neevle - setka w połówce
Moderator: infernal
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
11.02 - 10,72km - rozgrzewka 2km + 8,1km po 5:15 + jakieś krótkie schłodzenie.
12.02 - 9,4km - bardzo spokojnie, 6:12 min/km, zresztą lało całkiem przyzwoicie, więc i męczyć mi się nie chciało.
13.02 - 12,24km - jakiś niezborny fartlek, planowałam przyspieszać, ale mocy brakowało i z perspektywy czasu stwierdzam, że trzeba było dać sobie z tym spokój i trzymać wolniejsze tempo. Średnio 5:35 min/km.
15.02 - 25,2km, w tym 13km w tempie maratonu. Wiosna i w ogóle super przyjemnie...
... gdyby nie to, że kolano mi trochę zaczęło szwankować. Właściwie to w minionych tygodniach biegałam nie dość że sporo, to jeszcze ostatnio trochę za mocno, więc sama się o to prosiłam, nie? ;P
Jutro wyjeżdżam na wakacje, więc i tak planowałam trochę odpuścić przyszły tydzień, toteż nie ma tragedii. A z samym urazem miałam do czynienia pierwszy raz w wieku 16 lat, kiedy za dużo łaziłam po górach, przeszło po paru dniach odpoczynku. Tak jak wtedy - chodzenie po płaskim jest ok, natomiast ból pojawia się przy schodzeniu ze schodów i wzniesień. Nie wiem, czy przez najbliższe dni będę miała internet, więc możliwe, że raport z frontu pojawi się znowu dopiero po tygodniu. W każdym razie, teraz czas na odrobinę lenia.
POGO4h - tydzień 9
Dystans: 57,6km
Średnie tempo: 5:49 min/km
12.02 - 9,4km - bardzo spokojnie, 6:12 min/km, zresztą lało całkiem przyzwoicie, więc i męczyć mi się nie chciało.
13.02 - 12,24km - jakiś niezborny fartlek, planowałam przyspieszać, ale mocy brakowało i z perspektywy czasu stwierdzam, że trzeba było dać sobie z tym spokój i trzymać wolniejsze tempo. Średnio 5:35 min/km.
15.02 - 25,2km, w tym 13km w tempie maratonu. Wiosna i w ogóle super przyjemnie...
... gdyby nie to, że kolano mi trochę zaczęło szwankować. Właściwie to w minionych tygodniach biegałam nie dość że sporo, to jeszcze ostatnio trochę za mocno, więc sama się o to prosiłam, nie? ;P
Jutro wyjeżdżam na wakacje, więc i tak planowałam trochę odpuścić przyszły tydzień, toteż nie ma tragedii. A z samym urazem miałam do czynienia pierwszy raz w wieku 16 lat, kiedy za dużo łaziłam po górach, przeszło po paru dniach odpoczynku. Tak jak wtedy - chodzenie po płaskim jest ok, natomiast ból pojawia się przy schodzeniu ze schodów i wzniesień. Nie wiem, czy przez najbliższe dni będę miała internet, więc możliwe, że raport z frontu pojawi się znowu dopiero po tygodniu. W każdym razie, teraz czas na odrobinę lenia.
POGO4h - tydzień 9
Dystans: 57,6km
Średnie tempo: 5:49 min/km
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Cztery dni po rząd bez biegania i chyba działam już dobrze.
Wyjazd na narty za mną, czyli wypoczynek i przy okazji ogólnorozwojówka zaliczone. Co prawda warunki w polskich górach są niezbyt dobre, ale coś tam dało radę pojeździć. Dwa dni poświęciłam na naukę jazdy na snowboardzie, po czym okazało się, że mam jeszcze sporo nieużywanych mięśni, które potrafią zacząć boleć. :P przy okazji doszłam do wniosku, że zmarnowałam sześć sezonów jeżdżąc na nartach, podczas gdy powinnam była od razu wziąć się za deskę.
... a ponieważ byłam w dość popularnej biegowo Krynicy, więc jak tylko kolano się uspokoiło, postanowiłam, że spróbuję potruchtać i wdrapałam się na Górę Parkową. Biegacz górski ze mnie mierny, więc nie obyło się bez podchodzenia. Na zbiegach natomiast musiałam być bardzo ostrożna ze względu na kolano (obyło się już bez problemów). Ogólnie rzecz biorąc zrobiłam takie kółko. GPS szalał, więc odległość jest raczej szacunkowa, ale nie bardzo mam możliwość wykreślenia dokładnej trasy wiodącej leśną ścieżką z zakosami. To właściwie mój pierwszy taki bieg, więc jestem zadowolona.
20.02 - 6,93km - 6:44 min/km - przewyższenie +/- 270m
Ilustracja z wyludnionego o tej porze szczytu:
Wyjazd na narty za mną, czyli wypoczynek i przy okazji ogólnorozwojówka zaliczone. Co prawda warunki w polskich górach są niezbyt dobre, ale coś tam dało radę pojeździć. Dwa dni poświęciłam na naukę jazdy na snowboardzie, po czym okazało się, że mam jeszcze sporo nieużywanych mięśni, które potrafią zacząć boleć. :P przy okazji doszłam do wniosku, że zmarnowałam sześć sezonów jeżdżąc na nartach, podczas gdy powinnam była od razu wziąć się za deskę.
... a ponieważ byłam w dość popularnej biegowo Krynicy, więc jak tylko kolano się uspokoiło, postanowiłam, że spróbuję potruchtać i wdrapałam się na Górę Parkową. Biegacz górski ze mnie mierny, więc nie obyło się bez podchodzenia. Na zbiegach natomiast musiałam być bardzo ostrożna ze względu na kolano (obyło się już bez problemów). Ogólnie rzecz biorąc zrobiłam takie kółko. GPS szalał, więc odległość jest raczej szacunkowa, ale nie bardzo mam możliwość wykreślenia dokładnej trasy wiodącej leśną ścieżką z zakosami. To właściwie mój pierwszy taki bieg, więc jestem zadowolona.
20.02 - 6,93km - 6:44 min/km - przewyższenie +/- 270m
Ilustracja z wyludnionego o tej porze szczytu:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
22.02 - 10,96km - rozgrzewka + 7,15km po 5:05 min/km + schłodzenie. Hm, może da radę pobiec tym tempem połówkę...
