Byłem, biegłem i dobiegłem.
Poznań miał być zwięczeniem sezonu i wisienką na torcie. W Poznaniu nie miało być ścigania, a tylko spokojny bieg celem zamknięcia korony. Jak to w życiu bywa, stało się inaczej. Po zdecydowanie nieudanym starcie we Wrocławiu (3:44 - najgorszy czas w tym roku) oraz świetnych wynikach kolegów w Warszawie apetyt na to by złamać 3:30 był wielki.
Sobotnie zwycięstwo Polskich piłkarzy nad drużyną Niemiec i euforyczna wręcz radość z ich wyniku sprawiła, że ja też postanowiłem strzelać. Wynik: 5 x Lech Pils. Już widzę to oburzenie wśród kolegów i koleżanek biegaczy, że jak tak można przed zawodami. A gdzie dieta zdrowe odżywianie itd. ...
35 lat, w sobotę skończyłem 35 lat w taki dzień wolno mi wszystko

bez względu na konsekwencje.
Niedziela 6:15 wstaje z łóżka - lekko się chwieje, chyba trzeba zamknąć okno w pokoju, bo coś wieje.
Spacer, śniadanko, ubieranie ... i szybko na start, bo już późno.
Tłok, dużo ludzi, trzeba się mocno rozpychać by dostać się do swojej strefy startowej.
Na miejscu trochę luźniej. Jest adrenalina, jest MOC.
START.
Duszno, czemu tak mi duszno. Ledwo minęliśmy pierwszy kilometr a ja już jestem cały mokry.
Chyba w nocy padało, a teraz paruje, pewnie, dlatego tak duszno. Przecież nie od piwa.
Początek spokojnie, po pierwszych 10-ciu kilometrach miałem prawie 1,5 min straty. Zajączek ciągle w zasięgu wzroku, więc nie jest źle.
Kolejna dycha już szybsza. Strata prawie odrobiona, biegnie się dobrze. Równe tempo, zwalniamy nieco na punktach odżywczych. Na zbiegach staram się trochę rozluźnić, odciążyć nogi i ręce. Jest dobrze. Banan na 15 km, żel na 20 km. Piję na wszystkich punktach woda + IZO.
W okolicach 30 km wyprzedzamy pacemakerów. Tempo równe. Mam 2 min zapasu. Żel na 30 km.
32 km … powtarzam jeszcze tylko 10 km.
33 km … jeszcze tylko 9 km.
Źle założony chip sprawił, że but mi się rozwiązał. Zatrzymanie się nie stanowi problemu, ale ponowny start i wejście w tempo to już ból.
35 km … wszystko już boli. Na pytanie, kiedy zacząć przyspieszać, odpowiedź jest jedna … jeszcze nie teraz. Ciągle 2 min zapasu. Ostatni żel.
40 km … próbuje przyspieszyć. 100, 200 metrów i zwalniam. Nie jestem w stanie biec szybciej.
Świadomość , że mam 2 min zapasu powoduje, że już nie walczę o jeszcze lepszy wynik.
META - 3:28 netto. ŻYCIÓWKA poprawiona o 9 minut. Cel osiągnięty.
Nie udałoby się to gdyby nie M., z którą biegłem od 4 km aż do samego końca.
To dzięki JEJ udało mi się osiągnąć taki wynik. Przypadkiem spotkana osoba, z którą dzieliłem trudy biegu przez ponad 3 godziny. Choć zamieniliśmy ze sobą dosłownie kilka zdań, stała się dla mnie kimś bardzo ważnym. Nie tylko podczas tego biegu. Ale również dzisiaj gdy go wspominam.
Dziękuje Ci jeszcze raz, bez Ciebie by mi się nie udało.
Za 4 tygodnie VII Maraton Beskidy … kusi.