Dzisiaj najgorszy był porywisty dmuchaniec , niefortunnie wybrałem się lasem do stolarzowic i co rusz z drzew spadały urwane badyle .Jutrzejsze wybieganko trzeba przenieś na otwartą przestrzeń .
Już wiem, że przerwa trochę potrwa. Spuchło pod zewnętrzną stroną prawej kostki a to nie wróży zbyt dobrze.
Przemyślałem sobie to wszystko i uznałem, że pierdziele ale nie bede sie przejmował. W Krakowie i tak nie miałem zamiaru jeszcze łamać tych 3:45, a na 4 h jestem przygotowany pod warunkiem, że parę kolejnych longów pójdzie wg planu.
Za 3 tygodnie połówka w DG i nawet jak odpuszczę tydzień, to organizm jest i tak lepiej przygotowany niż we wrześniu na zrobienie dobrego wyniku.
Więc jak tylko poczuję się lepiej, działam wg planu, nic ponadto.
Jak nie sraczka to urok. Echch.
Po tygodniu bezskutecznego smarowania bolącej nogi Diklo-czymśtam, stosowaniem na zmianę plastrów rozgrzewających i lodu w sprayu, za rada aptekarki kupiłem żel Ibum. O dziwo po pierwszym smarowaniu przyszła ulga, po kilku kolejnych (walę co godzinę, a co jak szaleć to szaleć) opuchlizna zeszła, ból ustąpił prawie całkowicie.
I pewnie bym dzisiaj wyszeł na trening, gdyby nie różne dziadostwa poprzynoszone przez Juniorkę z przedszkola. Po kolei wszyscy poprzechodzili a ja teraz na samym końcu dostałem zapalenia krtani i spojówek. No i przymusowa przerwa potrwa jeszcze pare dni. Chciałbym w piątek wreszcie wyjść, w niedzielę polongowac lekko, bo połówka za pasem, a u mnie roztrenowanie. Oby się udało.