Kanas78-wydyszeć w maju 2014 nowy PB na dychę
Moderator: infernal
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
5.01 Niedziela
Trening: 8km rozbieganie
Czas: 48:58
Avg pace: 6’07
Spokojne rozbieganie na zaliczenie. Znów nie pamiętam, co było ale cieszy mnie jedno: tempo 6’05-6’10 staje się powoli moim normalnym tempem konwersacyjnym. Oby tak dalej. Gimnastyka siłowa zrobiona w poniedziałek, za to solidna, Wolf stwierdził, że pompki już robię cyt: „jak stary”, co również cieszy.
7.01 Wtorek
Trening: 4km rozbieganie+10 podbiegów po 100m na 85% możliwości
Weszło ładnie. Starałam się nie tyle cisnąć, co skipować, zmusić uda do wysiłku i poprawnej pracy. Choć cosik lewa kostka po zewnętrznej stronie łupie. Ale nic to. Po ćwiczeniach solidne rozciąganie plus gimnastyka siłowa.
W piątek idę na zajęcia pilatesowe. I będę chodzić na jogę. Gdyż chcę chuść, maksymalnie wysmuklić mięśnie i przypominać sylwetką biegaczkę a nie siłaczkę
A dziś wieczorem rezonans. Czymajcie kciuki-mam dziwny wpływ na urządzenia-w mojej obecności przestają działać, albo zaczynają fiksować
Ahoj!
Trening: 8km rozbieganie
Czas: 48:58
Avg pace: 6’07
Spokojne rozbieganie na zaliczenie. Znów nie pamiętam, co było ale cieszy mnie jedno: tempo 6’05-6’10 staje się powoli moim normalnym tempem konwersacyjnym. Oby tak dalej. Gimnastyka siłowa zrobiona w poniedziałek, za to solidna, Wolf stwierdził, że pompki już robię cyt: „jak stary”, co również cieszy.
7.01 Wtorek
Trening: 4km rozbieganie+10 podbiegów po 100m na 85% możliwości
Weszło ładnie. Starałam się nie tyle cisnąć, co skipować, zmusić uda do wysiłku i poprawnej pracy. Choć cosik lewa kostka po zewnętrznej stronie łupie. Ale nic to. Po ćwiczeniach solidne rozciąganie plus gimnastyka siłowa.
W piątek idę na zajęcia pilatesowe. I będę chodzić na jogę. Gdyż chcę chuść, maksymalnie wysmuklić mięśnie i przypominać sylwetką biegaczkę a nie siłaczkę
A dziś wieczorem rezonans. Czymajcie kciuki-mam dziwny wpływ na urządzenia-w mojej obecności przestają działać, albo zaczynają fiksować
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
9.01 Czwartek
Trening: 12km rozbieganie
Czas: 1:13:52
Avg pace: 6'09
Bez ładu i składu-bieg na siłę. Koszmar i ból odcinka lędźwiowego przez cały bieg... pewnie krzywiło mnie na wszelakie strony i dobrze, że było ciemno i nie było widać mojego grymasu cierpienia. Mogłabym szurać wolniej, ale stres w pracy wprowadza mnie w taki rodzaj wkurwienia, że musiałabym czekać do wieczora, żeby się uspokoić i nieco wyciszyć no nic.
Na gremlinie co kilometr pojawia mi się komunikat o ilości okrążeń-że jest za dużo i mam usunąć ostatnie... wie ktoś może o co kaman??
Wyniki z RM jutro po 14:00. Fajnie, że zrobili mi oba podudzia, będzie porównanie. Dobrze, że pohasałam te podbiegi na dzień przed badaniem-ból w lewej nodze był właśnie wczoraj. Tak się zastanawiam, jak bardzo jestem upartym osłem, że wciąż z tym bólem biegam i nie mam dość. A w sumie to ja tak średnio lubię to całe bieganie i bolą mnie mięśnie ud zaraz po biegu-bez sensu tyle już biegam a tu takie rzeczy. Może to przez tą nierówną walkę z wyprowadzaniem ud wyżej.
Po biegu ćwiczenia z hantlami przed lustrem na naprawienie złego nawyku rotowania barkami. Zobaczymy, czy odniesie skutek.
Matko, jaka to jest jednak harówka i orka!!! No, ale żeby wyglądać jak kociak trzeba się czasem spocić jak świnia
Na obiad w nagrodę nażarłam się dziś kotletów sojowych mielonych meksykańskich-poezja. Aż się zdziwiłam, że takie pyszne i już doprawione, niestety miały jak się okazało trochę chemii w składzie-więc były na raz i więcej nie kupię.
