Początek roku do d... Jak nie jakieś zawroty głowy (zapalenie nerwu przedsionkowego), to z badań wyszło, że mam przewalony cholesterol (norma <190, u mnie 260), to jakieś lekkie przeziębienie/grypa, to jeszcze ta porypana pogoda... Żonka nagoniła już 80 km, ja ledwo 50... Wczoraj przy tej pogodzie poszedłem na basen i poprawiłem sobie odrobinę nastrój - udało mi się przepłynąć 1,5 km, z czego ostatnie 500 m w 1 kawałku...
Tak naprawdę do tego wpisu sprowokowała mnie dzisiejsza przygoda na treningu.
Z żoneczką wybraliśmy się na 10 km, spokojnie, przyjemnie jak na ta pogodę. dobiegliśmy do takiego wąskiego tunelu pod torami, gdzie 2 samochody nie mają szans się wyminąć, z przeciwka do tunelu wjechał samochód. Wyskoczyłem przed żonkę, dla bezpieczeństwa, a pan szanowny kierowca (mam wrażenie, że rozmyślnie) jechał blisko ściany, pozostawiając max 60 cm luzu (a z 2. strony miał nie mniej metr!). Nie jechał szybko, ze 20km/h, ale wystarczająco mnie wystraszył, a zaraz potem wkurzył, za co klepnąłem ostrzegawczo otwarta dłonią w dach. Pobiegliśmy dalej, a za nami jakieś dziwne manewry: najpierw pan szanowny chciał się cofnąć, ale nawet tego nie umiał przez ten tunel zrobić. Gdzieś tam w końcu zawrócił, dojechał do nas piłując silnik na jedynce (myślałem, że nas rozjedzie
![oczko :oczko:](./images/smilies/icon_e_wink.gif)
) i przez otwarte okno starszy jegomość po 60. rykną przyjemnie „który to!”. To mu powiedziałem, ze nas mało nie rozjechał i musiałem uskoczyć. No to z okienka posypała się wiązanka w naszą stronę, w końcu nie wytrzymałem i mu ryknąłem, że jeszcze 3 słowa i zadzwonię na policję. Blefowałem, bo akurat tym razem telefonu nie mieliśmy, ale po dzisiejszej akcji widać, że bez tel., nie ma co się ruszać. Gość podjechał do przodu, najpierw myślałem, że dlatego, że z tyłu auto jedzie, ale nie. Odwracam się, patrzę, a tu jedzie... Policja!!! Minęliby nas, ale machnąłem ręką, zwolnili koło nas (wszystko w biegu), Policjant otworzył okno i powiedziałem, że nas mało w tunelu nie przejechał, że musieliśmy uskakiwać. I sobie dalej podeptaliśmy. W międzyczasie troglodyta, co za ostatnią krowę kupił se Volkswagena zatrzymał się ze 20-30m dalej wyskoczył z auta, ale jak Policję to chyba mu minka zrzedła, bo już bez pań lekkich obyczajów zaczął wymachiwać rękami i wołać, że mamy czekać. Olaliśmy go, niech się sam tłumaczy. po 50 m zostali za nami za zakrętem, gdyby coś policja di nas miała, to by pewnie zaraz podjechali, ale nie. Jakieś 1,5 km dalej patrzymy a tu Policja jedzie, podjechali do nas i pan Policjant powiedział przez otwarte okno „załatwione”
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
.
Takiej akcji jeszcze nigdy nie miałem! Ten rejon chyba jakiś dziwny, bo było to niedaleko
mojej poprzedniej przygody z pieskiem i jego podchmielonym właścicielem.
Przy okazji fajnie zaobserwowałem skok tętna ze 145 na 185 - nie pamiętam kiedy na treningu tyle nogami z siebie wycisnąłem
![oczko ;-)](./images/smilies/icon_e_wink.gif)
.
Swoją drogą ciekawe, co by gościu zrobił jakby trafił na trening, gdzie biegam z kumplem, co se w taki sposób w kaszę dmuchać nie daje, Policji by nie było i by powycierał nim przydrożny trawnik.
Pozdrawiam.