Ogólnie wczorajszy bieg planowaliśmy z kumplem od jakiegoś czasu. I wczoraj przyszła pora. Paulina odwiozła nas 20km od Włoszczowy na początek szlaku. Teren mocno pagórkowaty, górzysty, pasmo przedborsko-małogoskie. Piękne widoki, strome ściany, jestem w szoku, że coś takiego było i jest na wyciągnięcie ręki!
Wziąłem plecak, telefon, 500ml izotoniku, na wszelki wypadek żel i tyle. Miałem jeszcze 2 banany kumpla w plecaku. O 19.20 ruszyliśmy, w planie było połowę szlaku za dnia i połowę w nocy z czołówkami. Oczywiście myśleliśmy, że będzie koło 25-30km, było więcej... O godzinę biegu więcej

Podbieg na pasma oczywiście w III zakresie, ogólnie większość w II całego biegu, zbiegi w I. Piękne krajobrazy, zaliczyliśmy kilka szczytów, Bukową Górę, Fajną Rybę, dobiegliśmy do Centrum Japońskich Sztuk Walki Dojo www.dojostarawies.com Szlak był dziwnie oznaczony, jakoś udało się nie zgubić. Na zbiegach odczuwałem kostki niestety, ale po wypłaszczeniu wszystko wracało do normy.
W trakcie biegu nic nie zjadłem, żel został, wypiłem jedynie ten izotonik. O dziwo nie odczuwałem bólu, zmęczenia, znużenia psychicznego... Jedynie pod koniec mięśnie stóp dawały się we znaki, oczywiście przemoczyłem całkowicie buty na 20km i prawie drugie tyle biegłem w mokrych. Stopy mimo to nie wyglądają dziś źle.
Po zmroku i zapaleniu czołówek poczułem się jak na jakimś górskim ultra. Wypas! Ciemno, nie znasz trasy, nie znasz dziur, korzeni, niczego, biegniesz... Szczery las... A potem na 20km niespodzianka! Ktoś poprowadził szlak, a raczej szlak był tam kiedyś, bo dawno nikt tamtędy nie chodził. Las tak zgęstniał, droga się skończyła, zarośla, musieliśmy przejść do marszu, a potem niespodzianka! Bagno! Nie możemy zawrócić, musimy napierać, żeby iść w stronę domu, żeby się nie zgubić! Jest ciemna noc, tylko czołówki oświetlają wodę stojącą między gęstwiną! Artur przeszedł Główny Szlak Beskidzki pieszo, w pojedynkę, całe 500km, ta sama trasa, którą przebiegł Maciek Więcek, więc cały czas był z przodu i szukał drogi. Odbijaliśmy w prawo, w lewo, cały czas bagno nie do przejścia. Buty mokre! Ręce podrapane od gęstwiny, chociaż tyle dobrego, że dół na długo mieliśmy - leginsy. Po jakimś czasie jakoś przebrnęliśmy. Masakra! Na Google Maps jest oznaczenie tego terenu BŁOTO... taaa

Potem już bardziej znajome rejony, ale tylko z teorii. W sumie cała trasa to 50% teren górski leśny, 30% drogi leśne płaskie, 20% może troszkę mniej asfaltu. Tempo średnie po tych przejściach na bagnach, gdzie bardzo dużo straciliśmy czasu i tak wyszło dobre, znaczy to, że jak biegliśmy to wcale nie wolno.
O 23.25 dobiegłem do domu. Z ufajdanymi, mokrymi butami, z pełnym pakietem liści i traw na sobie

5.06 bieg górski/kros w pełnej rozpiętości HR

przewyższenie +451/-436
HRś 149
HRmax 173
Kilka fotek.
1. Oznaczenie BŁOTO na Google Maps

2. Takie coś zastaliśmy w NOCY, tylko las był maksymalnie gęsty, dodatkowo zarośla...
3. Fajnie widać na profilu trasy dwa pierwsze szczyty, Bukową Górę i Fajną Rybę i miejsce bagna na wykresie pulsu...