To chyba na tyle, spadam.
Ahoj!
Trening: 12km rozbieganie
Czas: 1:13:52
Avg pace: 6'09
Bez ładu i składu-bieg na siłę. Koszmar i ból odcinka lędźwiowego przez cały bieg... pewnie krzywiło mnie na wszelakie strony i dobrze, że było ciemno i nie było widać mojego grymasu cierpienia. Mogłabym szurać wolniej, ale stres w pracy wprowadza mnie w taki rodzaj wkurwienia, że musiałabym czekać do wieczora, żeby się uspokoić i nieco wyciszyć no nic.
Na gremlinie co kilometr pojawia mi się komunikat o ilości okrążeń-że jest za dużo i mam usunąć ostatnie... wie ktoś może o co kaman??
Wyniki z RM jutro po 14:00. Fajnie, że zrobili mi oba podudzia, będzie porównanie. Dobrze, że pohasałam te podbiegi na dzień przed badaniem-ból w lewej nodze był właśnie wczoraj. Tak się zastanawiam, jak bardzo jestem upartym osłem, że wciąż z tym bólem biegam i nie mam dość. A w sumie to ja tak średnio lubię to całe bieganie i bolą mnie mięśnie ud zaraz po biegu-bez sensu tyle już biegam a tu takie rzeczy. Może to przez tą nierówną walkę z wyprowadzaniem ud wyżej.
Po biegu ćwiczenia z hantlami przed lustrem na naprawienie złego nawyku rotowania barkami. Zobaczymy, czy odniesie skutek.
Matko, jaka to jest jednak harówka i orka!!! No, ale żeby wyglądać jak kociak trzeba się czasem spocić jak świnia
Na obiad w nagrodę nażarłam się dziś kotletów sojowych mielonych meksykańskich-poezja. Aż się zdziwiłam, że takie pyszne i już doprawione, niestety miały jak się okazało trochę chemii w składzie-więc były na raz i więcej nie kupię.
To chyba na tyle, spadam.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
11.01 Sobota
Trening: 8km szurania+ ćwiczenia siłowe ogólnorozwojowe
Czas: 50'
Avg pace: 6:15
W czwartek była zażarta dyskusja z trenejro, że za szybko biegam wolne rozbiegania i może stąd potem brak siły na akcenty. Tak więc dziś starałam się ze wszech miar pobiec w miarę równym tempem w okolicach 6'20-6'30 i prawie się udało. Kurde, mam problem z utrzymaniem równego tempa i generalnie pytanie: jak żyć? Bo się okazuje, że nie wiadomo, jakie ja te tempa powinnam mieć. Może kolejne rozbieganie pobiec nie z gremlinem a z telefonem, który będzie dawał tylko komunikat na temat dystansu? Totalnie na samopoczucie i zobaczę, co mi wyjdzie. Mogłabym też zrobić test Coopera, ale nie ma tu płaskiego terenu na 12 minut biegu a do boicha mam kawał drogi i nie chce mi się jechać... nie wiem też, czy skorzystać z VDOT Danielsa i jaki bieg miałby mi tu posłużyć za wzór? Nie wiem czy Bełchatowska 15-stka to dobry pomysł...starsze wyniki z zawodów myślę że nie ma sensu brać pod rozwagę, bo to było dawno i nieprawda pomóżcie ludzie.
Jest też kalkulator na stronie running preformance, ale ja jakoś tym kalkulatorom to średnio ufam.
A, info zdrowotne: RM nie wykazał żadnych zmian w obrębie podudzia, więc jestem zdrowa jak kobyła, a ból to se pewnie wymyślam czyli generalnie taka moja karma!
Ahoj!
