12 lutego
Coś ostatnio łatwo przychodzi mi ignorowanie budzika. Wczoraj np zignorowałam go na 2h, jak się łatwo domyslić bieganie poszło się czesać, a ja jakimś cudem zdążyłam do pracy.
Dzisiaj znów go zignorowałam, wobec czego planowane 20km też pomknęło w przestrzeń beze mnie. Na szczęście coś tam udało sie pobiegać, nawet nie takie coś, ale o tym później.
Wczoraj msza za babcię, w kościele pw.św. Michała Archanioła w Gnieźnie. A piszę o tym - mimo że przechodziłam, przejeżdżałam obok niego dziesiąt bądź set razy - byłam tam wczoraj po raz pierwszy. A o tym dlatego, że to kościół, w którym moi rodzice brali ślub

okazał się mały, przytulny, bezpieczny. Sama nie wiem, czemu wcześniej tam nie zawitałam.
Po mszy zawitałam do Grahmsego, zawsze mieli tam pyszny chleb razowy z soją, z chrupiącą skórką

Mieli i tym razem, ostatni bochenek mi się trafił, który był na półce, a i zwykły razowy sobie wzięłam. A co!
No. Moja carbo-love okazała się neverending.
Gdyby ktoś zastanawiał się, czy na kolację, oprócz kolacji, można zjeść mały obiad, coś jakby śniadanie i poprawić deserem
(zawsze to jakoś inaczej brzmi, jak sobie człowiek powie - eee, ta czekolada gorzka, widać brakuje mi magnezu, skoro juz drugi dzień pół tabliczki wciągam
), to niech mi wierzy - można

mocno przyczynił się do tego chleb-ów-zdobyczny

tak sobie podczytuję forum żywieniowe, podziwiam Klosia za jego wiedzę, jego zdyscyplinowanie jedzeniowe i treningowe i w ogóle wszystko-jego, ale jeśli chodzi o carbo-love to jestem stała w uczuciach
No więc plan był na 20km, żeby zniwelować skutki tej miłości.
Ale że zaspałam, to trzeba było skrócić. Pierwszy zamysł na 15km, ale w trakcie mi się znudziła ta myśl i stanęło na przebieżkach, żeby odmulić nogi. Znaczy na początku pomyślałam o
rytmach, ale po pierwszym odcinku to jednak wróciłam do przebieżek. Nie nadążam czasem za sobą

Po wte 8km w 5:34, weszło 10 setek- 3:19/ 3:26/ 3:15/ 3:20/ 3:39/ 3:29/ 3:12/ 3:10/ 3:18/ 3:11
Takie nierówne, bo je czasem szybciej zaczynam niż maszyna pika, a na jednej to się zamyśliłam i zaczęłam za późno.
I wewte 4km, najpierw po 5:27, potem przyspieszyłam na 5:11, potem był wiadukt na który strasznie ciężko jakoś mi sie wbiegło, no ale zaraz się wyjaśniło czemu, bo po 4:47 i ostatni 4ty kaem po 5:01.
Tak więc jestem bardziej z tego zadowolona, jakbym miała biec te dwie dyszki pewnie w okolicach 5:40.