Powoli kończę (mam nadzieję) 13. stronę bloga... więc na 4. Półmaratonie w Tarczynie dostałem numer startowy:
O samym biegu napisałem w innym wątku:
viewtopic.php?f=10&t=43236&p=719880#p719880
więc nie będę się powtarzać.
Mój plan na bieg był taki:
- wziąłem wstępną rozpiskę planu na maraton za 2 tygodnie (z NS),
- wywaliłem co drugi kilometr z planu,
- tak pobiegłem.
Wynik końcowy różni się od planu o 6 sekund, a więc przyznaję sobie srebrny medal za precyzję realizacji run-time'u.
Kolano nie boli (na razie) chociaż od 16. km czułem, że coś na rzepką jest - nie ból, ale "coś".
Bieg mnie zmęczył! Liczę, że to z uwagi na temperaturę (Garmin znalazł średnio 24°C i maks. 30°C?)
Przy takim tempie nie powinno mnie zmęczyć. Powinienem wyjść uśmiechnięty.
Tempo średnie i maksymalne - identyczne jak na półmaratonie w Radzyminie, gdzie pobiegłem 15 minut szybciej!!!!!!
No, dobra. Koniec długich biegań na 2 tygodnie. Teraz byle nie zepsuć się do 28.09.2014.
P.S. Tło pod medalami szare, bo meksykański obrus w praniu :D