:35,można rzec idealnie jak ktoś jest przygotowany na 38:59.
Ale ja nie jestem dotrenowany na ten czas,jeszcze nie teraz.
Na szóstym kilometrze dopadł mnie kryzys,lekka kolka.Wiedzałem,że to jest z za mocnego tempa,zresztą czułem to
po oddechu.Musiąłem zwolnić do 4:05/km,aby ten bieg dokończyć,ponieważ ból się nasilał.Tu mija mnie dwóch biegaczy,jednak nie tracę do nich dużo.Ten kilometr najsłabszy w całym biegu zamykam w 4:04.Myślę sobie,że już po ptokach i wynik mi ucieka.
Jednak na siódmym kilometrze kolka ustępuje a ja nabieram ochoty na walkę.Doganiam biegacza,który mnie połknął
przed chwilą,siedzę mu na plecach i ogień.Ponieważ ścieżka nad zalewem jest kręta i dość wąska,chcąc biec po optymalnej linii musiałem na "atak" wybrać odpowiednie miejsce,trzy-cztery mocniejsze depnięcia i po kliencie.
Tak wyprzedziłem jeszcze dwóch biegaczy a zabawa w wyprzedzanie powodała,że za bardzo nie myślałem jak jest ciężko. Siódmy kilometr zamykam w 3:58.Za wolno,ale się nie poddaje i walczę dalej.Początek ósmego jeszcze daję radę biec po 3:57 ale czuję,że odcina mi zapłon i muszę zwolnić.
Już wiem,że nie będzie 38:59,ledwo dyszę,jest mega ciężko!A nogi cały czas świeże,jak nigdy na zawodach.Kolejne
kilometry to 4:01 i 4:02 i myśl jak daleko jeszcze?Na kilometr przed metą patrzę na Garmina i szybko obliczam,że aby zrobić życiówkę muszę
pobiec ostatni kilometr w 3:55 a ja już nie mam czym oddychać i do tego jest jeszcze duży podbieg,22m w górę!Już do mety nie patrzę na zegarek,wyprzedza mnie dwóch biegaczy,w tym jeden sporo starszy ode mnie.Postanowiłem siedzieć mu na plecach na podbiegu a potem się zobaczy.Wleciałem na górkę i wtedy moje nogi zrobiły świetną robotę.Ja co prawda nie mogłem już oddychać ale na 300m końcowej prostej wyprzedziłem nie tylko tych dwóch co mnie mykneli na podbiegu,ale kolejnych trzech.Jeden próbował dotrzymać mi kroku,ale nie dał rady.
Garmin pokazał mi ostatnie 200m w tempie 2:45/km.
Chyba nogi znacznie wyprzedziły moją wydolność,bo ma mecie nie mogłem złapać powietrza i pytali się czy coś mi nie jest.
To się nazywa finisz w trupa.Dopiero po 3-4 minutach doszedłem jako tako do siebie.
Kątem oka widziałem zegar i wiedziałem,że życiówka jest,ale o ile to nie miałem pojęcia.Garmina nie wyłączyłem.
Jak się później okazało życiówka poprawiona o całe 3 sekundy(nie liczę Krynicy 38:55) czyli przeliczając na metry jakieś 13 i to od grudnia zeszłego roku.Ogólnie brak progresu a bieg w trupa.
Poczekałem na mecie i podopingowem Magdzie na finiszu.Graty za życiówkę,choć też początek podobnie jak ja
pobiegła za szybko.
Ja zaryzykowałem,tylko złamanie 39 minut mogło mnie w pełni usatysfakcjonować,choć wszystkie znaki na niebie mówiły,że nie mam szans.Niemniej jak zobaczyłem wyniki i że do
pudła w kategorii zabrakło 20 sekund to miałem mieszane uczucia.
Czy gdybym zaczął wolniej,byłaby szansa urwać te 20 sekund?Tego się nie dowiem,ale zrobiłem sporego PS i gdybym nie zawalczył o 39:59 tylko biegł swoje,coś bym tam jeszcze urwał.W mojej kategorii M40 było ciasno,zająłem dopiero siódme miejsce.Na pocieszenie wygrałem w losowaniu
techniczną koszulkę z maratonu Lubelskiego.
Chyba nie będę wpisywał moich treningów codziennie,wszak to zwykłe człapanie.Następna relacja za 2 tygodnie po Silesii.
Mam już pewne przemyślenia co trzeba zmienić w treningach.Skonsultowane z dwoma trenerami lekkiej podczas dość
długiej pogawędki po zawodach.(jeden z życiówką 2:27 w M).
Ale to dopiero po roztrenowaniu a oprócz maratonu czeka mnie jeszcze połówka w Krakowie.
Widzę tylko jeden plus,że ze sporo większą wagą startową jestem wstanie nabiegać taki sam wynik,szkoda że nie lepszy.
Open 43/901 :atest PZLA
M40 - 7
10km - 39'33" (3'57"/km) netto
1. 3'51" - z górki
2. 3'55"
3. 3'57"
4. 3'58"
5. 3'54" / 19'35"
6. 4'04"
7. 3'58"
8. 4'01"
9. 4'02"
10. 3'53" / 19'58" - pod górkę
LUBELSKA DYCHA
10 km - 39'33" (3'57"/km)
Tydzień startowy był u mnie testowy,gdyż nawet przed maratonem biegałem zawsze prawie codziennie nabijając do zawodów 45-55km.Teraz postanowiłem zluzować.Poniedziałek był wolny,wtorek lekkie 400-setki,w środę miało być 14km i było ale w 2 rzutach przez brak czasu.Czwartek wolny,piątek rozruch 8km z przebieżkami i sobota bezbiegowa.Nosiło mnie jak diabli,ale wytrzymałem i do soboty miałem na liczniku tylko 32km
Waga niestety 4kg większa niż w grudniu,skąd pochodzi moja dyszkowa życiówka.Niby nie tak dużo,ale jednak to ponad 5% masy.
Od razu powiem,że przed maratonem w tygodniu startowym luzowanie na maksa.W nogach czuć ogromną różnicę i gdydby
tylko od nich zależał wczorajszy wynik to byłoby dużo szybciej.
Pogoda w dniu zawodów idealna.17 stopni,pochmurno i słaby wiatr.Na minus,duża wilgotność,duchota.
Niemniej o lepszą byłoby trudno.Dla mnie najważniejsze,że słoneczko za chmurami i nie wiało.
Pierwsze 1,5km rozgrzewki i byłem cały mokry.Trochę rozciągania i spotkanie z Magdą(neevle).Trochę wspólnie potruchtaliśmy,kilka przebieżek i rozciąganie.Na 10 minut do startu byłem gotowy,dogrzany po 4km roztruchtaniu i podjąłem decyzję jedyną możliwą.
Idę va bank i próbuję łamać 39 minut.Ponieważ pierwszy kilometr z góry a do nawrotu pod wiatr to założyłem,żeby być
na półmetku w 19:35-19:38.Wtedy ta strata będzie do odrobienia na finiszu a i wiatr nie będzie męczył w drugiej części biegu.
Założenia wypełniłem idealnie.Pierwszy kaem w 3:51,bo z górki a potem trzymałem tempo w okolicach 3:54-3:57/km.
