"Debiutanci" po debiucie
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
Witam.
Jakubie taki czas to nawet na raty nie uzyskam a swoja droga szybko biegaja "nasi" samorzadowcy.
Dla mnie zaczal sie okres ktorego nie cierpie czyli chodnikowo-drogowe bieganie i trzy trasy do wyboru niestety.Plany na nastepny rok mam takie zeby w koncu przebiec 100 km po plaskim prawdopodobie w Rudzie slaskiej choc strasznie leniwy sie ostatnio zrobilem i nie wiem czy bedzie mi sie chcialo oby zima byla lagodna,pozdrawiam.
Jakubie taki czas to nawet na raty nie uzyskam a swoja droga szybko biegaja "nasi" samorzadowcy.
Dla mnie zaczal sie okres ktorego nie cierpie czyli chodnikowo-drogowe bieganie i trzy trasy do wyboru niestety.Plany na nastepny rok mam takie zeby w koncu przebiec 100 km po plaskim prawdopodobie w Rudzie slaskiej choc strasznie leniwy sie ostatnio zrobilem i nie wiem czy bedzie mi sie chcialo oby zima byla lagodna,pozdrawiam.
- Kapitan Bomba!
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1212
- Rejestracja: 13 lut 2008, 22:50
No to i ja coś napiszę – skończyłem roztrenowanie i zacząłem przygotowania do Dębna. Postanowiłem wrócić do korzeni mojego biegania – czyli trenuję porządnie i solidnie, nie odpuszczam gimnastyki siłowej (kupiłem nawet piłkę lekarską i chyba już są efekty ćwiczeń z nią), raz w tygodniu chodzę na basen (o 6 rano ). Co do startów to w okresie roztrenowania biegałem w kilku zawodach ale tylko rekreacyjnie. Tym bardzie zdziwił mnie mój wczorajszy wynik w półmaratonie w Wodzisławiu Śląskim – praktycznie po jednym tygodniu regularniejszego biegania zrobiłem na raczej ciężkiej trasie 1:49:10 praktycznie ciągle przyspieszając. Wynik daleki od życiówki ale przed startem zakładałem 2 godziny. W tym roku jeszcze 2-3 starty – jeden raczej mocniejszy, 2 treningowe. Tak w ogóle to przerzuciłem się na kameralne imprezy – darmowe albo za symboliczną opłatą.
Sezon lepszy od ubiegłego, kiedy trapiły mnie często kontuzje, w tym oprócz towarzyszącego mi odkąd pamiętam bólu kolana nie było poważniejszych przerw (jedna tygodniowa po skręceniu stawu skokowego na zlocie motocyklowym )
Poza tym trochę zaangażowałem się w organizowanie biegów w naszej grupie biegowej – daje to naprawdę dużą satysfakcję i sporo frajdy.
No i zapraszam tych, którzy nie mają zbyt daleko na nasz „II Bieg po moczkę i makówki” 21 grudnia – opłata 10 zł., regulamin na maratonachpolskich i facebooku chyba też.
Trzymajta się!!
Sezon lepszy od ubiegłego, kiedy trapiły mnie często kontuzje, w tym oprócz towarzyszącego mi odkąd pamiętam bólu kolana nie było poważniejszych przerw (jedna tygodniowa po skręceniu stawu skokowego na zlocie motocyklowym )
Poza tym trochę zaangażowałem się w organizowanie biegów w naszej grupie biegowej – daje to naprawdę dużą satysfakcję i sporo frajdy.
No i zapraszam tych, którzy nie mają zbyt daleko na nasz „II Bieg po moczkę i makówki” 21 grudnia – opłata 10 zł., regulamin na maratonachpolskich i facebooku chyba też.
Trzymajta się!!
Duch ciało opuścił... nie ma mnie tu...
- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
Biegacie? Ja od 1 grudnia napieram. Udało się już zrobić kilka mocniejszy treningów i zrzucić 2kg z trzech, które przybyły mi podczas roztrenowania. Na razie jest w porządku.