Trening: 8km szurania+ ćwiczenia siłowe ogólnorozwojowe
Czas: 50'
Avg pace: 6:15
W czwartek była zażarta dyskusja z trenejro, że za szybko biegam wolne rozbiegania i może stąd potem brak siły na akcenty. Tak więc dziś starałam się ze wszech miar pobiec w miarę równym tempem w okolicach 6'20-6'30 i prawie się udało. Kurde, mam problem z utrzymaniem równego tempa i generalnie pytanie: jak żyć? Bo się okazuje, że nie wiadomo, jakie ja te tempa powinnam mieć. Może kolejne rozbieganie pobiec nie z gremlinem a z telefonem, który będzie dawał tylko komunikat na temat dystansu? Totalnie na samopoczucie i zobaczę, co mi wyjdzie. Mogłabym też zrobić test Coopera, ale nie ma tu płaskiego terenu na 12 minut biegu a do boicha mam kawał drogi i nie chce mi się jechać... nie wiem też, czy skorzystać z VDOT Danielsa i jaki bieg miałby mi tu posłużyć za wzór? Nie wiem czy Bełchatowska 15-stka to dobry pomysł...starsze wyniki z zawodów myślę że nie ma sensu brać pod rozwagę, bo to było dawno i nieprawda pomóżcie ludzie.
Jest też kalkulator na stronie running preformance, ale ja jakoś tym kalkulatorom to średnio ufam.
A, info zdrowotne: RM nie wykazał żadnych zmian w obrębie podudzia, więc jestem zdrowa jak kobyła, a ból to se pewnie wymyślam czyli generalnie taka moja karma!
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
14.01 Wtorek
Trening: 5km rozbieganie+3km po 5'30
Czas: 49'40
No prawie się udało. 2 kaemy z zaplanowanych po 5'30 oscylowało w tym tempie. Na 3 ostatni kilometr już zabrakło, ale nie siły. Nie są to już bóle mięśniowe-następuje brak wydolności w płucach, nie jestem w stanie za grzyba wytrzymać więcej oddechowo. Więc się poddałam i ostatni kilometr biegłam i szłam. Kicha. Chyba wyrąbany w kosmos jest ten mój plan
Ale jak spadać, to z wysokiego konia
Znów zapomniałam założyć paska od pulso, żeby sprawdzić, w jakim tętnie robię te szybsze tempa, ale coś mi się wydaje, że to prawie mój HR MAX
A, w niedzielę byliśmy na GP Łodzi, ja w roli tragarza Wolfowych rzeczy, bo Wolf miał dłuższe wybieganie i prosto po GP leciał dalej. A po biegu jak się oddaje chipa, losuje się drobne upominki. Wylosowałam medal z tegorocznego biegu WOŚP Policz się z cukrzycą wręczyłam go Wolfowi za trening w koszmarnych warunkach pogodowych, należał mu się
Ahoj!
Trening: 5km rozbieganie+3km po 5'30
Czas: 49'40
No prawie się udało. 2 kaemy z zaplanowanych po 5'30 oscylowało w tym tempie. Na 3 ostatni kilometr już zabrakło, ale nie siły. Nie są to już bóle mięśniowe-następuje brak wydolności w płucach, nie jestem w stanie za grzyba wytrzymać więcej oddechowo. Więc się poddałam i ostatni kilometr biegłam i szłam. Kicha. Chyba wyrąbany w kosmos jest ten mój plan
Ale jak spadać, to z wysokiego konia
Znów zapomniałam założyć paska od pulso, żeby sprawdzić, w jakim tętnie robię te szybsze tempa, ale coś mi się wydaje, że to prawie mój HR MAX
A, w niedzielę byliśmy na GP Łodzi, ja w roli tragarza Wolfowych rzeczy, bo Wolf miał dłuższe wybieganie i prosto po GP leciał dalej. A po biegu jak się oddaje chipa, losuje się drobne upominki. Wylosowałam medal z tegorocznego biegu WOŚP Policz się z cukrzycą wręczyłam go Wolfowi za trening w koszmarnych warunkach pogodowych, należał mu się
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
16.01 Czwartek
Trening: 5km rozbieganie+10 podbiegów 100m na 90% możliwości
Zadanie wykonane. Podbiegi może nie były zbyt ostre, ale solidnie pracowałam nad techniką ich wykonania. Przynajmniej nie owiało mnie, bo na wiadukcie pizgało złem okrutnie-na bank przypłaciłabym za to podziębieniem (szybko się człowiek wychładza na odpoczynku). Tym razem nie zapomniałam o ćwiczeniach z hantlami zarówno przed jak i po biegu
Dziś bez ćwiczeń siły biegowej, nie wyrobiłabym się czasowo.
Uciekam słuchać Wołoszańskiego.
Ahoj!
