Gryzzelda: powoli ale do przodu
Moderator: infernal
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
22.10.2013 Wtorek
Joga
Czas: 60 min
Wczoraj poszlam na joge, zeby sie troche porozciagac bo mnie plecy bola, ze ho ho. Ale prowadzaca mi nie podeszla, same bardzo podstawowe figury byly, no 0 wyzwan wiec nawet za bardzo w plecach nie poczulam. Nogi se troche rociagnealm. I dobrze, bo po niedzieli lydki czulam calkiem dobrze.
23.10.2013 Sroda
Truchtanie
Dystans: 7 km
Czas: 47 min
Tempo: 6:44 min/km
Jakos sie przeliczylam z odlegloscia i wyszlo 7 km zamiast 5-6. Wstrzelilam sie pomiedzy odpady, choc bylam przekonana ze deszcze mnie zlapie. Szuralam sobie w miare spokojnie az do czasu ze sie zoreintowalam ze cos daleko jestem, a tam w domu dzieci czekaja zeby im bajke przeczytac i ostatni km wyszedl po 6:07. Bieglam w Merrellach, ale lydki czuje dosc mocno. Oj, beda zakwasy... za to plecy mi sie poprawily
Na koncu zlota norweska jesien:
Joga
Czas: 60 min
Wczoraj poszlam na joge, zeby sie troche porozciagac bo mnie plecy bola, ze ho ho. Ale prowadzaca mi nie podeszla, same bardzo podstawowe figury byly, no 0 wyzwan wiec nawet za bardzo w plecach nie poczulam. Nogi se troche rociagnealm. I dobrze, bo po niedzieli lydki czulam calkiem dobrze.
23.10.2013 Sroda
Truchtanie
Dystans: 7 km
Czas: 47 min
Tempo: 6:44 min/km
Jakos sie przeliczylam z odlegloscia i wyszlo 7 km zamiast 5-6. Wstrzelilam sie pomiedzy odpady, choc bylam przekonana ze deszcze mnie zlapie. Szuralam sobie w miare spokojnie az do czasu ze sie zoreintowalam ze cos daleko jestem, a tam w domu dzieci czekaja zeby im bajke przeczytac i ostatni km wyszedl po 6:07. Bieglam w Merrellach, ale lydki czuje dosc mocno. Oj, beda zakwasy... za to plecy mi sie poprawily
Na koncu zlota norweska jesien:
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
24.10.2013 Czwartek
Joga
Czas: 60 min
PO wtorkowej jodze mialam zdecydowany niedosyt, wiec poszlam do Chinki. Ta kobita to niezla rzezniczka jakas bylam rozkojarzona i nie moglam nadarzyc czasami, a jak kazala nam zrobic to
to calkiem wymieklam.
Podczas mojej nieudolnej proby zrobienia mostku pani podeszla do mnie, usmiechnel sie, zapytala czy moze mi pomoc, po czym tak mi pomoglo, ze chrupnelo w moim biednym kregoslupie. Po wszystkim mialam zakwacy w calych plecach, ale zdecydowanie mi sie poprawilo. Chyba powinnam troszke tam pochodzic.
27.10.2013 Niedziela
Truchtanie
Dystans: 8.8 km
Czas: 60 min
Tempo: 6:49 min/km
Ogolnie pogoda z d... Jak kolo poludnia nie padalo, to zapakowalam dzieci i pojechalismy podziwiac zamglana, zlota norweska jesnien do Arboretum. Aparatu nawet nie wzielam, bo zdjecia i tak by mi za ciekawe pewnie nie wyszly. W Arboretum dzikie tlumy, zgraje wyjacych dzieciakow, jakes dziadki uprawiajace power walking, no masakra. Ja chcialam odbic w jakies mniej uczeszczane sciezki, ale dzieci sie upaly. Wiec przekulalismy sie 1.5 h, zjedlismy parowki i do domu.
A po poludniu mielismy zaprosznie do znajomych. Wiec ja sie ubralam w ciuchy biegowe, i jak juz zesmy sie pogoscili to maz z dzieciakami pojechal do domu, a ja sobie pobieglam
Bardzo bylo milo, tylko lunelo po drodze dosc mocno, przemaczajac mnie do suchej nitki. I tak jak przed ulewa bylo mi dosc cieplo, to deszcz mnie momentalnie wychlodzil dokulalam sie do domu, od razu wskoczylam pod prysznic, potem skarpety welnianie na nogi i tak sie mogle, zeby mnie znowu nic nie zlapalo
Joga
Czas: 60 min
PO wtorkowej jodze mialam zdecydowany niedosyt, wiec poszlam do Chinki. Ta kobita to niezla rzezniczka jakas bylam rozkojarzona i nie moglam nadarzyc czasami, a jak kazala nam zrobic to
to calkiem wymieklam.
Podczas mojej nieudolnej proby zrobienia mostku pani podeszla do mnie, usmiechnel sie, zapytala czy moze mi pomoc, po czym tak mi pomoglo, ze chrupnelo w moim biednym kregoslupie. Po wszystkim mialam zakwacy w calych plecach, ale zdecydowanie mi sie poprawilo. Chyba powinnam troszke tam pochodzic.
27.10.2013 Niedziela
Truchtanie
Dystans: 8.8 km
Czas: 60 min
Tempo: 6:49 min/km
Ogolnie pogoda z d... Jak kolo poludnia nie padalo, to zapakowalam dzieci i pojechalismy podziwiac zamglana, zlota norweska jesnien do Arboretum. Aparatu nawet nie wzielam, bo zdjecia i tak by mi za ciekawe pewnie nie wyszly. W Arboretum dzikie tlumy, zgraje wyjacych dzieciakow, jakes dziadki uprawiajace power walking, no masakra. Ja chcialam odbic w jakies mniej uczeszczane sciezki, ale dzieci sie upaly. Wiec przekulalismy sie 1.5 h, zjedlismy parowki i do domu.