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Cześć.
Na wstępie życzę Wam zdrowia, sezonu bez kontuzji i z życiówkami .
U mnie grudzień słabiej, bo coś nie do końca zdrowy jestem, ale staram się biegać. Powoli podsumowania można robić i jak dla mnie mijający rok był najlepszym pod każdym względem, brakuje mi tylko 10,5 km do 2000 (do tej pory w najlepszym roku miałem 1700 km). W najlepszym czasie wyszło mi 270 km w 30 dni (do tej pory max w miesiąc 206, a doliczając bieganie z żoną to wyszło w sumie 382 km!). Do tego całkowicie niespodziewanie wpadła życiówka na dyszkę: ~46:05 (bez atestu) poprawa o 2'! Niespodziewanie, bo pojechałem na bieg tylko dlatego, że nie było pogody na wyjazd w góry, a bo nie było co robić. Zaliczyłem też moje pierwsze zawody na „5”, też zaskoczenie, bo tak szybko nigdy nie biegałem, wyszło tempo 4:29 - dla mnie kosmos. Wkręciłem się też w rajdy przygodowe i rajdy na orientację. Jest to dla mnie bardzo fajną odskocznią od zwykłego deptania. No i najważniejsze: po 4 latach od debiutu zdecydowałem się ma maraton. Chyba tylko dlatego, że kolega mnie namawiał, a treningi w miarę wychodziły. Z perspektywy kilku miesięcy jestem z tego bardzo zadowolony, mimo sporego niedosytu i nerwów, czy w ogóle pojadę (choroba itp., ale nie będę pisał o tym 2. raz). Fajne uczucie, ale nie wiem kiedy znów się zdecyduję na taki wysiłek.
Ale największym zaskoczeniem tego roku był dla mnie początek maja, kiedy to żonka zapytała, czy może ze mną pobiegać... Miało to być tylko uzupełnienie do ćwiczeń jakie kilka razy w tygodniu uskuteczniała z Chodakowską (swoją drogą te ćwiczenia to niezły wycisk!), ale wciągnęła się w to niesamowicie. Biegamy 3-4x w tygodniu, przebiegnięcie 10 km nie stanowi już problemu (jak na razie najszybciej pobiegła w 62,5'). Sprawdziłem moje zapiski treningowe i wychodzi na to, po 8 m-cach swoich treningów średnie tempo miałem 6:40-45, a żonka biega o pół minuty szybciej! Z takim progresem, to za rok nie ja będę towarzyszył żonie w treningach, a ona mnie .
Panów konkretnych nie mam, po prostu biegać ile się da i na ile pozwoli zdrowie w te zimowe miesiące, a starów jakoś też nie planuję, z wyjątkiem dyszki w Cieszynie w kwietniu, gdzie żonka ma zadebiutować. A w lutym wybierzemy się na rajd przygodowy .
W planach jest jeszcze jedna rzecz na 2014. rok związana z bieganiem, ale tym nie omieszkam się pochwalić jak tylko będzie w miarę wyglądało to, co chcę pokazać.
Jeszcze raz wszystkiego dobrego!
Na wstępie życzę Wam zdrowia, sezonu bez kontuzji i z życiówkami .