23.02 - 19,72km - 6:16 min/km - wyjątkowo wolne średnio długie wybieganie z kolegą. Niby na początku było nieźle, ale zmęczyłam się zbyt szybko jak na mnie, może przez trochę szarpane tempo. Ja to jednak nie nadaję się do biegania z ludźmi, a już na pewno nie dłużej niż godzinę. :P
POGO4h - tydzień 10
Dystans: 37km
Średnie tempo: 6:07 min/km
Czyli trochę odpoczynku. Ależ czas leci.
23.02 - 19,72km - 6:16 min/km - wyjątkowo wolne średnio długie wybieganie z kolegą. Niby na początku było nieźle, ale zmęczyłam się zbyt szybko jak na mnie, może przez trochę szarpane tempo. Ja to jednak nie nadaję się do biegania z ludźmi, a już na pewno nie dłużej niż godzinę. :P
POGO4h - tydzień 10
Dystans: 37km
Średnie tempo: 6:07 min/km
Czyli trochę odpoczynku. Ależ czas leci.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
25.02 - 10,86km - zrobiłam sobie BNP przyspieszając na kolejnych odcinkach od 6:00 co 20s/km, kończąc 1,5km po 4:40. Fajno.
26.02 - 11,12km - spokojnie i radośnie po 6:03 min/km
27.02 - 14,93km - czyli znowu robimy tempo półmaratońskie (do czego ja właściwie trenuję? :P). 5km po 5:08, przerwa coś niecałe 6min i jeszcze 5,7km podobnego przyspieszenia. Pod koniec drugiej tempówki pokonałam Idzikowskiego. :> w ogóle fajnie jest mieć taką perspektywę: jedyny solidny podbieg w maratonie znam na pamięć i przebiegłam go dziesiątki razy
Nie mogę odżałować tego, że przegapiłam zapisy na bieg Tropem Wilczym. Do ostatniej chwili byłam przekonana, że bieg jest w niedzielę, co trochę gryzłoby mi się z planem. A kiedy uświadomiłam sobie, że to jednak sobota, zapisy były już zamknięte. Sprawdzian na piątkę by nie zaszkodził, a do tego koszulka z Dekutowskim…
Zostaje Parkrun. A ponieważ jutro wolne:
Plakietka "30 dni" jest w lutym trochę na wyrost
Dystans: 236km
Średnie tempo: 5:50 min/km (coś szybko)
Mniej niż w styczniu, bo wakacje i miesiąc krótszy. Dla odmiany od poprzedniego miesiąca: psychicznie super, fizycznie różnie, bo jednak trzeba uważać na to kolano Jednakowoż walczym dalej.
26.02 - 11,12km - spokojnie i radośnie po 6:03 min/km
27.02 - 14,93km - czyli znowu robimy tempo półmaratońskie (do czego ja właściwie trenuję? :P). 5km po 5:08, przerwa coś niecałe 6min i jeszcze 5,7km podobnego przyspieszenia. Pod koniec drugiej tempówki pokonałam Idzikowskiego. :> w ogóle fajnie jest mieć taką perspektywę: jedyny solidny podbieg w maratonie znam na pamięć i przebiegłam go dziesiątki razy
Nie mogę odżałować tego, że przegapiłam zapisy na bieg Tropem Wilczym. Do ostatniej chwili byłam przekonana, że bieg jest w niedzielę, co trochę gryzłoby mi się z planem. A kiedy uświadomiłam sobie, że to jednak sobota, zapisy były już zamknięte. Sprawdzian na piątkę by nie zaszkodził, a do tego koszulka z Dekutowskim…
Zostaje Parkrun. A ponieważ jutro wolne:
Plakietka "30 dni" jest w lutym trochę na wyrost
Dystans: 236km
Średnie tempo: 5:50 min/km (coś szybko)
Mniej niż w styczniu, bo wakacje i miesiąc krótszy. Dla odmiany od poprzedniego miesiąca: psychicznie super, fizycznie różnie, bo jednak trzeba uważać na to kolano Jednakowoż walczym dalej.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Parkrun Warszawa-Praga
Dystans: 5km
Czas: 23:44
Średnie tempo: 4:45 min/km
Miejsce K: 2/26 (chyba wszystkie kobity szykowały się na Bieg Tropem Wilczym :P)
Ja to jednak nie potrafię biegać szybciej niż te 4:40-4:50. Nie i już! to znaczy, wiadomo - nie, żebym ostatnio jakoś szczególnie nad szybkością pracowała. Nie ma szału, nie ma tragedii.
A w sumie wyszło:
01.03 - 12,64km - bo najpierw rozgrzewka, a potem jeszcze się pokręciłam po okolicy pół godzinki.
Dawno nie było kącika muzycznego, więc…
Tym razem tematycznie na pierwszego marca – bardziej patriotycznie niż biegowo. Sama niejednokrotnie się przekonałam, że poszukując muzyki o tematyce narodowej można natknąć się na sporo syfu, który ideologicznie zdecydowanie wykracza już poza ramy zdrowego patriotyzmu. Tym bardziej miło jest mi podzielić się tymi sensownymi. A i do zagrzewania do walki nadają się nieźle (a przynajmniej 2/3 z nich).
Schmaletz - Rewolucyjna NSZ
Andrzej Kołakowski - Epitafium dla Majora Ognia
De Press - Myśmy Rebelianci
Jutro może w końcu uda się pobiegać nad Wisłą.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Zrobiłam sobie wczoraj wycieczkę może niespecjalnie długą, ale za to innowacyjną jeśli chodzi o trasę :P czas człowiekowi szybciej mija, gdy zastanawia się, w którą uliczkę skręcić, żeby się nie zgubić, oraz czy zza najbliższego płotu nie wyskoczy przypadkiem wkurzony burek. A trasa konkretnie taka. Mijałam jakieś dzicze, wydmy, ciężki sprzęt, którego nie potrafiłabym nazwać, zrujnowane budynki - lubię takie klimaty.
GPS trochę szalał, więc do dzienniczka doliczam narysowany dystans.
02.03 - 25km - 6:07 min/km
POGO4h - tydzień 11
Dystans: 74,5km
Średnie tempo: 5:46 min/km
W porządku.
GPS trochę szalał, więc do dzienniczka doliczam narysowany dystans.
