Kolejny trening z TM, który mi nie wyszedł (w sumie dopiero drugi, Daniels jakoś dziwnie skonstruował ten plan pod tym względem). A dlaczego? Po kolei. W poprzednim tygodniu znów jeździłem do pracy rowerem. Niby nic, bo 12km dziennie, ale uskładało się >110 kilometrów (I widać to na wadze, bo spadłem do <83kg). Jak tak dalej pójdzie, 80kg może uda mi się osiągnąć w październiku
 ). Tylko w piątek po powrocie z pracy, zaczeło mnie drpadać w gardle. Pomyślałem "Oho, żeby to nie było przeziębienie" i z automatu planowany na sobotę trening odpuściłem. Wieczorem wpadli znajomi, i przeprowadziłem ogólną dezynfekcję organizmu
 ). Tylko w piątek po powrocie z pracy, zaczeło mnie drpadać w gardle. Pomyślałem "Oho, żeby to nie było przeziębienie" i z automatu planowany na sobotę trening odpuściłem. Wieczorem wpadli znajomi, i przeprowadziłem ogólną dezynfekcję organizmu   co jak wiadomo, bieganiu nie sprzyja.
  co jak wiadomo, bieganiu nie sprzyja.Ranek znośny, więc postanowilismy pojechać z żoną na grzyby. Tylko jak się przyjeżdża o 9.30 do lasu, to za wiele już w nim nie ma
 zwłaszcza, że tubylcy na handel już go przeczesali. Przez prawie 2h uskładalismy tylko 2 podgrzybki, no dramat. Aż tu nagle znaleźliśmy fragment lasu (jakieś 100x150 metrów) który chyba ominęli, bo w pół godziny zebraliśmy tam ze 30 ślicznych, zdrowych grzybów, głównie zajączków i podgrzybków, a ja jeszcze tuż przy drodze trafiłem prawdziwka. Po czym wyszliśmy dalej, i znów posucha. Więc po 3,5h łażenia wróciliśmy z grzybami, ale szału nie było.
 zwłaszcza, że tubylcy na handel już go przeczesali. Przez prawie 2h uskładalismy tylko 2 podgrzybki, no dramat. Aż tu nagle znaleźliśmy fragment lasu (jakieś 100x150 metrów) który chyba ominęli, bo w pół godziny zebraliśmy tam ze 30 ślicznych, zdrowych grzybów, głównie zajączków i podgrzybków, a ja jeszcze tuż przy drodze trafiłem prawdziwka. Po czym wyszliśmy dalej, i znów posucha. Więc po 3,5h łażenia wróciliśmy z grzybami, ale szału nie było.
I dalej dylemat, iść biegać, czy nie iść. Z jednej strony, 2h tempa maratońskiego (5:15) to nie w kij dmuchał, z drugiej, czułem, i widać po mnie było wchodzące przeziębienie. Znając swój ogranizm wiedziałem, że jak jak NIE pójdę, to przeziębienie wejdzie na pewno (i tydzień z głowy). A jak pójdę, to MOŻE wejdzie, a może nie (bo metabolizm "przepali" i przyspieszy inkubację zarazków i zamiast skońćzyć się za tydzień, wejdzie na 3 dni i w dodatku słabsze). Testowane nieraz. No to poszedłem.
BS rozgrzewkowy szedł nieźle, 5:45 luźno. A potem wbiegłem na Zdrowie i zacząłęm biec szybciej. Początkowo szło nieźle, chociaż utrzymywanie 5:15 wymagało ode mnie wysiłku (i tu od razu wiedziałem, że nie jestem w 100% gotów na ten trening), ale biegłem. Stwierdziłem, że biegnę, ile dam radę (ale zryło mi czaszkę to, że mam tak biec 2h). Pierwszy godzinny odcinek zamknąłem średnio 5:22 - jak na takie samopoczucie, chyba nieźle. Ale przy drugim czułem już brak ciągu, więc stwierdziłem, że lecę ile mogę, ale za dużo nie mogłem
 na 17km kryzys "a może zejdę, nie
  na 17km kryzys "a może zejdę, nie będe katował organizmu, nie mam siły, a tyle jeszcze zostało, itp.". No ale troche przyspieszyłem, i po 20 minutach przeszło.
W planie było łącznie 2h TM (22,5km) + 6,5km BSa, ale stwierdziłem, ze dobiegnę trzecie kółko wokół Zdrowia i wracam - w sumie zrobiłem 25km. Z jednej strony sporo, bo sensowne, dłuższe wybieganie, z drugiej słabo, że TM nie zatrybiło. Plan na ten tydzień:
1. WYLECZYĆ przeziebienie
2. Jeśli punkt 1 się powiedzie - zrobić 3 trening (bo nie podejrzewam, żebym był w stanie zrobić 4) z TM zamiast BSa.
Łączny dystans: 24,75km Czas: 2g:20m:28s Średnie tempo: 5:40 min/km (znów to 5:4x
 ), Tętno średnie: 152 (czułem, że było wyższe), Tętno max: 171 , Kadencja średnia: 158, Kadencja max: 170
), Tętno średnie: 152 (czułem, że było wyższe), Tętno max: 171 , Kadencja średnia: 158, Kadencja max: 170Mały kamień milowy - rekordowa objętość sierpnia - 208km, i 112 rowerem. A pomyśleć, że jeszcze jakiś czas temu zrobienie 120-130 to było sporo

Podsumowanie III fazy wieczorem


 



 
  )
 ) 
  i chcąc nie chcąc - poszedłem biegać dopiero dziś. Przerwa prawie 10 dni od biegania nie licząc niedzieli :/ ale mam nadzieję, że dojeżdżanie rowerem w poniedziałek, wtorek i środę do pracy jakoś mi te mięśnie trochę przewietrzyło.
  i chcąc nie chcąc - poszedłem biegać dopiero dziś. Przerwa prawie 10 dni od biegania nie licząc niedzieli :/ ale mam nadzieję, że dojeżdżanie rowerem w poniedziałek, wtorek i środę do pracy jakoś mi te mięśnie trochę przewietrzyło.  dramat tętnowy.
  dramat tętnowy.  
   
 
 ).
 ).  chciałem biec około 6:00, ale nogi chciały szybciej (co jest pozytywne
 chciałem biec około 6:00, ale nogi chciały szybciej (co jest pozytywne   ), oddech dawał radę, ale tętno znów gdzieś poszybowało.
 ), oddech dawał radę, ale tętno znów gdzieś poszybowało. 