Jabbur - komentarze
Moderator: infernal
- sochers
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3431
- Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
- Życiówka na 10k: 44:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:12
- Lokalizacja: Woodge aka Uć
WarszawskiBiegacz opublikował wyjaśnienia - ja się z nim w sumie zgadzam - jak celował w 2:20, był w formie na 2:20 i to to, że nabiegał 2:28 dla niego samego nie jest zwycięstwem, a porażką - bo tyle to mógły z treningu machnąć ale nie o to chodziło.
Natomiast jak ktoś jest początkującym amatorem (masło trochę maślane) i dla niego jak w debiucie celując w 3:45 zderza się ze ścianą i dobiega 4:10 po mordędze - to faktycznie jest zwycięstwo nad samym sobą. Ba, samo dobiegnięcie może byc zwycięstwem. Jabbur, on chyba też o Tobie (pośrednio) pisał w kategorii zwycięzców - kiszki wywinięte na drugą stronę, ale zrobiłeś pełne 42,2.
A z drugiej strony - jakbyś leciał w pełn sił (czyt. bez kolki) na złamanie 3:00, a w finale byłoby 3:12 to chyba sam nie uznałbyś tego sa sukces.
A co do wrzucania zdjęć - http://pl.tinypic.com/ polecam - bez logowania
Natomiast jak ktoś jest początkującym amatorem (masło trochę maślane) i dla niego jak w debiucie celując w 3:45 zderza się ze ścianą i dobiega 4:10 po mordędze - to faktycznie jest zwycięstwo nad samym sobą. Ba, samo dobiegnięcie może byc zwycięstwem. Jabbur, on chyba też o Tobie (pośrednio) pisał w kategorii zwycięzców - kiszki wywinięte na drugą stronę, ale zrobiłeś pełne 42,2.
A z drugiej strony - jakbyś leciał w pełn sił (czyt. bez kolki) na złamanie 3:00, a w finale byłoby 3:12 to chyba sam nie uznałbyś tego sa sukces.
A co do wrzucania zdjęć - http://pl.tinypic.com/ polecam - bez logowania
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
- małymiś
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1527
- Rejestracja: 09 paź 2013, 11:26
- Życiówka na 10k: 0:53:02
- Życiówka w maratonie: brak
To niech się dołuje jeśli mu z tym dobrze. Jeśli mógł mieć własną fizjologię pod kontrolą, ale dopuścił sie błędu to jego wina i jest przegrany. Ciekawe co by było gdyby ze sraczką zdobył pudło? Tez by płakał ze mógł złamać 2h?
Może trochę złości mu w czymś pomoże. Ale jak dla mnie to jest zakładnikiem własnego ego. Frajer.
Może trochę złości mu w czymś pomoże. Ale jak dla mnie to jest zakładnikiem własnego ego. Frajer.
- Bacio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 22 cze 2013, 00:11
- Życiówka na 10k: 55:09
- Życiówka w maratonie: 5:12:13
Jabbur dobrze skomentował na swoim blogu. A Warszawski Biegacz coś jakoś dziwnie interesuje się cudzymi, a nie swoimi biegami...
1. Tu trochę o biegomarszowaniu... www.biegomarsz.pl
2. A to mój blog biegowy
->>> 3. Tu KLIK na komentarze do mojego bloga biegowego <<<-
Pozdrawiam, Bacio - Może ostatni, ale na mecie!
2. A to mój blog biegowy
->>> 3. Tu KLIK na komentarze do mojego bloga biegowego <<<-
Pozdrawiam, Bacio - Może ostatni, ale na mecie!
- jabbur
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1364
- Rejestracja: 04 paź 2012, 23:23
- Życiówka na 10k: 0:38:22
- Życiówka w maratonie: 3:02:19
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Dzięki Panowie za tipa o fotkach, Nie pomyślałem, że tu bezpośrednio można linkować
A Warszawski? Cóż, miał groszy dzień i ból p..tj. [aktualizacja]gorycz istnienia go trawiła. Każdemu się zdarza, tyle że warto się potem do tego przyznać. Tak sądzę
A Warszawski? Cóż, miał groszy dzień i ból p..tj. [aktualizacja]gorycz istnienia go trawiła. Każdemu się zdarza, tyle że warto się potem do tego przyznać. Tak sądzę
Ostatnio zmieniony 05 paź 2014, 23:55 przez jabbur, łącznie zmieniany 1 raz.
