16.08.2014
5x1 km (3'44"-3'47"/km)/p.3' + 4x200m (41"-42")/p.200m
1. 3'58"
2. 3'48"
3. 510m - 2'04" (4'04") - po tym byłem trupem
4x200m (38" , 38" , 41" , 38" - 3'14"/km)
-----------------
3,31 km - 12'25" (3'45"/km)
------------------
9,5 km (47'59") - razem z rozgrzewką i schłodzeniem
Totalna padaka.

Po 2 dniach nie biegowych i poluzowaniu sobie w jedzeniu i piwku......
Ze wzdętych brzuszyskiem po rozgrzewce chciałem polecieć planowe tysiące.
Pierwszy pod wiatr w 3:59....jakiś żart.Drugi z wiatrem trochę lepiej ale oddychałem już rękawami.
3 minuty przerwy w marszo/truchcie nie pomogły i w trzecim powrtórzeniu nie mogłem utrzymać nawet tempa
4:00/km!Rytmy biegło się super,żadne pocieszenie.Trening do zapomnienia.
16.08.2014 - drugi trening
5,8 km - 30,21"(5'13"/km)
2,5 km - 15'26"(6'10"/km) - z moją córką
3,3 km - 14'55"(4'32"/km)
Córka mnie wyciągnęła,że chce pobiegać.
Później sam,bo głupio kończyć po 2,5km.
17.08.2014
15,2 km - 1:15'48"(4'59"/km)
Wybieganie.Nic ciekawego.
Tydzień 70,0 km (5:45')
18.08.2014
8,2 km - 44'32"(5'27"/km)
Znów pierwsze 2,5km z córką a potem sam.Ciężko,upał.Po urlopie.Wraca rzeczywistość.
19.08.2014
4x1,6 km (4'04"/km)/p.2' + 6x200m (41"-42")/p.200m + 1,4 km (4'04"/km)
1,6 km - 6'30" (4'04"/km)
1,6 km - 6'30" (4'04"/km)
1,6 km - 6'27" (4'02"/km)
1,6 km - 6'28" (4'02"/km)
6x200m (40" , 42" , 42" , 41" , 39" , 37" - 3'21"/km)
1,4 km - 5'43" (4'05"/km)
--------------------------
9,0 km - 35'39" (3'58"/km)
----------------------
14,6 km (1:08'00") - razem z rozgrzewką i schłodzeniem
Trening wykonany zgodnie z planem,ale......no właśnie.Jestem bardzo nie zadowolony.
Jeszcze dwa tygodnie temu zamykałem takie progi na minutowej przerwie a teraz na dwa razy dłuższej nie było lekko.
Myślałem,że pójdzie łatwo a było naprawdę ciężko!Było za intensywnie.Pogoda średnia,+18 stopni i pełne słońce,trochę
wiatru.Niemniej już po drugim odcinku progowym przeszedłem na chwilę do marszu co rzadko mi się zdarza.
Po trzecim całą minutę maszerowałem a zadyszka na czwartej mili była naprawdę mocna.
Potem 200m odcinki po których też ciężko łapałem powietrze.
Najlepiej poszedł ostatni próg,gdzie czułem,że jest zapas i nie jest to maks.
Na urlopie nie odmawiałem sobie niezdrowego jedzonka i wczoraj jak stanąłem na wadze i zobaczyłem 81 kg to się przeraziłem.
Dziś już zeszło do 78 kg,więc tragedii nie ma......tragedia to moja aktualna dyspozycja.
Przed Orlenem miałem podobnie w IV fazie na 2-3 tygodnie przed startem,że zamiast być lepiej,luźniej na zmniejszonym
kilometrażu ja czułem się gorzej.
Dziś podobnie,nogi bolały,ogólne zmeczenie.Chyba pozostanie mi bicie rekordów w kilometrażach,bo póki co na
życiówki się nie zanosi.
Po piątkowym ciągłym postanowię czy biegnę Tesco na maksa czy treningowo i czy w ogóle.