Przeczytałam na początku, że termin ważności się w marcu skończył i już się ucieszyłam, że nie tylko ja jem przeterminowane żeleFretka pisze:zabrałam też ze sobą żel, bo po pierwsze kończył mu się w marcu termin ważności


Moderator: infernal
Przeczytałam na początku, że termin ważności się w marcu skończył i już się ucieszyłam, że nie tylko ja jem przeterminowane żeleFretka pisze:zabrałam też ze sobą żel, bo po pierwsze kończył mu się w marcu termin ważności
Hehe, no nie, mój jeszcze te dwa miesiące miał. A o ile był twój przeterminowany? Tak z ciekawości pytamkachita pisze: Przeczytałam na początku, że termin ważności się w marcu skończył i już się ucieszyłam, że nie tylko ja jem przeterminowane żeleAle w sumie jest tam napisane Consumir preferamente antes del fin de, więc te parę miesięcy w tę czy we w tę w sumie nie powinno robić większej różnicy, zwłaszcza, że są napakowane benzoesanem sodu i sorbinianem potasu
Ten izotonik z cytryną znam, faktycznie smakuje super i bardzo dobrze się przyjmuje. Nie toleruję żadnych sztucznych izotoników, a szczególnie przerażają mnie te błękitne, w końcu nic w naturze nie daje soku tego koloru! Nikt już nawet nie udaje, że te kupne izotoniki mają w sobie coś naturalnego...majak pisze:Wiesz, wybierać się na 18 km na czczo ? Według mnie powinnaś cos zjeść przed takim długim wybieganiem.
Oczywiście w żadne sposób się nie wymądrzam ale trza mieć na czym biegać. Miałem dokładnie takie kryzysy jak Ty na 20-ym 22-gim km i szukałem przyczyny dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze to za szybko biegłem a po drugie to raczej biegłem na czczo.
Kolega, który biega już kila lat powiedział mi- organizm bierze energię do biegania, najpierw z krwii, zasoby wątrobowe, tłuszcze a niestety później biegniemy już kosztem mięśni... Poradził mi również jak zrobić dobry izotonik własnej roboty. Woda muszynianka niegazowana, 6 łyżeczek miodu i cała cytryna, dodał również, że żaden izotonik nie jest w stanie postać przy nim ani jakościowo ani cenowo.
U mnie ten kryzys jest idiotyczny, bo objawia się po godzinie i dziesięciu minutach biegu. 10-11 kilometrów i kryzys? Koń by się uśmiał. No ale tak jest i też wiem, że mam go przeczekać. Dokładnie tak jak mówisz, świadomość, że takie doły przychodzą i mijają jest bardzo pomocna przy dłuższym bieganiu.Aniad1312 pisze:Jak robiłam długie wybiegania pod maraton (25km i więcej), to za każdym razem miałam kryzysy. Standardowo - około 17km, 21-23km i 27km. Kiedy to zauważyłam, przestałam się tym przejmować, a świadomość tego, że one są i mijają, bardzo pomogła
Dzisiaj wciągnęłam żel, który był ważny do końca sierpnia 2013, więc wychodzi, że 5 miesięcy. Może był trochę bardziej kwaśny (co osobiście uważam za zaletęFretka pisze:A o ile był twój przeterminowany? Tak z ciekawości pytam
Ostatnio na jarmarku produktów regionalnych dorwałam cytryny w miodzie - jak sobie tak poleżą, to puszczają sok i robi się z tego zalewa miodowo-cytrynowa, którą można dodać do wody czy herbaty - pycha!Fretka pisze:Ten izotonik z cytryną znam, faktycznie smakuje super i bardzo dobrze się przyjmuje.
O o o właśnie to. Tylko ja chyba za słabo tego grilla rozpalam bo tłuszcz się coś nie wytapia. Na MW jedyny kryzys jaki miałem, był w Łazienkach, chciałem wtedy dobiec tylko do Czerniakowskiej (bo tam mieliśmy nocleg), wykąpać się przebrać i wrócić na stadion. Na szczęście nie miałem klucza do pokoju i to był mój motywator do ukończenia bieguFretka pisze: Jakiś tam tłuszcz wciąż mam do spalenia, więc liczę, że się wtedy na mnie grilluje i nie odbywa się to za bardzo kosztem mięśni.
Dobrze wiedziećkachita pisze: Dzisiaj wciągnęłam żel, który był ważny do końca sierpnia 2013, więc wychodzi, że 5 miesięcy. Może był trochę bardziej kwaśny (co osobiście uważam za zaletę), ale na szczęście nie spowodował żadnych sensacji żołądkowych - standardowo (po każdym żelu tak mam) przez chwilę coś mi tam w żołądku się skurczyło, ale zaraz puściło.
Takie motywatory są najbardziej skutecznehotmas pisze:Na MW jedyny kryzys jaki miałem, był w Łazienkach, chciałem wtedy dobiec tylko do Czerniakowskiej (bo tam mieliśmy nocleg), wykąpać się przebrać i wrócić na stadion. Na szczęście nie miałem klucza do pokoju i to był mój motywator do ukończenia biegu
Podpisuję się, ja też biegam cały czas te same trasy i wcale mi się nie nudzi. Nawet lubię je biegać, bo znam je już na pamięć, wiem, gdzie i kiedy skręcić, gdzie podnieść wyżej nogę, bo chodnik krzywy, gdzie ominąć dziurę, a gdzie depnąć, żeby zdążyć na zieloną falęFretka pisze:(...)a że biegam cały czas po tej samej trasie, to mam doskonałe porównanie. Teoretycznie powinnam być już totalnie znudzona bieganiem cały czas tak samo, ale ja jednak jestem starą rutyniarą i te wtorko-czwartko-soboty na grafiku dają mi poczucie bezpieczeństwa i dobrze odwalonej roboty
Faktycznie "punkty kontrolne" na stałej trasie są dobre, ja mam takie do wszystkich rodzajów wybiegań - nawet do tych powyżej 20kmneevle pisze:Trasę znam na pamięć, co ma w moim przypadku jeszcze taką zaletę, że biegając bez GPS-a mogę łatwo szacować tempo na stoper i "punkty kontrolne" na trasie.
Z tego co widziałam na twoim blogu to biegam chyba o roku dłużej, więc wiesz, cały rok jeszcze przed tobą na przyspieszaniewypass pisze:No mała, dlatego robię najwięcej 3 takie pętelki, bo nuda doskwiera bardzo...![]()
Widzę dziś ładny dystans...i super tempo...jak dla mnie jest super...
Bo ja nie wiem kiedy takie złapie
O, to dobre jest, działaFretka pisze:Pętle mają to do siebie, że jest blisko do domu, może staraj się pobiec gdzieś, a potem nie będzie wyjścia i będziesz musiał wrócić![]()