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Biegniesz w Monachium?
Ja doskonale rozumiem Bartka, kwestia ambicji, oczekiwań i punktu widzenia - nic więcej. Troszkę demagogiczny ten twój wpis - dla mnie szukanie łatwego poklasku i zbyt proste relatywizowanie rzeczywistości, w ten sposób to wszystko może być świetne i każdą sytuację czy osiągniecie możemy przekłuwać w cokolwiek nam się podoba. Trzeba mieć charakter by zejść z trasy po to by powrócić albo by porażkę nazwać porażką. Kiedyś przebiegłem maraton o 6 sekund poniżej założonego celu - wewnętrznie była to dla mnie porażka i duża motywacja.
Ja doskonale rozumiem Bartka, kwestia ambicji, oczekiwań i punktu widzenia - nic więcej. Troszkę demagogiczny ten twój wpis - dla mnie szukanie łatwego poklasku i zbyt proste relatywizowanie rzeczywistości, w ten sposób to wszystko może być świetne i każdą sytuację czy osiągniecie możemy przekłuwać w cokolwiek nam się podoba. Trzeba mieć charakter by zejść z trasy po to by powrócić albo by porażkę nazwać porażką. Kiedyś przebiegłem maraton o 6 sekund poniżej założonego celu - wewnętrznie była to dla mnie porażka i duża motywacja.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- jabbur
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1364
- Rejestracja: 04 paź 2012, 23:23
- Życiówka na 10k: 0:38:22
- Życiówka w maratonie: 3:02:19
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
mihumor pisze:Biegniesz w Monachium?
Ja doskonale rozumiem Bartka, kwestia ambicji, oczekiwań i punktu widzenia - nic więcej. Troszkę demagogiczny ten twój wpis - dla mnie szukanie łatwego poklasku i zbyt proste relatywizowanie rzeczywistości, w ten sposób to wszystko może być świetne i każdą sytuację czy osiągniecie możemy przekłuwać w cokolwiek nam się podoba. Trzeba mieć charakter by zejść z trasy po to by powrócić albo by porażkę nazwać porażką. Kiedyś przebiegłem maraton o 6 sekund poniżej założonego celu - wewnętrznie była to dla mnie porażka i duża motywacja.
Warszawski. Nie chcę przenosić na forum dyskusji z bloga. OK, rozumiem Twoją opinię. Moja jest taka (cytuje sam siebie z komentarza pod notką):
Rozumiem, co autor miał na myśli i zgadzam się z tym, że należy refleksyjnie podchodzić do swoich osiągnięć i nie przyjmować radośnie gratulacji, jak się coś mocno skopało. Natomiast nie daję Olszewskiemu prawa do negowania "bohaterstwa" i poświęcenia wszystkich tych, którym się wynik rozjechał z rzeczywistością. Zbyt ogólnych i kategorycznych kwantyfikatorów używa, a mając taką pozycję jaką ma, wypadałoby by z nieco większą empatią i wrażliwością podchodził do tych, co są za nim. Nawet jeżeli jest sfrustrowany tym, że odwiedziny w toi-toi'u rozwaliły mu pół roku treningu.
I tyle. Wierzę, że porażka też może być piękna, o ile poprzedziła ją walka. Demagogia? Raczej miękkość
Monachium. Dopiero w piątek doszedłem do ładu z żołądkiem i po weekendowym wybieganiu nie jestem zadowolony z tego co reprezentuję. Do czwartku będę robił przygotowanie pod start, a potem zdecyduję czy jadę tylko jako zaproszony bloger, czy też na start turystyczny, czy faktyczne zawody. W najgorszym (pierwszym) wariancie skończy się na kibicowaniu przed telebimem na Oktoberfest'cie.