U mnie grudzień słabiej, bo coś nie do końca zdrowy jestem, ale staram się biegać. Powoli podsumowania można robić i jak dla mnie mijający rok był najlepszym pod każdym względem, brakuje mi tylko 10,5 km do 2000 (do tej pory w najlepszym roku miałem 1700 km). W najlepszym czasie wyszło mi 270 km w 30 dni (do tej pory max w miesiąc 206, a doliczając bieganie z żoną to wyszło w sumie 382 km!). Do tego całkowicie niespodziewanie wpadła życiówka na dyszkę: ~46:05 (bez atestu) poprawa o 2'! Niespodziewanie, bo pojechałem na bieg tylko dlatego, że nie było pogody na wyjazd w góry, a bo nie było co robić. Zaliczyłem też moje pierwsze zawody na „5”, też zaskoczenie, bo tak szybko nigdy nie biegałem, wyszło tempo 4:29 - dla mnie kosmos. Wkręciłem się też w rajdy przygodowe i rajdy na orientację. Jest to dla mnie bardzo fajną odskocznią od zwykłego deptania. No i najważniejsze: po 4 latach od debiutu zdecydowałem się ma maraton. Chyba tylko dlatego, że kolega mnie namawiał, a treningi w miarę wychodziły. Z perspektywy kilku miesięcy jestem z tego bardzo zadowolony, mimo sporego niedosytu i nerwów, czy w ogóle pojadę (choroba itp., ale nie będę pisał o tym 2. raz). Fajne uczucie, ale nie wiem kiedy znów się zdecyduję na taki wysiłek.
Ale największym zaskoczeniem tego roku był dla mnie początek maja, kiedy to żonka zapytała, czy może ze mną pobiegać... Miało to być tylko uzupełnienie do ćwiczeń jakie kilka razy w tygodniu uskuteczniała z Chodakowską (swoją drogą te ćwiczenia to niezły wycisk!), ale wciągnęła się w to niesamowicie. Biegamy 3-4x w tygodniu, przebiegnięcie 10 km nie stanowi już problemu (jak na razie najszybciej pobiegła w 62,5'). Sprawdziłem moje zapiski treningowe i wychodzi na to, po 8 m-cach swoich treningów średnie tempo miałem 6:40-45, a żonka biega o pół minuty szybciej! Z takim progresem, to za rok nie ja będę towarzyszył żonie w treningach, a ona mnie .
Panów konkretnych nie mam, po prostu biegać ile się da i na ile pozwoli zdrowie w te zimowe miesiące, a starów jakoś też nie planuję, z wyjątkiem dyszki w Cieszynie w kwietniu, gdzie żonka ma zadebiutować. A w lutym wybierzemy się na rajd przygodowy .
W planach jest jeszcze jedna rzecz na 2014. rok związana z bieganiem, ale tym nie omieszkam się pochwalić jak tylko będzie w miarę wyglądało to, co chcę pokazać.
Jeszcze raz wszystkiego dobrego!
- Kapitan Bomba!
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1212
- Rejestracja: 13 lut 2008, 22:50
Hej!
Ja jakoś tam powoli przygotowuję się do Dębna. Poza tym w tym roku nasza grupa biegowa organizowała dwa biegi i trochę się przy tym udzielam - nie będę ukrywał, że mnie to wciągnęło tym bardziej jak dostaje się potem fajne oceny i komentarze na podczas biegu widzi uśmiechnięte paszcze z drugiej strony barykady trochę inaczej to wygląda, i już wiem np. jaki to kłopot dla organizatorów jak biegacze przyjeżdżają do biura na ostatni moment. Ostatnio zarwałem parę parę nowy pisząc ofertę na dotację publiczną - jak się uda dostać kasę to zorganizujemy fajny cykl aktywujący fizycznie mieszkańców gminy.
Plany na przyszły rok? Biegać, biegać, biegać - i czerpać z tego przyjemność no i ze 2-3 rajdy przygodowe też zaliczyć.
Bartess - a ja już wiem
Udanego Sylwestra i wszelkiej pomyślności!!
Ja jakoś tam powoli przygotowuję się do Dębna. Poza tym w tym roku nasza grupa biegowa organizowała dwa biegi i trochę się przy tym udzielam - nie będę ukrywał, że mnie to wciągnęło tym bardziej jak dostaje się potem fajne oceny i komentarze na podczas biegu widzi uśmiechnięte paszcze z drugiej strony barykady trochę inaczej to wygląda, i już wiem np. jaki to kłopot dla organizatorów jak biegacze przyjeżdżają do biura na ostatni moment. Ostatnio zarwałem parę parę nowy pisząc ofertę na dotację publiczną - jak się uda dostać kasę to zorganizujemy fajny cykl aktywujący fizycznie mieszkańców gminy.