02.03 - 25km - 6:07 min/km
POGO4h - tydzień 11
Dystans: 74,5km
Średnie tempo: 5:46 min/km
W porządku.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
04.03 - 10,13km - 5:54 min/km - miałam robić akcent, ale w poniedziałek miałam dosyć ciężkie nogi, więc dałam sobie jeszcze jeden dzień na aktywny odpoczynek i pobiegłam luźno, robiąc na koniec tylko parę przebieżek.
05.03 - 10,27km
Pierwszy od jesieni interwałowy trening z prawdziwego zdarzenia. Zobaczyłam, że inni już robią, to pomyślałam, że też spróbuję. A skoro interwały, to cóż bardziej klasycznego od tysiączków? Stadion wymagałby jednak jechania tramwajem przynajmniej w drodze powrotnej, więc znalazłam sobie w okolicy pętlę o długości 0,96km. Założenie - na dobry początek pięć powtórzeń, tempo 4:40 min/km, czyli mniej więcej 4:30 min na każde powtórzenie. Wyszło tak:
0,96 km - 4:25 min - 4:36 min/km
0,96 km - 4:15 min - 4:25 min/km
0,96 km - 4:22 min - 4:32 min/km
0,96 km - 4:20 min - 4:30 min/km
0,96 km - 4:20 min - 4:30 min/km
Może jednak potrafię biegać szybciej niż 4:40? Parę razy sprawdzałam, czy ta pętla była dobrze odmierzona. Przerwa w świńskim truchcie 7-8 min/km trwająca 2:00 - 2:30 min. Za tydzień dorzucę do tego jedno powtórzenie - zobaczymy, jak tempa się zarysują. Pod koniec ostatniego powtórzenia myślałam, że się porzygam, więc chyba trening taki jak trzeba.
Załapałam się na zapisy uzupełniające na atestowaną dychę w Milanówku 27.04. Czatowałam na to od pewnego czasu, ale nic nie wspominałam, obawiając się konkurencji. a po głównych zapisach zostało jakieś 30 miejsc. Szukałam czegoś krótszego niedługo po maratonie. Podobno opary robią swoje. A tymczasem zostało kilka tygodni zasuwania. W weekend planuję po raz trzeci i ostatni machnąć dystans z trójką z przodu.
05.03 - 10,27km
Pierwszy od jesieni interwałowy trening z prawdziwego zdarzenia. Zobaczyłam, że inni już robią, to pomyślałam, że też spróbuję. A skoro interwały, to cóż bardziej klasycznego od tysiączków? Stadion wymagałby jednak jechania tramwajem przynajmniej w drodze powrotnej, więc znalazłam sobie w okolicy pętlę o długości 0,96km. Założenie - na dobry początek pięć powtórzeń, tempo 4:40 min/km, czyli mniej więcej 4:30 min na każde powtórzenie. Wyszło tak:
0,96 km - 4:25 min - 4:36 min/km
0,96 km - 4:15 min - 4:25 min/km
0,96 km - 4:22 min - 4:32 min/km
0,96 km - 4:20 min - 4:30 min/km
0,96 km - 4:20 min - 4:30 min/km
Może jednak potrafię biegać szybciej niż 4:40? Parę razy sprawdzałam, czy ta pętla była dobrze odmierzona. Przerwa w świńskim truchcie 7-8 min/km trwająca 2:00 - 2:30 min. Za tydzień dorzucę do tego jedno powtórzenie - zobaczymy, jak tempa się zarysują. Pod koniec ostatniego powtórzenia myślałam, że się porzygam, więc chyba trening taki jak trzeba.
Załapałam się na zapisy uzupełniające na atestowaną dychę w Milanówku 27.04. Czatowałam na to od pewnego czasu, ale nic nie wspominałam, obawiając się konkurencji. a po głównych zapisach zostało jakieś 30 miejsc. Szukałam czegoś krótszego niedługo po maratonie. Podobno opary robią swoje. A tymczasem zostało kilka tygodni zasuwania. W weekend planuję po raz trzeci i ostatni machnąć dystans z trójką z przodu.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
06.03 - 11,26km - 5:57 min/km - czyli rozbieganie po interwałach
08.03 - 10,96km - rozgrzewka 2km + 8km po 5:04 + 1km schłodzenia
09.03 - 31,05km - 6:05 min/km - czyli "ostatni dystans z trójką z przodu" wiosennie, radośnie i w ogóle. Niewiele twardego podłoża, głównie las i pole, niestety miejscami błoto mocno spowalniało. W lesie sarna przebiegła mi drogę, więc kontakt z naturą zaliczony. O dziwo po tej trzydziestce czuję się właściwie mniej zmęczona niż po 25km tydzień temu (a tempo było podobne).
09.03 - Redd's grejfrutowo-ananasowy - 0,5l przyjemna, orzeźwiająca oranżadka i lekką goryczką w tle. Dobre. Chociaż mam wrażenie, że po długim wybieganiu smakowałoby mi nawet piwo marki "Tesco". :P
POGO4h - tydzień 12
Dystans: 74,6km
Średnie tempo: 5:51 min/km
Czyli lecim dalej.
08.03 - 10,96km - rozgrzewka 2km + 8km po 5:04 + 1km schłodzenia
09.03 - 31,05km - 6:05 min/km - czyli "ostatni dystans z trójką z przodu" wiosennie, radośnie i w ogóle. Niewiele twardego podłoża, głównie las i pole, niestety miejscami błoto mocno spowalniało. W lesie sarna przebiegła mi drogę, więc kontakt z naturą zaliczony. O dziwo po tej trzydziestce czuję się właściwie mniej zmęczona niż po 25km tydzień temu (a tempo było podobne).
09.03 - Redd's grejfrutowo-ananasowy - 0,5l przyjemna, orzeźwiająca oranżadka i lekką goryczką w tle. Dobre. Chociaż mam wrażenie, że po długim wybieganiu smakowałoby mi nawet piwo marki "Tesco". :P
POGO4h - tydzień 12
Dystans: 74,6km
Średnie tempo: 5:51 min/km
Czyli lecim dalej.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Dwa całkiem fajne treningi weszły od początku tygodnia. Niestety wiatr się wzmaga i jest coraz ciężej.
