Saper, próbowałeś jeść "tak jak dotychczas", tylko bez węgli?

Nie musisz jeść tylko mięsa zalanego tłuszczem. Jak jadłeś mięso, surówkę i ziemniaki na obiad, to jesz więcej mięsa i surówki, bez ziemniaków. Jak jadłeś pierś kurczaka i ryż, to jesz kurczaka z dużą porcją surówki. Zupa tak jak dotychczas, tylko może mniej ziemniaków i zabielona śmietaną. Nie musi wszystko pływać w tłuszczu! 150-200g tłuszczu często wystarcza, a to wcale nie jest dużo.
Dwa z trzech blogów jakie przytoczyłem w pierwszym poście są prowadzone przez lekarzy, a jeden przez byłego pracownika WADA (o ile się nie mylę). Myślę że oni mają dość szeroki dostęp do badań, a stosują dietę niskowęglowodanową od lat.
Zrozumiałe że nikt nie robił długoterminowych badań, na to potrzeba dużych funduszy i generalnie poza rządem nikt takich badań nie finansuje, a rząd nie będzie sobie strzelał w stopę

. W Polsce na przykład odmawia się na takie badania funduszy, była taka afera swego czasu. Ale z samej fizjologii wynika, że w diecie niskowęglowodanowej nie ma co obciążać wątroby i nerek, bo najbardziej je obciążają węglowodany w dużych ilościach. Białko ma wbudowany automatyczny system ograniczający - w momencie gdy wątroba nie wyrabia, to samopoczucie gwałtownie się pogarsza i traci się apetyt na jakiś czas. To nie jest jakieś uszkodzenie wątroby, po prostu czasowo nie nadąża przerabiać azotu z białka. Ale mimo że były już dni gdy jadłem 300g białka, to nie doszedłem do tego momentu. Trzebaby do tego jeść bardzo chude mięso, np indyka czy królika, ale dosłownie na kilogramy.
The faster you are, the slower life goes by.