A po poludniu mielismy zaprosznie do znajomych. Wiec ja sie ubralam w ciuchy biegowe, i jak juz zesmy sie pogoscili to maz z dzieciakami pojechal do domu, a ja sobie pobieglam
Bardzo bylo milo, tylko lunelo po drodze dosc mocno, przemaczajac mnie do suchej nitki. I tak jak przed ulewa bylo mi dosc cieplo, to deszcz mnie momentalnie wychlodzil dokulalam sie do domu, od razu wskoczylam pod prysznic, potem skarpety welnianie na nogi i tak sie mogle, zeby mnie znowu nic nie zlapalo
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
28.10.2013 Poniedzialek
Pure ABS
Czas: 30 min
Jakies wystepy goscinne u nas na silowni, to wybralysmy sie z kolezankami. Koles dal nam niezly wycisk przez te 30 min, nie ma co ale musze powiedziec, ze moje miesnie brzucha istnieja i maja sie calkiem dobrze, tak samo jak miesnie plecow. Jednak oplaca sie chodzic na ten pilates. Jak bylo cwiczenie na TRX, zeby podpierajac sie na rekach podciagac kolana pod siebie, to kolezanki nie dawly rady utrzymac tylkow w gorze mi za to chwile pozniej wymiekly rece. Coz, ale zawsze to chwile pozniej
30.10.2013 Sroda
Szuranie
Dystans: 6.3 km
Czas: 53 min
W koncu wyciagnelam na "bieganie" kolezanke. Kolezanka zupelnie niecwiczaca, wiec trzeba bylo zaczac powolutku
Umowilysmy sie nad jeziorkiem, wiec mialam 3 km dobiegu. I jak wyszlam z domu, tak chcialam zawrocic na kanape. Nogi drewniane, po prostu cos okropnego. Sztywne, a przez to bolace, a ja jeszcze sobie minimusy glupia zalozylam. Pierwszy km wyszedl po 7:28, a bieglam sama Jakos sie doturlalam na punkt zbiorki, przeszuralysmy 3 km dookola jeziorka (w sumie wiecej przeszlysmy, ale przeciez tak ma byc na poczatku) i jakze sie ucieszylam jak kolezanka oznajmila ze maz po nia przyjedzie. Poprosilam go zeby mnie odwiozl bo mi sie juz wracac z buta nie chcialo
01.11.2013 Piatek
Truchtanie
Dystans: 8.5 km
Czas: 58 min
Tempo: 6:51 min/km
W czwartek czulam sie tak, ze jak zaleglam po pracy na kanapie, to zwleklam sie do lozka o 22. No, z malymi przerwami, wiadomo, dzieciaki nie daja sie tak byczyc kompletnie. Za to dzis sobie w pracy obmysililam nowa trase biegowa i chcialam koniecznie wyprobowac. Jak sprawdzilam na mapach ze to tylko 4 km w jedna strone, to normalnie nie moglam uwierzyc ze jeszcze tam nie bieglam.
A mianowicie wybralam sie na jedna z wysp okalajacych miasto, przez taki oto most (zdjecie nie moje, ukradzione z internetu)
Ogolnie na koncu mostu zawrocilam i pobieglam spowrotem, ale mimo wszystko bylo pieknie. Widok na oswietlona starowke i przystan, a z drugiej strony ciemne gory. Pod mostem przeplywal akurat prom, no milusio.
Nogi mnie cos pobolewaly na poczatku, ale postaralam sie wyluzowac i przeszlo.
Do domu wrocilam zadowolona i naladowana pozytywna energia na weekned. Zeby tylko tak sie chcialo samo posprzatac...
Pure ABS
Czas: 30 min
Jakies wystepy goscinne u nas na silowni, to wybralysmy sie z kolezankami. Koles dal nam niezly wycisk przez te 30 min, nie ma co ale musze powiedziec, ze moje miesnie brzucha istnieja i maja sie calkiem dobrze, tak samo jak miesnie plecow. Jednak oplaca sie chodzic na ten pilates. Jak bylo cwiczenie na TRX, zeby podpierajac sie na rekach podciagac kolana pod siebie, to kolezanki nie dawly rady utrzymac tylkow w gorze mi za to chwile pozniej wymiekly rece. Coz, ale zawsze to chwile pozniej
30.10.2013 Sroda
Szuranie
Dystans: 6.3 km
Czas: 53 min
W koncu wyciagnelam na "bieganie" kolezanke. Kolezanka zupelnie niecwiczaca, wiec trzeba bylo zaczac powolutku
Umowilysmy sie nad jeziorkiem, wiec mialam 3 km dobiegu. I jak wyszlam z domu, tak chcialam zawrocic na kanape. Nogi drewniane, po prostu cos okropnego. Sztywne, a przez to bolace, a ja jeszcze sobie minimusy glupia zalozylam. Pierwszy km wyszedl po 7:28, a bieglam sama Jakos sie doturlalam na punkt zbiorki, przeszuralysmy 3 km dookola jeziorka (w sumie wiecej przeszlysmy, ale przeciez tak ma byc na poczatku) i jakze sie ucieszylam jak kolezanka oznajmila ze maz po nia przyjedzie. Poprosilam go zeby mnie odwiozl bo mi sie juz wracac z buta nie chcialo
01.11.2013 Piatek
Truchtanie
Dystans: 8.5 km
Czas: 58 min
Tempo: 6:51 min/km
W czwartek czulam sie tak, ze jak zaleglam po pracy na kanapie, to zwleklam sie do lozka o 22. No, z malymi przerwami, wiadomo, dzieciaki nie daja sie tak byczyc kompletnie. Za to dzis sobie w pracy obmysililam nowa trase biegowa i chcialam koniecznie wyprobowac. Jak sprawdzilam na mapach ze to tylko 4 km w jedna strone, to normalnie nie moglam uwierzyc ze jeszcze tam nie bieglam.
