rubin pisze:wreszcie wygrzebałeś się, Paweł, z tego "doła"
;
nie bardzo rozumiem, po co na siłę szukać celu biegania i sposobu na poszukiwanie w nim radości; albo to jest, albo nie ma; a jak nie ma - to przecież nie ma musu, żeby było; widać - od wszystkiego trzeba czasem odpocząć, nawet od tej radości
mam nadzieję, że nie złapiesz następnego ... jako mąż sławnej żony
Przede wszystkim ostatnio jeśli idzie o planowanie to bardziej zaprząta me myśli przyszłość niż bieganie. Biorąc pod uwagę pewne rewolucyjne zmiany w moim życiu bieganie schodzi aktualnie na dalszy plan, ale jako ważna część - ot żeby się trochę poruszać, mieć czas na zebranie myśli i przemyślenie pewnych kwestii i spuścić nieco powietrza z siebie... Na pewno z biegania nie zrobię celu życia - wolę tę energię skierować w innym kierunku
Co do dołów biegowych to ja tam jestem dumny z Asi, z tego co osiągnęła i z tego jak oddziałuje to na ludzi. Skoro mam być mężem sławnej biegaczki to niech tak będzie :D
Co do celu Marcin to się zgodzę. Tyle, że ja ostatnio bardzo dużo myślałem i doszedłem do wniosku, że nie mogę zrobić celem życia - biegania, czy złamania jakichś czasów na zawodach. Osiągnięcie tego celu w zasadzie nic nie daje. Hierarchia wartości powinna być ukierunkowana na to, co naprawdę ważne: na rodzinę, na to, żeby życie było przyjemne i człowiek umiał się nim cieszyć. Jeżeli uda się wprowadzić pewne zmiany, to mam nadzieję, że osiągnę taki stan, a wtedy każde bieganie będzie niesamowitą przyjemnością - obojętnie czy to BS czy interwał