Trening: 5km rozbieganie+10 podbiegów 100m na 90% możliwości
Zadanie wykonane. Podbiegi może nie były zbyt ostre, ale solidnie pracowałam nad techniką ich wykonania. Przynajmniej nie owiało mnie, bo na wiadukcie pizgało złem okrutnie-na bank przypłaciłabym za to podziębieniem (szybko się człowiek wychładza na odpoczynku). Tym razem nie zapomniałam o ćwiczeniach z hantlami zarówno przed jak i po biegu
Dziś bez ćwiczeń siły biegowej, nie wyrobiłabym się czasowo.
Uciekam słuchać Wołoszańskiego.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
19.01 Niedziela
Trening: 8km rozbieganie
Czas: 52-53min.
Avh pace: 6'33
Jazda po lodzie, może i dobrze, ze ten lód był, udało się ślizgać i biegać odpowiednio wolno. A biegło mi się dziś super. Jak dotruchtałam do parku i zobaczyłam bandy biegaczy, to aż miło się na sercu zrobiło
Jeden chłopak zaprosił do wspólnego biegania, ale ja nie taka szybka, jak ich banda, więc ładnie podziękowałam. Może kiedyś... a byli to w sumie sami faceci z jedną tylko kobietą.
Poobserwowałam trochę biegających, bo mam ostatnio korbę na prawidłową pracę rąk i muszę stwierdzić, że niewiele osób w ogóle używa rąk do biegania, już nie mówiąc o ich prawidłowej pracy.
Tak więc solidne ciężarkowanie dziś przed i po biegu wykonane plus ćwiczenia na core i pompki.
A teraz lecę słuchać, ahoj!
Trening: 8km rozbieganie
Czas: 52-53min.
Avh pace: 6'33
Jazda po lodzie, może i dobrze, ze ten lód był, udało się ślizgać i biegać odpowiednio wolno. A biegło mi się dziś super. Jak dotruchtałam do parku i zobaczyłam bandy biegaczy, to aż miło się na sercu zrobiło
Jeden chłopak zaprosił do wspólnego biegania, ale ja nie taka szybka, jak ich banda, więc ładnie podziękowałam. Może kiedyś... a byli to w sumie sami faceci z jedną tylko kobietą.
Poobserwowałam trochę biegających, bo mam ostatnio korbę na prawidłową pracę rąk i muszę stwierdzić, że niewiele osób w ogóle używa rąk do biegania, już nie mówiąc o ich prawidłowej pracy.
Tak więc solidne ciężarkowanie dziś przed i po biegu wykonane plus ćwiczenia na core i pompki.
A teraz lecę słuchać, ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
21.01 Wtorek-Dzień Babci
Trening: 10km rozbieganie
Avg pace: 6:18
Ziąb przewredny. No żeby marznąć non stop (pomimo ciepłego ubrania) przez cały trening-tego jeszcze nie przerabiałam. Co się spociłam, to wiatr podmrażał. Nie wiem, czy to do końca było rozsądne wychodzić dziś na dwór, no ale już stało się. Dzisiejszy bieg zadedykowałam moim Babciom. Stwierdziłam, że pod kątem tego, co obie przeżyły przez całe swoje życie, moje dzisiejsze zmagania to pryszcz
Dziś ten jeden raz nie porozciągałam się, od razu poleciałam do łaźni na kąpiel.
Ahoj!
Trening: 10km rozbieganie
Avg pace: 6:18
Ziąb przewredny. No żeby marznąć non stop (pomimo ciepłego ubrania) przez cały trening-tego jeszcze nie przerabiałam. Co się spociłam, to wiatr podmrażał. Nie wiem, czy to do końca było rozsądne wychodzić dziś na dwór, no ale już stało się. Dzisiejszy bieg zadedykowałam moim Babciom. Stwierdziłam, że pod kątem tego, co obie przeżyły przez całe swoje życie, moje dzisiejsze zmagania to pryszcz
Dziś ten jeden raz nie porozciągałam się, od razu poleciałam do łaźni na kąpiel.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
23.01 Czwartek
Trening: 7km rozbieganie
Avg pace: 6:05
Czas: 42'46
Fajny trening, lekko na luzie, to lubię
26.01 Niedziela
Trening: 12km rozbieganie
Avg pace: 6:40
Czas: 1h20'
Temp. odczuwalna jakieś -17. W zawiei i zamieci z Wolfem na "przetrwanie". No może dla mnie bardziej na przetrwanie, niż dla Wolfa, wiadomo-zawsze za nim nie mogę nadążyć i to już się raczej nie zmieni Za szybko zaczęliśmy jak dla mnie i tak naprawdę rozkręciłam maszynę około 6 kilometra ten park wrednie pofałdowany no i brodzenie w śniegu trochę wymęczyło. Pobiegłabym z nim jego 16 kilometrów, ale niestety piszczele dziś dawały wyjątkowo w kość i ból towarzyszył mi przez cały trening.. szajse
Ale było fajnie, przy okazji Wolf porobił fajne zimowe zdjęcia. Na koniec ćwiczenia siły biegowej.