A mianowicie wybralam sie na jedna z wysp okalajacych miasto, przez taki oto most (zdjecie nie moje, ukradzione z internetu)
Ogolnie na koncu mostu zawrocilam i pobieglam spowrotem, ale mimo wszystko bylo pieknie. Widok na oswietlona starowke i przystan, a z drugiej strony ciemne gory. Pod mostem przeplywal akurat prom, no milusio.
Nogi mnie cos pobolewaly na poczatku, ale postaralam sie wyluzowac i przeszlo.
Do domu wrocilam zadowolona i naladowana pozytywna energia na weekned. Zeby tylko tak sie chcialo samo posprzatac...
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
Mam zaleglosci... No to odrabiam...
Po zeszlotygodniowej wycieczce na most nogi czuly sie nieco poobijane tymi 8 km po asfalcie i bruku. Takze w weekend dalam im biegowo odsapnac. W poniedzialek mialam sie wybrac poszurac z kolezanka, ale nie dalam rady. Padnieta bylam. Za to we wtorek...
05.11.2013 Wtorek
Wieczorna wycieczka
Czas: 2 godz.
Moja inicjatywa wieczornej wycieczki z czolowkami spotkala sie z nader pozytywnym odzewem. Zebralo sie nas 16 osob i wyruszylismy na Dalsnuten. Na poczatku troszke nas pokropilo, ale potem bylo juz ladnie. Udalo sie wstrzelic w pogode (na podstawie prognozy przelozylam wycieczke ze srody na wtorek).
Bylo REWELACYJNIE! Super zabawa, odstresowanie, relaks i co tam jeszcze. Na gorze przepiekny widok na oswietlone miasto
Za dwa tygodnie powtorka, mam juz obmyslana trase sie nie moge doczekac!
07.11.2013 Sroda
Szuranie
Dystans: 6.6 km
Czas: 58 min
Znowu szuranie z kolezanka. To samo co ostatnim razem: dobieg 3 km, 3 km wokol jeziorka, jej maz mnie odwozi do domu. W sumie czulam sie troche niedobiegana, chcialam wracac truchcikiem do domu, ale jej maz utknal w korkach i czekalam z nia na niego, to sie wychlodzilam i nie chcialo mi sie juz rozgrzewac.
08.11.2013 Piatek
Truchtanie
Dystans: 8.1 km
Czas: 55 min
Tempo: 6:55 min/km
No to i postanowilam sie dzisiaj dobic, bo przeciez jutro do Polski i chyba nie zabiore ze soba ciuchow do biegania bo cienko z czasem bedzie a to tylko tydzien i nie chce mi sie kombinowac. O.
No to se pobieglam nad jeziorko, trase wybralam ze tylko jeden podbieg na pierwszym kilomatrze przez co wyszedl po 7:30 prawie za to cala reszta w miare rowne szuranie po 6:50. Mimo mega kolki przez caly drugi km.
Jakos nie moge sie zmusic do szybszego biegu ostatnio. Ale w sumie to nie placze nd tym. Grunt ze moge sobie te godzinke potruchtac i prawie nic mnie w zwiazku z tym nie boli
Dobra, moze sie za pakowanie jakies wezme? Bo co prawda samolot jutro o 21, ale wypadaloby zaczac dzisiaj.
Po zeszlotygodniowej wycieczce na most nogi czuly sie nieco poobijane tymi 8 km po asfalcie i bruku. Takze w weekend dalam im biegowo odsapnac. W poniedzialek mialam sie wybrac poszurac z kolezanka, ale nie dalam rady. Padnieta bylam. Za to we wtorek...
05.11.2013 Wtorek
Wieczorna wycieczka
Czas: 2 godz.
Moja inicjatywa wieczornej wycieczki z czolowkami spotkala sie z nader pozytywnym odzewem. Zebralo sie nas 16 osob i wyruszylismy na Dalsnuten. Na poczatku troszke nas pokropilo, ale potem bylo juz ladnie. Udalo sie wstrzelic w pogode (na podstawie prognozy przelozylam wycieczke ze srody na wtorek).
Bylo REWELACYJNIE! Super zabawa, odstresowanie, relaks i co tam jeszcze. Na gorze przepiekny widok na oswietlone miasto
Za dwa tygodnie powtorka, mam juz obmyslana trase sie nie moge doczekac!
07.11.2013 Sroda
Szuranie
Dystans: 6.6 km
Czas: 58 min
Znowu szuranie z kolezanka. To samo co ostatnim razem: dobieg 3 km, 3 km wokol jeziorka, jej maz mnie odwozi do domu. W sumie czulam sie troche niedobiegana, chcialam wracac truchcikiem do domu, ale jej maz utknal w korkach i czekalam z nia na niego, to sie wychlodzilam i nie chcialo mi sie juz rozgrzewac.
08.11.2013 Piatek
Truchtanie
Dystans: 8.1 km
Czas: 55 min
Tempo: 6:55 min/km
No to i postanowilam sie dzisiaj dobic, bo przeciez jutro do Polski i chyba nie zabiore ze soba ciuchow do biegania bo cienko z czasem bedzie a to tylko tydzien i nie chce mi sie kombinowac. O.
No to se pobieglam nad jeziorko, trase wybralam ze tylko jeden podbieg na pierwszym kilomatrze przez co wyszedl po 7:30 prawie za to cala reszta w miare rowne szuranie po 6:50. Mimo mega kolki przez caly drugi km.