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
Powiedz mu w twarz, że jest tym frajerem. Pod własnym imieniem i nazwiskiem, a nie nickiem z forum, a potem najlepiej wklej tutaj screen. Zachowaj się honorowo, po męsku. Czyste chamstwo.Może trochę złości mu w czymś pomoże. Ale jak dla mnie to jest zakładnikiem własnego ego. Frajer.
I dare you!
Jabbur, czytałem co prawda tylko ten wpis, który tak Cię obruszył, ale w tym wypadku to nie będzie miało większego znaczenia. Ja Cię ładnie proszę, nie bądź wyrocznią tego, co jest słuszne, a co nie. Takie jest jego zdanie i jedyne co Ci pozostaje, to uznać je za takie, jakie ono jest. Nie staraj się tego obracać jako jakąś pomyłkę przy toku rozumowania tylko dlatego, że dana opinia jest w kontrze do Twojej. Przemówiła przez Ciebie buta. Nie zgadzaj się, ale nie traktuj czyjejś opinii, jako jakiś pomiot "bólu pupy" - znajdź lepszy i bardziej dojrzały argument. Stać Cię!A Warszawski? Cóż, miał groszy dzień i ból pupy. Każdemu się zdarza, tyle że warto się potem do tego przyznać. Tak sądzę
- jabbur
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1364
- Rejestracja: 04 paź 2012, 23:23
- Życiówka na 10k: 0:38:22
- Życiówka w maratonie: 3:02:19
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
To i ja się nieśmiało przyłączę... Bo generalnie się z Bartkiem zgadzam.
Przynajmniej częściowo. Takie rzeczy jak grypa żołądkowa, zatrucie, walka z przeziębieniem itp. są niezależne od człowieka, zgoda. Ale już skurcze, obdarte sutki, odciski, temperatura wyższa niż 10 stopni, to już faktycznie urok maratonu. Za główną wadę tego dystansu uważam to, że można go biec tylko raz (no może dwa), ale właśnie dlatego na ten jeden raz wypadałoby być naprawdę maksymalnie dobrze przygotowanym. Większość niepowodzeń to niestety niedoróbki - czy to treningowe, czy bardziej ogólne. A jeśli ktoś na trasie rzyga z wysiłku, to w ogóle nie wiem, za co go podziwiać. Sorry, ale nie. Samo pokonanie dystansu może być osiągnięciem dla jakiegoś świeżego biegacza, ewentualnie jeśli ktoś biega dla zabawy. Ale jeżeli człowiek się spina na wynik, a następnie kończy zawody daleko poniżej oczekiwań, to nie ma się czym chwalić.
Mój wiosenny "maraton życia" zawaliłam przez kontuzję i w życiu by mi nie przyszło do głowy obwiniać za to jakieś bezimienne "okoliczności" - to JA zawaliłam robiąc za duży kilometraż i JA olałam pierwsze symptomy uszkodzenia czegoś tam kilka tygodni wcześniej. Kurde, nawet to, że byłam tuż po przeziębieniu było zależne ode mnie, bo nabawiłam się go na połówce dwa tygodnie przed maratonem. Prawda, tuż po zakończeniu biegu nadmiar endorfin uderzył mi do głowy i byłam zadowolona. Ale z perspektywy czasu uważam te zawody za porażkę. Dlatego nawet nie chwalę się tym, że ten maraton - i to nie jeden - mam w dorobku. Po prostu to nie była żadna rewelacja.
Przynajmniej częściowo. Takie rzeczy jak grypa żołądkowa, zatrucie, walka z przeziębieniem itp. są niezależne od człowieka, zgoda. Ale już skurcze, obdarte sutki, odciski, temperatura wyższa niż 10 stopni, to już faktycznie urok maratonu. Za główną wadę tego dystansu uważam to, że można go biec tylko raz (no może dwa), ale właśnie dlatego na ten jeden raz wypadałoby być naprawdę maksymalnie dobrze przygotowanym. Większość niepowodzeń to niestety niedoróbki - czy to treningowe, czy bardziej ogólne. A jeśli ktoś na trasie rzyga z wysiłku, to w ogóle nie wiem, za co go podziwiać. Sorry, ale nie. Samo pokonanie dystansu może być osiągnięciem dla jakiegoś świeżego biegacza, ewentualnie jeśli ktoś biega dla zabawy. Ale jeżeli człowiek się spina na wynik, a następnie kończy zawody daleko poniżej oczekiwań, to nie ma się czym chwalić.
