Przez kilka miesięcy biegałam zazwyczaj 4 razy w tygodniu po mniej-więcej 5km.
Utrzymywałam zazwyczaj tempo w okolicach 5,30min/km - satysfakcjonowało mnie ono, nie czułam potrzeby szybszego biegania.
W okolicach grudnia złapałam jakąś lekką kontuzję - nic wielkiego, obyło się bez lekarza, wystarczyła jakaś tam maść i po parunastu dniach noga była jak nowa. Myślałam, że już wszystko będzie okej, ale tuż przed świętami zaczęła się masakra - nie byłam w stanie biec dłużej niż 2km, musiałam robić przerwy. Tempo znacznie mi spadło. W okresie świątecznym zrobiłam przerwę, co by zregenerować organizm i pozwolić mu odpocząć z nadzieją na poprawę sytuacji.
Od początku roku staram się biec. Jestem zrozpaczona, bo ledwo daję radę przetruchtać kilometr, a potem co kilkaset metrów muszę robić przerwy. A tempo... masakra - co prawda wliczam w czas biegu owe przystanki, ale 6km "przebiegam" w ok. 50 minut, co daje ponad 8min/km.

Dzisiaj dzień regeneracji, jutro mam zamiar wyruszyć "w trasę". Czy jest szansa, abym od tego momentu zaczęła się "poprawiać"?