Po mniej więcej 2km stawka się ustabilizowała,wyprzedziło się już tych "optymistycznych" którzy spuchli po kilometrze.
Biegło się komfortowo,ale ten wiaterek jednak trochę przeszkadzał a nikt nie biegł moim tempem.Wszyscy około 4:00/km
i to było za wolno,więc powolutku wyprzedzałem.Jak mnie ktoś minął to zwalniał i znów musiałem lekko szarpnąć,żeby
tempo nie spadało poniżej 3:57.Półmetek minąłem w 19:35,można rzec idealnie jak ktoś jest przygotowany na 38:59.
Ale ja nie jestem dotrenowany na ten czas,jeszcze nie teraz.
Na szóstym kilometrze dopadł mnie kryzys,lekka kolka.Wiedzałem,że to jest z za mocnego tempa,zresztą czułem to
po oddechu.Musiąłem zwolnić do 4:05/km,aby ten bieg dokończyć,ponieważ ból się nasilał.Tu mija mnie dwóch biegaczy,jednak nie tracę do nich dużo.Ten kilometr najsłabszy w całym biegu zamykam w 4:04.Myślę sobie,że już po ptokach i wynik mi ucieka.
Jednak na siódmym kilometrze kolka ustępuje a ja nabieram ochoty na walkę.Doganiam biegacza,który mnie połknął
przed chwilą,siedzę mu na plecach i ogień.Ponieważ ścieżka nad zalewem jest kręta i dość wąska,chcąc biec po optymalnej linii musiałem na "atak" wybrać odpowiednie miejsce,trzy-cztery mocniejsze depnięcia i po kliencie.
Tak wyprzedziłem jeszcze dwóch biegaczy a zabawa w wyprzedzanie powodała,że za bardzo nie myślałem jak jest ciężko. Siódmy kilometr zamykam w 3:58.Za wolno,ale się nie poddaje i walczę dalej.Początek ósmego jeszcze daję radę biec po 3:57 ale czuję,że odcina mi zapłon i muszę zwolnić.
Już wiem,że nie będzie 38:59,ledwo dyszę,jest mega ciężko!A nogi cały czas świeże,jak nigdy na zawodach.Kolejne
kilometry to 4:01 i 4:02 i myśl jak daleko jeszcze?Na kilometr przed metą patrzę na Garmina i szybko obliczam,że aby zrobić życiówkę muszę
pobiec ostatni kilometr w 3:55 a ja już nie mam czym oddychać i do tego jest jeszcze duży podbieg,22m w górę!Już do mety nie patrzę na zegarek,wyprzedza mnie dwóch biegaczy,w tym jeden sporo starszy ode mnie.Postanowiłem siedzieć mu na plecach na podbiegu a potem się zobaczy.Wleciałem na górkę i wtedy moje nogi zrobiły świetną robotę.Ja co prawda nie mogłem już oddychać ale na 300m końcowej prostej wyprzedziłem nie tylko tych dwóch co mnie mykneli na podbiegu,ale kolejnych trzech.Jeden próbował dotrzymać mi kroku,ale nie dał rady.
Garmin pokazał mi ostatnie 200m w tempie 2:45/km.
Chyba nogi znacznie wyprzedziły moją wydolność,bo ma mecie nie mogłem złapać powietrza i pytali się czy coś mi nie jest.
To się nazywa finisz w trupa.Dopiero po 3-4 minutach doszedłem jako tako do siebie.
Kątem oka widziałem zegar i wiedziałem,że życiówka jest,ale o ile to nie miałem pojęcia.Garmina nie wyłączyłem.
Jak się później okazało życiówka poprawiona o całe 3 sekundy(nie liczę Krynicy 38:55) czyli przeliczając na metry jakieś 13 i to od grudnia zeszłego roku.Ogólnie brak progresu a bieg w trupa.
Poczekałem na mecie i podopingowem Magdzie na finiszu.Graty za życiówkę,choć też początek podobnie jak ja
pobiegła za szybko.
Ja zaryzykowałem,tylko złamanie 39 minut mogło mnie w pełni usatysfakcjonować,choć wszystkie znaki na niebie mówiły,że nie mam szans.Niemniej jak zobaczyłem wyniki i że do
pudła w kategorii zabrakło 20 sekund to miałem mieszane uczucia.
Czy gdybym zaczął wolniej,byłaby szansa urwać te 20 sekund?Tego się nie dowiem,ale zrobiłem sporego PS i gdybym nie zawalczył o 39:59 tylko biegł swoje,coś bym tam jeszcze urwał.W mojej kategorii M40 było ciasno,zająłem dopiero siódme miejsce.Na pocieszenie wygrałem w losowaniu
techniczną koszulkę z maratonu Lubelskiego.
Chyba nie będę wpisywał moich treningów codziennie,wszak to zwykłe człapanie.Następna relacja za 2 tygodnie po Silesii.
Mam już pewne przemyślenia co trzeba zmienić w treningach.Skonsultowane z dwoma trenerami lekkiej podczas dość
długiej pogawędki po zawodach.(jeden z życiówką 2:27 w M).
Ale to dopiero po roztrenowaniu a oprócz maratonu czeka mnie jeszcze połówka w Krakowie.
Widzę tylko jeden plus,że ze sporo większą wagą startową jestem wstanie nabiegać taki sam wynik,szkoda że nie lepszy.
Open 43/901 :atest PZLA
M40 - 7
10km - 39'33" (3'57"/km) netto
1. 3'51" - z górki
2. 3'55"
3. 3'57"
4. 3'58"
5. 3'54" / 19'35"
6. 4'04"
7. 3'58"
8. 4'01"
9. 4'02"
10. 3'53" / 19'58" - pod górkę
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
25.09.2014
22,4 km - 1:40'53"(4'31"/km)
2,6 km - 13'10"(5'04"/km)
4x1 km/p.3' ( 3'46" , 3'44" , 3'43" , 3'39")
1,27 km - 6'16"(4'56"/km)
5,0 km - 22'12"(4'26"/km) (4'31" , 4'28" , 4'29" , 4'25" , 4'19")
1,62 km - 7'58"(4'55"/km)
5,0 km - 21'58"(4'24"/km) (4'30" , 4'28" , 4'25" , 4'23" , 4'12")
2,17 km - 10'30"(4'50"/km)
Dzisiaj ostatni z długich biegów przed maratonem.Aby nie było zwykłego klepania wolnych kilometrów zarzuciłem sobie
set z różnymi tempami.Nie nudziło się a i pożytek większy niż 25km BS-u.Na pewno na interwałach wypaliłem więcej
glikogenu niż na zwykłym wybieganiu.
Pogoda z początku wyśmienita,+10 stopni i zero wiatru.Później z każdą minutą wiatr się wzmagał i na ostatnich 5km
BNP wiało już dość konkretnie.
Po rozgrzewce pierwszy interwał wszedł ciężko.Niby od wczoraj już na wybieganiu nie czułem nóg i myślałem,że po
niedzielnej dyszce nie pozostało śladu,a jednak.
Drugie powtórzenie już lepiej,choć nogi dalej nie chciały kręcić,czwórki jeszcze lekko obolałe.