Jakos nie moge sie zmusic do szybszego biegu ostatnio. Ale w sumie to nie placze nd tym. Grunt ze moge sobie te godzinke potruchtac i prawie nic mnie w zwiazku z tym nie boli
Dobra, moze sie za pakowanie jakies wezme? Bo co prawda samolot jutro o 21, ale wypadaloby zaczac dzisiaj.
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
17.11.2013 Niedziela
Szuranie
Dystans: 7.12 km
Czas: 50 min
Wrocilam!
W Polsce prawie pobiegalam (bo jednak zapakowalam leginsy), ale mimo wszystko czasu zbraklo. Za to zakupy porobilam takie, zesmy sie nie mogli zapakowac w droge powrotna
dzis za to po powrocie pierwsze szuranko poznym popoludniem... bylo ciezko. Tempo slimacze. Nie spinalam sie za bardzo, bo i po co dlatego tez wyprzedzaly mnie dzieci na trojkolowych rowerkach. Niemniej 50 min aktywnosci fizycznej zaliczone. Plus wczesniej rodzinny spacer po lesie.
Mam nadzieje teraz wrocic do stalego rytmu, no zobaczymy jak bedzie
Szuranie
Dystans: 7.12 km
Czas: 50 min
Wrocilam!
W Polsce prawie pobiegalam (bo jednak zapakowalam leginsy), ale mimo wszystko czasu zbraklo. Za to zakupy porobilam takie, zesmy sie nie mogli zapakowac w droge powrotna
dzis za to po powrocie pierwsze szuranko poznym popoludniem... bylo ciezko. Tempo slimacze. Nie spinalam sie za bardzo, bo i po co dlatego tez wyprzedzaly mnie dzieci na trojkolowych rowerkach. Niemniej 50 min aktywnosci fizycznej zaliczone. Plus wczesniej rodzinny spacer po lesie.
Mam nadzieje teraz wrocic do stalego rytmu, no zobaczymy jak bedzie
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
19.11.2013 Wtorek
Truchtanie
Dystans: 6.6 km
Czas: 43 min
Tempo 6:30 min/km
No to jak postanowilam, tak zrobilam. Wyszlam poszurac. Warunki pogodowe srednio sprzyjajace, bo po poludniu padal grad, wiec na chodnikach slizgawica. Jak wychodzilam to troche padal marznacy deszcz, ale szybko przestal, a pod koniec to nawet mi ksiezyc zaczal nad fiordem przyswiecac. Zaczelam wzdluz glownej ulicy, nowym wiaduktem, z ktorego bardzo ladny widok jest (pierwszy raz go wyprobowalam), doczlapalam na plaze i wracalam wzdluz fiordu do domu. Dawno nad tamtedy nie bieglam, to milo bylo. Tylko jedna osobe spotkalam przez ponad 3 km.
Udalo sie nieco podkrecic tempo, no juz dawno tak nie zasuwalam i nawet BNP mi wyszedl niechcacy. Bardzo fajnie sie bieglo piekny wieczor i dobre samopoczucie. Teraz herbatka, ksiazeczka i do lozka!
Truchtanie
Dystans: 6.6 km
Czas: 43 min
Tempo 6:30 min/km
No to jak postanowilam, tak zrobilam. Wyszlam poszurac. Warunki pogodowe srednio sprzyjajace, bo po poludniu padal grad, wiec na chodnikach slizgawica. Jak wychodzilam to troche padal marznacy deszcz, ale szybko przestal, a pod koniec to nawet mi ksiezyc zaczal nad fiordem przyswiecac. Zaczelam wzdluz glownej ulicy, nowym wiaduktem, z ktorego bardzo ladny widok jest (pierwszy raz go wyprobowalam), doczlapalam na plaze i wracalam wzdluz fiordu do domu. Dawno nad tamtedy nie bieglam, to milo bylo. Tylko jedna osobe spotkalam przez ponad 3 km.
Udalo sie nieco podkrecic tempo, no juz dawno tak nie zasuwalam i nawet BNP mi wyszedl niechcacy. Bardzo fajnie sie bieglo piekny wieczor i dobre samopoczucie. Teraz herbatka, ksiazeczka i do lozka!
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
21.11.2013 Czwartek
Wieczorna wycieczka
Czas: 2,5 godz.
Druga edycja wieczornej wycieczki. Niestety nie udalo sie zgromadzic az tylu uczestnikow co poprzednio. Czesc sie rozchorowala, czesc miala inne zobowiazania i tak zostala nas szostka. Trasa tym razem bardziej ambitna, 5,5 km. Wesolo bylo, zwlaszcza szukanie oznaczen szlaku na kamieniach po ciemku zle zboczylismy ze szlaku tylko raz, przez co wyladowalismy na czyims polu i musielismy skakac przez plot
Widok z gory jeszcze ladnijeszy niz ostatnio, moze przez lepsza pogode i krystalicznie czyste powietrze. Jedyny minus to to, ze szczyt byl dosc mocno oblodzony (ok. 300 m npm)i balam sie ze ktos sie poslizgnie i sobie cos zrobi... na szczescie obylo sie bez wypadkow, ale tempo schodzenia bylo slimacze.
22.11.2013 Piatek
Truchtanie
Dystans: 5.3 km
Czas: 36 min
Tempo: 6:48 min/km
Prawie sie poddalam, bo czulam sie na maxa wypopmowana wieczorem. Ale jakos sie przemoglam i przeczlapalam te 5 km. Poczatki ciezkie, potem troszke sie rozkrecilam, ale jakos nie mialam ochoty na wiecej. W koncu czekala na mnie kanapa, a serial sam sie nie obejrzy
Wieczorna wycieczka
Czas: 2,5 godz.