Plany na przyszły rok? Biegać, biegać, biegać - i czerpać z tego przyjemność no i ze 2-3 rajdy przygodowe też zaliczyć.
Bartess - a ja już wiem
Udanego Sylwestra i wszelkiej pomyślności!!
Duch ciało opuścił... nie ma mnie tu...
- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
Wszystkiego dobrego w nadchodzącym roku! Wielu fajnych treningów i sukcesów, a przede wszystkim spokoju i zdrowia.
Ja dziś tradycyjny sylwestrowy obieg miasta, a jutro tradycyjne noworoczne 21km bo jaki pierwszy dzień taki cały rok.
Ja dziś tradycyjny sylwestrowy obieg miasta, a jutro tradycyjne noworoczne 21km bo jaki pierwszy dzień taki cały rok.
- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
Podsumowanie 2013 roku:
2576 km
228h 12min
203 aktywności
śr tempo 5:26 min/km
śr puls 146
śr dystans podczas treningu 13 km
śr czas podczas treningu 1h 9min
2576 km
228h 12min
203 aktywności
śr tempo 5:26 min/km
śr puls 146
śr dystans podczas treningu 13 km
śr czas podczas treningu 1h 9min
- Kapitan Bomba!
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1212
- Rejestracja: 13 lut 2008, 22:50
a moje wygląda tak:Jakub Osina pisze:Podsumowanie 2013 roku:
2576 km
228h 12min
203 aktywności
śr tempo 5:26 min/km
śr puls 146
śr dystans podczas treningu 13 km
śr czas podczas treningu 1h 9min
2166 km
202h 08min 03 sek
179 aktywności
śr tempo 5:36 min/km
śr dystans podczas treningu 12,1 km
śr czas treningu 1h 07min 45 sek
i jeszcze moje dane
średnia temperatura podczas treningu 9 stopni
średnia godzina treningu 17:19 (i tu lepsza by była mediana od średniej )
jak patrzę to tempem, czasem treningu i kilometrami za bardzo nie odbiegam od Jakuba więc dlaczego jestem taki słaby w wynikach??
edit:
nie ująłem w statystykach dwóch rajdów na orientację w tym jednego pieszo - rowerowego - parędziesiąt kilometrów by przybyło ale średnia by spadła
Duch ciało opuścił... nie ma mnie tu...
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Jak tak podsumowujecie to też się podsumuję:
2023,8 km (+307 na treningach z żonką)
198h 31' 04''
179 aktywności (tyle co Ty, Jacek! ale nie doliczam gonienia z Sylwią)
śr tempo 5:31 min/km (po odjęciu AR-rajdów przygodowych itp; razem z AR tempo wychodzi 5:53)
śr puls 152
śr dystans treningu 11,31 km (bez AR 10,90)
śr czas treningu 1:06:33 (bez AR 1:00:04)
temperatura śr: 10,7°C
śr początek tr: 17:03
W tym z dyscyplin okołobiegowych znalazły się 2 miejskie rajdy przygodowe, 2 BnO i 2 maratony na orientrację.
Kilometrowo najlepszy sezon w 6-letniej „karierze”.
To tempo, to faktycznie... fajne, niewiele wolniej od Jakuba, ciut szybciej od Jacusia... No cóż, jednym Bozia dała talent, a tacy jak ja muszą męczyć się na treningach i jest szał jak zrobię 46:10/10km...