Z każdym interwałem było lepiej,biegłem to na samopoczucie a nie wg.tabelek czy VDOT.Po czwartym powtórzeniu czułem
niedosyt,że już koniec.Na pewno jeszcze 2-3 powtórzenia poniżej 3:40/km by spokojnie weszły.
Zero zajezdni,dość swobodnie to biegłem.Potem krótki BS i piątka w tempie planowanym na maratonie.Z tym,że chciałem
to pobiec ciut szybciej,w narastającym tempie.Wiadomo,że Silesia jest pagórkowata a ja dziś biegałem nad zalewem
Nowohuckim gdzie jest płasko.
Był to chyba mniej wymagający trening niż miałbym 26-28km biegać w stałym tempie,powiedzmy po 5:00/km.
Nie było nudy,ciągła zmiana tempa i zmęczenie na koniec niewielkie.Właściwie tylko czwórki bolały a tak nie czułem
różnicy niż po zwykłym wybieganiu.
I to mnie właśnie zastanawia.Kombajny Danielsowskie 22-24km biegałem średnim tempem po 4:40-4:45/km a dziś
po 4:30/km przy braku zmęczenia?A przecież na wiosnę próbowałem nabiegać 2:59 a teraz będę się starał zrobić 3:09 a
te dwa czasy dzieli kosmos.
Interwały też nie były biegane wolniej niż pół roku temu,gdzie po 3:38-3:40 dawałem radę zamknąć 5-6 takich powtórzeń
ale prawie na kolanach.
Dziś by to poszło nie mówię,że łatwo ale bez zajezdni.
Wydaje się,że na Orlenie zdrowo przesadziłem i porwałem się z motyką na słońce.
W niedzielę ostatni akcent przed maratonem.Nie będzie tak długo jak dziś ale na pewno mocniej!
22,4 km - 1:40'53"(4'31"/km)
2,6 km - 13'10"(5'04"/km)
4x1 km/p.3' ( 3'46" , 3'44" , 3'43" , 3'39")
1,27 km - 6'16"(4'56"/km)
5,0 km - 22'12"(4'26"/km) (4'31" , 4'28" , 4'29" , 4'25" , 4'19")
1,62 km - 7'58"(4'55"/km)
5,0 km - 21'58"(4'24"/km) (4'30" , 4'28" , 4'25" , 4'23" , 4'12")
2,17 km - 10'30"(4'50"/km)
Dzisiaj ostatni z długich biegów przed maratonem.Aby nie było zwykłego klepania wolnych kilometrów zarzuciłem sobie
set z różnymi tempami.Nie nudziło się a i pożytek większy niż 25km BS-u.Na pewno na interwałach wypaliłem więcej
glikogenu niż na zwykłym wybieganiu.
Pogoda z początku wyśmienita,+10 stopni i zero wiatru.Później z każdą minutą wiatr się wzmagał i na ostatnich 5km
BNP wiało już dość konkretnie.
Po rozgrzewce pierwszy interwał wszedł ciężko.Niby od wczoraj już na wybieganiu nie czułem nóg i myślałem,że po
niedzielnej dyszce nie pozostało śladu,a jednak.
Drugie powtórzenie już lepiej,choć nogi dalej nie chciały kręcić,czwórki jeszcze lekko obolałe.
Z każdym interwałem było lepiej,biegłem to na samopoczucie a nie wg.tabelek czy VDOT.Po czwartym powtórzeniu czułem
niedosyt,że już koniec.Na pewno jeszcze 2-3 powtórzenia poniżej 3:40/km by spokojnie weszły.
Zero zajezdni,dość swobodnie to biegłem.Potem krótki BS i piątka w tempie planowanym na maratonie.Z tym,że chciałem
to pobiec ciut szybciej,w narastającym tempie.Wiadomo,że Silesia jest pagórkowata a ja dziś biegałem nad zalewem
Nowohuckim gdzie jest płasko.
Był to chyba mniej wymagający trening niż miałbym 26-28km biegać w stałym tempie,powiedzmy po 5:00/km.
Nie było nudy,ciągła zmiana tempa i zmęczenie na koniec niewielkie.Właściwie tylko czwórki bolały a tak nie czułem
różnicy niż po zwykłym wybieganiu.
I to mnie właśnie zastanawia.Kombajny Danielsowskie 22-24km biegałem średnim tempem po 4:40-4:45/km a dziś
po 4:30/km przy braku zmęczenia?A przecież na wiosnę próbowałem nabiegać 2:59 a teraz będę się starał zrobić 3:09 a
te dwa czasy dzieli kosmos.
Interwały też nie były biegane wolniej niż pół roku temu,gdzie po 3:38-3:40 dawałem radę zamknąć 5-6 takich powtórzeń
ale prawie na kolanach.
Dziś by to poszło nie mówię,że łatwo ale bez zajezdni.
Wydaje się,że na Orlenie zdrowo przesadziłem i porwałem się z motyką na słońce.
W niedzielę ostatni akcent przed maratonem.Nie będzie tak długo jak dziś ale na pewno mocniej!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
28.09.2014
400m + 800m + 1 km + 2 km + 1 km + 800m + 400m/p.1'10"/2'20"/3'/5'/3'/2'20"
400m - 1'26"(3'36"/km)
800m - 3'00"(3'45"/km)
1 km - 3'46"
2 km - 7'59"(3'59"/km)
1 km - 3'48"
800m - 2'59"(3'43"/km)
430m - 1'28"(3'24"/km)
-----------------------
6,43 km - 24'26" (3'48"/km)
----------------------
16,7 km (1:19'27") - razem z rozgrzewką i schłodzeniem
Po wczorajszej 20-tce po 5:36/km z kolegą Markiem coś zaczęło mnie brać.Dziwne mielenie w żołądku,brak apetytu
a później dreszcze i fatalne samopoczucie.Ponieważ przyjechali teściowie i mieliśmy zaproszenie do znajomych to
czemu nie skorzystać.
Miałem nie pić alko ale...... Tak mam,że na problemy żołądkowe sprawdzają się u mnie procenty.
Wypiłem zdecydowanie za dużo,bo około pół litra dobrej łychy.
Pospałem do 11-tej i obudziłem się bez problemów żołądkowych,za to z gigantycznym kacem.
Jajecznica z 7 jaj na maśle i tona chleba wyrobu mojej żony postawiła mnie na nogi.Podopingowałem forumowiczom
zmagającym się z MW i około 16-tej pobiegłem do Krakowa i po samochód.
W planie miałem piramidę na zmiennych tempach.Po 7km jak dotarłem do auta czułem się na tyle dobrze,że postanowiłem spróbować to wybiegać.
400 i 800m jak i tysiąc weszło gładko,potem 3 minuty na dychnięcie i 2000m w T10.Nie cisnąłem aby biec po 3:57,komfortowo mi się biegło po 4:02 i tak też leciałem,na ostatnich 300m przyspieszyłem i zmieściłem się w ośmiu minutach.Potem 5 minut truchtu,tysiąc,przerwa,800m i na koniec 400m gdzie nie patrząc na zegarek biegnę i biegnę a lapa nie słyszę.Wtedy przypomniałem sobie,że nie zmieniłem autolapa z poprzednich 800m.