Druga edycja wieczornej wycieczki. Niestety nie udalo sie zgromadzic az tylu uczestnikow co poprzednio. Czesc sie rozchorowala, czesc miala inne zobowiazania i tak zostala nas szostka. Trasa tym razem bardziej ambitna, 5,5 km. Wesolo bylo, zwlaszcza szukanie oznaczen szlaku na kamieniach po ciemku zle zboczylismy ze szlaku tylko raz, przez co wyladowalismy na czyims polu i musielismy skakac przez plot
Widok z gory jeszcze ladnijeszy niz ostatnio, moze przez lepsza pogode i krystalicznie czyste powietrze. Jedyny minus to to, ze szczyt byl dosc mocno oblodzony (ok. 300 m npm)i balam sie ze ktos sie poslizgnie i sobie cos zrobi... na szczescie obylo sie bez wypadkow, ale tempo schodzenia bylo slimacze.
22.11.2013 Piatek
Truchtanie
Dystans: 5.3 km
Czas: 36 min
Tempo: 6:48 min/km
Prawie sie poddalam, bo czulam sie na maxa wypopmowana wieczorem. Ale jakos sie przemoglam i przeczlapalam te 5 km. Poczatki ciezkie, potem troszke sie rozkrecilam, ale jakos nie mialam ochoty na wiecej. W koncu czekala na mnie kanapa, a serial sam sie nie obejrzy
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
23.11.2013 Niedziela
Truchtanie
Dystans: 8.0 km
Czas: 53 min
Tempo: 6:35 min/km
Taki intensywny weekend mialam, ze wcale nie odpoczelam Tak jeszcze z jeden dzien spokoju by sie przydal.
W niedziele wieczorem truchtanko na odstresowanie. Weszlo bardzo dobrze, chyba po tym sushi co na obiad zezarlam. Tempo bardzo rowne, za wyjatkiem pierwszego km (pod gorke) i chyba czwartego, gdzie zachcialo mi sie jakies zabawy biegowe uskuteczniac. Niemniej, juz dawno tak "szybko" (haha) nie pobieglam tak "dlugiego" odcinka
Dzis troszku czuje w nogach, ze nie sa zadowolone, takze pewnie ze dwa dni przerwy beda. Dzis moglabym isc na pilates, ale mam tyle prac domoych zaleglych ze nie dam rady moze w czwartek joga.
A, jeszcze fotka
Aha, u nas juz przymrozki, slizgalam sie wczoraj jak glupia, normalnie gwiazda tanczy na lodzie. Merrelle nie sa stworzone do tego typu aktywnosci wymowka zeby kupic kolenje buty?
Truchtanie
Dystans: 8.0 km
Czas: 53 min
Tempo: 6:35 min/km
Taki intensywny weekend mialam, ze wcale nie odpoczelam Tak jeszcze z jeden dzien spokoju by sie przydal.
W niedziele wieczorem truchtanko na odstresowanie. Weszlo bardzo dobrze, chyba po tym sushi co na obiad zezarlam. Tempo bardzo rowne, za wyjatkiem pierwszego km (pod gorke) i chyba czwartego, gdzie zachcialo mi sie jakies zabawy biegowe uskuteczniac. Niemniej, juz dawno tak "szybko" (haha) nie pobieglam tak "dlugiego" odcinka
Dzis troszku czuje w nogach, ze nie sa zadowolone, takze pewnie ze dwa dni przerwy beda. Dzis moglabym isc na pilates, ale mam tyle prac domoych zaleglych ze nie dam rady moze w czwartek joga.
A, jeszcze fotka
Aha, u nas juz przymrozki, slizgalam sie wczoraj jak glupia, normalnie gwiazda tanczy na lodzie. Merrelle nie sa stworzone do tego typu aktywnosci wymowka zeby kupic kolenje buty?
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
Nowy tydzien, nowe zaleglosci
26.11.2013 Wotrek
Elixia Power
Czas: 1 godz.
Jejku, jak dawno na sztangach nie bylam! Szok. Pozapominalam oczywiscie ile mam sobie zarzucic na konkretne partie ciala, ale to nic nie szkodzi, bo i tak byla jakas nowa prowadzaca co miala jakas szalona choreografie. W ciagu jednej piosenki najpierw cwiczylismy ze sztanga, potem zmiana na hantelki, a na koncu cos tam na stepie. Istne szalenstwo, nie moglem nadazyc. Poza tym muza na maxa, nic nie rozumiem co mowi, jednym slowem wesolo. A na koniec przy przysiadach naladowalam se po 5 kg i zadowolona czekam na polecenia, a tam niespodzianka, jakies glebokie przysiady, cuda wianki, myslalam ze padne trupem na drugi dzien chodzilam jak paralityk. Jak dziecko wieczorem mnie poprosilo zeby je wniesc na barana po schodach, to jak ukucnelam to nie moglam sie podniesc z tymi 16 kg na plecach
28.11.2013 Czwartek
Bieznia
Dystans: 5.5 km
Czas: 37 min
Tempo: 6:55 min/km
Jakos tak mnie naszlo na trening na biezni, zeby sobie w koncu tempo skontrolowac. To tez wybralam sie wieczorem na silownie w celu wykonania planu co mi sie zalagl w glowie. Silowia wieczorem to takie troche dziwne miejsce, ci wszyscy ludzie co tam cwicza wieczorami mnie przerazaja jak kolesie co na bica biora 36 kg
Wracajac do biegania. Plan byl zaczac od 7 min/km i co 3 mni podkrecac tempo o 0.12 min/km. Jak doszlam do 6, pobieglam tak 5 min i powoli zwalnialam do 7. Po 30 min troche mi brakowalo do 5 km, wiec znowu podkrecilam tempo nawet ponizej 6, coby to miec szybciej z glowy, bo goraco mi bylo strasznie. Jak dobilam do 5 to wlaczylam schlodzenie i tak jeszcze 5 min sie chlodzilam.