Powoli zbliżam się do trzeciego etapu w planie treningowym, są tam takie akcenty, że spoglądam na to z przerażeniem
Ahoj!
Trening: 7km rozbieganie
Avg pace: 6:05
Czas: 42'46
Fajny trening, lekko na luzie, to lubię
26.01 Niedziela
Trening: 12km rozbieganie
Avg pace: 6:40
Czas: 1h20'
Temp. odczuwalna jakieś -17. W zawiei i zamieci z Wolfem na "przetrwanie". No może dla mnie bardziej na przetrwanie, niż dla Wolfa, wiadomo-zawsze za nim nie mogę nadążyć i to już się raczej nie zmieni Za szybko zaczęliśmy jak dla mnie i tak naprawdę rozkręciłam maszynę około 6 kilometra ten park wrednie pofałdowany no i brodzenie w śniegu trochę wymęczyło. Pobiegłabym z nim jego 16 kilometrów, ale niestety piszczele dziś dawały wyjątkowo w kość i ból towarzyszył mi przez cały trening.. szajse
Ale było fajnie, przy okazji Wolf porobił fajne zimowe zdjęcia. Na koniec ćwiczenia siły biegowej.
Powoli zbliżam się do trzeciego etapu w planie treningowym, są tam takie akcenty, że spoglądam na to z przerażeniem
Ahoj!
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
28.01 Wtorek
Trening: Rozbieganie 7km
Avg pace: 6:25
Czas: 44:58
Oesu, dziś koszmar. Wiało tak, że się dusiłam, nie mogłam złapać oddechu i tchu. No i ten śnieg wykręcający kostki na wszystkie strony lewy adidas rozsznurowywał mi się co chwila i musiałam przystawać na wiązanie.
No nic, czasem musi być gorzej, żeby potem było lepiej. Piszczele napierdalały aż miło. Czytałam ostatnio artykuł, jak zwiększyć wydolność oddechową-m.in. oddychać przeponą wow
W czwartek podbiegi. Rozważam zrobienie ich na bieżni mechanicznej.
Ahoj!
Trening: Rozbieganie 7km
Avg pace: 6:25
Czas: 44:58
Oesu, dziś koszmar. Wiało tak, że się dusiłam, nie mogłam złapać oddechu i tchu. No i ten śnieg wykręcający kostki na wszystkie strony lewy adidas rozsznurowywał mi się co chwila i musiałam przystawać na wiązanie.
No nic, czasem musi być gorzej, żeby potem było lepiej. Piszczele napierdalały aż miło. Czytałam ostatnio artykuł, jak zwiększyć wydolność oddechową-m.in. oddychać przeponą wow
W czwartek podbiegi. Rozważam zrobienie ich na bieżni mechanicznej.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
30.01 Czwartek
Trening: 5 km rozbieganie+10 podbiegów po 100 m
Zaspałam strasznie i już wiedziałam, że nici będą z pójścia na elektryka, bo się nie wyrobię do pracy. No nic, trzeba było wyjść na to zło. Wiatr tak hulał, że myślałam, że boki z balkonu mi powyrywa jeszcze Wolf napisał esa, że odczuwalna -19 brrrr
No nic, wyszłam. Jak dostałam na dzień dobry wiatrem z liścia w ryjek, to aż mi łzy poleciały i za chwilę zamarzły palce w minutę były sztywne i już myślę sobie, a pier..lę, nie robię, nie da się! No ale (chyba ten wicher) popchnął mnie do przodu i jakoś pokulałam. Jakoś siły nie miałam (wiem, moja wina, zjadłam tylko nędzny jogurcik i wypiłam kawę), ale też i uczciwie trzeba przyznać, wiatr pomiatał moją (bądź co bądź postawną) sylwetką na prawo i lewo
Podbiegi może i nie za strome, ale za to starałam się jak najładniej je pokonać technicznie-na ile to było możliwe na nawierzchni ze zlepionego i zmarzniętego śniegu. Miałam doszurać resztę do domu, ale jak mnie ziąb po plecach przeczesał, to poleciałam na autobus i miałam więcej szczęścia, jak rozumu, bo za dwie minuty przyjechał jakiś a do tego nie było kanarów tak więc suma sumarum trening uważam za udany.
