Piwnego Buddy zimowe boje

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
LoveBeer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 952
Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
Życiówka na 10k: 34.00
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Nowy Targ
Kontakt:

Nieprzeczytany post

1 maj

krotka historia, babia gora z krowiarek, powrot przez MS z zahaczeniem jeszcze raz przez sokolice :) przejrzystosc bardzo bardzo kiepska, na dodatek miliony ludzi. udalo sie za to poprawic czas krowiarki-babia do 37 minut :)

http://app.strava.com/activities/136070037

18.6 km
2:08 h
6:55 pace
1177 up

Obrazek

Obrazek

Obrazek
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
LoveBeer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 952
Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
Życiówka na 10k: 34.00
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Nowy Targ
Kontakt:

Nieprzeczytany post

04.05.

przed jutrzejszymi mp w chyrowej slow kilka z frikaja :) bieg potraktowalismy jako takie bardziej przetarcie, trening - bo wiadomo ze najgorsze zawody sa i tak lepsze niz najlepszy trening ;) dzien przed wyjazdem dowiedzialem sie ze na starcie bedzie Bartosz Gorczcyca - to juz wystarczy zeby byl gaz, imho Bartosz to w tej chwili absolutna rewelacja, zobaczymy co bedzie dalej, ale na te chwile jest 100% skutecznosci w wygranych :) oprocz tego startujacy lokalnie Robert Faron i juz wiadomo ze mierzymy sie z najlepszymi w kraju :) w dzien zawodow od rana u nas pada, najgorsze ze w przeciwienstwie do szczawnicy gdzie bylo chcociaz cieplo - jest zimno. na domiar zlego ;) ja sie po prostu zle czuje - boli mnie brzuch, autentycznie jakbym sie strul. ale staram sie na takie detale nie zwracac uwagi :P do startu pogoda TROCHE sie poprawia - nie pada, ale wieje i nadal jest zimno. mimo wszystko startujemy na krotko oraz... w kolcach. sa informacje ze blota jest po jajka... kostki znaczy :) na linii startu widze kilka znajomych twarzy, jest tez Iza Zatorska - no ja sie ostatnio smieje ze tego typu "biegi-ogorki" sa tak naprawde dla poczatkujacych biegaczy znacznie trudniejsze niz duze biegi, gdzie zawsze znajdzie sie ktos z kim mozna biec, ktos kogo sie obiegnie. na malych biegach jak frikaj raczej nie ma ludzi z przypadku :) ja po starcie doswiadczam to czego wiedzialem ze doswiadcze - tetno wysokie (juz przed startem mialem za wysokie), nadal paskudne samopoczucie, mocy brak. po 0.5km juz robi sie czolowka, jakies 5-6, moze 7 osob. czolowka oprocz Bartosza ktory od wbiegu na pierwszy asfaltowy podbieg zrobil 'kansas is saying bye bye' :) za nim wyrwal jakis mlody chlopak, potem Robert za ktorym staram sie utrzymac tempo, zaraz za mna jeszcze 2 chlopakow i Huzior. poczatkowe podbiegi, zbiegi, wspinaczka po grapach takich ze potrzebna byla lina strasznie mnie wymeczaja, Robert juz ucieka, ja mimo tetna rzedy 170 wyprzedzam mlodego i biegne jakis czas 3-ci. niestety przed trawersem w lesie (ok 1, moze 1.5 km - to jest glowna zmiana do trasy sprzed roku, rok temu bylo rowno po lace, teraz trawersem w lesie, gdzie walczylem o niezjechanie w dol mimo kolcow na nogach !) wyprzedza mnie dwojka zawodnikow i juz wiem ze jest lipnie. po wbiegu na ostatni dosc prostu i dosc szybki kawalek przed stokiem narciarskim stawiam wszystko na jedna karte i atakuje - jeden chlopak od razu puszcza, drugi trzyma ale po jakis 500m tez puszcza :) tu mi troche lepiej, bo wiadomo ze to moblilizuje, a tu juz bieglem na 3 pozycji, na dodatek zaczalem doganiac Roberta, ktory juz sie mocno ogladal :) ostatni podbieg do hardkor, srednio chyba ze 35%. tu mam Roberta juz dosc blisko, generalnie chlopakow za soba mialem w takiej odleglosci jak Roberta przed - czyli na ostatniej prostej nadrobilem. na podbiegu czy tez podejsciu ostatnim jeszcze troche skrocilem dystans, ale tu od dolu wiedzialem ze nawet 20m tu grube dziesiat sekund, wiec walczylem, ale juz raczej o utrzymanie 3-ki niz zlapanie Roberta. Bartosz byl z kolei hen hen w gorze, no po prostu moc w czystej postaci - Andrzeju Długoszu, boj sie Bartka ! :) na mecie - mimo krotkiego dystansu - zgon :) za mna rozegrala sie tez niezla walka, Huzior zdolal dojsc dwojke za mna i jedna osobe wyprzedzic, na druga kapke mu braklo, ale 5 miejsce jest. straty miedzy zawodnikami nieduze (od 2 do 6 miejsca), byla prawdziwa walka. ja jestem zadowolony z wyniku, z organizmu nie - czyli w zasadzie odwrotnie niz zazwyczaj, kiedy organizm sprawuje sie lepiej, ale wynik z takich czy innych powodow jest gorszy ;)

wyniki: http://www.biegigorskie.pl/wp-content/u ... aj2014.pdf

http://app.strava.com/activities/137285784
4.4 km
28:31 h
6:28 pace
420 up
Awatar użytkownika
LoveBeer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 952
Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
Życiówka na 10k: 34.00
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Nowy Targ
Kontakt:

Nieprzeczytany post

10.05

mistrzostwa polski w biegu anglosaskim w Chyrowej, czyli dramat w 5 aktach ;)
juz nie bede pisal jak nam zleciala podroz i co robilismy po zawodach ;) na starcie zabraklo Andrzeja Długosza, ktory sie... spoznil. cala reszta najlepszych wycinakow w tym kraju jest. przed zawodami popadalo, ale juz na starcie przestalo, po pierwszym kolku wyszlo slonce i pogoda byla juz do konca. mimo to na zbiegu bylo bardzo slisko, choc trzeba przyznac ze na ostatnich zbiegach ekspresowo to schlo i bylo znacznie lepiej niz na 1-wszym i drugim. po starcie od razu poszedl ogien, nikt nie mial zamiaru sie oszczedzac. z przodu zrobila sie grupka ok 7-8 osob ktora ciagnal Bartosz Gorczyca (ktory jednak nie zdobyl mistrza, dobiegl drugi i musial zadowlolic sie tytulem vp-ce mistrza polski), tempo tam to totalny kosmos. za nimi niewielka dziura i w dwoch mniejszych grupkach nastepne kilka osob, potem znowu dziura i ponownie grupka. ja jestem w grupie 2, ok 12 miejsca open, pierwszy podbieg a ja juz mam wszystkiego totalnie dosyc. po pierwszym wbigu do lasu jest slizgawka, ktos sie wywraca, Robert Faron skeca kostke, ja tez robie slidy gdzie popadnie, na zbiegu zachowawczo, wyprzedzaja mnie ze 2 osoby, ale ja tez w dolnej czesci kogos wyprzedzam. zlapala mnie kolka, boli. staram sie zacisnac zeby i nie myslec o niej, wiem ze na podbiegu pusci, zeby tylko nie lapala na kazdym zbiegu. drugie kolko - podwijam tylko rekawki i napieram nadal na sucho. obok siebie widze Rafala Ulfika - do tej pory nigdy go nie obieglem, trzymam go na podbiegu, ale na zbiegu widze ze ma klopoty. na zbiegu go wyprzedzam, i choc na nastepnym podbiegu jeszcze mnie dogania, finalnie przegrywa. generalnie juz do konca wyscigu roszaduje sie wlasnie z nim, Robertem Faronem, ktory mimo skrecenia kostki zbiega fantastycznie, oraz ze zwyciezca zeszlorocznej ligii montrail Piotrkiem Koniem (dowiedzialem sie ze on to on dopiero na mecie ;)). przed ostatnim podbiegiem mam juz straszny kryzys, zazywam potas, mialem dopalac sie krowkami co kolko, ale po prostu nie ma czasu zeby przelknac chocny jedna ! przed tym momentem wyprzedza mnie na zbiegu Robert, Piotrek jest juz z przodu i widze ze kontroluje sytuacje za soba. Roberta dochodze w 1/3 ostatniego podbiegu, widze ze szybciej oddycha niz ja, obaj idziemy, postanawiam zaatakowac, MUSZE w koncu go przelamac, ciagle jestem za nim ;) udaje sie, podbiegam 20 metrow a Robert nie spawa. na wszelki wypadek po chwili podbiegam nastepne 20 metrow. juz nie ogladam sie za siebie, ide w trupa, tu osiagam szczytowe tetno rzedu 185, 100 metrow przed meta zaczynam juz naprawde mocno biec, nie wiem czy Robert robi rzut na tasme czy nie, ale dzialam prewencyjnie ! przebiegam mete, jestem 8 !!!! wycienczony jak nigdy w zyciu, padam na trawe i umieram. Robert dobiega dobre pol minuty za mna, atak zakonczony pelnym sukcesem. to byly moje pierwsze MP w zyciu, najwazniejsze zawody w zyciu, obok mnie sami doswiadczeni wyjadacze, wiekszosc z nich juz z tytulami mistrzostw polski, jestem megaszczesliwy, udalo mi sie zmobilizowac i pobiec lepiej niz kiedykolwiek do tej pory - za mna Robet, Rafal, Nataniel Swat - zadnego z nich do tej pory nigdy nie obieglem. w kategorii m30 zdobywam 3 miejsce i przywoze puchar MP do domu :) Huzior robi to w kategorii m40 (16 open). pierwsze MP w naszym wykonaniu zakonczone pelnym sukcesem !

wyniki mp: http://system.timedo.pl/publiczny/wynik ... /kategoria

http://app.strava.com/activities/139594153

11.8 km
1:02:40 h
5:18 pace
930 up
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
LoveBeer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 952
Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
Życiówka na 10k: 34.00
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Nowy Targ
Kontakt:

Nieprzeczytany post

24.05 polmaraton mustanga

w miedzyczasie byl jeszcze uliczny bieg gorski w nowym targu (10km i 200up -> http://app.strava.com/activities/142068476) ktory zrobilem w 35:50, ale majac kilkanascie sekund straty do pierwszego zawodnika zajalem 4 miejsce, wiec nie ma o czym pisac, asfaltowi zawodnicy sa dla mnie za szybcy, a na pierwszym dlugim podbiegu nie zdolalem ich zerwac wiec wyszlo jak wyszlo ;)
zawody w porebie to juz typowo gorskie sciganie w terenie. oczywiscie jak to zwykle bywa mial byc ogorek a na starcie spotykamy Daniela Wosika, Bartosza Gorczyce, Jarka Gniewka, Lucka Chorazego - no po prostu mega :) ja mialem od samego rana zly dzien - bladzilismy w poszukiwaniu startu ponad godzine nie tam gdzie trzeba, zawislem autem na jakiejs dziurze, przy odbiorze numerkow powychodzily jakies babole, ja swoj numerek zostawilem (no zostawilem, zapomnialem odebrac ;) a do auta mielismy ponad km), walczylem bladzac samochodem z tzw dwojka a na miejscu do 2 ubikacji byly megakolejki gdy tymczasem na pietrze 2 ubikacje byly pozamykane na glucho... no wogole czulem ze jakis dziwny dzien, tylko pomylic trase mi zostalo do kompletu... ale o tym zaraz :D
po starcie standard - Bartosz ucieka, reszta w ilosci ok 10 osob - ustawia sie w jakiejs tam zalozonej kolejnosci. Huzior na poczatku troche zostaje, ja biegne z Bartkiem Czyzem na 4/5 miejscu. biegnie sie w miare dobrze, choc tetno znowu ciut za wysokie. na ok 3 km juz dostawiam nieco Bartka ale wyskakuje tez Lucek ktory odstawia mnie. na bufecie na 5k dochodze go i wyprzedzam. tu do ok 10km biegniemy tasujac sie - ja lepiej podbiegam, Lucek grzeje po plaskim, na zbiegach jest remis. ale wlasnie na ok 10km po plaskim odcinku Lucek dokreca i zostawia mnie na jakies 50m - niby nieduzo, kontakt wzrokowy jest, ale dobiegam do skrzyzowania w lesie, wstazki sa przed ale za nie - wbiegam w lewo, wracam, probuje prosto - ale nie chce ryzykowac, juz nieraz gubilem trase - zaczynam sie denerwowac, ale nic - czekam na Bartka - ten dobiega po jakiejs minucie-poltorej i... tez glupieje (potem okazuje sie ze takze Jarek Gniewek sie tu zamotal) - ja jakims cudem dostrzegam zerwana wstazke wystajaca z... kaluzy :S no to lecimy, ja widze ze dochodzi nas jakas biala koszulka, probuje uciec Bartkowi, szarpie tempo, dostaje kolki - no takie sa efekty takich przygod. w efekcie biegne nie swoje, trace duzo sil, na domiar zlego praktycznie nie pije. no i na 17km dostaje bombe :( staram sie leciec ale wyglada to zle, a tetno caly czas po 175. obracam sie na plaskim odcinku i widze az 3 osoby za soba - juz wiem ze nie ma opcji dociagnac tego 5 miejsca do mety. po 1km wyprzedza mnie... na szczescie Huzior ;) staram sie go trzymac ale po 1km puszczam. mam jakies 2km do mety i zaczyna sie zbieg po plytach - Huzior oddala sie, ale wcale nie tak bardzo szybko, za to za mna juz slysze Janka Wasowicza - zbiega kosmicznie szybko... i dogania mnie na dole. ja juz poddaje walke o miejsce, jestem na granicy zemdlenia ;) Janek tez musi byc zmeczony bo atakuje dopiero po nastepnych 500 metrach, na ostatnim bardzo krotkim podbiegu. w efekcie dobiegam 7-my, ale jak sie okazuje straty byly baaaardzo niewielkie - Lucek praktycznie dogonil Daniela, zaraz za nimi finiszowal Huzior, a ja do niego mialem niecale 40 sekund straty. no i mozna gdybac co by bylo gdybym nie pomyslil trasy. no ale coz, zycie, lekcja odebrana (zle dobralem tez buty, tu na mardule juz nie powtorze tego bledu ;))

http://app.strava.com/activities/144950302

21.5 km
1:45 h
4:54 pace
977 up
tetno srednie 171

wyniki: http://polmaratonmustanga.dkb.org.pl/open.pdf
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
LoveBeer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 952
Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
Życiówka na 10k: 34.00
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Nowy Targ
Kontakt:

Nieprzeczytany post

31.05

MP w Sobotce. pojechalismy dzien wczesniej, bo jednak w dzien zawodow z rana spedzic 4 godziny w samochodzie to byla marna opcja ;) przed startem widzimy juz mase mocarzy, jest cala czolowka Polski. my tradycyjnie czaimy sie z Bartoszem Gorczyca i robimy nawet wspolna rozgrzewke (choc moja skonczyla sie w kolejce do toitoja ;)) najpierw startuja kobiety, my 10 minut pozniej. stajemu z Huziorem na starcie w drugiej linii - nie bedziemy przeciez blokowac naprawde szybkich biegaczy :) po starcie od razu idzie gaz, 5km wiec nikt nie czeka na nic ani na nikogo :) ja po przygodzie na mustangu dzis jednak zalozylem ze do wiezycy lece spokojnie a dopiero potem gaz. ciezko mi powiedziec czy to byla dobra strategia, fakt faktem ze na mecie czulem ze nie jestem sciorany, ze nie dalem z siebie wszystkiego... tak czy siak pod wiezyce puszczam Piotrka Konia, Rafala Ulfika i Nataniela Swata - ostatnia dwojke widze niemal do samej mety, ale niestety juz nie daje rady dospawac. wyprzedzam za to Piotrka Hercoga - no taka mala nagroda pocieszenia :) po wiezycy wyprzedzam jeszcze bodaj tylko 2 osoby i dobiegam 12 open. dopiero. niestety totalnie zawalilem taktycznie, bylem pewien ze z m30 sa przede mna tylko Wosik i Kon a okazalo sie ze byl jeszcze jeden zawodnik. na dodatek byl jedno miejsce przede mna. i 20 sekund. mozecie sobie wyobrazic jak bylem potwornie zly na siebie na mecie. Huzior natomiast zdobyl swoj najwazniejszy medal zycia wygrywajac kategorie m40 (15 open), tak wiec jesli chodzi o humory po biegu wyszlismy na zero :lalala:

http://app.strava.com/activities/147721701
5 km
29:07 h
5:46 /km
505 up

01.06
zeby sobie odbic sobotke w niedziele pojechalem - juz bez Huziora - na Perly Malopolski do szczawnicy. oczywiscie dystans 21 :) oczywiscie spotykam Bartosza i juz wiem kto wygra bieg :) na starcie spotykama tez Bartka Trele - a to znak ze beda fajne foty ;) po starcie tworzy sie 4 osobowa grupa, ale moze przez 1km, Bartosz odpala 5ty bieg i juz tam zaczyna uciekac - uciekac w zastraszajacym tempie, na 2km juz nie mam nawet kontaktu wzrokowego z nim. za to wysuwam sie na 3 miejsce i biegne za Darkiem Markiem - ale wiem ze on leci 10 wiec nie spinam sie, na pierwszych zbiegach puszczam tez nastepnego kolege z 10-ki, nawet zamieniamy kilka slow, ale mowie mu ze nie bede trzymal tak mocnego tempa jak oni na 10 - wiec ta dwojka tez mi ucieka, ale jeszcze przed sama meta mam do nich niewielka strate i kontakt wzrokowy - poza tym chlopaki ostatni km mocno finiszowali, a ja nie ;) na rozbiegu na petle 21km dostaje info od taty Bartka ze mam juz ponad 3 minuty straty - GRUBO :) ale od tego miejsca wiem tez ze mam spora przewage nad Sylwkiem, wiec biegne juz swoje ale bez szarpania - dosc powiedziec ze na tym biegu mialem najnizsze tetno na zawodach w tym roku :) trasa tej drugiej polowki to poezja - na szczescie nie padal deszcz bo kilka miejsc bylo by... problematycznych :D zbieg potokiem pierwsza klasa, szczegolnie ze mozna bylo wymyc obuwie ktore chwile wczesniej zanurzylem po kostki w blotnej paci ;) niestety na 17km sielanka sie konczy, ktos przewiesil wstazke i zle pobieglem - niby tylko jakies 100-150 metrow, w sumie ok 200-300, ale strate wyliczam na 2 minuty, a najgorsze jest po powrocie na trase to nerwowe szarpanie - tutaj mialem zreszta maksa tetna. na szczescie przewaga byla na tyle duza ze nic sie nie stalo, moze oprocz tego ze na mecie okazalo sie ze Bartosz wlozyl mi 10 minut - duzo za duzo ! ale po redukcji do 8 jestem w stanie jakos to przelknac :) na dobiegu do mety lecac po ogrodzonym fragmencie trasy pierwszy raz w zyciu finiszowalem przybijajac piatki kibicom - niesamowicie fajne uczucie :) tak wiec finalnie 2 miejsce open i kapke poprawiony humor po sobocie :)

http://app.strava.com/activities/148135413
20.5 km
1:43 h
5:04 /km
1030 up
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
LoveBeer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 952
Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
Życiówka na 10k: 34.00
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Nowy Targ
Kontakt:

Nieprzeczytany post

04.06

dzis przebieglem trase Marduły. przegwizdane :) na swinicka przelecz wspinalem sie na 4 lapy z naprawde duza gula w przelyku. ale juz wiem ze na 99% organizatorzy zrezygnuja z tego fragmentu na alternatywna wersje ze zbiegiem do gasienicowej i wybiegiem na liliowe. troche tez zaczalem sie bac zbiegow, jakos wogole sobie nie wyobrazam w jaki sposob Marcin Świerc na tej trasie wykrecil srednia ok 5.30 /km, wiem natomiast ze trzeba zbiegac szybciej niz mi kiedykolwiek uda sie na tego typu trase ;)

http://app.strava.com/activities/149333486
22.4 km
2:55 h
7:50 /km
1730 up

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
LoveBeer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 952
Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
Życiówka na 10k: 34.00
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Nowy Targ
Kontakt:

Nieprzeczytany post

07.06

Bieg Marduły, MP w Skyrunningu
coz, ten bieg to chyba mozna powiedziec juz legenda, a jako ze w srode zrobilem trening na trasie zawodow (patrz wyzej ;)) to wiedzialem na co sie porywam. wiedzialem ze trasa zostanie zmieniona juz w srode, choc nie wiedzialem ze podbieg na liliowe moze byc bardziej wymeczajacy niz podejscie na swinicka ;) ale od poczatku - na start przyjechalismy na bp kolo ronda, wychodzac z zalozenia ze lepiej miec auto blizej mety niz startu ;) tam sie gramolimy, spotykamy tez Marcina Świerca, ktory pojawil sie, ale powiedzial ze zapomnial sunciaka wiec polecial z powrotem do domu ;) po chwili pojawil sie i zadzwonil po transport, wiec na start zajechalismy jak krolowie, z krolem poslkich biegow gorskich ;) ale zeby nie bylo za wesolo na 15 minut do startu patrze na siebie i cos mi nie gra - np tak, nie mam numerka, zostal w aucie. 2km w jedna strone, w sumie 4 i 15 minut, kakuluje jakbym musial szybko leciec zeby zdazyc - no i nie ma to sensu bo wychodzi tempo ponizej 4, a do tego scioram sie przed startem, TAKIM startem... noz kurza twarz, widze ze rusza jakies audi w gore zakopanego, biegne, zatrzymuje i okazuje sie ze to pani fotoreporterka z tygodnika podhalanskiego - pomaga mi niesamowice zawozac mnie na bp i odwozac z powrotem na start - naprawde wielkie dzieki !!! na starcie sa wszyscy mocarze, wiec szkoda nawet wymieniac ;) po ostrym zostaje troche z tylu, bo jakos tak wyszlo ze z przodu ustawili sie chyba ludzie ktorzy chcieli byc na zdjeciach ;) tak czy siak po starcie Bartosz z Marcinem uciekaja OD RAZU - szok ! ja biegne spokojnie ok 15 miejsca, nie spalam, trzymam rozsadne tetno (ale to tak na oko bo pasek zostal w aucie :lalala: ), za rondem baca puszcza owce przez droge prosto pod nogi czolowki biegu - az slow brak czasem, choc moze ja zle na to spogladam - moze baca robil top w dobrej wierze jako jedna z atrakcji biegu ? ;) dobrze ze chociaz owczarka zlapal i ten nie pogonil za biegaczami :P na nosal wbiegam juz kapke wyzej - wyprzedzam ze 2-3 osoby i jestem za Rafalem Ulfikiem i tu mam zalozenie proste - trzymac go i nie puszczac chocby nie wiem co, blad ten zrobilem w sobotce, powtarzac go nie zamierzalem :) a wiem tez ze Rafal specjalnie szybko nie zbiega wiec nie bede mial problemow na odcinkach w dol :) na pcozatku Jaworzynki Rafal probuje mi odskoczyc ale szybko wybijam mu te mysl z glowy :) za to dochodzi nas i poprawia Piotrek Kon - ja probuje trzymac, ale puszczam po kilku minutach - za to Rafal strzela jeszcze wczesniej ;) na pierwszej stromiznie na kamieniach IDAC doganiam Pawla Dybka ktory biegnie, hehe ;) wyprzedzam go i od tej pory az do czarnego stawu biegne juz sam - po przeleczy m-kopami zdaje mi sie ze baaaardzo wolno biegne, mimo to caly czas zblizam sie do kolegi w niebieskiej koszulce - kolege doganiam ciut przed stawami a na podejsciu na karb szybko go odskakuje. a najlepsze ze przed soba widze Bartka ! wiem ze jestem wysoko, wiem ze mam power pod gore, wiem ze nadganiam, jestem podbuzowany :) Bartka wyprzedzam przed przelecza, ale en zaraz mnie dochodzi, dochodzi nas tez kolega w niebieskiej koszulce ktory kosmicznie zbiega. po zbiegu do gasieniocowej i poczatku podbiegu na liliowe mam ich obu przed soba, na dodatek Bartosz odzyl i jest juz kawalek z przodu. ja trzymam i tez wyprzedzam kolege w niebieskim - a ten musial miec albo straszny kryzys albo upadek bo na zbiegu z kasprowego nas juz nie doszedl (a bylem pewien ze to nastapi). na beskidzie wyprzedzam kolege w czerwonym (no tak sobie pisze, nie wszystkich jeszcze znam :)) i zblizam sie wyraznie do Piotrka Czapli - wow ! :) tegoz wyprzedzam zaraz na pcozatku zbiegu z kasprowego - ale zeby nie bylo mi tak fajnie przelatuje (przefruwa lepiej brzmi w tym momencie) Pawel Dybek - KOSMOS - nie wiem czy ktokolwiek mogl tak szybko tam zbiegac, wliczajac w to Marcina ;) kapke nizej wyprzedza mnie kolega w czerwonym oraz Przemek Sobczyk - tu troche sie wkurzam i zaczynam ryzykowac... i o dziwo lapie rytm ! sadze duze kroki i nie puszczam chlopakow - tj mam do nich 20 metrow ale do samych myslenickich chlopaki nie nadrabiaja juz ani metra ! fajnie ! na koncowce kamieni przed myslenickimi kolega w czerwonym placi cene ze soj zbieg - widze ze noga zle mu spada i kolega ma po biegu - kulejac schodzi z trasy (nie wiem, moze jednak dobiegl do mety ?) - ja zaczynam gonic Przemka, a ze tu zbieg jest znacznie inny - szybki, mniej techniczny, choc nadal bardzo nierowny - doganiam go w 2 minuty :) lecimy tak razem az do prawie kuznic, tam turysta daje nam w biegu cole ktora sie dzielimy ;) ale tu nastepuje dla mnie tragedia - Przemek mnie puszcza a ja zdekoncentrowany na prostym odcniku, na dole sotatniego zbiegu zaliczam potezna glebe - niemal wypadam z trasy do potoku, mam obite 2 rece, a najgorsze ze czuje jakbym polamal palce w lewej stopie - normalnie zbieram sie szybko, odkrzykuje Przemkowi ze jest ok - ale nie jest ;( mimo to zaciskam zeby i biegne z wielkim bolem - na zakrecie i ostatnim bufecie mam juz Przemka i od razu atakuje pod gore na kalatowki - Przemek od razu strzela, widac jest wykonczony. ja tez, do tego tak boli ze nie daje rady biec po kamieniach tylko myszkuje bokami po trawie, ale psychologicznie chce to zagrac jak trzeba ;) kilka razy zaczynam isc, ale przewaga jest juz bezpieczna, na dodatek przed soba zaczynam widziec... Bartosza :) nie doganiam go juz jednak, ale finiszuje na 8 pozycji open - jestem zachwycony ! kontuzja zostala, ale chyba bylo warto tak czy siak :) do samochodu juz nie zbiegamy - ja za bardzo kuleje, robimy tez przerwe przy potoku na schodzenie mojej nogi ;) do dekoracji o 15-stej juz ledwo chodze, ale po odbior pucharu w druzynowce (3 miejsce) dowlekl bym sie nawet na samych rekach jakby trzeba bylo :hej:

http://app.strava.com/activities/150542364

24.3 km
2:38 h
6:31 /km
1900 up
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
LoveBeer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 952
Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
Życiówka na 10k: 34.00
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Nowy Targ
Kontakt:

Nieprzeczytany post

14.06

ME i MP masters w Ludwikowicach Klodzkich
po pierwsze bieglem z bolacymi palcami :) chyba jednak bylo jakies pekniecie czy cos bo 10 dni od marduly minelo a ja nadal - niewielka bo niewielka - mam opuchlizne i odczuwam mocny dyskomfort. tak czy siak slowo sie rzeklo i powiedzialem sobie ze pobiegne chocby nie wiem co :) start mielismy jako ostatnia grupa o godzinie 12 - startowali zawodnicy kategorii 35 i 40. na starcie ciasno, ludzie mocno sie przepychaja, stoje naprawde daleko, gdzies kolo 4 rzedu. z przodu kolesie - wlosi - co strasza samym wygladem :D ale nie zwracam uwagi, moim celem sa MP, a tu musze przede wszystkim pilnowac sie i nie zawalic jak w sobotce - jest Piotrek Kon i jest Piotrek Hercog, to na to musze zwracac uwage ;) po starcie idzie naprawde mocny gaz, czolowka odskakuje w zasadzie od razu, jakies 6-8 osob. ja biegne za Robertem Faronem, ale cos mnie kusi i wyprzedzam go. to bylo fajne, ale tez i glupie, bo spalilem ten poczatek i juz od 3-4km mialem po prostu bombe i ledwo bieglem. tu wyprzedzil mnie zreszta Piotrek Kon, jeszcze jakas osoba, ja tez kogos mimo wszystko wyprzedzilem, doskoczylem tez do wlocha, ktory niestety uciekl mi na lekkim zbiegu ktory trwal od 4.5 do ok 6.5km. caly ten odcinek bieglem sam, ale to moze dobrze, bo moj stan byl agonalny, a jakbym slyszal kogos za soba to psycha tez chyba by sie poddala ;) na ok 1km przed meta ktos jednak mnie dogania - bardzo balem sie ze to Piotrek (a jak sie potem okazalo byl to Robert) - moja psycha w tym momencie juz plakala, autentycznie stracilem wole walki. na ok 0.5km do mety zaczela sie ostatnia scianka, na dole juz slyszalem oddech za plecami, i mimo ze bylem juz zajechany powiedzialem sobie ze jesli w tym miejscu zawale wyscig to sobie do konca zycia nie wybacze :lalala: tak wiec poszedlem wszystkim co mialem i czego nie mialem, dogonilem i wyprzedzilem wlocha z ktorym juz wczesniej mialem stycznosc, i obronilem miejsce. jak sie okazalo w stawce polakow byl przede mna jeszcze Krzysztof Pietrzyk, ale... wywalczylem 3 miejsce Mistrzostw Polski. pierwszy raz indywidualnie. 6 miejsce Mistrzostw Europy i pierwsze miejsce druzyn narodowych. whoah ! :) choc po przebiegniecu mety nie myslalem o tym bo polozylem sie na deszczu i przez kilka minut nie moglem sie nawet poruszyc - autentycznie ciemno przed oczami, mysle ze bylem bardzo bliski utraty przytomnosci wtedy :hej: no ale, co mnie nie zabije to mnie wzmocni ;) nastepnego dnia przebieglem prawie 20km po gorach w tempie 5:19 na tetnie 141 - hmmm ;)