11.03 - 12km - czyli powtórka "tysiączków", tym razem sztuk sześć. Minimalnie wolniej: 4:32, 4:36, 4:38, 4:32, 4:39, 4:32 (ale i tak super jak na mnie). W ogóle czuję jakbym podczas tej dwu - dwu i pół minutowej przerwy regenerowała się całkowicie i mogłabym polecieć drugie tyle takich interwałów... przy czym jestem niemal pewna, że nie przełożyłoby się to na dobry wynik na piątkę czy dychę ;P po prostu - pod koniec powtórzenia jest naprawdę ciężko, a po przerwie jestem z kolei nieprzyzwoicie świeżutka.
No ale ja przecież nie na dychę póki co miałam biegać.
12.03 - 10,3km - luźno po 5:55 min/km
13.03 - 14,9km - rozgrzewka 2,5km + 11,9km średnio po 5:07 + krótkie schłodzenie. Dla porządku wypadałoby napisać, że pierwsze 6km akcentu poszło w okolicach 5:05, a drugie 5:10. Powód - nawrotka i wmordewind. Strasznie jakaś wrażliwa na tej wiatr jestem, fuj. Zresztą około 8 czy 9km miałam wymuszoną przerwę na światłach, bez tego to i może 5:10 by nie było. W każdym razie, godzina w tym tempie zaliczona, dłuższych prób nie planuję.
Ale! Gdybym tak pobiegła jeszcze 9km za dwa i pół tygodnia, to byłoby miło.
11.03 - 12km - czyli powtórka "tysiączków", tym razem sztuk sześć. Minimalnie wolniej: 4:32, 4:36, 4:38, 4:32, 4:39, 4:32 (ale i tak super jak na mnie). W ogóle czuję jakbym podczas tej dwu - dwu i pół minutowej przerwy regenerowała się całkowicie i mogłabym polecieć drugie tyle takich interwałów... przy czym jestem niemal pewna, że nie przełożyłoby się to na dobry wynik na piątkę czy dychę ;P po prostu - pod koniec powtórzenia jest naprawdę ciężko, a po przerwie jestem z kolei nieprzyzwoicie świeżutka.
No ale ja przecież nie na dychę póki co miałam biegać.
12.03 - 10,3km - luźno po 5:55 min/km
13.03 - 14,9km - rozgrzewka 2,5km + 11,9km średnio po 5:07 + krótkie schłodzenie. Dla porządku wypadałoby napisać, że pierwsze 6km akcentu poszło w okolicach 5:05, a drugie 5:10. Powód - nawrotka i wmordewind. Strasznie jakaś wrażliwa na tej wiatr jestem, fuj. Zresztą około 8 czy 9km miałam wymuszoną przerwę na światłach, bez tego to i może 5:10 by nie było. W każdym razie, godzina w tym tempie zaliczona, dłuższych prób nie planuję.
Ale! Gdybym tak pobiegła jeszcze 9km za dwa i pół tygodnia, to byłoby miło.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
9,7km - 5:47 min/km - z założenia bieg spokojny, w sumie nie wiem, czemu wyszedł jakoś szybciej niż zwykle, niespecjalnie to odczułam. Może wiatr wwiewał mi do płuc więcej tlenu, jak ktoś kiedyś już twierdził na tym forum
24,9km - 5:39 min/km - a to już celowo wyszło "książkowo". Generalnie samopoczucie niezłe, choć mogłoby być lepsze, gdyby nie... Wspominałam już, że mocno wieje? Szczerze powiem, że dzisiaj, w tych warunkach, na tym obciążeniu, do czterdziestki mogłabym nie dobić. Liczę, że odpoczynek, przyjaźniejsza pogoda i atmosfera zawodów pozwolą mi pokonać w tym tempie pozostałe kilometry.
POGO4h - tydzień 13
Dystans: 71,8km
Średnie tempo: 5:38 min/km (w sumie zastanawiam się po co piszę to tempo, bo przecież guzik można z tego wywnioskować, ale skoro już zaczęłam, to niech tak zostanie)
No to ostatnie długie wybieganie za mną, czas powoli luzować spięte łydy. Szczególnie, że chciałabym upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Ba, nawet trzy. Chociaż nie, to zła metafora, bo to sugerowałoby, że wszystkie cele są równoważne, tymczasem maraton jest jednak priorytetowy. Więc nie trzy pieczenie. Jedna pieczeń w trzydaniowym obiadku. Najpierw dobra zupa na zaostrzenie apetytu, potem danie główne i na koniec deser - niby nie najważniejszy, ale to zawsze miły akcent na koniec. Taki wiosenny obiadek.
Czy już całkiem gadam od rzeczy?
Kurde, wyszło na to, że sprowadzam wszystko do jedzenia. No cóż...
Cieszę się, że to już ostatnia prosta, bo jestem trochę zmęczona i jakoś straciłam motywację do długiego biegania. U mnie to od początku tak na zmianę - jak biorę się za maraton to potem muszę dla równowagi potrenować pod dychę... i odwrotnie.
Dzisiejsze wybieganie sponsoruje Rob Bailey and the Hustle Standard
24,9km - 5:39 min/km - a to już celowo wyszło "książkowo". Generalnie samopoczucie niezłe, choć mogłoby być lepsze, gdyby nie... Wspominałam już, że mocno wieje? Szczerze powiem, że dzisiaj, w tych warunkach, na tym obciążeniu, do czterdziestki mogłabym nie dobić. Liczę, że odpoczynek, przyjaźniejsza pogoda i atmosfera zawodów pozwolą mi pokonać w tym tempie pozostałe kilometry.
POGO4h - tydzień 13
Dystans: 71,8km
Średnie tempo: 5:38 min/km (w sumie zastanawiam się po co piszę to tempo, bo przecież guzik można z tego wywnioskować, ale skoro już zaczęłam, to niech tak zostanie)
No to ostatnie długie wybieganie za mną, czas powoli luzować spięte łydy. Szczególnie, że chciałabym upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Ba, nawet trzy. Chociaż nie, to zła metafora, bo to sugerowałoby, że wszystkie cele są równoważne, tymczasem maraton jest jednak priorytetowy. Więc nie trzy pieczenie. Jedna pieczeń w trzydaniowym obiadku. Najpierw dobra zupa na zaostrzenie apetytu, potem danie główne i na koniec deser - niby nie najważniejszy, ale to zawsze miły akcent na koniec. Taki wiosenny obiadek.
