Czegoś tu nie rozumiem. Dlaczego Wasz pot niby tak wali ? To co Wy jecie ?
Robię 4 treningi w tygodniu i gdybym miał prać ciuchy po każdym, a dodam że pocę się niezmiernie, to już dawno miałbym bunt w domu, albo żony albo pralki.
Ja robię tak. Z racji tego, że biegam wieczorami, po przyjściu z pracy biorę 1-2 minutowy prysznic aby opłukać się po całym dniu harówki i zakładam ciuchy biegowe, które ładnie wyschły na grzejniku po dniu poprzednim. Nic nie śmierdzą. A wiecie co to antyperspirant zastosowany przed wysiłkiem ?
Układ treningów wygląda następująco.
Poniedziałek - wolne, w tym dniu następuje pranie odzieży
Wtorek - trening w wypranych
Środa - wietrzą i suszą się ciuchy z wtorku
Czwartek - trening ciągle w tych samych
Piątek - wietrzą i suszą się ciuchy z czwartku, nadal te same
Sobota - trening ciągle w tych samych
Niedziela - trening ciągle w tych samych
Kolejny poniedziałek - pranie
Oczywiście skarpetki, gacie wymiana co dziennie.
Gdybym miał ciągle prać cienką potówkę, grubą potówkę, kurtkę z samej membrany, leginsy, czapkę, opaskę na głowę, komin to ile bym musiał tego mieć żeby zawsze na trening mieć wszystko gotowe ?
Oczywiście są suszarki automatyczne i rzeczy wyciąga się z nich suche.
Rzeczy biegowe to nie jakaś elegancja Francja i prasować tego nie trzeba więc wszelkie inne ceregiele odpadają.
Nie wiem jak u Was ale u mnie prąd i woda nie są za darmo stąd ten kompromis między kosztami a świeżością odzienia biegowego