http://app.strava.com/activities/153541098
9.1km
42min
4:40 pace
575 up
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
LoveBeer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 952
Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
Życiówka na 10k: 34.00
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Nowy Targ
Kontakt:

Nieprzeczytany post

21.06

Bieg Wierchami Rytro
...czyli 28km po gorach na ostrej grypie :) glupi to byl pomysl, glupi, ale mialem zaplacone, a ze ja nie odpuszczam to jednak pojechalm. sam, Huzior stwierdzil ze to jednak nie ma sensu :hejhej: moj stan byl zly, ale nie tak zly jak 2-3 dni wczesniej. teraz juz nie mialem goraczki ani nie bolalo gardlo, ale lalo mi sie z nosa i mialem ostra chrypke. o braku sil nie musze wspominac nawet ;) po starcie - na ktorym znowu 'ogorkowo' stawili sie mocarze jak Robert Faron i Daniel Wosik, wypalil do przodu Artur Jablonski (jak mowil potem Daniel - nawet nie gonil bo myslal ze on biegnie krotki dystans ;)) - ja lecialem jakies 3km z Danielem, ale juz widzialem jak zle mi to idzie. na poczatku podbiegow puscilem, wyprzedzil mnie tez Robert, a ja juz zrezygnowany zastanawialem sie czy nie zejsc z trasy. mimo to do przechyby dobiegam 4-ty - tam sa klopoty z oznaczeniem trasy, czolowka traci troche czasu, a ja przez moment nawet myslalem ze to dobrze ze zgubilem trase bo teraz sobie spokojnie struptam na dol i tyle w temacie tej mordegi ;) mimo to okazalo sie ze biegne dobrze i nastepny plaskawy odcinek - mimo ze wydawalo mi sie ze ledwo czlapie - nie stracilem miejsca. na ok 18km zaczal sie zbieg - na szczecie (lub nie ;)) byl latwy technicznie i dosc szybki - normalnie lubie takie zbiegi ale w ten dzien... coz, bieglem szybko, bo caly czas po ok 3:20, mimo to dogania mnie Adam Długosz - no szybki on jest w dol :) staram sie trzymac, ale ucieka mi na jakies 50 metrow - w sumie wiecej sie juz nie robi. najciekawsze ze na jakims 22-23km doganiamy Daniela - on sie oglada i wlacza dopalacz, ale czuje nasz oddech na plecach. ja mimo wszystko lece juz na odcieciu i modle sie o mete, nie chce juz walczyc o wyzsze miejsce - mimo to na ostatnim niewielkim podbiegu do mety niemal doganiam Adama, finiszuje za nim 3 sekundy, mysle ze gdyby bylo jeszcze z 50-100 metrow wiecej to mimo swojego stanu zrobilbym oczko wyzej. tak dobiegam 5 - oczekiwania byly wieksze, ale to jeszcze zanim sie pochorowalem. w tym stanie uwazam ze lepiej sie nie dalo ;)

http://www.biegigorskie.pl/wp-content/u ... mi28km.pdf

http://app.strava.com/activities/156290530

28.3 km
2:09 h
4:35 pace
1063 up
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony 25 cze 2014, 20:15 przez LoveBeer, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
LoveBeer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 952
Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
Życiówka na 10k: 34.00
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Nowy Targ
Kontakt:

Nieprzeczytany post

25.06

pierwszy porzadny trening od hoho kiedy :) pobieglem sobie z domu na turbacz, taka smieszna trasa, asfaltowym podbiegiem przez klocek i potem na czarny szlak z waksmunda i niebieski z lopusznej, zbieg zoltym do nowego targu i powrot kowancem. choroba mnie juz puszcza, ale... nadal nie jestem full zdrowy - mam gesty kisiel ktorego pozbywanie lubi konczyc sie na koszulce lub spodenkach ;) do tego czuje jak mi rzezi w oskrzelach na wysokim tetnie, no ale takie to zycie :) dzis bylo super, sucho jak pieprz, ludzi malo, lekki wiaterek (choc na gorze mocniejszy i sporo tez bylo zimniej, totez od razu zbiegalem, nie chce sie bardziej dorobic, szczegolnie ze w weekend zaplanowalem 2 starty ;)) i o dziwo bieglo mi sie fajnie - nie bieglem super mocno, ale nie bieglem tez super slabo, takie zakresy z movescounta hard/very hard po 50% (wiem ze to moze wydawac sie mocno, ale ja w zasadzie nie biegam w niskich zakresach tetna, takie treningi robie juz teraz na rowerze wylacznie) - srednie mi wyszlo 151 (choc maks mi skoczyl na 176, ale ja lubie choc raz podczas biegu jak mi tak skoczy bo potem lepiej sie leci, jest to po prostu niezle odmulenie). na koniec treningu juz bylem troche przymeczony, ale jak sie biegnie z jednym bidonikiem 170ml (choc uzupelnilem go na turbaczu ;)) to tak bywa, zreszta z wagi zeszlo mi prawie 2 kg, wiec mocno parowalem ;)

http://app.strava.com/activities/157905114

27.1 km
2:13 h
4:56 pace
823 up
Awatar użytkownika
LoveBeer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 952
Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
Życiówka na 10k: 34.00
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Nowy Targ
Kontakt:

Nieprzeczytany post

05.07.14

hej :)

cos nie ma czasu nic napisac, cos tam sie dzieje, bieglismy bieg na żar, perly malopolski w rabce, ale to moze kiedys opisze - choc w sumie czy jest co ? ;)

dzis za to 30-km po Tatrach Zachodnich - wialo jak fiks, serio bylo ze 100kmh na szczytach. chcialo oderwac kurtki ktore mielismy zalozone. w sumie tyle moze, na dowod wrzucam kilka zdjec, dzis wyjatkowo promo wyszly ;)
aha - pozdrawiamy tez biegaczy ktorych spotkalismy na grzesiu :)

http://app.strava.com/activities/161907262

31 km
4:01 h
7:48 pace
2100 up

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
LoveBeer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 952
Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
Życiówka na 10k: 34.00
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Nowy Targ
Kontakt:

Nieprzeczytany post

13.07

ostatnie przepalanie przed RUN ADVENTURE, czyli bieg na pilsko :) na starcie bylo koszmarnie goraco i znowu obawialem sie ze ten upal mnie pokona, na szczescie na gorze bylo znacznie chlodniej i fajnie wialo - mimo to start zaczalem wolniej niz ostatnio na żarze gdzie sie po prostu spalilem - dzis bieg rozegralem perfekcyjnie - mimo ze na 1km poszlo przede mna z 15 chlopa trzymalem nerwy na wodzy i nie przypalalem - a juz po 1km zaczalem wyprzedzac pojedyncze osoby, na jakims 2-3 km wyprzedzilem spora grupke - 4-5 osob - w grupce tej byl Rafal Ulfik - tu morale mi wzroslo i nie dosc ze teraz bieglem sam i swoje to juz pozycja byla zadawalajaca (choc myslalem ze jestem ok 7 miejsca bylem wtedy faktycznie 5) - coprawda na hali miziowej dogania mnie zawodni i nawet wyprzedza ale tu tez wiem ze zaraz bedzie sciana a ze dzis zachowalem sily liczylem ze tam zrobie swoje - i tak tez sie stalo, kolege pyknalem zaraz na poczatku scianki a najlepsze ze na koncu scianki dochodze Kamila i bezwzglednie poprawiam :) do mety robie jeszcze 30 sekund przewagi, niewiele tez braklo do Nataniela ktorego na koncu mocno podgonilem. dla mnie fajny start, taki bez napinki a z dobry wynikiem, ale najlepsze ze po prostu bardzo dobrze mi sie bieglo, mimo stosunkowo wysokiego tetna (choc ciezko tak trudny bieg biec na niskim tetnie :hej: ) nie czulem tego, noga caly czas podawala. na mecie melduje sie 4 open, Huzior dobiega 8.

http://app.strava.com/activities/165389082

8.4 km
53 min
6:21 pace
940 up
avhr/max 170/180
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
LoveBeer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 952
Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
Życiówka na 10k: 34.00
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Nowy Targ
Kontakt:

Nieprzeczytany post

26.07

szybka runda po Tatrach Bielskich.

http://app.strava.com/activities/170995329
21.3 km
2:13 h
6:16 pace
1130 up

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
LoveBeer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 952
Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
Życiówka na 10k: 34.00
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Nowy Targ
Kontakt:

Nieprzeczytany post

18.07

RUN ADVENTURE trophy dzien 1
na zawody przyjechalem z moim 'managerem', w pensjonacie jestesmy jeszcze z Arturem, wiec nudy nie bylo, ale moze nie bede wdawal sie w szczegoly okolozawodowe a skupie sie na biegach :) start z istebnej o 8 rano, do przebiegniecia 34 km. na starcie nie znam wielu osob, ale kilka znam :jatylko: dzien wczesniej poznaje ekipe 'zbiegiemnatury.pl', sa zawodnicy poznani w Brennej 12:12, sa dziewczyny, m.in. Agnieszka Faron i Wiewioreczki ;) sa tez znajome twarze z moich wyscigow rowerowych - Grzesiek oraz Pawel z bikelife. pogoda jest bomba, lekki chlodek, lekka mgielka :) start o 8 i chlopy poszli ! :) ja na poczatku zakladam ze nie szarpie, wiec pierwszy kilometr lece sobie w duzej grupie, ale juz na podbiegu moja natura wygrywa i wyrywam lekko do przodu zeby nie odpuscic za duzo czolowki :) jest asfalt, jest laka, jest zbieg po blotnistym stoku narciarskim, sa chaszcze, znowu asfalt, szuterki. tu zanim zaczalem sie rozgladac i cokolwiek kalkulowac mam juz 10km i biegnie nas 3-ch. jak sie okazuje pozostala 2-ka to czesi z krotkiego dystansu :) do rozdzielenia tras biegne z nimi, czasem lekko puszczam, ale spawam, lece swoje, wiem ze oni jednak maja mniej wiec nic na sile. choc to troche na wyrost powiedziane bo tetno nie chce zejsc ponizej 160 (a moj maks to 18x). po odbiciu na dlugi dystans nie widze nikogo, w zasadzie czlowiek juz zaczyna wtedy kalkulowac, zastanawiac sie czy leciec w trupa i robic przewage czy jednak oszczedzac sily na nastepne dni. wbiegamy w czechy, zbiegi, potem podbieg singlem w lesie, tu jeszcze nikogo nie widze. no moze oprocz Grzeska i Pawla ktorzy mnie opieprzaja ze kolarz nie powinen tak szybko biegac :) niestety na ok 15 km byl podbieg, sztajfa taka, po polanie, na samej gorze sie ogladam a tam 200-300 metrow za mna 3 osobowa grupa poscigowa. no to sie zaczelo - tetno z miejsca skacze na 170 (i tak zostaje juz do mety), zbieg szybko, malo nie przestrzelilem zakretu w prawo w las, tu na nastepnym podbiegu widze juz tylko 1 osobe, ale... widze. szit. wielki stozek mijam jakos niepostrzezenie, zaczynam tez wyprzedzac ludzi z challenge - dobrze ! dobrze bo to dla uciekajacego zawsze lepiej jak pojawia sie wiecej zawodnikow wsrod ktorych mozna sie maskowac :hej: w pewnym miejscu znikaja mi wstazki - staje, wracam, czekam, dobiega ktos z challenge, chyba jest dobrze, ale dobra minuta w plecy. zbieg ze stozka, stoi Pawel, ja tu dokrecam wszystko co mam, tempo 2:50. jestem sam w szoku - takie rzeczy to tylko w erze przeciez :) na Kubalonce bufet, korzystam - tym bardziej ze 2-go bufetu nie bylo bo chlopaki nie zdazyli sie rozlozyc, a z 1-go nie korzystalem, wypijam 3 kubki, biore zel i start, lekki podbieg, ogladam sie - pusto. dobrze. juz czuje smak zwyciestwa :) mimo to koncowka jest wyniszczajaca - bieg po kladkach, blocie, single, kamienie. czuje juz zmeczenie, ale dobiegam do mety jeszcze przed objawami... zaniemocy ;) etap bardzo szybki, szybki jak pojedynczy bieg na tym dystansie. srednie tetno ponad 170 - no jak tak bede sie szanowal to nie skoncze tych zawodow ! a teraz rodzynek - Piotrek Sawicki wpada na mete minute za mna. ojojojoj, tego sie nie spodziewalem. tj. moze sie spodziewalem przed startem, ale mimo wszystko myslalem ze etap byl pod kontrola, a jak widac tak nie do konca bylo. na mecie emocje wygrywaja i konczy sie na spozyciu wiekszej ilosci... izotonika ;) do domu docieram pozno, wszyscy jestesmy zmeczeni, wszyscy naizotonizowani, ciezki dzien sie zapowiada jutro :)