Czy już całkiem gadam od rzeczy?
Kurde, wyszło na to, że sprowadzam wszystko do jedzenia. No cóż...
Cieszę się, że to już ostatnia prosta, bo jestem trochę zmęczona i jakoś straciłam motywację do długiego biegania. U mnie to od początku tak na zmianę - jak biorę się za maraton to potem muszę dla równowagi potrenować pod dychę... i odwrotnie.
Dzisiejsze wybieganie sponsoruje Rob Bailey and the Hustle Standard
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
18.03 - 13,7km - kolejne tysiączki razy siedem, tempa ukształtowały się w klasyczną piramidkę z najwolniejszym środkowym powtórzeniem: 4:34, 4:34, 4:39, 4:40, 4:38, 4:37, 4:34. Trochę męcząco, bo wiatr wówczas jeszcze dość mocno kręcił. Przerwy na razie zostawiłam takie jakie były (2:10-2:30), będę się tym martwić jak zacznę trenować stricte pod dychę. Póki co bardziej chodzi mi o mocniejsze pobudzenie i przyzwyczajenie głowy do walki.
19.03 - 8,6km klepanka po 5:57,
20.03 - 12,5km w tym 9,25km średnio po 5:08.
Wczoraj korzystałam z pięknej pogody w parku. Biernie.
22.03 - 8,6km tego samego klepanka, co w środę, ale po 6:05 wyszło, bo nogi zmęczone po... prawdziwym pogo tym razem. :>
Porządny koncert rockowy jest jedną z tych rzeczy, które sprawiają, że czuję jakbym żyła bardziej. Wczoraj zdarłam gardło, tymczasowo przygłuchłam, nabawiłam się paru siniaków, ale odbyło się bez strat materialnych i poważniejszych uszczerbków, więc jest dobrze. Tym lepiej, że brakowało mi atmosfery koncertu już od dłuższego czasu. Notatka na przyszłość - zdecydowanie nie uskuteczniać czegoś takiego w bezpośredniej bliskości ważnych zawodów.
Jutro jakieś krótkie-długie wybieganie, tak żeby zamknąć tydzień nieco poniżej 60km.
19.03 - 8,6km klepanka po 5:57,
20.03 - 12,5km w tym 9,25km średnio po 5:08.
Wczoraj korzystałam z pięknej pogody w parku. Biernie.
22.03 - 8,6km tego samego klepanka, co w środę, ale po 6:05 wyszło, bo nogi zmęczone po... prawdziwym pogo tym razem. :>
Porządny koncert rockowy jest jedną z tych rzeczy, które sprawiają, że czuję jakbym żyła bardziej. Wczoraj zdarłam gardło, tymczasowo przygłuchłam, nabawiłam się paru siniaków, ale odbyło się bez strat materialnych i poważniejszych uszczerbków, więc jest dobrze. Tym lepiej, że brakowało mi atmosfery koncertu już od dłuższego czasu. Notatka na przyszłość - zdecydowanie nie uskuteczniać czegoś takiego w bezpośredniej bliskości ważnych zawodów.
Jutro jakieś krótkie-długie wybieganie, tak żeby zamknąć tydzień nieco poniżej 60km.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
W przerwie między czytaniem jednej i drugiej relacji z półmaratonu machnę podsumowanie tygodnia.
23.03 - 14,9km - czyli pół longa, można by powiedzieć. Po 50 minutach przyspieszyłam i na koniec zrobiłam 6,25km średnio po 5:07 - 32 minuty. Podobny trening robiłam w sierpniu tydzień przed połówką, więc uznałam, że sięgnę po sprawdzone metody. Pod trasą siekierkowską zjechały się dzisiaj jakieś mobilne burgerownie - akurat tak się złożyło, że byłam głodna i pożałowałam, że nie biorę ze sobą pieniędzy na bieganie
POGO4h - tydzień 14
Dystans: 58,3km
Średnie tempo: 5:40 min/km
Mam lekki problem z zaplanowaniem dwóch tygodni między połówką a maratonem. Kusi mnie wersja Skarżyńskiego z tysiączkami w niedzielę pomiędzy jednymi zawodami a drugimi. Druga opcja to same BS-y z przebieżkami w myśl tego, że przez ostatnie dwa tygodnie i tak już nic nie wytrenuję, a muszę zadbać o regenerację. Oczywiście naczytałam się już działu "trening" i wiem, że część w ogóle odradziłaby ten półmaraton, ale... zamierzam spróbować. Niemniej jestem otwarta na sugestie co do tych dwóch tygodni.
23.03 - 14,9km - czyli pół longa, można by powiedzieć. Po 50 minutach przyspieszyłam i na koniec zrobiłam 6,25km średnio po 5:07 - 32 minuty. Podobny trening robiłam w sierpniu tydzień przed połówką, więc uznałam, że sięgnę po sprawdzone metody. Pod trasą siekierkowską zjechały się dzisiaj jakieś mobilne burgerownie - akurat tak się złożyło, że byłam głodna i pożałowałam, że nie biorę ze sobą pieniędzy na bieganie
POGO4h - tydzień 14
Dystans: 58,3km
Średnie tempo: 5:40 min/km
Mam lekki problem z zaplanowaniem dwóch tygodni między połówką a maratonem. Kusi mnie wersja Skarżyńskiego z tysiączkami w niedzielę pomiędzy jednymi zawodami a drugimi. Druga opcja to same BS-y z przebieżkami w myśl tego, że przez ostatnie dwa tygodnie i tak już nic nie wytrenuję, a muszę zadbać o regenerację. Oczywiście naczytałam się już działu "trening" i wiem, że część w ogóle odradziłaby ten półmaraton, ale... zamierzam spróbować. Niemniej jestem otwarta na sugestie co do tych dwóch tygodni.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
25.03 - 11,2km
Ostatni akcent przed niedzielą - 5x0,96km. Obniżyłam liczbę powtórzeń, bo stwierdziłam, że nie ma co się zażynać, ale moc była cholerna, już na pierwszym powtórzeniu czułam, że noga podaje i udo jakoś wyżej idzie. Konkretnie, tempa: 4:28, 4:26, 4:33, 4:28, 4:30 (czyli najwolniejsze powtórzenie było szybsze, niż najszybsze z zeszłego tygodnia - brzmi klarownie, prawda? ). Nie dziwi mnie to jednak, bo poprzednie tego typu treningi robiłam raz dwa dni po trzydziestce, a drugi raz po 25km maratońskiego.