Statystyka byłaby lepsza, gdyby nie dopadło mnie jakieś coś... w sobotę wstaję z łóżka i dostałem takich zawrotów głowy, że poleciałem prosto do WC z wymiotami. Myślałem, że to jelitówka. Ale nic mnie nie bolało, a leżąc i tylko ruszając zbyt gwałtownie głową od razu helikoptery w głowie, jakbym za długo na karuzeli się kręcił. Jak już musiałem się przemiescić, to lazłem jak nawalony. Trochę się poprawiło, ale dzisiaj dostałem skierowanie do szpitala na neurologię. Pobadali mnie, zrobili tomografię i nic... Niby dobrze, ale nadal nie wiadomo co mi je, skierowali mnie do laryngologa, bo problemy z błędnikiem mogą wynikać z jakiegoś utajonego zapalenia ucha. Problem w tym, że w szpitalu nie ma laryngologii, a wizytę mam na czwartek dopiero... Japierdykam - zwariuję bez tego biegania!!! Pół biedy, że przegoniłem całe święta, bo jakbym nie dobiegał tych 2000km to bym się chyba wściekł. Jak się zaś nie pogorszy, to w sobotę chyba pójdziemy z żonką podeptać. A... przy okazji - żonka dobiegała do końca roku 500km, z czego w grudniu 111km, a zaczęła przygodę z bieganiem 10. maja. Wciągnęła się na maksa!!!
Wszystkiego dobrego na ten nowy roczek!
Ps.: Jacuś - może to Cię zainteresuje? www.zaglebierace.pl
2023,8 km (+307 na treningach z żonką)
198h 31' 04''
179 aktywności (tyle co Ty, Jacek! ale nie doliczam gonienia z Sylwią)
śr tempo 5:31 min/km (po odjęciu AR-rajdów przygodowych itp; razem z AR tempo wychodzi 5:53)
śr puls 152
śr dystans treningu 11,31 km (bez AR 10,90)
śr czas treningu 1:06:33 (bez AR 1:00:04)
temperatura śr: 10,7°C
śr początek tr: 17:03
W tym z dyscyplin okołobiegowych znalazły się 2 miejskie rajdy przygodowe, 2 BnO i 2 maratony na orientrację.
Kilometrowo najlepszy sezon w 6-letniej „karierze”.
To tempo, to faktycznie... fajne, niewiele wolniej od Jakuba, ciut szybciej od Jacusia... No cóż, jednym Bozia dała talent, a tacy jak ja muszą męczyć się na treningach i jest szał jak zrobię 46:10/10km...
Statystyka byłaby lepsza, gdyby nie dopadło mnie jakieś coś... w sobotę wstaję z łóżka i dostałem takich zawrotów głowy, że poleciałem prosto do WC z wymiotami. Myślałem, że to jelitówka. Ale nic mnie nie bolało, a leżąc i tylko ruszając zbyt gwałtownie głową od razu helikoptery w głowie, jakbym za długo na karuzeli się kręcił. Jak już musiałem się przemiescić, to lazłem jak nawalony. Trochę się poprawiło, ale dzisiaj dostałem skierowanie do szpitala na neurologię. Pobadali mnie, zrobili tomografię i nic... Niby dobrze, ale nadal nie wiadomo co mi je, skierowali mnie do laryngologa, bo problemy z błędnikiem mogą wynikać z jakiegoś utajonego zapalenia ucha. Problem w tym, że w szpitalu nie ma laryngologii, a wizytę mam na czwartek dopiero... Japierdykam - zwariuję bez tego biegania!!! Pół biedy, że przegoniłem całe święta, bo jakbym nie dobiegał tych 2000km to bym się chyba wściekł. Jak się zaś nie pogorszy, to w sobotę chyba pójdziemy z żonką podeptać. A... przy okazji - żonka dobiegała do końca roku 500km, z czego w grudniu 111km, a zaczęła przygodę z bieganiem 10. maja. Wciągnęła się na maksa!!!
Wszystkiego dobrego na ten nowy roczek!
Ps.: Jacuś - może to Cię zainteresuje? www.zaglebierace.pl
- Kapitan Bomba!
