3.02 Poniedziałek
Trening: Hatha Joga
Czas: 1h30'
Poszłam z wielkim niechciejem i z bardzo negatywnym nastawieniem-po pracy i dziwnych pomysłach szefa nie chciało mi się już nic. Dosłownie się zmusiłam. W klubie jakiś totalny szał-kolejki na recepcji poza drzwi, koniec świata, wszyscy chcą !@#$% wyglądać (pewnie do wiosny)
Bałam się, bo jak zobaczyłam zestaw potrzebny do ćwiczeń-jakieś drewniane kołki, sznur, jakaś gąbka-to se pomyślałam: mam nadzieję, że wyjdę cała
Ale nie było tak źle. Pani prowadząca szczegółowo objaśniała wszystkie asany i poprawiała nasze sylwetki aż do prawidłowej pozycji. Nie jest to wcale trudne, ani tak bardzo bolesne, jak myślałam, akurat w moim przypadku to kwestia paru nierozciągniętych partii mięśniowych, bo z równowagą i siłą nie miałam kłopotów. No, może trochę się spociłam
To w sumie kwestia tego, ile człowiek jest w stanie wytrzymać w danej pozycji. Tak sobie to uprościłam

tylko czasem zapominałam, że trzeba oddychać

no i łydy-to chyba najsztywniejsza część mojego ciała. Najbardziej podobała mi się końcówka-wyciszanie przy spokojnej muzie i przygaszonym świetle, masakra nie? Chyba się starzeję.
Jak wychodziłam z klubu słyszałam drącą się prowadzącą na sztangach, czy też to może była tabata-pani kazała skakać ile sił, aż do upadłego. I tak jakoś się do siebie w duchu uśmiechnęłam-że fajna ta joga. Tam nic nie muszę. Robię, ile potrafię i tyle. Nikt na mnie nie krzyczy. Nie muszę sobie udowadniać, że dam radę, bo już wiem, że dam. Nikt nie pogania jak psa, co mam na co dzień w pracy.. dlatego te zajęcia na pewno nie były moimi ostatnimi.
Ahoj!