Czerwonym Szlakiem z Krościenka do Nowego Targu
Nie można powiedzieć, że ten szlak jest ładny
Bo nie jest, znam tuzin ładniejszych, ale o każdym można tak powiedzieć
Nie można powiedzieć, że jest przyjemny
Nie jest
Nie można powiedzieć, że jest widokowy
Również nie jest
Po prostu jest i trzeba go zrobić, odhaczyć, najprościej w świecie po chamsku zaliczyć
A to, że istnieje taki fragment męczyło nam głowy od początku kwietnia, parę razy chcieliśmy się za to zabrać, ale zawsze były jakieś ale.
W końcu zabraliśmy się za odhaczenie jednej z fajniejszych misji, która na dodatek była całkiem dobrą treningową robotą.
A było to tak:
Spotkaliśmy się na wiadukcie gdzie droga z Bielska krzyżuje się z Zakopianką, po 1.5h byliśmy w Nowym Targu, busem dojechaliśmy do Krościenka. Około 11 ruszyliśmy w górę. Do bazy pod Lubaniem doszliśmy 90 min, poznaliśmy świetnych ludzi, wymieniliśmy spostrzeżenia na temat szlaków, gór, tego co warto zobaczyć, a czego nie- chociaż tego drugiego chyba nie było w naszej rozmowie
W tym momencie zaczęła się najmniej przyjemna część trasy, około 23 km do Schroniska pod Turbaczem. Szlak nie jest trudny, ale nużący, funduje nam kilka większych podejść, ale nie daje żadnego sensownego zbiegu. Wszystko oparte jest o monotonny rytm, krótkie podejście-jeszcze krótszy zbieg. W takich warunkach pogodowych jest to bardzo ciężkie.
5 km przed Schroniskiem skończyła się nam woda, na nic zdały się poszukiwania źródła, które udało nam się znaleźć dopiero wtedy gdy ujrzeliśmy schronisko. Na wodę rzuciliśmy się jakby była objawieniem po marszu przez piaski pustyni Gobi.
Z lepszymi nastrojami doszliśmy do Schroniska, tam sił dodały nam lody i Cola, z tego miejsca czekał na nas prawie 9km zbieg do Nowego Targu, nie był on trudny, ale jego stan pozostawia wiele do życzenia, koleiny, tony błota etc- ewidentnie miejsce upodobali sobie quadowcy
W tej sytuacji gdy w głowie pojawiła się myśl, że do auta już tak niewiele nie było to wielkim problemem, zwłaszcza, że od bazy pod Lubaniem biegliśmy szlakiem, który nie wyglądał o wiele lepiej, ilość wiatrołomów, błota, powalonych drzew przekroczyła dopuszczalne normy jak na jedną wycieczkę biegową.
Niemniej udało nam się ukończyć ten fragment GSB.
Czy było warto ?
Na pewno, mimo steku przekleństw, zapewnień że nigdy więcej, że to syf, że to dziadostwo, że nawet nie ma porządnych widoków gdy siedzieliśmy pod sklepem, jedliśmy kabanosy myśleliśmy, że w sumie jesienią musi być ładniej, a i zimą Tatry pewnie widać jak na dłoni..
Takie już jest bieganie w górach, z jednej strony nie wiesz na którym zakręcie czeka na ciebie strzał młotem, który odbiera wszelkie siły, nawet te ukryte gdzieś głęboko i zakonserwowane przez ultra, a z drugiej strony gdy czujesz, że odwaliłeś kawał dobrej roboty, popatrzysz na swoje buty, nogi, spojrzysz na swojego kompana to wiesz, że kiedyś trzeba będzie to zrobić jeszcze raz, lepiej, szybciej, a może i dalej ?
PS zdjęć mało bo nawet nie chciało nam się grzebać za aparatem
40km
1822m up
![Obrazek](http://i60.tinypic.com/14n34v6.png)
![Obrazek](http://i61.tinypic.com/o7kbvr.jpg)
![Obrazek](http://i57.tinypic.com/nls6l3.jpg)
![Obrazek](http://i58.tinypic.com/2hxna8m.jpg)
![Obrazek](http://i59.tinypic.com/28bh6om.jpg)