Dziś piękny dzień do biegania... Wczoraj grill na kolację, mięso i sałata w jadłospisie. Odpuściłem sobie bagietki czosnkowe oraz pyszne ciasta Teściowej - trening silnej woli

. Rano wstałem po 7:00, na dworze 5*C słonecznie, na śniadanie kawa z masłem i śmietanką. Wskoczyłem w buty, pulsometr i na truchtanie. Pilnowałem aby nie przekraczać 75% Hrmax.

Dzięki temu przetruchtałem 17.40 km w 2h11min51s. Mega banan na twarzy i chęć na jeszcze. Sił spokojnie było na tyle aby przeszurać dystans połówki. Jednak z tym się zmierzę w przyszłym lub za dwa tygodnie.