Teraz machnę jeszcze dwa nie za długie BS-y w czwartek i w piątek. Czyli wracam do czterech dni treningowych. To znaczy, patrząc wstecz - nie, żebym była przekonana, że 5 dni jest koniecznych do złamania czwórki, bez przesady, ale swoje trzeba było wybiegać, a ja jestem typem, który woli wyjść trzy razy na 10km, niż dwa razy na 15km. Teraz natomiast nabijać raczej już nie muszę.
Na stronie PMW można pobrać folder informacyjny, w którym można się zapoznać m.in z organizacją stref startowych. Nie ma płynnego przejścia między grupą na 1:45 i na 1:50 - no i gdzie ja mam się ustawić? Start z żółtej strefy razem z pierwszą falą kusi, ale rozsądek podpowiada, że bezpieczniej byłoby zrobić pierwsze kilometry z zającem na 1:50, żeby nie przedobrzyć. Mam też wątpliwości czy w ogóle przebiję się na czoło prawego pasa.
#firstworldproblems, kurna!
Ostatni akcent przed niedzielą - 5x0,96km. Obniżyłam liczbę powtórzeń, bo stwierdziłam, że nie ma co się zażynać, ale moc była cholerna, już na pierwszym powtórzeniu czułam, że noga podaje i udo jakoś wyżej idzie. Konkretnie, tempa: 4:28, 4:26, 4:33, 4:28, 4:30 (czyli najwolniejsze powtórzenie było szybsze, niż najszybsze z zeszłego tygodnia - brzmi klarownie, prawda? ). Nie dziwi mnie to jednak, bo poprzednie tego typu treningi robiłam raz dwa dni po trzydziestce, a drugi raz po 25km maratońskiego.
Teraz machnę jeszcze dwa nie za długie BS-y w czwartek i w piątek. Czyli wracam do czterech dni treningowych. To znaczy, patrząc wstecz - nie, żebym była przekonana, że 5 dni jest koniecznych do złamania czwórki, bez przesady, ale swoje trzeba było wybiegać, a ja jestem typem, który woli wyjść trzy razy na 10km, niż dwa razy na 15km. Teraz natomiast nabijać raczej już nie muszę.
Na stronie PMW można pobrać folder informacyjny, w którym można się zapoznać m.in z organizacją stref startowych. Nie ma płynnego przejścia między grupą na 1:45 i na 1:50 - no i gdzie ja mam się ustawić? Start z żółtej strefy razem z pierwszą falą kusi, ale rozsądek podpowiada, że bezpieczniej byłoby zrobić pierwsze kilometry z zającem na 1:50, żeby nie przedobrzyć. Mam też wątpliwości czy w ogóle przebiję się na czoło prawego pasa.
#firstworldproblems, kurna!
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
27.03 - 9,5km - 5:58 min/km - spokojny bieg bez historii
28.03 - 6,8km - 5:51 min/km - a za dzisiejszym biegiem stoi historia taka, że jak wyszłam z domu to subiektywnie czułam się słabo, natomiast tempo wyszło jakby szybsze.
Pogoda w Wawie się robi, wygląda na to, że jednak będzie te kilkanaście stopni, w opozycji do kilku ostatnich dni. Cieszy mnie to, bo jestem chyba dość rzadkim przypadkiem biegacza, który woli startować w dwudziestu stopniach i w słońcu, niż w sześciu stopniach i w deszczu (vide wczorajsze bieganie). Przy dużej wilgotności i dużym wysiłku parują mi okulary i nic nie widzę.
Początkowo miałam zamiar zaliczyć wszystkie wiosenne starty w koszulce Maratonu Lubelskiego, ale pojutrze polecę jednak w żółciutkiej koszulce technicznej 8. PMW kupionej okazyjnie w lutym za jedyne 59zł.
Aha, gdyby się okazało, że mam tu jakichś kibiców, to mój numer startowy to 4769 (chociaż obecnie w ogóle nie mogę znaleźć opcji śledzenia wyników online - no ale na pewno wynik końcowy pojawi się dużo wcześniej, niż mój wpis).
28.03 - 6,8km - 5:51 min/km - a za dzisiejszym biegiem stoi historia taka, że jak wyszłam z domu to subiektywnie czułam się słabo, natomiast tempo wyszło jakby szybsze.
Pogoda w Wawie się robi, wygląda na to, że jednak będzie te kilkanaście stopni, w opozycji do kilku ostatnich dni. Cieszy mnie to, bo jestem chyba dość rzadkim przypadkiem biegacza, który woli startować w dwudziestu stopniach i w słońcu, niż w sześciu stopniach i w deszczu (vide wczorajsze bieganie). Przy dużej wilgotności i dużym wysiłku parują mi okulary i nic nie widzę.
Początkowo miałam zamiar zaliczyć wszystkie wiosenne starty w koszulce Maratonu Lubelskiego, ale pojutrze polecę jednak w żółciutkiej koszulce technicznej 8. PMW kupionej okazyjnie w lutym za jedyne 59zł.
Aha, gdyby się okazało, że mam tu jakichś kibiców, to mój numer startowy to 4769 (chociaż obecnie w ogóle nie mogę znaleźć opcji śledzenia wyników online - no ale na pewno wynik końcowy pojawi się dużo wcześniej, niż mój wpis).
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Wiosenny obiadek - danie pierwsze
9. PZU Półmaraton Warszawski
Dystans: 21,097km (atest)
Czas: 1:49:29 (PB)
Średnie tempo: 5:11 min/km (2 miesiące temu identycznie pobiegłam 15km )
Miejsce K: 265/2384
Miejsce K20: 90/762
Plan minimum wypełniony, piątka z życiówki wytentegowana. Teoretycznie przed startem liczyłam na te 1-2 minuty lepiej, ale wyszło jak wyszło i praktycznie już na pierwszych kilometrach czułam, że nie wyjdzie lepiej. Ale o tym za chwilę...