Ogolnie fajny ten trening na biezni ze wzgledu na dobra kontrole tempa, aczkolwiek moglaby ona stac na dworze, albo cos, bo lalo sie ze mnie jak z kranu. Ja nie wiem kto kontroluje temperature na tej silce
01.12.2013 Niedziela
Truchtanie
Dystans: 12.5 km
Czas: 1 h 23 min
Tempo: 6:38 min/km
W sobote caly dzien robilam z dziecmi kalendarz adwentowy, wykonczylo mnie to niesamowicie.
A w niedziele pogoda byla piekna, tylko troszku wialo, wiec postanowilam to wykorzystac tylko dla siebie. Plan byl pobiec sobie ok. dychy bardzo wolno. Oczywiscie tempa nie kontrolowalam, bo mnie to stresuje za bardzo, bieglam na wyczucie. I tak oto moje wyczucie mnie zawiodlo bo tempo bylo o wiele, wiele za szybkie jak na mnie i taki dystans.
Ale po kolei. Pierwszy km baardzo ciezko, myslalam ze doslowie w miejscu stoje. Dotoczylam sie nad moje ulubione jeziorko, ale ludzi tam bylo tyle, ze ciezko bylo sie mijac. Szybko podjelam decyzje o troszke dluzszej wycieczce nad fiord wzdluz ktorego latem jezdzilam na rowerze, a powinno byc mniej ludzi. Troche balam sie wiatru, ale okazalo sie ze niepotrzebnie bo po tamtej stronie miasta wialo znacznie mniej. I tak sobie truchtalam elegancko po asflatowych sciezkach, upajajac sie pieknymi widokami i pogoda.
Foto ukradzione, ale bylo mniej wiecej tak:
Mina mi troche zrzedla, jak przyszlo wracac do domu i przeturlac sie przez wielka gorke. Myslalam ze ducha wyzione. Dwa razy przeszlam do marszu, zmachalam sie jak glupia. I dobrze ze zalozylam stare najki, bo na jedenastym kilametrze to juz ledwo nogami powloczylam i nie dawalam rady ze srodstopia biegac, zwlaszcza z gorki (jak wreszcie osiagnelam ten punkt programu).
W sumie bylo prawie 100 m up, wiec chyba wcale niemalo, tym bardziej jestem zaskoczona srednim tempem.
Oczywiscie przyszlo mi za te ekscesy zaplacic, dzis mnie podbicie prawej stopy boli
26.11.2013 Wotrek
Elixia Power
Czas: 1 godz.
Jejku, jak dawno na sztangach nie bylam! Szok. Pozapominalam oczywiscie ile mam sobie zarzucic na konkretne partie ciala, ale to nic nie szkodzi, bo i tak byla jakas nowa prowadzaca co miala jakas szalona choreografie. W ciagu jednej piosenki najpierw cwiczylismy ze sztanga, potem zmiana na hantelki, a na koncu cos tam na stepie. Istne szalenstwo, nie moglem nadazyc. Poza tym muza na maxa, nic nie rozumiem co mowi, jednym slowem wesolo. A na koniec przy przysiadach naladowalam se po 5 kg i zadowolona czekam na polecenia, a tam niespodzianka, jakies glebokie przysiady, cuda wianki, myslalam ze padne trupem na drugi dzien chodzilam jak paralityk. Jak dziecko wieczorem mnie poprosilo zeby je wniesc na barana po schodach, to jak ukucnelam to nie moglam sie podniesc z tymi 16 kg na plecach
28.11.2013 Czwartek
Bieznia
Dystans: 5.5 km
Czas: 37 min
Tempo: 6:55 min/km
Jakos tak mnie naszlo na trening na biezni, zeby sobie w koncu tempo skontrolowac. To tez wybralam sie wieczorem na silownie w celu wykonania planu co mi sie zalagl w glowie. Silowia wieczorem to takie troche dziwne miejsce, ci wszyscy ludzie co tam cwicza wieczorami mnie przerazaja jak kolesie co na bica biora 36 kg
Wracajac do biegania. Plan byl zaczac od 7 min/km i co 3 mni podkrecac tempo o 0.12 min/km. Jak doszlam do 6, pobieglam tak 5 min i powoli zwalnialam do 7. Po 30 min troche mi brakowalo do 5 km, wiec znowu podkrecilam tempo nawet ponizej 6, coby to miec szybciej z glowy, bo goraco mi bylo strasznie. Jak dobilam do 5 to wlaczylam schlodzenie i tak jeszcze 5 min sie chlodzilam.
Ogolnie fajny ten trening na biezni ze wzgledu na dobra kontrole tempa, aczkolwiek moglaby ona stac na dworze, albo cos, bo lalo sie ze mnie jak z kranu. Ja nie wiem kto kontroluje temperature na tej silce
01.12.2013 Niedziela
Truchtanie
Dystans: 12.5 km
Czas: 1 h 23 min
Tempo: 6:38 min/km
W sobote caly dzien robilam z dziecmi kalendarz adwentowy, wykonczylo mnie to niesamowicie.
A w niedziele pogoda byla piekna, tylko troszku wialo, wiec postanowilam to wykorzystac tylko dla siebie. Plan byl pobiec sobie ok. dychy bardzo wolno. Oczywiscie tempa nie kontrolowalam, bo mnie to stresuje za bardzo, bieglam na wyczucie. I tak oto moje wyczucie mnie zawiodlo bo tempo bylo o wiele, wiele za szybkie jak na mnie i taki dystans.
