ijon pisze:Dyskusja o wynikach Painu bardzo ciekawa, tylko dbajmy o kulturę
![uśmiech :-)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Jak dobrze rozumiem, to ten niesamowity progres na 10km nie miał przełożenia w wyścigu (bieg niedokończony). A to jest jedyny wiarygodny wyznacznik poziomu. Tłumaczenie, że było ciepło i był duży podbieg jest bardzo słabe. Albo liczenie, że po pierwszych km wynik był na poniżej 35 (to jest nawet trochę zabawne).
Natomiast wynik z połówki jest bardzo dobry. Tylko czy to jest na wynik w okolicach 36 na 10k?
No i wyznaczanie na kalkulatorze wyniku w maratonie na podstawie wyniku na 10k czy połówki jest bardzo niedoszacowane dla osoby niewybieganej. Można sobie świetnie latać 5k, 10k ale na Maraton odpowiadający tym czasom to trzeba ogromnej objętości i czasu. Jeżeli Painu faktycznie w krótkim czasie doszedł do poziomu ok 36 min na 10K, to zakładanie asekuracyjnego wyniku w Maratonie jest jak najbardziej OK. Jemu brakuje kilometrów, doświadczenia i stażu biegowego.
Mnie w dalszym ciągu zastanawia ten progres, dlatego dyskusja bardzo ciekawa. Wierze, że można mieć takie wyniki po krótkim treningu. Ciężej mi natomiast uwierzyć w zupełny brak przeszłości sportowej
![uśmiech :-)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Hej, tak naprawdę powodów niedokończenia było wiele, a jeden podstawowy - za szybkie tempo. Nie było tam też pacemakerów (na tempo poniżej 40), którymi można by się wspomóc. Nie chcę być złośliwy, ale rozumiem, że tu nikomu nie zdarzyło się paskudnie spalić początku (szczególnie w debiucie)?
![oczko ;)](./images/smilies/icon_e_wink.gif)
Nie zauważyłem też żebym liczył, że po pierwszych kilometrach wynik był na poniżej 35
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Co do pogody - może dla wielu osób nie ma ona większego znaczenia, ale bieganie w temp. podchodzącej pod 30C, w rozgrzanym mieście, mnie zadania nie ułatwiło. Ale nie szukam wymówki - po prostu odnoszę się do tego, co napisałeś.
Co do szacowania tempa na maraton - trochę poczytałem odnośnie tego ile i jak długo trzeba biegać i stąd te w miarę ostrożne szacunki na tempo. Maksymalnie doszedłem do około 50-60-kilku km tygodniowo i to raczej o niebo za mało, żeby próbować łamać 3 godziny. Szczególnie, że tak naprawdę do takiej wartości zbliżyłem się raptem kilka razy. A podstawowy powód jest taki, że nigdy więcej już nie chcę przeżywać tego, co przydarzyło mi się podczas biegu Powstania. Mam lekką schizę i biegnąc boję się niemal cały czas żeby czasem nie przegiąć.
Co do mojej przeszłości sportowej zaś. Biegowo absolutnie i w 100% "wstałem z kanapy" (zero takiej przeszłości). Ogólnie sportowo jestem chyba jak prawie każdy zdrowy facet. Nie mam dwóch lewych rąk, dwóch lewych nóg i nie płaczę jak mnie coś boli. Jak w coś grałem, to grałem - i z boiska schodziłem ostatni, bo serducho do tego zawsze miałem. Najwięcej w moim życiu było roweru - przez kilkanaście lat przejechałem pewnie ze 20 tys. km. Ale nigdy nawet nie otarłem się o jakieś treningi czy nawet półwyczynowe uprawianie sportu. Zima (a raczej czas od wczesnej jesieni do późniejszej wiosny), to zawsze była u mnie laba z maks. tygodniem-dwoma nart. Nie inaczej było w tym roku.
Również nie wiem skąd ta smykałka do biegania - w innych sportach większych predyspozycji u siebie nie zauważyłem. Po prostu jakoś lekko i przyjemnie mi się biega. Kręci mnie zmieniający się krajobraz, zmęczenie, wiatr, słońce - cała otoczka, a że jednocześnie widzę progres to jakoś to się nakręca :> Np. na bieżni automatycznej biega mi się duużo gorzej ;p
pozdr!
[EDIT]
Przedwczoraj miałem robione EKG wysiłkowe. Skierowanie dostałem po historii z zasłabnięciem. Na szczęście mam to badanie w pakiecie opieki medycznej. Najważniejsze, że badanie nie wykazało nic niepokojącego. Druga rzecz, to komentarz lekarki. Stwierdziła, że praktycznie jej się nie zdarza, żeby ktoś poziom 7 przeszedł. Nawet powiedziała ile razy jej się to przytrafiło, ale nie bardzo mi się chce wierzyć w tę cyferkę. A ja nie mogę się opanować i myślę sobie "co by było gdyby". Nie mam w zwyczaju tak rozmyślać, ale jednak myślę sobie: co by było gdybym to całe bieganie odkrył w podstawówce
Już naprawdę mnie nie interesuje kto mi tutaj wierzy, a kto nie. Kto wierzy w moją przeszłość bez treningów, a kto nie. Dla mnie to dość nowa myśl, że do czegoś miałem (umyślnie używam czasu przeszłego) naprawdę jakiś mały dar. Teraz mogłoby być albo pięknie, albo sportowa renta i zniszczone zdrowie - kto wie ![oczko ;)](./images/smilies/icon_e_wink.gif)
A za tydzień jeszcze holter.
[EDIT 2]
Już chyba kończąc ten "wątek w wątku". Wyniki holtera (dzień bez biegania) na szczęście ok. Maksymalne HR (kilkanaście pięter po schodach) 130, średnie HR dobowe 53, minimalne 35.
Wczoraj pobiegłem maraton. Wynik końcowy 3.12.XX - udał się fajny finisz (od 37 kilometra) z ostatnim kilometrem w okolicach 3.50. Bałem się, że będzie 10 x gorzej, w końcu zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać. Nie było kryzysu, nie było ściany, można powiedzieć, że w miarę luźno - tylko nogi bolą
![oczko ;)](./images/smilies/icon_e_wink.gif)