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1212
- Rejestracja: 13 lut 2008, 22:50
Bartess, Chopie, jo je Hanys, nie Zagłymbiok, ale bardzo możliwe, że się skuszęBartess pisze: Ps.: Jacuś - może to Cię zainteresuje? www.zaglebierace.pl
Duch ciało opuścił... nie ma mnie tu...
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
No to może dostaniesz dodatkowe punkty za sam przyjazd na zawody?Kapitan Bomba! pisze:Bartess, Chopie, jo je Hanys, nie Zagłymbiok, ale bardzo możliwe, że się skuszę
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Początek roku do d... Jak nie jakieś zawroty głowy (zapalenie nerwu przedsionkowego), to z badań wyszło, że mam przewalony cholesterol (norma <190, u mnie 260), to jakieś lekkie przeziębienie/grypa, to jeszcze ta porypana pogoda... Żonka nagoniła już 80 km, ja ledwo 50... Wczoraj przy tej pogodzie poszedłem na basen i poprawiłem sobie odrobinę nastrój - udało mi się przepłynąć 1,5 km, z czego ostatnie 500 m w 1 kawałku...
Tak naprawdę do tego wpisu sprowokowała mnie dzisiejsza przygoda na treningu.
Z żoneczką wybraliśmy się na 10 km, spokojnie, przyjemnie jak na ta pogodę. dobiegliśmy do takiego wąskiego tunelu pod torami, gdzie 2 samochody nie mają szans się wyminąć, z przeciwka do tunelu wjechał samochód. Wyskoczyłem przed żonkę, dla bezpieczeństwa, a pan szanowny kierowca (mam wrażenie, że rozmyślnie) jechał blisko ściany, pozostawiając max 60 cm luzu (a z 2. strony miał nie mniej metr!). Nie jechał szybko, ze 20km/h, ale wystarczająco mnie wystraszył, a zaraz potem wkurzył, za co klepnąłem ostrzegawczo otwarta dłonią w dach. Pobiegliśmy dalej, a za nami jakieś dziwne manewry: najpierw pan szanowny chciał się cofnąć, ale nawet tego nie umiał przez ten tunel zrobić. Gdzieś tam w końcu zawrócił, dojechał do nas piłując silnik na jedynce (myślałem, że nas rozjedzie ) i przez otwarte okno starszy jegomość po 60. rykną przyjemnie „który to!”. To mu powiedziałem, ze nas mało nie rozjechał i musiałem uskoczyć. No to z okienka posypała się wiązanka w naszą stronę, w końcu nie wytrzymałem i mu ryknąłem, że jeszcze 3 słowa i zadzwonię na policję. Blefowałem, bo akurat tym razem telefonu nie mieliśmy, ale po dzisiejszej akcji widać, że bez tel., nie ma co się ruszać. Gość podjechał do przodu, najpierw myślałem, że dlatego, że z tyłu auto jedzie, ale nie. Odwracam się, patrzę, a tu jedzie... Policja!!! Minęliby nas, ale machnąłem ręką, zwolnili koło nas (wszystko w biegu), Policjant otworzył okno i powiedziałem, że nas mało w tunelu nie przejechał, że musieliśmy uskakiwać. I sobie dalej podeptaliśmy. W międzyczasie troglodyta, co za ostatnią krowę kupił se Volkswagena zatrzymał się ze 20-30m dalej wyskoczył z auta, ale jak Policję to chyba mu minka zrzedła, bo już bez pań lekkich obyczajów zaczął wymachiwać rękami i wołać, że mamy czekać. Olaliśmy go, niech się sam tłumaczy. po 50 m zostali za nami za zakrętem, gdyby coś policja di nas miała, to by pewnie zaraz podjechali, ale nie. Jakieś 1,5 km dalej patrzymy a tu Policja jedzie, podjechali do nas i pan Policjant powiedział przez otwarte okno „załatwione” .
Takiej akcji jeszcze nigdy nie miałem! Ten rejon chyba jakiś dziwny, bo było to niedaleko mojej poprzedniej przygody z pieskiem i jego podchmielonym właścicielem.