Dobrze,że w porę się zorientowałem bo w tym tempie 800m to byłaby już zajezdnia,o ile dałbym radę.
Jestem zadowolony,bo udało mi się zrobić założony akcent,wirusa chyba zwalczyłem i nie zajechałem się treningiem.Zmęczony byłem nie powiem,lekko nie było ale też nie za mocno.W sam raz jak na akcent tydzień przed maratonem.
Straty jednak są.Wczoraj biegałem w nowych butach,NB 870,już piąta taka para.Obtarły mnie na prawym achillesie
i pomimo założonego compeeda czułem dziś na trenie to obtarcie.Chciałbym w nich Silesię pobiec,stare już kompletnie nie amortyzują.W dodatku jak skończyłem dziś trening zobaczyłem krew na koszulce.
Wczoraj padał deszcz,podrażnił mi sutka a dzisiaj sobie doprawiłem.
Tydzień 80km,zgodnie z planem.Jutro wolne,we wtorek ostatni akcent,środa 8km z przebieżkami,w piątek rozruch a w niedzielę 42,2k.
Tydzień 80,6 km (6:43)
400m + 800m + 1 km + 2 km + 1 km + 800m + 400m/p.1'10"/2'20"/3'/5'/3'/2'20"
400m - 1'26"(3'36"/km)
800m - 3'00"(3'45"/km)
1 km - 3'46"
2 km - 7'59"(3'59"/km)
1 km - 3'48"
800m - 2'59"(3'43"/km)
430m - 1'28"(3'24"/km)
-----------------------
6,43 km - 24'26" (3'48"/km)
----------------------
16,7 km (1:19'27") - razem z rozgrzewką i schłodzeniem
Po wczorajszej 20-tce po 5:36/km z kolegą Markiem coś zaczęło mnie brać.Dziwne mielenie w żołądku,brak apetytu
a później dreszcze i fatalne samopoczucie.Ponieważ przyjechali teściowie i mieliśmy zaproszenie do znajomych to
czemu nie skorzystać.
Miałem nie pić alko ale...... Tak mam,że na problemy żołądkowe sprawdzają się u mnie procenty.
Wypiłem zdecydowanie za dużo,bo około pół litra dobrej łychy.
Pospałem do 11-tej i obudziłem się bez problemów żołądkowych,za to z gigantycznym kacem.
Jajecznica z 7 jaj na maśle i tona chleba wyrobu mojej żony postawiła mnie na nogi.Podopingowałem forumowiczom
zmagającym się z MW i około 16-tej pobiegłem do Krakowa i po samochód.
W planie miałem piramidę na zmiennych tempach.Po 7km jak dotarłem do auta czułem się na tyle dobrze,że postanowiłem spróbować to wybiegać.
400 i 800m jak i tysiąc weszło gładko,potem 3 minuty na dychnięcie i 2000m w T10.Nie cisnąłem aby biec po 3:57,komfortowo mi się biegło po 4:02 i tak też leciałem,na ostatnich 300m przyspieszyłem i zmieściłem się w ośmiu minutach.Potem 5 minut truchtu,tysiąc,przerwa,800m i na koniec 400m gdzie nie patrząc na zegarek biegnę i biegnę a lapa nie słyszę.Wtedy przypomniałem sobie,że nie zmieniłem autolapa z poprzednich 800m.
Dobrze,że w porę się zorientowałem bo w tym tempie 800m to byłaby już zajezdnia,o ile dałbym radę.
Jestem zadowolony,bo udało mi się zrobić założony akcent,wirusa chyba zwalczyłem i nie zajechałem się treningiem.Zmęczony byłem nie powiem,lekko nie było ale też nie za mocno.W sam raz jak na akcent tydzień przed maratonem.
Straty jednak są.Wczoraj biegałem w nowych butach,NB 870,już piąta taka para.Obtarły mnie na prawym achillesie
i pomimo założonego compeeda czułem dziś na trenie to obtarcie.Chciałbym w nich Silesię pobiec,stare już kompletnie nie amortyzują.W dodatku jak skończyłem dziś trening zobaczyłem krew na koszulce.
Wczoraj padał deszcz,podrażnił mi sutka a dzisiaj sobie doprawiłem.
Tydzień 80km,zgodnie z planem.Jutro wolne,we wtorek ostatni akcent,środa 8km z przebieżkami,w piątek rozruch a w niedzielę 42,2k.
Tydzień 80,6 km (6:43)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
30.09.2014
2x [ 5x500m (3'45"-3'50"/km)/p.1'25" ] przerwa po serii 5'
5x500m: 1'52"-1'54" (3'44"-3'48"/km)
5x500m: 1'53"-1'55" (3'46"-3'50"/km)
---------------------
5,0 km - 18'57" (3'47'/km)
---------------------
13,0 km (1:00'20") - razem z rozgrzewką i schłodzeniem
Mniej więcej raz na tydzień mierzę rano tętno spoczynkowe.Po roztrenowaniu od maja waha się pomiędzy 40-42.W zeszłym roku i w tym na wiosnę było 38-39.A dzisiaj 38.Od pół roku nie miałem tak niskiego pulsu.Czy to dobrze,nie wiem?W każdym razie jest jakaś zmiana.
Dziś ostatni akcent przed maratonem.Miał być lekki set pobudzający.500 metrówki w tempie T5,przedzielone dłuższą 5 minutową przerwą po pięciu powtórzeniach.
Zacząłem o 10.30,słońce,ciepło.Bieganie na krótko,super.
Przerwy pomiędzy interwałami były 250m i zajmowały mi dokładnie 1'25" czyli truchtałem po 5:40/km.Nie odczuwałem zmęczenia po 500m nie za szybkim tempem,ale o to mi dziś chodziło.
Niemniej po długiej przerwie ostatnie trzy pół kilometrówki nie były już takie lajtowe,nogi czułem(miały prawo po
niedzielnej piramidzie)a i oddech się w końcówce interwału przyspieszał i te 1'25" nie wydawały mi się już takie długie.Myślę,że wykonałem dobrą robotę jak na trening przedstartowy,coś tam się poruszałem,ale nie za mocno.
Niestety dokucza mi gęsia stopka i to porządnie.Od maja trochę się nabiegało i woła o przerwę.
Do Silesii w 4 kolejne dni co prawda przebiegnę raptem 14km,ale w niedzielę znowu kolano dostanie w kość.
Zakompidowane obtarcie achillesa daje radę,czasem trochę czuję,ale na maratońskiej adrenalinie powinno być oki.
W zeszłym roku na MW nie spożywałem żeli,bieg tylko o wodzie i bananach.Teraz też tak uczynię.Od Orlenu nie jadłem
chemii i wolę nie testować na maratonie.
Waga pomimo naprawdę trzymania diety znowu do góry,+4kg w porównaniu z Orlenem i MW.
Miesiąc wrzesień wydawał mi się słaby,luzowanie do Lubelskiej Dychy a nabiegałem aż 343 km.
Następny wpis w niedzielę albo w poniedziałek.
Połowiczny sukces to życiówka(poprzednia 3:11:59) a cel na Silesię to 3:09:59.