Mój wiosenny "maraton życia" zawaliłam przez kontuzję i w życiu by mi nie przyszło do głowy obwiniać za to jakieś bezimienne "okoliczności" - to JA zawaliłam robiąc za duży kilometraż i JA olałam pierwsze symptomy uszkodzenia czegoś tam kilka tygodni wcześniej. Kurde, nawet to, że byłam tuż po przeziębieniu było zależne ode mnie, bo nabawiłam się go na połówce dwa tygodnie przed maratonem. Prawda, tuż po zakończeniu biegu nadmiar endorfin uderzył mi do głowy i byłam zadowolona. Ale z perspektywy czasu uważam te zawody za porażkę. Dlatego nawet nie chwalę się tym, że ten maraton - i to nie jeden - mam w dorobku. Po prostu to nie była żadna rewelacja.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
neevle pisze:Za główną wadę tego dystansu uważam to, że można go biec tylko raz (no może dwa)
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Może powinnam była dodać, że dwa okupuje się ekstra sraczką.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1392
- Rejestracja: 10 cze 2013, 13:12
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dobra, to ja też się wypowiem
Jabbur i Bacio, łączy Ich to, że nie udało im się osiągnąć zamierzonego celu, a dzieli troszkę inny poziom biegowy.
Może nie Pójdą na kolanach do Częstochowy, ale są zadowoleni, że pokonali fizjologiczne aspekty organizmu (no dobra, jeden się posrał a drugi prawie pożygał ) ale Obaj mimo pecha kontynuowali bieg i na litość Boską, żaden z nich nie unosi się tym, że jest zwycięzcą czy bohaterem(chociaż dla mnie są) Warszawskiego też, bo chyba mimo że nie zrobił zamierzonego czasu to chyba dotarł do mety.
Może to moja wina? Bo ja głośno krzyczałem, że dla mnie są zwycięzcami czy bohaterami! A dlaczego? bo pokonali własne słabości!!!
A teraz Warszawski po nich jedzie! Nie ma do tego najmniejszego prawa! Mało tego, nie znając osobiście nikogo ich ocenia!
Właściwie to po co? Jaki miał w tym cel? Poza tym, każdy do biegania podchodzi indywidualnie i czerpie z tego co chce i ile chce, i ma pełne prawo do szczerzenia japy ze swojego własnego wyniku! Obojętnie jaki czas uzyskał.
I teraz, jedno proste pytanie?
Warszawski, po ukończeniu biegu wraca do domu i zamiast przemyśleć co Mu nie wyszło i co poszło nie tak, to pisze, że ten czy inny nie jest wcale w swoim mniemaniu zwyciężcą? A bardzo przepraszam co Go to obchodzi ? A jeśli Go wkurza czytanie właśnie o tym to wystarczy wyjąc kabel Ethernet z komputera, to takie proste prawda?
Panie Warszawski Biegaczu tak się po prostu nie robi! i są takie nie pisane zasady, który trzeba przestrzegać !
Jabbur i Bacio, łączy Ich to, że nie udało im się osiągnąć zamierzonego celu, a dzieli troszkę inny poziom biegowy.
Może nie Pójdą na kolanach do Częstochowy, ale są zadowoleni, że pokonali fizjologiczne aspekty organizmu (no dobra, jeden się posrał a drugi prawie pożygał ) ale Obaj mimo pecha kontynuowali bieg i na litość Boską, żaden z nich nie unosi się tym, że jest zwycięzcą czy bohaterem(chociaż dla mnie są) Warszawskiego też, bo chyba mimo że nie zrobił zamierzonego czasu to chyba dotarł do mety.
Może to moja wina? Bo ja głośno krzyczałem, że dla mnie są zwycięzcami czy bohaterami! A dlaczego? bo pokonali własne słabości!!!
