Ma_tika pisze:cava pisze:Jak boli przewlekle, to się siada na tyłku i robi przerwę az nie boli. Bo potem to sie już nie ma wyboru i sie siedzi... hm ile ja już siedzę na tyłku?
TADAM! 5 miesięcy!!!!
Cava, a Ty juz zupelnie odpuscilas bieganie? bo kurcze, 5 mcy to dlugo, zlamanie nogi moznaby w tym czasie wyleczyc i zrehabilitowac...
Nie odpuściłam.
5 miesięcy mija od biegu 11 listopada na 10 k, po którym się sypnęłam tak, że już tylko się po trochu kulałam z diagnozą: zapalenie powięzi.
Dopiero pod koniec grudnia zdiagnozowali mi te złamania bo mimo terapii manualnej po kazdym małym biegu ból wracał choc nie powinien i przestałam biegać w ogóle , jakos tak do połowy marca
Znów zaczęłam biegać i wygladało na zagojone, az do raptem 5km zrobionych szybciej i po asfalcie. Znów zaczęło boleć co mnie tak przeraziło, ze znów odpuściłam.
Teraz wypuszczam się od jakichś 2 tygodni na 20-30 minut, bez garmina, be pulsometra, tylko po miekkich piaszczystych ścieżkach.
Nie wyczówam tez juz na kosci zgrubień, które były nad miejscami złamań. przy czym na USG znaleźli 2 a zgrubienia były 3 w tym największe sporo wyżej, co by tłumaczyło dlaczego bolało mnie tak wysoko mimo ze niby złamania były niedużo nad kostką.
No i że na pochyłe drzewo wszytkie kozy skaczą, przyplątał mi się w międzyczasie duży problem z zatoką. Już myślałąm ze będzie operacja, ale chyba jednak laaryngolog znalazła przyczynę (bład dentysty widoczny juz na RTG szczeki już w 2010! roku , potem jeszcze na zdjeciu w 2012 roku w stanie już ostro zapapranym. NIKT mi nic nie powiedział, a że mnie nie bolało ani nie dawało zadnych objawów, to tak sobie się paprało aż wylazło na wierzch przez zatokę.)
Ząb poprawiony i mi się polepszyło na tyle, ze mogę się schylić i nie zemdleć no i mam nadzieję ze zatoka się oczyściłą i krojenia nie będzie.
Oby.
Jedno do drugiego, wykosiło mi jakąkolwiek aktywnosc na ponad 2 miesiące. Nie mogłam biegać bo noga. Nie mogłąm iśc na basen bo zatoka zapaprana nie wiadomo od czego. Franki mnie widziała, jak mi się lało zz nosa jak z kranu mimo nafaszerowania gripexem- tylko wtedy to jeszcze wszyscy myśleliśmy że to infekcja i zwykły katar.
Nie mogłąm robić własciwie nic, po jak tylko gwałtoniej ruszyłąm głową czy się schyliłam to dosłownie ciemniało mi oczach, zalewało mnie z zatoki. Masakra.
No ale chyba już wychodzę na prostą. Tfu, tfu.
Beata, ja sie z Tobą zgadzam.
Nie chodziło mi, ze ma się siąść na kanapie i nie robić nic.
Chodziło mi, ze jak ból nawraca po przerwach, zabiegach rehabilitacyjnych, ćwiczeniach korekcyjnych, to jednak lepiej zrobić dłuższą przerwę od biegania.
No i szukac powodu.