Ja już w domu, lekko jeszcze oszołomiona po podróży, właśnie wybieram się na pierwsze bieganie w polskiej rzeczywistości. A w poniedziałek do pracy.
cava - trzymam kciuki za udany sezon.
Ma_tika - powodzenia w treningach, do dietetyczki chyba idziesz, żeby się zdrowiej odżywiać, a nie żeby schudnąć, co?
charm - witam nowa biegowa koleżankę.
Jeśli to kogoś interesuje, to opisze cały mój projekt, może ktoś będzie planował wyjazd w tamte okolice. Jak zaśmiecam, to dajcie znać, żeby się uciszyć.
PROJEKT TEIDE - część 1 - GENEZA
Siedzieliśmy sobie ze znajomymi w wakacyjny wieczór, mają dzieci w wieku naszych. Jest fajnie, ciemna noc, gwiazdy, mój mąż się rozmarzył i mówi do chłopaków:
- "Jak ty się nauczysz jeździć na rowerze (to do naszego, wtedy 5 lat i nie umiał jeszcze jeździć na rowerze), a ty nauczysz się pływać (to do synka znajomych, 6 lat i nie umie pływać), to zabiorę was na Teneryfę i tam najpierw wjedziemy rowerami na straszny, ogromny wulkan el Teide, a później pojedziemy do Siam Park na wielkie zjeżdżalnie" (taki park wodny z ogromnymi zjeżdżalniami, o którym marzy nasz synek, ale jest za mały).
Na to nasz znajomy:
- "A po co ty mówisz takie rzeczy dzieciom. Przecież oni nigdy tego nie zrobią"
Mówią, ze przeciwieństwa się przyciągają, tako też ja i mój mąż, ale w sprawach światopoglądowych jesteśmy zadziwiająco zgodni. Mi zawsze przyświecała od dziecka dewiza "chcieć to móc" wiec się zdziwiłam taką reakcją znajomego. Mój mąż wydukał:
-"Ale o co Ci chodzi?" i usłyszał odpowiedź:
- "Przecież to nierealne marzenia, ani im, ani nam nigdy coś takiego się nie uda".
Szok po raz drugi.
My poszliśmy spać, a Panowie zostali. Na odchodnym kopnęłam męża, że ma nie kontynuować tematu, bo po co zrażać do siebie znajomych.
Obudził mnie o 4 nad ranem i mówi:
"Sprawdź ile jest km z poziomu morza do dolnej stacji wyciągu. Założyłem się, że wjadę, mam na to 2 lata".
Nie znacie mojego męża, w jego "małym ciałku" przechodzień nie będzie się dopatrywał tężyzny fizycznej, ale wbrew pozorom ma bardzo dobrą kondycję, biega, jeździ na rowerze, biegówkach, gra w tenisa, więc po sprawdzeniu, że to tylko 48 km pod górę nie uznałam planu za stracony, ale założyłam, że jeśli uda mu się osiągnąć wygląd kolarza to wjedzie. Wygląd się nie zmienił, ale wjechał.
PROJEKT TEIDE - część 2 - PRZYGOTOWANIA
Dlaczego Teneryfa? Nie lubimy upałów, lato zawsze spędzamy w Polsce, ale zimą fajnie jest zmienić klimat na cieplejszy. W obecnym układzie geopolitycznym Wyspy Kanaryjskie to jedyna ciepła opcja zimą, do której nie leci się zbyt długo. A Teneryfa jest piękna i jest wulkan. W pewien listopadowy wieczór mąż znalazł na internecie tanie bilety norwegian z Berlina na Teneryfę w trakcie ferii zimowych, namówiliśmy znajomych (innych), zakładając że w kupie raźniej i większej grupie łatwiej znaleźć atrakcyjną willę w dobrej cenie, gdybyśmy jechali sami, musielibyśmy wybierać apartament. Wtedy jeszcze nie zakładałem mojego udziału we wjeździe, ale ostatecznie dobrze się stało, że byli znajomi, bo zajęli nam się dziećmi na cały dzień. Mieszkanie znaleźliśmy tez przez internet (na portalu ownersdirect), wygodną willę z 4 sypialniami, dużym salonem i prywatnym basenem z podgrzewaną wodą. Wybraliśmy region Puerto de Santiago ze względu na najlepszą słoneczną pogodę na wyspie, bliskość dość dużej plaży z czarnym piaskiem Playa la Arena (mieliśmy do plaży 5 minut na piechotę, dla dzieci to ważne), bliskość przepięknych klifów Los Gigantes, bliskość portu, z którego można płynąc statkiem na oglądanie delfinów i wielorybów na morzu, bliskość wąwozu Masca, w którym planowaliśmy trekking i ze względu na kameralność (w przeciwieństwie do oddalonego ok 30 km Las Americas i Los Chrostianos, gdzie są dyskoteki i kluby nocne, do Puerto de Santiago przyjeżdżają raczej sami emeryci i rodziny dziećmi, a nam to odpowiada). Wyżywienie oczywiście własne, śniadania i kolacje robiliśmy w domu, a obiad przeważnie w restauracji, raz czy dwa gotowaliśmy u siebie. W celu poruszania się po wyspie wynajęliśmy busika z 9 miejscami, w sam raz na 2 rodziny z dziećmi.
W okolicy jest piękna szutrowa droga brzegiem oceanu, w sam raz na bieganie, tam właśnie z koleżanką prawie co rano robiłyśmy po 9 km, w drodze powrotnej kupując świeże bułeczki na śniadanie. Tam mijałyśmy codziennie naszego mulata, co puszczał nam oczko. Tam surferzy pływali na falach już od świtu. Biegaczy było bardzo dużo, najwięcej rano i wieczorem, ale w środku dnia tez się jacyś zdarzali, zresztą upałów tam raczej nie było, przy morzu max. 25 stopni.
Zaraz po kupnie biletów lotniczych mąż zakupił trenażer i zaczął jeździć. Ja sobie też cos tam jeździłam od czasu do czasu, a od nowego roku stwierdziłam, ze zacznę regularne treningi 2-3 razy w tygodniu i może, kto wie, dołączę do męża i pojedziemy razem. Trenowałam ciężko, ale w porównaniu do wyprzedzających nas rowerzystów, ciągle za mało. A w bieganiu wcale to nie pomogło, jakoś trening rowerowy a biegowy to 2 różne sprawy
Dołączam zdjątko naszej szutrowej trasy biegowej. W oddali szczyt Teide. Na drodze nasza wózkowa ekipa na wyprawie na spaghetti z homarem
C.D.N.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.