Przy okazji fajnie zaobserwowałem skok tętna ze 145 na 185 - nie pamiętam kiedy na treningu tyle nogami z siebie wycisnąłem .
Swoją drogą ciekawe, co by gościu zrobił jakby trafił na trening, gdzie biegam z kumplem, co se w taki sposób w kaszę dmuchać nie daje, Policji by nie było i by powycierał nim przydrożny trawnik.
Pozdrawiam.
Tak naprawdę do tego wpisu sprowokowała mnie dzisiejsza przygoda na treningu.
Z żoneczką wybraliśmy się na 10 km, spokojnie, przyjemnie jak na ta pogodę. dobiegliśmy do takiego wąskiego tunelu pod torami, gdzie 2 samochody nie mają szans się wyminąć, z przeciwka do tunelu wjechał samochód. Wyskoczyłem przed żonkę, dla bezpieczeństwa, a pan szanowny kierowca (mam wrażenie, że rozmyślnie) jechał blisko ściany, pozostawiając max 60 cm luzu (a z 2. strony miał nie mniej metr!). Nie jechał szybko, ze 20km/h, ale wystarczająco mnie wystraszył, a zaraz potem wkurzył, za co klepnąłem ostrzegawczo otwarta dłonią w dach. Pobiegliśmy dalej, a za nami jakieś dziwne manewry: najpierw pan szanowny chciał się cofnąć, ale nawet tego nie umiał przez ten tunel zrobić. Gdzieś tam w końcu zawrócił, dojechał do nas piłując silnik na jedynce (myślałem, że nas rozjedzie ) i przez otwarte okno starszy jegomość po 60. rykną przyjemnie „który to!”. To mu powiedziałem, ze nas mało nie rozjechał i musiałem uskoczyć. No to z okienka posypała się wiązanka w naszą stronę, w końcu nie wytrzymałem i mu ryknąłem, że jeszcze 3 słowa i zadzwonię na policję. Blefowałem, bo akurat tym razem telefonu nie mieliśmy, ale po dzisiejszej akcji widać, że bez tel., nie ma co się ruszać. Gość podjechał do przodu, najpierw myślałem, że dlatego, że z tyłu auto jedzie, ale nie. Odwracam się, patrzę, a tu jedzie... Policja!!! Minęliby nas, ale machnąłem ręką, zwolnili koło nas (wszystko w biegu), Policjant otworzył okno i powiedziałem, że nas mało w tunelu nie przejechał, że musieliśmy uskakiwać. I sobie dalej podeptaliśmy. W międzyczasie troglodyta, co za ostatnią krowę kupił se Volkswagena zatrzymał się ze 20-30m dalej wyskoczył z auta, ale jak Policję to chyba mu minka zrzedła, bo już bez pań lekkich obyczajów zaczął wymachiwać rękami i wołać, że mamy czekać. Olaliśmy go, niech się sam tłumaczy. po 50 m zostali za nami za zakrętem, gdyby coś policja di nas miała, to by pewnie zaraz podjechali, ale nie. Jakieś 1,5 km dalej patrzymy a tu Policja jedzie, podjechali do nas i pan Policjant powiedział przez otwarte okno „załatwione” .
Takiej akcji jeszcze nigdy nie miałem! Ten rejon chyba jakiś dziwny, bo było to niedaleko mojej poprzedniej przygody z pieskiem i jego podchmielonym właścicielem.
Przy okazji fajnie zaobserwowałem skok tętna ze 145 na 185 - nie pamiętam kiedy na treningu tyle nogami z siebie wycisnąłem .
Swoją drogą ciekawe, co by gościu zrobił jakby trafił na trening, gdzie biegam z kumplem, co se w taki sposób w kaszę dmuchać nie daje, Policji by nie było i by powycierał nim przydrożny trawnik.
Pozdrawiam.