Kolaj pisze:Uxmal pisze:[...]
Uxmal, jest jeszcze całe mnóstwo aspektów, o których można i warto rozmawiać ale akurat ten artykuł miał w założeniu omawiać kwestę zarządzania CZASEM a nie portfelem, zdrowiem, stanem psychicznym itd. Więc to jakby trochę nie na temat i proponowałbym nie mieszać, nawet jeśli jakieś punkty styku między tymi tematami istnieją (bo oczywiście istnieją). W ten sposób temat się rozmywa.
No widzisz, a dla mnie to sa rzeczy mocno polaczone, to jest wszystko ze soba zwiazane. Bo jesli ktos ma malo kasy, zyje od 1 do 1, martwi sie czy bedzie na buty szkolne dla dzieci, to jesli bedzie mial 1 h wolnego nie pojdzie biegac. Siadzie i zlapie kilka chwil oddechu. Autor nie rozumie, ze osoba zrelaksowana, majaca margines zasobow finansowych inne ma mozliwosci psychiczne zarzadzania czasem, niz ktos, kto sie w zyciu ogolnie szarpie. Moim zdaniem do tego tez trzeba podchodzic globalnie, tak samo jak pisala
Cava, zycie to nie sa osobne poleczki, gdzie wstawiamy tu tylko dzieci, a tu tylko bieganie, a tu tylko praca. Dlatego tez zdziwila mnie tu czyjas wypowiedz, ze on ze znajomymi biegowymi to tylko rozmawia o biegu itd. ja bym sie zanudzila w ten sposob. Dla mnie bieganie w tygodniu to samo bieganie, czasem nawet niezbyt przyjemne meczace treningi. W weekend dla mnie bieganie to wydarzenie. Czesto wyjezdzam na caly weekend, jade autobusem przez noc, na miejscu spedzam sporo czasu krecac sie po expo zawodow, siadam ze znajomymi na degustacje lokalnych przysmakow itd. Jakbym miala przez 2 dni z tymi ludzmi rozmawiac tylko o splitach i garminie to bym sie pociela. Troche mi zal ludzi, ktorzy maja takie parcie i klapki na oczach a la pustelnicy. My wszyscy normalnie jemy cos dobrego jak jest bo jest okazja do sprobowania, na drugi dzien po biegu i piwo i czasem wpada cos mocniejszego (np w Tequili, patrz blog).... Nie wyobrazam sobie takiego scenariusza, ze jedziemy, siadamy na sniadanie koniecznie dietetyczne, ulozone, rozmawiamy TYLKO o bieganiu w kolko, nic nie zwiedzamy, bo trzeba odpoczywac przed biegiem w hotelu itd. Jaki to ma w ogole sens? Moze inaczej: dla mnie 3 minuty, czy nawet 13 na maratonie nie sa warte wyzekania sie wszystkich innych przyjemnych aspektow zycia. Mysle, ze w gruncie rzeczy o to sie rozbija to 'sie chce sie da'. jasne, ze sie da, ale byloby to kosztem czegos w zyciu i tego kosztu ludzie nie chca poniesc. Poniesc zeby w ogole biegac, albo zeby biegac wiecej. nie ma dla mnie takiej opcji zebym zrezygnowala z ekspetymentow kulinarnych i podrozowania, ktore uwielbiam, zeby miec czas na 150 km w tygodniu. Tak szczerze, patrzac na moje foty z przegladu turystycznego roku dochodze do wniosku, ze chybabym na glowe upadla, zeby zrezygnowac z tego na rzecz lepszego biegania. Na Olimpiade mnie i tak nie wezma, jak pisala
Cava. Get real und wrzuc na luz.
Kolaj pisze:WojtekM pisze:no właśnie - temat był skąd brać czas na bieganie. a nie - skąd brać motywację. Tobie brakuje motywacji.
Ale ja jestem w tej całej dyskusji najmniej istotny. Ty się uczepiłeś tej motywacji wyciągniętej z mojej odpowiedzi na pytanie, kiedy biegam. Dla mnie kluczowe jest to, że artykuł został napisany przez osobę nie mającą odpowiednich kompetencji. Jak tu wcześniej trafnie ktoś porównał do artykułu o gospodarowaniu budżetem domowym napisanego przez Paris Hilton. Nasuwa mi się jeszcze jedna analogia związana ze sklejaniem modeli samolotów

WojtekM chyba tez nie rozumie, ze nie ma tak, logicznie i doslownie 'nie mam czasu'. Kazdy ma. Mozna oddac dzieci do DD, rzucic prace i biegac w sandalach z opony spiac w szalasie. Tarahumaras daja rade, to sie da. 'Nie mam czasu' oznacza 'przeznaczam czas na inne czynnosci'. Oczywiscie czasem to jest 'wymuszone' jak praca, bo przeciez* kazdy wolalby miec kasy jak Bill Gates i nie robic, a czasem to jest wybor zupelnie niezalezny w stylu, jak Cava pisala, 'wole zalozyc szpilki i isc z kolezanka na kawe'. To nie jest brak motywacji,
WojtkuM, to jest swiadomy wybor zeby zrobic cos innego.
* swoja droga to tez zalezy, jak sie traktuje prace. Dla mnie, poza wyrzucaniem kup kocich, myciem naczyn i noszeniem prania do pralni, serio NIE MA w moim zyciu czynnosci, ktorej nie lubie i nie robie z autentyczna pasja. Uwielbiam swoja prace i nie zamienie jej na mniej intensywna, ale pozwalajaca na wiecej biegania. Ja nawet lubie drogo do i z pracy, bo jezdze na rowerze. Nawet zakupy lubie, bo chodze na fajny targ. No serio, po co mialabym sie 'motywowac' do 150 km tygodniowo, skoro wszystko, co robie mi sprawia przyjemnosc? I tak, w to wlicza sie ogladanie na jutubie 13 Posterunku (TV nie posiadam). O ja goopia marnujaca czas.