No Szanowne Państwo, przerywam dzisiaj pełne LCHF i zaczynam napychać się pod Cracovię.
Jeżeli kogoś interesuje log po tygodniach, to wyglądało to tak (średni dzienny czas treningu, KM biegowe, waga, procent fatu), fat z uwzględnieniem, że wartości detaliczne niekoniecznie odzwierciedlają rzeczywistość - waga głupieje i nie umie zmierzyć go z powodu niestandardowej skóry na stopach (biegam boso) i potrafi wrzucić 19% chociaż mam kaloryfer widoczny.
34min/42K 80.32kg 18.94%
57min/59K 80.17kg 18.90% [Maraton 3:02:18 ; Waga startowa: 81kg 19.01%] |
31mn/26K 79.10kg 18.50% [Pierwszy tydzień LCHF]
56min/71K 78.23kg 18.16%
85min/80K 78.28kg 18.18% [majówka: browary i buły]
64min/60K 77.32kg 17.81%
61min/56K 76.40kg 17.50% [średnie z połowy tygodnia; Waga dziś 75.9kg; zakładana waga startowa na niedzielę: 78.5kg, co teoretycznie powinno pozwolić na poprawienie wyniku sprzed 5 tyg nawet o 4min]
Nie jest to spadek rzędu 2kg tygodniowo, ale też udało mi się zachować (a nawet podbić) reżim treningowy (poza bieganiem rower i kalenistyka) a międzyczasie wyrównać PR na 5K oraz machnąć 32K wybiegania z 8K w MP - dla mnie więcej niż OK.
Pzy okazji zastanawia mnie czy:
- ładowanie glikogenu odbywa się równomiernie wszystkie mięśnie) czy np. z priorytetyzacją tych, które są bardziej puste?
- podczas wysiłku organizm potrafi pobrać glikogen z mięśni nieużywanych i przerzucić do używanych?
- bo w sumie to jest pytanie czy da się naładować same nogi czy trzeba całe ciało oraz czy warto się napchać po uszy, tak by podczas zawodów glikogen mógł być przekazany np. z mięśnia piersiowego do czworogłowego uda
Macie wiedzę w temacie?