Jeśli to mi się uda będę :uuusmiech:
2x [ 5x500m (3'45"-3'50"/km)/p.1'25" ] przerwa po serii 5'
5x500m: 1'52"-1'54" (3'44"-3'48"/km)
5x500m: 1'53"-1'55" (3'46"-3'50"/km)
---------------------
5,0 km - 18'57" (3'47'/km)
---------------------
13,0 km (1:00'20") - razem z rozgrzewką i schłodzeniem
Mniej więcej raz na tydzień mierzę rano tętno spoczynkowe.Po roztrenowaniu od maja waha się pomiędzy 40-42.W zeszłym roku i w tym na wiosnę było 38-39.A dzisiaj 38.Od pół roku nie miałem tak niskiego pulsu.Czy to dobrze,nie wiem?W każdym razie jest jakaś zmiana.
Dziś ostatni akcent przed maratonem.Miał być lekki set pobudzający.500 metrówki w tempie T5,przedzielone dłuższą 5 minutową przerwą po pięciu powtórzeniach.
Zacząłem o 10.30,słońce,ciepło.Bieganie na krótko,super.
Przerwy pomiędzy interwałami były 250m i zajmowały mi dokładnie 1'25" czyli truchtałem po 5:40/km.Nie odczuwałem zmęczenia po 500m nie za szybkim tempem,ale o to mi dziś chodziło.
Niemniej po długiej przerwie ostatnie trzy pół kilometrówki nie były już takie lajtowe,nogi czułem(miały prawo po
niedzielnej piramidzie)a i oddech się w końcówce interwału przyspieszał i te 1'25" nie wydawały mi się już takie długie.Myślę,że wykonałem dobrą robotę jak na trening przedstartowy,coś tam się poruszałem,ale nie za mocno.
Niestety dokucza mi gęsia stopka i to porządnie.Od maja trochę się nabiegało i woła o przerwę.
Do Silesii w 4 kolejne dni co prawda przebiegnę raptem 14km,ale w niedzielę znowu kolano dostanie w kość.
Zakompidowane obtarcie achillesa daje radę,czasem trochę czuję,ale na maratońskiej adrenalinie powinno być oki.
W zeszłym roku na MW nie spożywałem żeli,bieg tylko o wodzie i bananach.Teraz też tak uczynię.Od Orlenu nie jadłem
chemii i wolę nie testować na maratonie.
Waga pomimo naprawdę trzymania diety znowu do góry,+4kg w porównaniu z Orlenem i MW.
Miesiąc wrzesień wydawał mi się słaby,luzowanie do Lubelskiej Dychy a nabiegałem aż 343 km.
Następny wpis w niedzielę albo w poniedziałek.
Połowiczny sukces to życiówka(poprzednia 3:11:59) a cel na Silesię to 3:09:59.
Jeśli to mi się uda będę :uuusmiech:
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Wpis miał być jutro albo w poniedziałek.
Dzisiejszy będzie ostatni.....i długo,długo nic.
Zawieszam bloga i niestety nie biegnę jutro Silesii.
Kontuzja wygrała.Kolano bolało mnie już w tamtym tygodniu,smarowałem,chłodziłem
a efektu żadnego,można powiedzieć jest coraz gorzej.
Zanim się nie rozruszam to przez pierwsze kilka kroków kuleję.Wczoraj zrobiłem 5km testowego
rozruchu.O dziwo podczas biegu było lepiej,natomiast po treningu znacznie gorzej.
Po konsultacji z fizjo doszedłem do wniosku,że lepiej to zaleczyć i szybko wrócić do treningów(być może
dam radę za 3 tyg. pobiec połówkę Krk) niż zdewastować sobie kolano na dobre,króre wykluczyłoby mnie
na wiele tygodni z biegania a tego nie chcę.
Co innego gdyby to był start docelowy i łamałbym "trójkę",to tak wtedy bym jutro leciał.
Powodzenia Wszystkim na jutrzejszym maratonie.
Niech każdy nabiega to co zakładał.Mnie przyjdzie się zmierzyć z Panem maratonem innym razem.
Broni nie składam,kiedyś tę walkę wygram.
Dzisiejszy będzie ostatni.....i długo,długo nic.
Zawieszam bloga i niestety nie biegnę jutro Silesii.
Kontuzja wygrała.Kolano bolało mnie już w tamtym tygodniu,smarowałem,chłodziłem
a efektu żadnego,można powiedzieć jest coraz gorzej.
Zanim się nie rozruszam to przez pierwsze kilka kroków kuleję.Wczoraj zrobiłem 5km testowego
rozruchu.O dziwo podczas biegu było lepiej,natomiast po treningu znacznie gorzej.
Po konsultacji z fizjo doszedłem do wniosku,że lepiej to zaleczyć i szybko wrócić do treningów(być może
dam radę za 3 tyg. pobiec połówkę Krk) niż zdewastować sobie kolano na dobre,króre wykluczyłoby mnie
na wiele tygodni z biegania a tego nie chcę.
Co innego gdyby to był start docelowy i łamałbym "trójkę",to tak wtedy bym jutro leciał.
Powodzenia Wszystkim na jutrzejszym maratonie.
Niech każdy nabiega to co zakładał.Mnie przyjdzie się zmierzyć z Panem maratonem innym razem.
Broni nie składam,kiedyś tę walkę wygram.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Nie było mnie tu ponad 2 miesiące i spadłem na 5-tą stronę.
Wracam do regularnego pisania,poczułem taką potrzebę.
Od ostatniego wpisu na blogu 4 października zrobiłem 5 dniową przerwę i powoli zacząłem
coś tam biegać.Kolano odpuściło i od 13.X wdrażałem pierwsze akcenty.
Kilometraż mój zmniejszył się drastycznie,przeważnie 40-45km,tylko raz przekroczyłem 60km/tydz.
Najczęściej biegałem 5-6 razy w tygodniu.2x podbiegi o różnej długości,raz krótkie WT,raz szybkość i "coś"
dłuższego czyli maks 14-16km.
Moja waga z 78kg poszybowała do 84kg.Brak diety i urlop w formie "olinkluziw" zamienił mnie w grubszego biegacza.
Od 30.XI wprowadziłem lekki reżim żywieniowy i dziś waga pokazała 80,5kg.
Jeszcze 1,5-2kg w dół i na takim poziomie chciałbym trenować do wiosny.
Mój tydzień biegowy:
15.12.2014
2x200m/p.200m + 3x100m na maksa/p.6' + 3x200m/p.200m
200-setki: 40", 41" po setkach: 43", 42" i 38"
100-tki : 15.1 , 14.9 , 15.1 - dzień wcześniej wykonywałem serię 10 mocnych 140m podbiegów w tempie (3:20 - 2:58/km) i
miałem bardzo ciężkie nogi.Po 3 seriach pomimo 6 minutowych przerw moje nogi miały dość(15 sekund na 100m jest tak
słabym wynikiem,że będę jeszcze nie raz wracał do tego treningu.Poza tym spodobał mi się taki typ treningu. )
Na koniec dołożyłem na 200 metrowe odcinki i ledwo doczłapałem te 2km do samochodu.Betonowe nogi.
Razem 7,0 km.
