Kuba, patrzysz na to z perspektywy człowieka wierzacego. Nie twierdze, ze nie ma tam ludzi, ktorzy przyszli dla przyslowiowej hecy, ale zapewne wiesz, ze caly ruch wzial sie z protestu przeciwko nauczaniu kreacjonizmu w szkolach i niekoniecznie byl dla hecy. Sa tez tacy, ktorzy protestuja (nie mowie juz tu o tym jednym ruchu, tylko szerzej), bo np. dla matki, (ktora nie chce posylac dziecka na katecheze, a szkola nie ma etyki i robi religie w srodku dnia, dziecko nie ma gdzie poczekac i sie snuje po korytarzu, albo urzadza wolne na rekolekcje, a dziecko jest za male, zeby samo zostalo w domu, a nie zawsze kazdy moze w dowolnym momencie wziac urlop) sposob traktowania katechezy niekoniecznie jest fajny. Przypominam, ze nie jestesmy panstwem religijnym. Sposob protestu moze Ci sie nie podobac, jesli ktos mysli, ze jest kreatywny skuteczny, to bedzie tak protestowal.jeżeli widzę minifestantów - grupę uchachanych kolesi z makaronem na głowie, wrzeszczących o ich obrazie uczuć religijnych, to jako człowiek z mózgiem wiem, że przyszli dla draki, z pobudek estetyczno-humorystycznych, a nie dlatego, że naprawdę uważają Latającego Potwora Spaghetti za wszechmocnego stwórcę i króla wszechświata.
Poza tym podajesz wygodne dla Ciebie przyklady - jesli widzisz protestujacych gejow czy srodowiska LGBT - to dla nich jest to tak samo wazne, jak dla kogos innego jest pielgrzymka.
nie sądzę serc idących w procesji, bo nie jestem od tego. uznaję, że idą dla swojego boga, który jest dla nich dawcą życia i gwarancją wiecznego szczęścia, chociażby tylko W ICH MNIEMANIU.
Niektorzy na pewno. Ale duza liczba ludzi bierze udzial w takich wydarzeniach ze wzgledu na tradycje (oderwana juz od wiary). Kultywuja ja dla dzieci i jako element polskosci, znam sporo takich osob, agnostykow. Na pielgrzymki tez mlodzi ludzie chodza w roznym celu - poczytaj o Santiago de Compostela, chyba jedna z najbardziej znanych tras - ludzie idacy w celu religijnym to jest tylko jedna grupa, jakis tam %.
Ale dlaczego stawiasz znak rownosci pomiedzy procesja a Bogiem? Mozna miec gleboka relacje z Bogiem nie chodzac na procesje. Z tego co wiem, to w religii katolickiej ewangelizacja jest jej istotna czescia, a procesja sluzy manifestowaniu wiary publicznie.w maratonie ludzie biegną dla zdrowia, frajdy, w walce o rekord życiowy, czasami w pogoni za marzeniami albo nawet dla szczytnego celu, ale NIGDY nie jest to tak samo ważne, jak bóg dla wierzącego.
dlatego stawianie znaku równości między maratonem a procesją jest wg mnie głupie.
Tego NIGDY mozna by sie czepiac (bo jak ktos biegnia dla wlasnego neipelnosprawnego dziecka, zeby zbierac fundusze, to W JEGO MNIEMANIU moze byc to rownie wazne), ale tu w ogole nie o to chodzi.
Chodzi o to, ze przestrzen miejska jest dla wszystkich - nie tylko dla tych, ktorzy robia cos we wznioslym celu. Miasto to nie jest kosciol, w miescie sie przede wszystkim mieszka, korzysta z jego rpzestzreni. I moga to robic wszyscy - w tym Ci, ktorzy chce publicznie zamanifestowac swoja wiare, swoja tozsamosc (dla katolika okresla ja jego relacja z Bogiem, ale dla kogos innego moze okreslac ja jego homoseksualnosc), swoja pasje do biegania, rolek, prosbe o wiecej sciezek rowerowych, niezgode na polityke rzadu, radosc z bycia studentem, whatever. I dopoki nie jestesmy panstwem religijnym, o tym jak sie takie manifestowanie/swietowanei ma odbywac decyduej prawo.
W wiekszosci wymienionych wyzej imprez nie biore czynnego udzialu, ale nie przyszloby mi do glowy denerwowac sie, ze cos takiego sie odbywa. Wiem, co sie dzieje w miescie, sa serwisy, gdzie takie info mozna sprawdzic i jesli akurat musze dojechac na lotnisko, to sprawdzam i ewentualnie wyjezdzam wczesniej, proste.