Tempo podbiegów na ok. 4'30-4'50 może być?
Ahoj!
Trening: 5 km rozbieganie+10 podbiegów po 100 m
Zaspałam strasznie i już wiedziałam, że nici będą z pójścia na elektryka, bo się nie wyrobię do pracy. No nic, trzeba było wyjść na to zło. Wiatr tak hulał, że myślałam, że boki z balkonu mi powyrywa jeszcze Wolf napisał esa, że odczuwalna -19 brrrr
No nic, wyszłam. Jak dostałam na dzień dobry wiatrem z liścia w ryjek, to aż mi łzy poleciały i za chwilę zamarzły palce w minutę były sztywne i już myślę sobie, a pier..lę, nie robię, nie da się! No ale (chyba ten wicher) popchnął mnie do przodu i jakoś pokulałam. Jakoś siły nie miałam (wiem, moja wina, zjadłam tylko nędzny jogurcik i wypiłam kawę), ale też i uczciwie trzeba przyznać, wiatr pomiatał moją (bądź co bądź postawną) sylwetką na prawo i lewo
Podbiegi może i nie za strome, ale za to starałam się jak najładniej je pokonać technicznie-na ile to było możliwe na nawierzchni ze zlepionego i zmarzniętego śniegu. Miałam doszurać resztę do domu, ale jak mnie ziąb po plecach przeczesał, to poleciałam na autobus i miałam więcej szczęścia, jak rozumu, bo za dwie minuty przyjechał jakiś a do tego nie było kanarów tak więc suma sumarum trening uważam za udany.
Tempo podbiegów na ok. 4'30-4'50 może być?
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
2.02 Niedziela
Trening: Rozbieganie 12km
Czas: 1h14
Avg pace: 6:14 czy jakoś tak
Se dziś wyszłam na trening i miałam małą atrakcję, winda się zacięła i utwkiłam na dobre 40minut. Babcie z 3 piętra przeprowadziły akcję i mnie uwolniły. Myślałam, że nie mam klaustrofobii, ale z minuty na minutę jakoś słabiej mi się robiło...
Wyskoczyłam więc na powietrze z podwójną radością i nawet żwawo mi się pobiegło. Organizm pewnie nie mógł nachapać się tlenu i świeżego powietrza, a w rozklapane błotko pośniegowe wpadałam z radością tak to już jest, człowiek nie docenia tego, co ma, dopóki nie straci..
W domu solidne ćwiczenia siły biegowej w tym nowe pomysły na brzuch znalazł Wolfik i tu niespodzianka-nie wytrzymuję tych brzuchów przez minutę
Ahoj!
Trening: Rozbieganie 12km
Czas: 1h14
Avg pace: 6:14 czy jakoś tak
Se dziś wyszłam na trening i miałam małą atrakcję, winda się zacięła i utwkiłam na dobre 40minut. Babcie z 3 piętra przeprowadziły akcję i mnie uwolniły. Myślałam, że nie mam klaustrofobii, ale z minuty na minutę jakoś słabiej mi się robiło...
Wyskoczyłam więc na powietrze z podwójną radością i nawet żwawo mi się pobiegło. Organizm pewnie nie mógł nachapać się tlenu i świeżego powietrza, a w rozklapane błotko pośniegowe wpadałam z radością tak to już jest, człowiek nie docenia tego, co ma, dopóki nie straci..
W domu solidne ćwiczenia siły biegowej w tym nowe pomysły na brzuch znalazł Wolfik i tu niespodzianka-nie wytrzymuję tych brzuchów przez minutę
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
3.02 Poniedziałek
Trening: Hatha Joga
Czas: 1h30'
Poszłam z wielkim niechciejem i z bardzo negatywnym nastawieniem-po pracy i dziwnych pomysłach szefa nie chciało mi się już nic. Dosłownie się zmusiłam. W klubie jakiś totalny szał-kolejki na recepcji poza drzwi, koniec świata, wszyscy chcą !@#$% wyglądać (pewnie do wiosny)
Bałam się, bo jak zobaczyłam zestaw potrzebny do ćwiczeń-jakieś drewniane kołki, sznur, jakaś gąbka-to se pomyślałam: mam nadzieję, że wyjdę cała
Ale nie było tak źle. Pani prowadząca szczegółowo objaśniała wszystkie asany i poprawiała nasze sylwetki aż do prawidłowej pozycji. Nie jest to wcale trudne, ani tak bardzo bolesne, jak myślałam, akurat w moim przypadku to kwestia paru nierozciągniętych partii mięśniowych, bo z równowagą i siłą nie miałam kłopotów. No, może trochę się spociłam
To w sumie kwestia tego, ile człowiek jest w stanie wytrzymać w danej pozycji. Tak sobie to uprościłam tylko czasem zapominałam, że trzeba oddychać no i łydy-to chyba najsztywniejsza część mojego ciała. Najbardziej podobała mi się końcówka-wyciszanie przy spokojnej muzie i przygaszonym świetle, masakra nie? Chyba się starzeję.
