XI Półmaraton Marzanny
Jednym słowem... !@#$%
A zaczęło się tak... Porządna kolacja, śniadanie o 6.15 płatki owsiane z suszonymi owocami zalane jogurtem, stały od wieczora więc fajnie nasiąkły i pewnei też szybko zostały strawione, kilka wafli ryżowych, odżywka węglowodanowo-białkowa do picia. Wyszedłem z domu o 7.50 i biegiem na dworzec PKP... Taka forma rozruchu...
23.03 BC1 na dworzec
2,36km 12min12s tempo 5,10
HRś 147
HRmax 159
Pociąg z Warszawy do Krakowa o 8.15, siadam, ściągam swoje startówki, żeby stopy odpoczywały przez czas spędzony w podróży. Adizero Adios 2... Po wczorajszym dniu oceniam na 6+... cudowne buty...
Wysiadam w Krakowie i biegne na start. Nie zależało mi na wyniku, wiedziałem, że do życiówki i tak się nie zbliże, a jest coś koło 1.28.30... Dlatego właśnie wybrałem dobiegnięcie na miejsce startu. Taka turystyka biegowa, niedzielna przygoda. I tak sobie truchtam chyba Basztową ulicą, ktoś mnie wyprzedził, podświadomie poznawałem po twarzy, postarałem się dogonić, myśle, że pewnie na start też biegnie to się nie zgubie i trafie za nim, ale tempo trzymał mocne, w końcu dogoniłem i pytam czy na start. Jednak nie, ale zaoferował, że mnie podprowadzi. I tak chwile gawędzimy i biegniemy. Czuje się dobrze, rozmawiam, patrze, a tu HR 170... no niezła rozgrzewka nie ma co, Garmin wybija mi 1km po 4,08... Potem się rozdzielamy i dobiegam już do biura zawdów... A kolega, który mnie prowadził to Andrzej Lachowski, poznałem, bo kiedyś startowaliśmy razem w Półmaratonie Świętokrzyskiem...
23.03 BC2 dobieg na miejsce startu - rozgrzewka
4,01km 18min36s tempo 4,38
HRś 158
HRmax 170
Sprawny odbiór pakietu, kolejka do WC masakryczna więc potruchtałem na koniec boiska w krzaki jak prawdziwy Polak

Potem na murawie kilkanaście minut rozciągania, jakiś ćwiczeń... Na 20 minut przed startem wciągnąłem duży żel, chciałem wyrównać straty z przebiegniętego już wcześniej dystansu. Zapiłem izotonikiem. W międzyczasie dołącza do mnie kumpel w Włoszczowy, który już wcześniej przyjechał do Krakowa. Mamy biec razem, niestety jest niedoleczony z przeziębienia. Celował w 1,29 ale nie czuł się na siłach więc mieliśmy zaczynać po 4,30 na km...
Szybko udaliśmy się na miejsce startu. Zainstalowaliśmy się w odpowiedniej strefie. Potem odnalazłem Mihumora i Panucciego pożyczyliśmy sobie powodzenia i wycofałem się do swojej strefy.
Start!
Lecimy spokojnie cały czas kontrola tempa i tętna. Czuje się wyśmienicie, aż się dziwie jak to możliwe biegać takim tempem bez robienia szybszych treningów, praktycznie tylko z wybiegań ostatnio trening się składał. I to bliżej 6min/km niż 5

No ale nic, cały czas kręcimy w okolicy 4.20-4.22 jak w zegarku. Samopoczucie super, ale cały czas hamulec ręczny zaciągnięty, nauczyłem się dużo wcześniejszymi startami i wiedziałem, czego nie moge robić. Przed startem Mihumor też mi 2 razy powtarzał, żeby się nie przygrzał na początku. No i tak leciały kolejne km, pogoda robiła się coraz lepsza bo słońce zachodziło, zaczynało coś wiać. Podbiegi dosyć mocno, na zbiegach odpoczynek i cały czas do przodu. Na każdym punkcie 2 łyki wody, raz jedną kostke cukru wciągnąłem
Do 15km cudownie i lekko. Potem już zacząłem odczuwać braki w wytrzymałości tempowej... Miałem kilka kryzysów, w ty 2 dosyć duże, ale lecieliśmy z Arturem ramie w ramie i nie odpuściłem, kryzys za to odpuścił... W każdym razie nie zwolniłem. Wybiegamy na Błonia, perspektywa biegania tych kółek jest demotywująca, kryzys mam potężny, ale nie zwalniam, mijam linie mety, doping cudowny, wyprzeda mnie koleś lecący chodem otoczony grupką biegaczy, przypinamy się do nich, kryzys mija, kółeczko wokół Błoni, wybiegamy na ostatnią prostą, patrze na Artura, mówi, żebym leciał, przyspieszyłem, wyprzedziłem kilku zawodników.
Meta!
23.03 XI Półmaraton Marzanny
21,097km
1h31min16s tempo 4,19
HRś 180
HRmax 191
Delikatne zmęczenie! Cudownie rozegrany bieg pod względem żywienia dnia poprzedniego, śniadania, dobrania tempa, wyczucia tętna! Wreszcie wyszedł mi negative split! Cały czas od początku wyprzedzaliśmy kolejnych zawodników, to daje strasznego kopa i motywuje! Nie pamiętam zawodów po których czułbym się tak dobrze, a HR średnie to 180... tylko dobrze to wszystko było rozplanowane!
Potem poszliśmy do depozytów, ja skorzystałem z masażu i wróciliśmy na mete. Potem zawineliśmy się w strone rynku. Rozdzieliliśmy się między Wawelem a Rynkiem Głównym. Spacer do dworzec PKP przez Starówke po dobrze wykonanej pracy - BEZCENNY! Do tego kupiłem sobie ulubionego obwarzanka!

W oczekiwaniu na pociąg zdrowy obiadek, spacer po galerii.
Życiówki oczywiście nie było, ale nastawiałem się na 1.35 przy dobrych wiatrach. Wyszło 1.31, jestem bardzo zadowolony, bo jestem z treningiem i formą w lesie. A jednak można nalatać przyzwoity wynik z wolnego biegania. Jeszze raz podkreśle... Adizero Adios 2... Cudowne buty startowe!
W każdym razie po wielu perypetiach ze zdrowiem, kontuzjami, motywacją i układem pokarmowym wróciłem do biegania na przyzwoitym poziomie!
I widze, że 7kg wagi na + nie zrobiło mi różnicy... Czyli przeginałem w dół z wyjałowieniem organizmu i się zemściło wszystko!
TERAZ BĘDZIE TYLKO LEPIEJ!
Następny start w Łódzkim Maratonie za 20 dni... 3.10 wypadałoby celować
Niżej wrzuciłem międzyczasy z Garmina. Według niego 21,26km nabiegałem w 4,18