Przyklejenie wielkiego loga PZU do wszystkiego co się wiązało z półmaratonem wyszło chyba FMW na dobre. Organizacja poziom wyżej niż rok temu. Szatnie i depozyt w podziemiach stadionu, ciepłe żarcie na mecie, w ogóle wszystko jakby "bardziej". I temperatura też bardziej. To tak na pierwszy rzut oka, kiedy krótko przed dziewiątą wysiadłam z pociągu na stacji Warszawa Stadion. Tym razem poszłam po rozum do głowy i pojechałam nieco wcześniej - rok temu, umówiwszy się na Śródmieściu o dziewiątej jechałam w stylu sardynki wraz ze wszystkimi, którzy... też umówili się na Śródmieściu o dziewiątej.
Rozgrzeweczka - ze 2km potruchtane, wszystko pięknie ładnie. Na starcie byłam dość wcześnie, chcąc zająć miejsce na froncie prawego pasa i udało się. Byłam przed balonikami na 1:50. Grzało... niby obiektywnie temperatura nie była aż tak wysoka, ale kiedy w ciągu dwóch dni wzrasta o ponad 10 stopni, to zaczyna się to trochę odczuwać. Nawet takie dość ciepłobiegolubne typy jak ja. E, nie, żebym się chciała usprawiedliwiać. Cóż, przejdźmy do rzeczy.
0 - 5km: Hold your horses
Wystartowałam lekko, lecąc w okolicach 5:20-25. Standardowo na początku dopadło mnie uczucie pt. "mogłabym tak biec bez końca". Tyle że już w okolicach 3-4km czułam, że coś jakby nie do końca gra, pocę się bardziej niż przewidywałam, a "lekkie tempo" zbliżałoby się najchętniej do 5:30 i muszę odrobinę przyciskać, by utrzymać jakąś sensowną prędkość. Trochę nie wiedziałam co robić, bo z drugiej strony, to jeszcze był moment, żeby raczej zwalniać, niż przyspieszać. Dlatego też specjalnie się nie przejmowałam.
Czas odcinka: 26:20 min
Tempo odcinka: 5:16 min/km
5 - 10km: Wisłopatelniostrada
Właściwie to bardziej do 12 czy 13km, ale niech tam. Ożeszkurna gorąco. Słońce w ślepia. Miałam się oderwać wtedy od zająców... No ale coś to średnio wyszło. Sunęłam. Właściwie to sądząc po tempie, mimo wszystko złapałam jakiś całkiem niezły rytm. Tunel był fajny, o. Rok temu nie miałam okazji biec w tunelu.
Czas odcinka: 25:38
Tempo odcinka: 5:08 min/km
10 - 15km: Czy twoja wątroba też cię czasem ostrzega?
Kolka złapała mnie jakoś wcześniej niż zwykle. Zaczęłam się kulić jeszcze przed skętem z Wisłostrady, a potem już gdzieś wśród innych ulic usłyszałam tuż za sobą krzyki zająców na 1:50. Ożeszkurna, lota. W ogóle to był moment kryzysu, coraz bardziej byłam przekonana, że nie uda się zrobić 1:47, ale wiedziałam, że <1:50 jest możliwe, więc trzeba było walczyć. Kurde, tutaj przydało się forum ("i co ja im napiszę? że zaczęłam truchtać po 14km, bo się zmęczyłam?"). Drugi oddech złapałam mniej więcej w okolicach Łazienek, pomyślałam, że można by nawet przyspieszyć. Zresztą, wiedziałam, że ów oddech się przyda, bo już niedługo czekała mnie...
Czas odcinka: 26:02
Tempo odcinka: 5:12 min/km
15 - 20km: Ta strrraszna Agrrrykola/ co ty, piątki nie przebiegniesz?!
Ostatecznie na Agrykoli nie było tak źle, bo choć podbieg całkiem solidny, to nie straciłam na nim więcej niż przewidywałam (20-30s) - specjalnie zapamiętałam, że ten kilometr zajął mi coś około 5:35 min. Tym lżej biegło się po podbiegu. Po 17km stwierdziłam, że nie ma co się oszczędzać, no ale też jak widać zbyt wiele się wykrzesać nie dało. Niemniej, na dobre oderwałam się od balonów. Jak biegłam to nawet miałam w zamyśle pamiętać międzyczasy kolejny kilometrów - a przydałyby się - żeby potem to przeanalizować, ale jednak widać albo umysł, albo ciało.
Czas odcinka: 26:09
Tempo odcinka: 5:14 min/km (tutaj jednak ten podbieg zaważył)
20 - 21,1km: "...and we'll keep on fighting till the end"
Tu już niewiele zostało do powiedzenia. Bardzo pomogły mi te końcowe oznaczenia co 100-200m - wiadomo było, jak finiszować.
Czas odcinka: 5:20 min
Tempo odcinka: 4:50 min/km (ki diabeł, miałam być już wyczerpana?!...)
Z tego miejsca chciałam pozdrowić:
- moją mamę, która być może nie będzie bała się kliknąć w zewnętrzny link
- mojego chłopaka, który śmieje się, że zawsze mam jakieś usprawiedliwienie na słabszy wynik
- oraz kolegę, który miał mi robić zdjęcia na finiszu, ale ładowała mu się lampa akurat w ciągu tych dziesięciu sekund, kiedy przebiegałam obok.
Na podsumowanie: są generalnie dwa czynniki, które mogą zawieźć na zawodach, nie? Jedna to nogi - skurcze, stawy, słabość, niemoc. Druga to płuca - oddech, zadyszka. Mówi się, że z tym pierwszym jest trudniej na maratonach, a z tym drugim na piątkach i dyszkach. Jeśli coś u mnie mogło być dzisiaj lepsze i poprawić te wynik, to to drugie. Nogi miałam i mam całkiem świeże jak na takie zawody. Czy z tego wniosek, że powinnam biegać więcej BS-ów, albo... schudnąć?
A, i jeszcze chciałam zaznaczyć, że mam tendencję do zbytniego dramatyzowania w opisach, a tak naprawdę, to cieszę się z życiówki.
Strach pomyśleć, ile napiszę po maratonie.
9. PZU Półmaraton Warszawski
Dystans: 21,097km (atest)
Czas: 1:49:29 (PB)
Średnie tempo: 5:11 min/km (2 miesiące temu identycznie pobiegłam 15km )
Miejsce K: 265/2384
Miejsce K20: 90/762
Plan minimum wypełniony, piątka z życiówki wytentegowana. Teoretycznie przed startem liczyłam na te 1-2 minuty lepiej, ale wyszło jak wyszło i praktycznie już na pierwszych kilometrach czułam, że nie wyjdzie lepiej. Ale o tym za chwilę...