Ale po kolei. Pierwszy km baardzo ciezko, myslalam ze doslowie w miejscu stoje. Dotoczylam sie nad moje ulubione jeziorko, ale ludzi tam bylo tyle, ze ciezko bylo sie mijac. Szybko podjelam decyzje o troszke dluzszej wycieczce nad fiord wzdluz ktorego latem jezdzilam na rowerze, a powinno byc mniej ludzi. Troche balam sie wiatru, ale okazalo sie ze niepotrzebnie bo po tamtej stronie miasta wialo znacznie mniej. I tak sobie truchtalam elegancko po asflatowych sciezkach, upajajac sie pieknymi widokami i pogoda.
Foto ukradzione, ale bylo mniej wiecej tak:
Mina mi troche zrzedla, jak przyszlo wracac do domu i przeturlac sie przez wielka gorke. Myslalam ze ducha wyzione. Dwa razy przeszlam do marszu, zmachalam sie jak glupia. I dobrze ze zalozylam stare najki, bo na jedenastym kilametrze to juz ledwo nogami powloczylam i nie dawalam rady ze srodstopia biegac, zwlaszcza z gorki (jak wreszcie osiagnelam ten punkt programu).
W sumie bylo prawie 100 m up, wiec chyba wcale niemalo, tym bardziej jestem zaskoczona srednim tempem.
Oczywiscie przyszlo mi za te ekscesy zaplacic, dzis mnie podbicie prawej stopy boli
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
Znow zaleglosci z calego tygodnia, tyle ze biegania to bylo niewiele
02.12.2013 Poniedzialek
Pilates
Czas: 1 godz.
Oj dostalam w kosc, nie powiem... duzo ciwczen na uda i pupe, mialam zakwasy do czwartku
Stopa bolala po niedzielnych ekscesach biegowych, piszczele tez dawaly wyraz niezadowoleniu z takiego maltretowania.
03.12.2013 Wtorek
Joga
Czas: 1 godz
Kolezanki mnie wyciagnely na joge. Nie chcialo mi sie okrutnie, ale se mysle ze moze dobrze mi zrobi taka lajtowa joga po niedzielnym bieganiu i pilatesie. Jkaiez bylo moje zdziwienie, jak na sali zobaczylam moja ulubiona Chinke i juz wiedzialam, ze lajtowo to raczej nie bedzie. Za to porozciagalam sie porzadnie, nawet mostek mi sie udalo zrobic
07.12.2013 Sobota
Szuranie
Dystans: 5.9 km
Czas: 41 min
Tempo: 6:55 min/km
W sumie to juz w czwartek sie czulam, zeby troszke potruchtac, ale Xawery pokrzyzowal mi plany. 10 w skali Beauforta to jednak za duzy hardcore jak dla mnie. Poza tym nawet w miescie drzewa sie przewracaly na drogi, zwialo kilka dachow i policja ostrzegala zeby zostac w domu. Nie dzialy promy, odwolali pociagi, zamkneli kilka ulic w miescie i kilka mostow. No normalnie kleska zywiolowa. Ja prawie utknelam po drugiej strone fiordu, odplynelam przedostanim promem.
W piatek mielismy z pracy wyjscie na gokatry i laserowa bitwe, takze biegania bylo tyle co po tym smiesznym labiryncie, probujac zastrzelic kilka osob i samemu sie nie dac zabic (zabawa byla o wiele lepsza niz sie spodziewalam).
W sobote za to poranek powital nas 20 cm swiezego puchu piekna pogoda, sloneczko i wszedzie bialo! Wiec trzeba bylo zbudowac iglo, odsniezyc podworko, a po obiedzie pojechac na sanki.
Niby dosc zajec jak na jeden dzien, aczkolwiek po sprawdzeniu prognozy pogody na najblizsze dni stwierdzilam, ze musze jeszcze isc poszurac w zimowej scenerii, bo utrzyma sie ona zaledwie jeden dzien Takze zafundowalam sobie wolne szuranko po nieodzniezonych chodnikach do centrum miasta i spowrotem.
A dzisiaj juz 7 stopni i deszcz, dzieci sie poplakaly jakzobaczyly ze im sie iglo zawalilo troszke szkoda tego sniegu, moglby polezec tak z tydzien, ale dobre i to ze spadl w sobote i moglismy go wykorzystac
02.12.2013 Poniedzialek
Pilates
Czas: 1 godz.
Oj dostalam w kosc, nie powiem... duzo ciwczen na uda i pupe, mialam zakwasy do czwartku
Stopa bolala po niedzielnych ekscesach biegowych, piszczele tez dawaly wyraz niezadowoleniu z takiego maltretowania.
03.12.2013 Wtorek
Joga
Czas: 1 godz
Kolezanki mnie wyciagnely na joge. Nie chcialo mi sie okrutnie, ale se mysle ze moze dobrze mi zrobi taka lajtowa joga po niedzielnym bieganiu i pilatesie. Jkaiez bylo moje zdziwienie, jak na sali zobaczylam moja ulubiona Chinke i juz wiedzialam, ze lajtowo to raczej nie bedzie. Za to porozciagalam sie porzadnie, nawet mostek mi sie udalo zrobic
07.12.2013 Sobota
Szuranie
Dystans: 5.9 km
Czas: 41 min
Tempo: 6:55 min/km
W sumie to juz w czwartek sie czulam, zeby troszke potruchtac, ale Xawery pokrzyzowal mi plany. 10 w skali Beauforta to jednak za duzy hardcore jak dla mnie. Poza tym nawet w miescie drzewa sie przewracaly na drogi, zwialo kilka dachow i policja ostrzegala zeby zostac w domu. Nie dzialy promy, odwolali pociagi, zamkneli kilka ulic w miescie i kilka mostow. No normalnie kleska zywiolowa. Ja prawie utknelam po drugiej strone fiordu, odplynelam przedostanim promem.