Jak wychodziłam z klubu słyszałam drącą się prowadzącą na sztangach, czy też to może była tabata-pani kazała skakać ile sił, aż do upadłego. I tak jakoś się do siebie w duchu uśmiechnęłam-że fajna ta joga. Tam nic nie muszę. Robię, ile potrafię i tyle. Nikt na mnie nie krzyczy. Nie muszę sobie udowadniać, że dam radę, bo już wiem, że dam. Nikt nie pogania jak psa, co mam na co dzień w pracy.. dlatego te zajęcia na pewno nie były moimi ostatnimi.
Ahoj!
Trening: Hatha Joga
Czas: 1h30'
Poszłam z wielkim niechciejem i z bardzo negatywnym nastawieniem-po pracy i dziwnych pomysłach szefa nie chciało mi się już nic. Dosłownie się zmusiłam. W klubie jakiś totalny szał-kolejki na recepcji poza drzwi, koniec świata, wszyscy chcą !@#$% wyglądać (pewnie do wiosny)
Bałam się, bo jak zobaczyłam zestaw potrzebny do ćwiczeń-jakieś drewniane kołki, sznur, jakaś gąbka-to se pomyślałam: mam nadzieję, że wyjdę cała
Ale nie było tak źle. Pani prowadząca szczegółowo objaśniała wszystkie asany i poprawiała nasze sylwetki aż do prawidłowej pozycji. Nie jest to wcale trudne, ani tak bardzo bolesne, jak myślałam, akurat w moim przypadku to kwestia paru nierozciągniętych partii mięśniowych, bo z równowagą i siłą nie miałam kłopotów. No, może trochę się spociłam
To w sumie kwestia tego, ile człowiek jest w stanie wytrzymać w danej pozycji. Tak sobie to uprościłam tylko czasem zapominałam, że trzeba oddychać no i łydy-to chyba najsztywniejsza część mojego ciała. Najbardziej podobała mi się końcówka-wyciszanie przy spokojnej muzie i przygaszonym świetle, masakra nie? Chyba się starzeję.
Jak wychodziłam z klubu słyszałam drącą się prowadzącą na sztangach, czy też to może była tabata-pani kazała skakać ile sił, aż do upadłego. I tak jakoś się do siebie w duchu uśmiechnęłam-że fajna ta joga. Tam nic nie muszę. Robię, ile potrafię i tyle. Nikt na mnie nie krzyczy. Nie muszę sobie udowadniać, że dam radę, bo już wiem, że dam. Nikt nie pogania jak psa, co mam na co dzień w pracy.. dlatego te zajęcia na pewno nie były moimi ostatnimi.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
4.02 Wtorek
Trening: 8km rozbieganie
Avg pace: 6:04
Czas: 49'19
Łydki tylko sztywne jakieś, ale wlazł mi jakiś nerwoból w prawą łopatkę w zeszłym tygodniu i nie chce wyleźć, zaraz się czymś posmaruję. Taki trochę bieg na zaliczenie, nie chciało mi się wyjść okrutnie. Zaczyna łupać rzepka w lewym kolanie-boli przy schodzeniu po schodach hmm
Matko, ja już teraz się rozpadam, a gdzie tam starość? Mam nadzieję, że nie dożyję
Ahoj!