A teraz Warszawski po nich jedzie! Nie ma do tego najmniejszego prawa! Mało tego, nie znając osobiście nikogo ich ocenia!
Właściwie to po co? Jaki miał w tym cel? Poza tym, każdy do biegania podchodzi indywidualnie i czerpie z tego co chce i ile chce, i ma pełne prawo do szczerzenia japy ze swojego własnego wyniku! Obojętnie jaki czas uzyskał.
I teraz, jedno proste pytanie?
Warszawski, po ukończeniu biegu wraca do domu i zamiast przemyśleć co Mu nie wyszło i co poszło nie tak, to pisze, że ten czy inny nie jest wcale w swoim mniemaniu zwyciężcą? A bardzo przepraszam co Go to obchodzi ? A jeśli Go wkurza czytanie właśnie o tym to wystarczy wyjąc kabel Ethernet z komputera, to takie proste prawda?
Panie Warszawski Biegaczu tak się po prostu nie robi! i są takie nie pisane zasady, który trzeba przestrzegać !
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Myślę, że klin byłby dobry i potrzebny jest ten trzecineevle pisze:Może powinnam była dodać, że dwa okupuje się ekstra sraczką.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
sami, k... relatywizujący postmoderniści.
ja rozumiem, że Coubertin, że jesteś zwycięzcą, itd, itp, ale mam wrażenie, że zapominacie panowie i panie, że na każdych zawodach jest człowiek, który przebiegnie je najszybciej.
i to on jest zwycięzcą. nikt inny. w przypadku MW był nim Victor Kipchirchir.
reszta może być co najwyżej "zwycięzcami" w grubszym lub cieńszym cudzysłowie.
a o grubość cudzysłowu spierać się nietrudno.
notabene: "zwyciężyć samego siebie" w kontekście biegania jest dla mnie jednoznaczne: KO i szpital, a nie żaden spacer do mety
zdrówko
ja rozumiem, że Coubertin, że jesteś zwycięzcą, itd, itp, ale mam wrażenie, że zapominacie panowie i panie, że na każdych zawodach jest człowiek, który przebiegnie je najszybciej.
i to on jest zwycięzcą. nikt inny. w przypadku MW był nim Victor Kipchirchir.
reszta może być co najwyżej "zwycięzcami" w grubszym lub cieńszym cudzysłowie.
a o grubość cudzysłowu spierać się nietrudno.
notabene: "zwyciężyć samego siebie" w kontekście biegania jest dla mnie jednoznaczne: KO i szpital, a nie żaden spacer do mety
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- jabbur
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1364
- Rejestracja: 04 paź 2012, 23:23
- Życiówka na 10k: 0:38:22
- Życiówka w maratonie: 3:02:19
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Majak, co do zakończenia zgodza, z tym wyżej się nie zgadzam. To znaczy ja jestem fakinfar od bycia zadowolonym z wyniku.majak pisze:Dobra, to ja też się wypowiem
Jabbur i Bacio, łączy Ich to, że nie udało im się osiągnąć zamierzonego celu, a dzieli troszkę inny poziom biegowy.
Może nie Pójdą na kolanach do Częstochowy, ale są zadowoleni, że pokonali fizjologiczne aspekty organizmu
Wiem, że zrobiłem tyle co mogłem, ale to nie jest zadowolenie. To jest wkurw na stratę 18 tygodni treningowych, a jak dodać OWM i Cracovię to i całego sezonu, podczas którego - z różnych powodów - 3 razy odbiłem się od 3:00. Jak dorzucić jeszcze Monachium za chwilę to się okaże, że zrobię 4 maratony poniżej swojego celu. Coś jest nie tak (ze mną) i jest to do poprawy przed OWM2015 (mam już diagnozę).
neevle
Ależ jego teza - że jak się dało ciała, to się nie ma czym napawać, jest OK. Ale to można zupełnie inaczej sprzedać, bez równego jechania po wszystkich, którzy niedowieźli.
kulawy pies
Miło, że wpadłeś Zwycięzców jest dwóch (K/M), a na upartego to jeszcze w kategoriach wiekowych
KO i szpital to raczej złamać samego siebie?