16.12.2014
11,0 km - 53'24" (4'50"/km) 15P x 30" - cały czas wplatałem 30 sekundowe przebieżki.Masakryczne "zakwasy" na dwójkach i
czwórkach,nawet ręce trochę bolały.
18.12.2014
Interwały 2x7x500m/p.1'30" długa 3'30" - biegane z Wojtkiem nad zalewem Nowohuckim.Dalej gigantyczne "zakwasy",
bardziej bolesne niż po maratonie a wszystko przez trzy odcinki 100m.
1. 1'57", 2'02", 1'58", 1'58", 2'00", 1'58", 1'58"
2. 1'59", 2'01", 1'58", 1'59", 1'58", 1'58", 1'51" - założenie było aby każde 500m biec poniżej 4:00/km.GPS wariował i do tego
wiał silny wiatr i ciężko było równo biegać.Czwórasy czułem przy każdym kroku
zresztą do dziś czuję.
Wydolnościowo było dobrze,jak na to tempo i ten etap przygotowań.
Całość 13,7 km.
Wieczorem jeszcze 6,3 km rozbiegania plus 12 szybkich 60-70m przyspieszeń i dzień zamknąłem 20km.
Dziś bezbiegowo,tylko stabilizacja.Jutro podbiegi.
Wracam do regularnego pisania,poczułem taką potrzebę.
Od ostatniego wpisu na blogu 4 października zrobiłem 5 dniową przerwę i powoli zacząłem
coś tam biegać.Kolano odpuściło i od 13.X wdrażałem pierwsze akcenty.
Kilometraż mój zmniejszył się drastycznie,przeważnie 40-45km,tylko raz przekroczyłem 60km/tydz.
Najczęściej biegałem 5-6 razy w tygodniu.2x podbiegi o różnej długości,raz krótkie WT,raz szybkość i "coś"
dłuższego czyli maks 14-16km.
Moja waga z 78kg poszybowała do 84kg.Brak diety i urlop w formie "olinkluziw" zamienił mnie w grubszego biegacza.
Od 30.XI wprowadziłem lekki reżim żywieniowy i dziś waga pokazała 80,5kg.
Jeszcze 1,5-2kg w dół i na takim poziomie chciałbym trenować do wiosny.
Mój tydzień biegowy:
15.12.2014
2x200m/p.200m + 3x100m na maksa/p.6' + 3x200m/p.200m
200-setki: 40", 41" po setkach: 43", 42" i 38"
100-tki : 15.1 , 14.9 , 15.1 - dzień wcześniej wykonywałem serię 10 mocnych 140m podbiegów w tempie (3:20 - 2:58/km) i
miałem bardzo ciężkie nogi.Po 3 seriach pomimo 6 minutowych przerw moje nogi miały dość(15 sekund na 100m jest tak
słabym wynikiem,że będę jeszcze nie raz wracał do tego treningu.Poza tym spodobał mi się taki typ treningu. )
Na koniec dołożyłem na 200 metrowe odcinki i ledwo doczłapałem te 2km do samochodu.Betonowe nogi.
Razem 7,0 km.
16.12.2014
11,0 km - 53'24" (4'50"/km) 15P x 30" - cały czas wplatałem 30 sekundowe przebieżki.Masakryczne "zakwasy" na dwójkach i
czwórkach,nawet ręce trochę bolały.
18.12.2014
Interwały 2x7x500m/p.1'30" długa 3'30" - biegane z Wojtkiem nad zalewem Nowohuckim.Dalej gigantyczne "zakwasy",
bardziej bolesne niż po maratonie a wszystko przez trzy odcinki 100m.
1. 1'57", 2'02", 1'58", 1'58", 2'00", 1'58", 1'58"
2. 1'59", 2'01", 1'58", 1'59", 1'58", 1'58", 1'51" - założenie było aby każde 500m biec poniżej 4:00/km.GPS wariował i do tego
wiał silny wiatr i ciężko było równo biegać.Czwórasy czułem przy każdym kroku
zresztą do dziś czuję.
Wydolnościowo było dobrze,jak na to tempo i ten etap przygotowań.
Całość 13,7 km.
Wieczorem jeszcze 6,3 km rozbiegania plus 12 szybkich 60-70m przyspieszeń i dzień zamknąłem 20km.
Dziś bezbiegowo,tylko stabilizacja.Jutro podbiegi.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
20.12.2014
4 PDG x 400m /p.2'30" + 6P x 80m
1. 1'41" (4'12"/km)
2. 1'40" (4'10"/km)
3. 1'39" (4'07"/km)
4. 1'38" (4'05"/km)
Razem: 9,2 km - 43'26" (4'43"/km)
Dziś podbiegi.Zazwyczaj biegam odcinki 140m w tempie 3:00-3:10/km w ilości od 8-12 powtórzeń.
Tym razem zdecydowałem się na bardziej wytrzymałościowy typ podbiegów na odcinkach 400m.
Niestety wiało bardzo mocno i to w kierunku przeciwnym do wykonywanych podbiegów.
Rano przywitało mnie piękne słońce i 4 km rozgrzewki po pagórkach w tempie 4:45/km uświadomiły mi,że
dziś będzie się biegało dobrze,i tak też było.
Bolesne zakwasiory,które ciągną się od poniedziałku trochę zelżały,ale przy rozciąganiu a także przy wbieganiu
pod górkę czwórasy było wyraźnie czuć.
Odcinki 400m w tempie trochę powyżej 4:00/km biegało się dobrze,jedynie ostatnie 60-70m było wymagające
oddechowo.Mięśnie w ogóle tego nie czuły,choć górka jest dość stroma i czym wyżej tym nachylenie wzrasta.
Dlatego jak zerkam mniej więcej w połowie odcinka to Garmin pokazuje tempo 3:45-3:50/km a później
następuje naturalny spadek prędkości.
Na dziś siła góruje nad wydolnością co mnie cieszy.Za maratońskiego planu na wiosnę pomimo 6kg mniej nie byłem
wstanie rozwijać takich prędkości na podbiegach,nogi nie wytrzymywały.
Po serii podbiegów wykonałem jeszcze sześć żwawych przebieżek i do domu.
Dzisiejszy trening zaliczam jako pół-akcent.W tym tygodniu wypadł z kalendarza drugi trening podbiegów,trudno.
Jutro long z Wojtkiem,choć słowo "long" to teraz u nie około 16km a nie jak niegdyś 25-30km.
4 PDG x 400m /p.2'30" + 6P x 80m
1. 1'41" (4'12"/km)
2. 1'40" (4'10"/km)
3. 1'39" (4'07"/km)
4. 1'38" (4'05"/km)
Razem: 9,2 km - 43'26" (4'43"/km)
Dziś podbiegi.Zazwyczaj biegam odcinki 140m w tempie 3:00-3:10/km w ilości od 8-12 powtórzeń.
Tym razem zdecydowałem się na bardziej wytrzymałościowy typ podbiegów na odcinkach 400m.
Niestety wiało bardzo mocno i to w kierunku przeciwnym do wykonywanych podbiegów.
Rano przywitało mnie piękne słońce i 4 km rozgrzewki po pagórkach w tempie 4:45/km uświadomiły mi,że
dziś będzie się biegało dobrze,i tak też było.