Przyklejenie wielkiego loga PZU do wszystkiego co się wiązało z półmaratonem wyszło chyba FMW na dobre. Organizacja poziom wyżej niż rok temu. Szatnie i depozyt w podziemiach stadionu, ciepłe żarcie na mecie, w ogóle wszystko jakby "bardziej". I temperatura też bardziej. To tak na pierwszy rzut oka, kiedy krótko przed dziewiątą wysiadłam z pociągu na stacji Warszawa Stadion. Tym razem poszłam po rozum do głowy i pojechałam nieco wcześniej - rok temu, umówiwszy się na Śródmieściu o dziewiątej jechałam w stylu sardynki wraz ze wszystkimi, którzy... też umówili się na Śródmieściu o dziewiątej.
Rozgrzeweczka - ze 2km potruchtane, wszystko pięknie ładnie. Na starcie byłam dość wcześnie, chcąc zająć miejsce na froncie prawego pasa i udało się. Byłam przed balonikami na 1:50. Grzało... niby obiektywnie temperatura nie była aż tak wysoka, ale kiedy w ciągu dwóch dni wzrasta o ponad 10 stopni, to zaczyna się to trochę odczuwać. Nawet takie dość ciepłobiegolubne typy jak ja. E, nie, żebym się chciała usprawiedliwiać. Cóż, przejdźmy do rzeczy.
0 - 5km: Hold your horses
Wystartowałam lekko, lecąc w okolicach 5:20-25. Standardowo na początku dopadło mnie uczucie pt. "mogłabym tak biec bez końca". Tyle że już w okolicach 3-4km czułam, że coś jakby nie do końca gra, pocę się bardziej niż przewidywałam, a "lekkie tempo" zbliżałoby się najchętniej do 5:30 i muszę odrobinę przyciskać, by utrzymać jakąś sensowną prędkość. Trochę nie wiedziałam co robić, bo z drugiej strony, to jeszcze był moment, żeby raczej zwalniać, niż przyspieszać. Dlatego też specjalnie się nie przejmowałam.
Czas odcinka: 26:20 min
Tempo odcinka: 5:16 min/km
5 - 10km: Wisłopatelniostrada
Właściwie to bardziej do 12 czy 13km, ale niech tam. Ożeszkurna gorąco. Słońce w ślepia. Miałam się oderwać wtedy od zająców... No ale coś to średnio wyszło. Sunęłam. Właściwie to sądząc po tempie, mimo wszystko złapałam jakiś całkiem niezły rytm. Tunel był fajny, o. Rok temu nie miałam okazji biec w tunelu.
Czas odcinka: 25:38
Tempo odcinka: 5:08 min/km
10 - 15km: Czy twoja wątroba też cię czasem ostrzega?
Kolka złapała mnie jakoś wcześniej niż zwykle. Zaczęłam się kulić jeszcze przed skętem z Wisłostrady, a potem już gdzieś wśród innych ulic usłyszałam tuż za sobą krzyki zająców na 1:50. Ożeszkurna, lota. W ogóle to był moment kryzysu, coraz bardziej byłam przekonana, że nie uda się zrobić 1:47, ale wiedziałam, że <1:50 jest możliwe, więc trzeba było walczyć. Kurde, tutaj przydało się forum ("i co ja im napiszę? że zaczęłam truchtać po 14km, bo się zmęczyłam?"). Drugi oddech złapałam mniej więcej w okolicach Łazienek, pomyślałam, że można by nawet przyspieszyć. Zresztą, wiedziałam, że ów oddech się przyda, bo już niedługo czekała mnie...
Czas odcinka: 26:02
Tempo odcinka: 5:12 min/km
15 - 20km: Ta strrraszna Agrrrykola/ co ty, piątki nie przebiegniesz?!
Ostatecznie na Agrykoli nie było tak źle, bo choć podbieg całkiem solidny, to nie straciłam na nim więcej niż przewidywałam (20-30s) - specjalnie zapamiętałam, że ten kilometr zajął mi coś około 5:35 min. Tym lżej biegło się po podbiegu. Po 17km stwierdziłam, że nie ma co się oszczędzać, no ale też jak widać zbyt wiele się wykrzesać nie dało. Niemniej, na dobre oderwałam się od balonów. Jak biegłam to nawet miałam w zamyśle pamiętać międzyczasy kolejny kilometrów - a przydałyby się - żeby potem to przeanalizować, ale jednak widać albo umysł, albo ciało.
Czas odcinka: 26:09
Tempo odcinka: 5:14 min/km (tutaj jednak ten podbieg zaważył)
20 - 21,1km: "...and we'll keep on fighting till the end"
Tu już niewiele zostało do powiedzenia. Bardzo pomogły mi te końcowe oznaczenia co 100-200m - wiadomo było, jak finiszować.
Czas odcinka: 5:20 min
Tempo odcinka: 4:50 min/km (ki diabeł, miałam być już wyczerpana?!...)
Z tego miejsca chciałam pozdrowić:
- moją mamę, która być może nie będzie bała się kliknąć w zewnętrzny link
- mojego chłopaka, który śmieje się, że zawsze mam jakieś usprawiedliwienie na słabszy wynik
- oraz kolegę, który miał mi robić zdjęcia na finiszu, ale ładowała mu się lampa akurat w ciągu tych dziesięciu sekund, kiedy przebiegałam obok.
Na podsumowanie: są generalnie dwa czynniki, które mogą zawieźć na zawodach, nie? Jedna to nogi - skurcze, stawy, słabość, niemoc. Druga to płuca - oddech, zadyszka. Mówi się, że z tym pierwszym jest trudniej na maratonach, a z tym drugim na piątkach i dyszkach. Jeśli coś u mnie mogło być dzisiaj lepsze i poprawić te wynik, to to drugie. Nogi miałam i mam całkiem świeże jak na takie zawody. Czy z tego wniosek, że powinnam biegać więcej BS-ów, albo... schudnąć?
A, i jeszcze chciałam zaznaczyć, że mam tendencję do zbytniego dramatyzowania w opisach, a tak naprawdę, to cieszę się z życiówki.
Strach pomyśleć, ile napiszę po maratonie.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]