http://app.strava.com/activities/167574733
33.5 km
2:53 h
5:10 pace
1300 up
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
LoveBeer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 952
Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
Życiówka na 10k: 34.00
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Nowy Targ
Kontakt:

Nieprzeczytany post

2 sierpnia

Wertykalny Beh na Slavkovsky stit czyli 1400 w pionie na 7 kilometrach.
pojechalismy na zawody z naszym managerem oraz z rowerami na rozgrzewke i na rozjazd. rozgrzewka wyszla krotka bo jakos tak czasu brakowalo i a trzeba bylo udac sie w ustronne miejsce ;) start spod dolej stacji hrebenioka - tam kolo 200 osob, towrzystwo wyglada na mocne :) ja ustawilem sie niestety dosc daleko, po starcie tez nie przypalalem sie, a tu jednak chyba trzeba bylo - czolowka poszla, to jeszcze ok, ale nie widzialem jak duzo osob tam bylo. tak wiec lecialem swoim tempem, cos zaczalem wyprzedzac, byly jakies zwezenia, czasem trzeba bylo zwolnic i biec za innymi. do 1.5-2km wyprzedzilem juz mase osob, tu wyprzedza mnie 2 zawodnikow - obaj bez koszulek - poszli mocno, razem, puscilem ich. i to byli jedyni zawodnicy ktorzy mnie wyprzedzili. ja caly czas swoje, zaczynaja sie skaly, wyprzedzam jeszcze ze 3-4 osoby, biegne a do mnie przyczepia sie zawodnik i w zasadzie siedzi mi na plecach do prawie samej mety - okazuje sie ze to polak Michal Landa. od momentu jak biegnie sie po skalach wszystko wyglada jak w spowolnionym tempie - kilometr trwa wiecej niz 10 minut, wolno sie kogokolwiek dogania... a jak juz sie dogoni to kazdy atak musi byc przemyslany - odczekanie na dobry oddech, odczekanie na miejsce, i atak ktory bedzie mocny, szybki i najlepiej zeby odebral ochote wyprzedzanemu na zareagowanie :) odbyly sie z jakies 3 takie akcje a Michal ciagle za mna. w polowie trasy dostaje info ze jestesmy 10 i 11. co ? troszke mnie to zdolowalo, bo serio myslalem ze to juz powinna byc 6-ka, no ale widac poziom bardzo wysoki. tu zaczynam leciec mocniej. dochodze pierwszego z 2 zawodnikow bez koszulki ktorzy mnie wyprzedzali, nie stawia oporu, wyprzedzamy po nim jeszcze 2 - wszystko wolno idzie ale idzie. na jakies 0.5 km przed meta dochodze 2-giego zawodnika bez koszulki - atak robie na jedna karte - kolega idzie trawersem a ja scinam zakret i na 4 lapach wyprzedzam. Michal tu odpada, ale kolega w przeciwienstwie do wczesniejszych nie chce puscic - do samej mety slysze jego oddech na plecach, a na 50 m przed atakuje - na szczescie mam sile i biegnac po kamulcach robimy niemal sprinterski finisz ktory wygrywam o umowna sekunde (nie bylo elektronicznego pomiaru czasu, zreszta chyba to oczywiste ze nie moglo byc bramki na slawkowskim :)). na mecie melduje sie 6-ty open i 5 w kategorii do 40 lat. nie do konca jestem zadowolony, choc z drugiej strony bieglo mi sie ok, taktyka byla w miare ok, wiec nawet gdyby udalo sie jakos pobiec lepiej to MOZE moglbym wyrwac 1 miejsce wyzej, raczej nic lepiej, wiec nie ma co gdybac :hej:

po zbiegu robimy sobie rozjazd i tak jakos wychodzi ze ze starego smokovca wyjezdzamy sobiena slaski dom. rozjazd sie nie udal, bo wyszedl drugi mocny trening, ale i tak bylo fajtastycznie :)

wyniki: http://www.tatranskaselma.com/vysledky/

http://app.strava.com/activities/174341724
6.9 km
1:11 h
10:17 pace
1400 up
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
ODPOWIEDZ