Bolesne zakwasiory,które ciągną się od poniedziałku trochę zelżały,ale przy rozciąganiu a także przy wbieganiu
pod górkę czwórasy było wyraźnie czuć.
Odcinki 400m w tempie trochę powyżej 4:00/km biegało się dobrze,jedynie ostatnie 60-70m było wymagające
oddechowo.Mięśnie w ogóle tego nie czuły,choć górka jest dość stroma i czym wyżej tym nachylenie wzrasta.
Dlatego jak zerkam mniej więcej w połowie odcinka to Garmin pokazuje tempo 3:45-3:50/km a później
następuje naturalny spadek prędkości.
Na dziś siła góruje nad wydolnością co mnie cieszy.Za maratońskiego planu na wiosnę pomimo 6kg mniej nie byłem
wstanie rozwijać takich prędkości na podbiegach,nogi nie wytrzymywały.
Po serii podbiegów wykonałem jeszcze sześć żwawych przebieżek i do domu.
Dzisiejszy trening zaliczam jako pół-akcent.W tym tygodniu wypadł z kalendarza drugi trening podbiegów,trudno.
Jutro long z Wojtkiem,choć słowo "long" to teraz u nie około 16km a nie jak niegdyś 25-30km.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
21.12.2014
17,5 km - 1:31'41" (5'14"/km) 6P x 60m
Dzisiaj long po pagórkach.Czasem mocniej wiało i padało,ale w dwójkę biegało się super.
Takiego kilometrażu dawno nie wybiegałem.
Tydzień 64,7 km (5:20')
17,5 km - 1:31'41" (5'14"/km) 6P x 60m
Dzisiaj long po pagórkach.Czasem mocniej wiało i padało,ale w dwójkę biegało się super.
Takiego kilometrażu dawno nie wybiegałem.
Tydzień 64,7 km (5:20')
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
22.12.2014
6,0 km - 31'01" (5'10"/km)
Miałem w planach bieg zmienny albo lekkie interwały.Rano poślizgnąłem się na schodać i żeby nie upaść odruchowo się
broniłem i coś w lewej czwórce poczułem.Wtedy jeszcze nie wiedziałem,że uniemożliwi mi to szybsze bieganie.
Po porządnej rozgrzewce przy szalejącym wietrze ustawiłem lapowanie co 500m,żeby coś szybszego pobiec.
Niestety w lewym udzie lekki ból przy tempie 3:45/km.Dokończyłem odcinek,chwila truchtu i za chwilę ponowna próba.
I tym razem nie było komfortowo,więc postanowiłem dociągnąć do 30 minut tempem regeneracyjnym.
Przy 5:15/km w ogóle tego naciągnięcia nie czułem.
Jeśli jutro nie będę na 100% sprawny to odpuszczam podbiegi i zamienię na BS-a .Jestem na takim etapie przygotowań,że nic nie muszę.
6,0 km - 31'01" (5'10"/km)
Miałem w planach bieg zmienny albo lekkie interwały.Rano poślizgnąłem się na schodać i żeby nie upaść odruchowo się
broniłem i coś w lewej czwórce poczułem.Wtedy jeszcze nie wiedziałem,że uniemożliwi mi to szybsze bieganie.
Po porządnej rozgrzewce przy szalejącym wietrze ustawiłem lapowanie co 500m,żeby coś szybszego pobiec.
Niestety w lewym udzie lekki ból przy tempie 3:45/km.Dokończyłem odcinek,chwila truchtu i za chwilę ponowna próba.
I tym razem nie było komfortowo,więc postanowiłem dociągnąć do 30 minut tempem regeneracyjnym.
Przy 5:15/km w ogóle tego naciągnięcia nie czułem.
Jeśli jutro nie będę na 100% sprawny to odpuszczam podbiegi i zamienię na BS-a .Jestem na takim etapie przygotowań,że nic nie muszę.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
23.12.2014
10,2 km - 48'34" (4'46"/km) PDG (290m , 260m , 180m , 240m)
Dzisiaj luźne wybiegnanie z przyspieszeniami na podbiegach.Chciałem każde wzniesienie biegać aktywnie,dość mocno.Po 4-tym odpuściłem,poczułem lekkie spięcie w lewej czwórce a jutro WT,więc nie ma co przeginać.Tempa na podbiegach od 3:35-3:50/km w zależności od nachylenia i wiatru.
Mam nadzieję,że jutro nie będzie już tak wiatrowo,bo dziś momentami miałem wrażenie,że biegnę w miejscu.
10,2 km - 48'34" (4'46"/km) PDG (290m , 260m , 180m , 240m)
Dzisiaj luźne wybiegnanie z przyspieszeniami na podbiegach.Chciałem każde wzniesienie biegać aktywnie,dość mocno.Po 4-tym odpuściłem,poczułem lekkie spięcie w lewej czwórce a jutro WT,więc nie ma co przeginać.Tempa na podbiegach od 3:35-3:50/km w zależności od nachylenia i wiatru.
Mam nadzieję,że jutro nie będzie już tak wiatrowo,bo dziś momentami miałem wrażenie,że biegnę w miejscu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
24.12.12014
30 x 300m /p.40"
czas odcinka - kolejność interwałów
1'11" - 1,2,5,6,19,21,23
1'10" - 3,7,9,10,11,13,15,16,17,18,20,25,27,29
1'09" - 4,8,12,14,22,24,26,28
1'02" - ostatnie 30-te powtórzenie
śr. 3'52"/km
Razem: 16,0 km - 1:14'19" (4'39"/km)
Dzisiaj coś na wzór interwału ekstensywnego czyli dużo powtórzeń,krótka przerwa i nie za intensywne tempo.
Trochę się przeliczyłem zakładając tempo piątki?czy dychy?(nie wiem w jakiej jestem aktualnie dyspozycji ) do tych interwałów.
Pomimo chwilowych mocniejszych podmuchów wiatru trening był za łatwy.Właściwie ani tętno nie specjalnie wzrastało,ani
nogi się nie zmęczyły,ot taka pobudzająca jednostka treningowa.
Pierwsze dwa interwały spacerowe w 1:11,ciężko wyczuć mi było tempo,bo na 400m bieżni GPS wariuje i nie ma z niego
pożytku.
100m w truchciku było aż za nadto regenerujące przed 300m odcinkiem.W ostatnim 30-tym powtórzeniu pozwoliłem sobie na trochę szybsze tempo,
ale też nie cisnąłem,dalej na luźnych nogach.
Może to i dobrze,że nie zafudowałem sobie dziś cięższego trenu,bo czeka mnie jeszcze w domu sporo roboty.
Jutro kros po okolicy.
Wszystkim życzę Zdrowych,Radosnych i Biegowych Świąt Bożego Narodzenia.
30 x 300m /p.40"
czas odcinka - kolejność interwałów
1'11" - 1,2,5,6,19,21,23
1'10" - 3,7,9,10,11,13,15,16,17,18,20,25,27,29
1'09" - 4,8,12,14,22,24,26,28
1'02" - ostatnie 30-te powtórzenie
śr. 3'52"/km
Razem: 16,0 km - 1:14'19" (4'39"/km)
Dzisiaj coś na wzór interwału ekstensywnego czyli dużo powtórzeń,krótka przerwa i nie za intensywne tempo.
