Dorzucę swoje 3 grosze
Pół roku temu
nie wyobrażałem sobie, że mógłbym biegać rano. Mój tryb życia wyglądał tak - godzina przyjscia do pracy luźna - między 7 a 9 (czyli 9

). Swoje 8h w pracy, 17.30 w domu i
po pracyu od razu na trening - moja żona pracowała zazwyczaj dłużej, plus miała sporo dalej więc wracała do domu jak ja z treningu, i
od 19 mieliśmy "wolny czas", spać chodziłem około 00:00, często później. Treningi czasem wypadały, bo a to coś trzeba załatwić, jakieś zakupy, pada, itp.
ALE...
Żonka zaszła w ciążę, poszła na zwolnienie. Jej tryb życia "trochę" się zmienił, mój nie - i po 2 tygodniach wyżaliła mi się, że cały dzień spędza sama. Zastanowiłem się nad tym głęboko, i wyszło, że ma rację
Bieganie późnym wieczorem odpadało (bo było mi na nie jeszcze trudniej zebrać zad, niż zaraz po pracy), więc zostało tylko poranne

z początku nie wiedziałem, czy to możliwe, ale
motywacja pozytywna duża (w sumie ciężko o większą), więc, ja nie dam rady?

Trzeba się "tylko" wcześnie położyć. W moim przypadku wcześnie to znaczyło 23 (ale moja kobita w I trymestrze odpływała o 21, więc można było

) Ja zaczynałem tak biegać od maja, więc plus był taki, że dzień długi, i łatwiej się wstaje, jak jest jasno. Więc
jak ktoś chce się przestawić na bieganie rano - na wiosnę/latem jest łatwiej. A jak się zbuduje nawyk, to i jesienią się da (zimę będę testował jak przyjdzie

)
Więc budzik na 5:45 i naprzód. Czyli wstałem po 15 minutach, a organizm był w ciężkim szoku co i jak. Ale ogarnąłem się i "już" po 20 minutach byłem w drodze
Dwa tygodnie się męczyłem wstając, ale potem organizm zaskoczył. I daje radę do dziś. Tylko rano jestem na tyle nieogarnięty, że ABSOLUTNIE wszystko muszę mieć naszykowane w jednym miejscu (najlepiej przy drzwiach) - bo inaczej dupa - jak ne jestem pewnien co do pogody -szykuję 2 komplety ciuchów

Wtedy działa tryb "wstać - ubrać się - wyjsć i pobiec". I zaobserwowałem ciekawe zjawisko - chcąc zrobić np. godzinny trening - nie muszę nastawiać budzika o godzinę wcześniej - wystarczy, że go nastawię pół godziny wcześniej i wstanę od razu, bez kilku drzemek

Wierzcie mi - da się
Plusy:
0.
Spędzam więcej czasu z żoną 
1.
Trening zrobiony rano, wieczorem już nie "wypadnie" - jak rano jest gówniana pogoda, to zawsze jest druga szansa wieczorem.
2. Treningi latem są znacznie łatwiejsze - chociaż jak wracałem o 7 rano i bywało 24 stopnie, to mimo wszystko nie było łatwo

3. Tak jak pisze Sosik -
poranne treningi, nawet ciężkie akcenty - ida na miękko nawet na czczo, z tym, że ja po prostu wolę zjeść banana, bo nie lubię biegać z pustym żołądkiem i już. Jak ktoś ma na czczo ścianę od rana, to znaczy, że się kiepsko odzywiał dzień wcześniej (np. obiad o 14, i spać bez kolacji) - i tyle. Zdarzyło mi się zrobić tak raz czy dwa, biegło się okropnie (de facto symulator ściany po 32 kilometrze

) więc wiem o czym mówię. Ubytków na wadze niezamierzonych nie stwierdziłem. Zamierzonych też razej nie
4.
Mam więcej energii od rana - a ten "zjazd" o którym mówia niektórzy i tak jest - i wynika z normalnego trybu aktywności dobowej - tylko trzeba pamiętać, że może się przesunąć
5.
Jestem szybciej w pracy - lepiej organizuję sobie czas -
tylko to łatwo przepieprzyć - więc trzeba się pilnować, żeby np. nie grzebać się z wyjściem, nie siedzieć niepotrzebnie dłużej w pracy (z przyzwyczajenia - siedzę do 17, bo zawsze siedzę do 17), i nie siedzieć po nocy (bo to sie odbije na chęci wstania rano.
6.
Popołudnia mam wolne 
7.
Długie wybieganie najmniej koliduje z weekendem (no, chyba, że ktoś zachlał dzień wcześniej, ale to wiadomo - i tak ma zrypany dzień następny

)