Trening: 8km rozbieganie
Avg pace: 6:04
Czas: 49'19
Łydki tylko sztywne jakieś, ale wlazł mi jakiś nerwoból w prawą łopatkę w zeszłym tygodniu i nie chce wyleźć, zaraz się czymś posmaruję. Taki trochę bieg na zaliczenie, nie chciało mi się wyjść okrutnie. Zaczyna łupać rzepka w lewym kolanie-boli przy schodzeniu po schodach hmm
Matko, ja już teraz się rozpadam, a gdzie tam starość? Mam nadzieję, że nie dożyję
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
6.02 Czwartek
Trening: 10km rozbieganie
Czas: 1:02:09
Avg pace: 6:09
Boże jedyny. Chyba najtrudniejszy bieg w tym roku. Takie powolne umieranie z powodu lewego piszczela. Bolał od początku do końca... chciałam się z bólu rozpłakać, ale na dworze było jeszcze jasno i nie chciałam sobie robić obciachu przy ludziach. Nie chciało mi się biec. Jestem wycieńczona, mam tego dość, chyba wyczerpał się mój limit na cierpienie. Ech, dobra, spadam, bo zrzędzenie mi się włącza. Chyba zrobię bilans biegowy i podejmę jakieś decyzje.
Ahoj!
Trening: 10km rozbieganie
Czas: 1:02:09
Avg pace: 6:09
Boże jedyny. Chyba najtrudniejszy bieg w tym roku. Takie powolne umieranie z powodu lewego piszczela. Bolał od początku do końca... chciałam się z bólu rozpłakać, ale na dworze było jeszcze jasno i nie chciałam sobie robić obciachu przy ludziach. Nie chciało mi się biec. Jestem wycieńczona, mam tego dość, chyba wyczerpał się mój limit na cierpienie. Ech, dobra, spadam, bo zrzędzenie mi się włącza. Chyba zrobię bilans biegowy i podejmę jakieś decyzje.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
9.02 Niedziela
Trening wpleciony w GP Łodzi 5 z 6
Dystans: 10km
Dziś wg planu miało być: 5km rozbieganie+5km po 5:30. Tia... coś mnie tknęło, żeby założyć pasek od pulso i sprawdzić na jakim tętnie biegam te szybsze odcinki. W parku słońce, ciepełko, ptaszki kwiliły. Nawierzchnia: wymarzone pluskające błoto po kostki, przymarznięty śnieg
Najpierw rozkulałam tą piątkę przed startem (już mi było gorąco) a potem miałam lecieć za Wolfem, ale odpadłam prawie od razu, 1km wypadł po 5:46 a potem było tylko gorzej. Buty pełne błota i wody nie pomagały
W pewnym momencie, jak zobaczyłam, że moje tętno było bliskie 180 powiedziałam: basta. I po prostu truchtałam byle jak do końca a momentami szłam. Żenada i co najlepsze, to tętno w ogóle nie chciało spadać, tam trochę zeszło do 170.
No to już wiem, czemu nie daję rady utrzymać tempa na takim poziomie. Za to noga wcale nie bolała. Generalnie rosyjska ruletka z tą nogą. A tego planu wiem, że nie zrobię i nie ma co się zarzynać. Za cianka w uszach jestem.
To tak: średnie tętno 89% maksymalnego, max tętno 95% maksymalnego. Nie ma o czym rozmawiać
Ahoj!
Trening wpleciony w GP Łodzi 5 z 6
Dystans: 10km
Dziś wg planu miało być: 5km rozbieganie+5km po 5:30. Tia... coś mnie tknęło, żeby założyć pasek od pulso i sprawdzić na jakim tętnie biegam te szybsze odcinki. W parku słońce, ciepełko, ptaszki kwiliły. Nawierzchnia: wymarzone pluskające błoto po kostki, przymarznięty śnieg
Najpierw rozkulałam tą piątkę przed startem (już mi było gorąco) a potem miałam lecieć za Wolfem, ale odpadłam prawie od razu, 1km wypadł po 5:46 a potem było tylko gorzej. Buty pełne błota i wody nie pomagały
W pewnym momencie, jak zobaczyłam, że moje tętno było bliskie 180 powiedziałam: basta. I po prostu truchtałam byle jak do końca a momentami szłam. Żenada i co najlepsze, to tętno w ogóle nie chciało spadać, tam trochę zeszło do 170.
No to już wiem, czemu nie daję rady utrzymać tempa na takim poziomie. Za to noga wcale nie bolała. Generalnie rosyjska ruletka z tą nogą. A tego planu wiem, że nie zrobię i nie ma co się zarzynać. Za cianka w uszach jestem.
To tak: średnie tętno 89% maksymalnego, max tętno 95% maksymalnego. Nie ma o czym rozmawiać
Ahoj!