Trochę się przeliczyłem zakładając tempo piątki?czy dychy?(nie wiem w jakiej jestem aktualnie dyspozycji ) do tych interwałów.
Pomimo chwilowych mocniejszych podmuchów wiatru trening był za łatwy.Właściwie ani tętno nie specjalnie wzrastało,ani
nogi się nie zmęczyły,ot taka pobudzająca jednostka treningowa.
Pierwsze dwa interwały spacerowe w 1:11,ciężko wyczuć mi było tempo,bo na 400m bieżni GPS wariuje i nie ma z niego
pożytku.
100m w truchciku było aż za nadto regenerujące przed 300m odcinkiem.W ostatnim 30-tym powtórzeniu pozwoliłem sobie na trochę szybsze tempo,
ale też nie cisnąłem,dalej na luźnych nogach.
Może to i dobrze,że nie zafudowałem sobie dziś cięższego trenu,bo czeka mnie jeszcze w domu sporo roboty.
Jutro kros po okolicy.
Wszystkim życzę Zdrowych,Radosnych i Biegowych Świąt Bożego Narodzenia.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
25.12.2014
12,9 km - 1:03'39" (4'56"/km) 25P x 60m
Mocny kros,aż 172m podbiegów.Do tego silny wiatr,do którego zacząłem się już przyzwyczajać.
Na w miarę płaskich odcinkach dla urozmaicenia biegałem przebieżki.Wyszło aż 25 sztuk,co daje około 1500m
dość żwawego tempa.Zawsze to jakaś odmiana dla mięśni i serca niż jednostajne klepanko kaemów.
Skoro Seb Coe biegał tak wybiegania to dlaczego ja nie mogę.
Jutro tartan i trening szybkości.Zdaję się na Wojtka,on biega wg. planu,zobaczymy co mi treneiro każe biegać.
12,9 km - 1:03'39" (4'56"/km) 25P x 60m
Mocny kros,aż 172m podbiegów.Do tego silny wiatr,do którego zacząłem się już przyzwyczajać.
Na w miarę płaskich odcinkach dla urozmaicenia biegałem przebieżki.Wyszło aż 25 sztuk,co daje około 1500m
dość żwawego tempa.Zawsze to jakaś odmiana dla mięśni i serca niż jednostajne klepanko kaemów.
Skoro Seb Coe biegał tak wybiegania to dlaczego ja nie mogę.
Jutro tartan i trening szybkości.Zdaję się na Wojtka,on biega wg. planu,zobaczymy co mi treneiro każe biegać.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
26.12.2014
4 x 200m /p.200m + 8 x 400m /p.400m
200m: 41" , 41" , 41" , 40" - śr. 3'24"/km
400m: 1'24", 1'24" , 1'27" , 1'24" , 1'24" , 1'25" , 1'24" , 1'22" - śr. 3'31"/km
Razem: 12,9 km
Założeniem było biegać tempo w okolicach 3:30/km i to nam się udało.Rano padał śnieg z deszczem i tartan był
bardzo śliski,zaliczyłem wiele uślizgów.Większość powtórzeń biegałem za Wojtkiem i na wirażu zostawałem w tyle bojąc
się wywrotki,na prostej nadrabiałem dystans,więc tempo było trochę rwane.Założyłem dziś startówki,nie przypuszczałem,że będzie aż tak nie komfortowo.
W dodatku bucisze mają od spodu dziurki i palce stóp zmokły i strasznie zmarzły.
Fajny tren pobudzający,czułem ciężkawe nogi po wczorajszym krosie.
Jak będą dobre warunki to chciałbym następnym razem na tartanie biegać takie odcinki bliżej 3:10-3:15/km nawet kosztem
dłuższych przerw.
4 x 200m /p.200m + 8 x 400m /p.400m
200m: 41" , 41" , 41" , 40" - śr. 3'24"/km
400m: 1'24", 1'24" , 1'27" , 1'24" , 1'24" , 1'25" , 1'24" , 1'22" - śr. 3'31"/km
Razem: 12,9 km
Założeniem było biegać tempo w okolicach 3:30/km i to nam się udało.Rano padał śnieg z deszczem i tartan był
bardzo śliski,zaliczyłem wiele uślizgów.Większość powtórzeń biegałem za Wojtkiem i na wirażu zostawałem w tyle bojąc
się wywrotki,na prostej nadrabiałem dystans,więc tempo było trochę rwane.Założyłem dziś startówki,nie przypuszczałem,że będzie aż tak nie komfortowo.
W dodatku bucisze mają od spodu dziurki i palce stóp zmokły i strasznie zmarzły.
Fajny tren pobudzający,czułem ciężkawe nogi po wczorajszym krosie.
Jak będą dobre warunki to chciałbym następnym razem na tartanie biegać takie odcinki bliżej 3:10-3:15/km nawet kosztem
dłuższych przerw.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
28.12.2014
22,1 km - 1:47'26" (4'53"/km) 13 x 300m (~3'55"/km)
Dzisiaj chciałem wykonać serię podbiegów na 16-17km longu.Niestety u mnie na wsi bardzo ślisko,miejscami lodowisko,
dużo śniegu.Zamieniłem to na dłuższy bieg z kilkunastoma 300m przyspieszeniami tam gdzie było w miarę sucho i płasko.
Dopiero jak zgrałem z Garmina trening to zobaczyłem,że wyszło prawie 4km tempa poniżej 4:00/km.
Tempo średnie z wybiegania jak na 227m up i śliską nawierzchnię też szybkie.
Nie powiem,nogi od 18km już czułem.Ale jeśli ostatni trening 20km+ był ponad 2 miesiące temu to nie dziwne,że kulaski
odzwyczaiły się od długiego wysiłku.
Tydzień z dużym kilometrażem ale małą ilością biegów jakościowych(niemniej średnia z tygodnia 4:45/km nie taka zła).
Cóż taka aura,trzeba biegać co się da.
Może jutro uda mi się w Krakowie wykonać serię podbiegów.
Tydzień 80,1 km (6:22')
22,1 km - 1:47'26" (4'53"/km) 13 x 300m (~3'55"/km)
Dzisiaj chciałem wykonać serię podbiegów na 16-17km longu.Niestety u mnie na wsi bardzo ślisko,miejscami lodowisko,
dużo śniegu.Zamieniłem to na dłuższy bieg z kilkunastoma 300m przyspieszeniami tam gdzie było w miarę sucho i płasko.
Dopiero jak zgrałem z Garmina trening to zobaczyłem,że wyszło prawie 4km tempa poniżej 4:00/km.
Tempo średnie z wybiegania jak na 227m up i śliską nawierzchnię też szybkie.
Nie powiem,nogi od 18km już czułem.Ale jeśli ostatni trening 20km+ był ponad 2 miesiące temu to nie dziwne,że kulaski
odzwyczaiły się od długiego wysiłku.
Tydzień z dużym kilometrażem ale małą ilością biegów jakościowych(niemniej średnia z tygodnia 4:45/km nie taka zła).
Cóż taka aura,trzeba biegać co się da.
Może jutro uda mi się w Krakowie wykonać serię podbiegów.
Tydzień 80,1 km (6:22')