07.06
Bieg Marduły, MP w Skyrunningu
coz, ten bieg to chyba mozna powiedziec juz legenda, a jako ze w srode zrobilem trening na trasie zawodow (patrz wyzej

) to wiedzialem na co sie porywam. wiedzialem ze trasa zostanie zmieniona juz w srode, choc nie wiedzialem ze podbieg na liliowe moze byc bardziej wymeczajacy niz podejscie na swinicka

ale od poczatku - na start przyjechalismy na bp kolo ronda, wychodzac z zalozenia ze lepiej miec auto blizej mety niz startu

tam sie gramolimy, spotykamy tez Marcina Świerca, ktory pojawil sie, ale powiedzial ze zapomnial sunciaka wiec polecial z powrotem do domu

po chwili pojawil sie i zadzwonil po transport, wiec na start zajechalismy jak krolowie, z krolem poslkich biegow gorskich

ale zeby nie bylo za wesolo na 15 minut do startu patrze na siebie i cos mi nie gra - np tak, nie mam numerka, zostal w aucie. 2km w jedna strone, w sumie 4 i 15 minut, kakuluje jakbym musial szybko leciec zeby zdazyc - no i nie ma to sensu bo wychodzi tempo ponizej 4, a do tego scioram sie przed startem, TAKIM startem... noz kurza twarz, widze ze rusza jakies audi w gore zakopanego, biegne, zatrzymuje i okazuje sie ze to pani fotoreporterka z tygodnika podhalanskiego - pomaga mi niesamowice zawozac mnie na bp i odwozac z powrotem na start - naprawde wielkie dzieki !!! na starcie sa wszyscy mocarze, wiec szkoda nawet wymieniac

po ostrym zostaje troche z tylu, bo jakos tak wyszlo ze z przodu ustawili sie chyba ludzie ktorzy chcieli byc na zdjeciach

tak czy siak po starcie Bartosz z Marcinem uciekaja OD RAZU - szok ! ja biegne spokojnie ok 15 miejsca, nie spalam, trzymam rozsadne tetno (ale to tak na oko bo pasek zostal w aucie

), za rondem baca puszcza owce przez droge prosto pod nogi czolowki biegu - az slow brak czasem, choc moze ja zle na to spogladam - moze baca robil top w dobrej wierze jako jedna z atrakcji biegu ?

dobrze ze chociaz owczarka zlapal i ten nie pogonil za biegaczami :P na nosal wbiegam juz kapke wyzej - wyprzedzam ze 2-3 osoby i jestem za Rafalem Ulfikiem i tu mam zalozenie proste - trzymac go i nie puszczac chocby nie wiem co, blad ten zrobilem w sobotce, powtarzac go nie zamierzalem

a wiem tez ze Rafal specjalnie szybko nie zbiega wiec nie bede mial problemow na odcinkach w dol

na pcozatku Jaworzynki Rafal probuje mi odskoczyc ale szybko wybijam mu te mysl z glowy

za to dochodzi nas i poprawia Piotrek Kon - ja probuje trzymac, ale puszczam po kilku minutach - za to Rafal strzela jeszcze wczesniej

na pierwszej stromiznie na kamieniach IDAC doganiam Pawla Dybka ktory biegnie, hehe

wyprzedzam go i od tej pory az do czarnego stawu biegne juz sam - po przeleczy m-kopami zdaje mi sie ze baaaardzo wolno biegne, mimo to caly czas zblizam sie do kolegi w niebieskiej koszulce - kolege doganiam ciut przed stawami a na podejsciu na karb szybko go odskakuje. a najlepsze ze przed soba widze Bartka ! wiem ze jestem wysoko, wiem ze mam power pod gore, wiem ze nadganiam, jestem podbuzowany

Bartka wyprzedzam przed przelecza, ale en zaraz mnie dochodzi, dochodzi nas tez kolega w niebieskiej koszulce ktory kosmicznie zbiega. po zbiegu do gasieniocowej i poczatku podbiegu na liliowe mam ich obu przed soba, na dodatek Bartosz odzyl i jest juz kawalek z przodu. ja trzymam i tez wyprzedzam kolege w niebieskim - a ten musial miec albo straszny kryzys albo upadek bo na zbiegu z kasprowego nas juz nie doszedl (a bylem pewien ze to nastapi). na beskidzie wyprzedzam kolege w czerwonym (no tak sobie pisze, nie wszystkich jeszcze znam

) i zblizam sie wyraznie do Piotrka Czapli - wow !

tegoz wyprzedzam zaraz na pcozatku zbiegu z kasprowego - ale zeby nie bylo mi tak fajnie przelatuje (przefruwa lepiej brzmi w tym momencie) Pawel Dybek - KOSMOS - nie wiem czy ktokolwiek mogl tak szybko tam zbiegac, wliczajac w to Marcina

kapke nizej wyprzedza mnie kolega w czerwonym oraz Przemek Sobczyk - tu troche sie wkurzam i zaczynam ryzykowac... i o dziwo lapie rytm ! sadze duze kroki i nie puszczam chlopakow - tj mam do nich 20 metrow ale do samych myslenickich chlopaki nie nadrabiaja juz ani metra ! fajnie ! na koncowce kamieni przed myslenickimi kolega w czerwonym placi cene ze soj zbieg - widze ze noga zle mu spada i kolega ma po biegu - kulejac schodzi z trasy (nie wiem, moze jednak dobiegl do mety ?) - ja zaczynam gonic Przemka, a ze tu zbieg jest znacznie inny - szybki, mniej techniczny, choc nadal bardzo nierowny - doganiam go w 2 minuty

lecimy tak razem az do prawie kuznic, tam turysta daje nam w biegu cole ktora sie dzielimy

ale tu nastepuje dla mnie tragedia - Przemek mnie puszcza a ja zdekoncentrowany na prostym odcniku, na dole sotatniego zbiegu zaliczam potezna glebe - niemal wypadam z trasy do potoku, mam obite 2 rece, a najgorsze ze czuje jakbym polamal palce w lewej stopie - normalnie zbieram sie szybko, odkrzykuje Przemkowi ze jest ok - ale nie jest ;( mimo to zaciskam zeby i biegne z wielkim bolem - na zakrecie i ostatnim bufecie mam juz Przemka i od razu atakuje pod gore na kalatowki - Przemek od razu strzela, widac jest wykonczony. ja tez, do tego tak boli ze nie daje rady biec po kamieniach tylko myszkuje bokami po trawie, ale psychologicznie chce to zagrac jak trzeba

kilka razy zaczynam isc, ale przewaga jest juz bezpieczna, na dodatek przed soba zaczynam widziec... Bartosza

nie doganiam go juz jednak, ale finiszuje na 8 pozycji open - jestem zachwycony ! kontuzja zostala, ale chyba bylo warto tak czy siak

do samochodu juz nie zbiegamy - ja za bardzo kuleje, robimy tez przerwe przy potoku na schodzenie mojej nogi

do dekoracji o 15-stej juz ledwo chodze, ale po odbior pucharu w druzynowce (3 miejsce) dowlekl bym sie nawet na samych rekach jakby trzeba bylo
http://app.strava.com/activities/150542364
24.3 km
2:38 h
6:31 /km
1900 up
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.