W piatek mielismy z pracy wyjscie na gokatry i laserowa bitwe, takze biegania bylo tyle co po tym smiesznym labiryncie, probujac zastrzelic kilka osob i samemu sie nie dac zabic (zabawa byla o wiele lepsza niz sie spodziewalam).
W sobote za to poranek powital nas 20 cm swiezego puchu piekna pogoda, sloneczko i wszedzie bialo! Wiec trzeba bylo zbudowac iglo, odsniezyc podworko, a po obiedzie pojechac na sanki.
Niby dosc zajec jak na jeden dzien, aczkolwiek po sprawdzeniu prognozy pogody na najblizsze dni stwierdzilam, ze musze jeszcze isc poszurac w zimowej scenerii, bo utrzyma sie ona zaledwie jeden dzien Takze zafundowalam sobie wolne szuranko po nieodzniezonych chodnikach do centrum miasta i spowrotem.
A dzisiaj juz 7 stopni i deszcz, dzieci sie poplakaly jakzobaczyly ze im sie iglo zawalilo troszke szkoda tego sniegu, moglby polezec tak z tydzien, ale dobre i to ze spadl w sobote i moglismy go wykorzystac
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
Koniec roku zbliza sie wielkimi krokami... W pracy roboty opor, stres przedswiateczny mnie nie opuszcza. Poza tym tyle roznych imrez i zajec adwentowych, ze ciezko wciasnac cos ponadto... poza tym mam spadek formy, zasypaim z ksiazka w reku o 22...
Mimo to
10.12.2013 Wtorek
Nocna wycieczka
Czas: 1.5 godz.
Las mocno ucierpial przez Ksawerego, oswietlone sciezki nie byly wcale oswietlone alesmy mieli ze soba czolowki, wiec spoko. Trasa malo wymagajaca, tylko jedno krotkie wspinanko po skale, a potem lajcik i zgubilam sie tez tylko raz, wszystko przez zwalone drzewo ktore sprytnie ukrylo sciezke w ktora mielismy skrecic, ale szybko sie odnalazlam czysty relaks. Polecam las noca o tej porze roku, w dzien jest tak szaro, buro i ponuro, za to noca jest ekscytujaco
11.12.2013 Sroda
Styrke & core
Czas: 1 godz
Lubie te zajecia, tylko sa dosc wczesnie (o 16:30) i zawsze jest spieszenie sie i problemy logistyczne. Tym razem jednak udalo sie dzieci oddac na plac zabaw a sam poszlam sie sponiewierac. Udalo mi sie troche zwiekszyc obciazenia, bo tu nie ma tyle powtorzen co na sztangach. Miesnie korpusu i barki bolaly mnie do konca tygodnia
15.12.2013 Niedziela
Szuranie
Dystans: 8.1 km
Czas: 55 min
Tempo: 6:50 min/km
Udalo sie znowu pobiegac za jasnego i to nawet przy ladnej pogodzie. Dzieci plakaly ze chca isc ze mna, na szczescie udalo mi sie wymiksowac calkiem relaksujaca wycieczka na pagorkowata sicezke wzdluz morza. Trasa specjalnie dobrana, zeby mnie z tempem nie ponioslo jak ostatnio udalo mi sie, choc troche wstyd tak sapac wsrod wszystkich niedzielnych spacerowiczow. W sumie 100 m up, choc wydawalo sie ze conajmniej dwa razy tyle
Dwa ostatni kilometry dosc zwawo, bo po 6:33 i 6:13, do domu mi sie spieszylo.
Jak wrocilam to dzieci mnie zaatakowaly i musialam ich wziac jeszcze na 3 km spacer.
A, pod koniec spaceru z dziecmi, jak zbiegalismy z gorki, to poczulam nowy rodzaj bolu zewnetrzna strona prawego kolana. No tam to mnie jeszcze nie bolalo...
Mimo to
10.12.2013 Wtorek
Nocna wycieczka
Czas: 1.5 godz.
Las mocno ucierpial przez Ksawerego, oswietlone sciezki nie byly wcale oswietlone alesmy mieli ze soba czolowki, wiec spoko. Trasa malo wymagajaca, tylko jedno krotkie wspinanko po skale, a potem lajcik i zgubilam sie tez tylko raz, wszystko przez zwalone drzewo ktore sprytnie ukrylo sciezke w ktora mielismy skrecic, ale szybko sie odnalazlam czysty relaks. Polecam las noca o tej porze roku, w dzien jest tak szaro, buro i ponuro, za to noca jest ekscytujaco
11.12.2013 Sroda
Styrke & core
Czas: 1 godz
Lubie te zajecia, tylko sa dosc wczesnie (o 16:30) i zawsze jest spieszenie sie i problemy logistyczne. Tym razem jednak udalo sie dzieci oddac na plac zabaw a sam poszlam sie sponiewierac. Udalo mi sie troche zwiekszyc obciazenia, bo tu nie ma tyle powtorzen co na sztangach. Miesnie korpusu i barki bolaly mnie do konca tygodnia
15.12.2013 Niedziela
Szuranie
Dystans: 8.1 km
Czas: 55 min
Tempo: 6:50 min/km
Udalo sie znowu pobiegac za jasnego i to nawet przy ladnej pogodzie. Dzieci plakaly ze chca isc ze mna, na szczescie udalo mi sie wymiksowac calkiem relaksujaca wycieczka na pagorkowata sicezke wzdluz morza. Trasa specjalnie dobrana, zeby mnie z tempem nie ponioslo jak ostatnio udalo mi sie, choc troche wstyd tak sapac wsrod wszystkich niedzielnych spacerowiczow. W sumie 100 m up, choc wydawalo sie ze conajmniej dwa razy tyle
Dwa ostatni kilometry dosc zwawo, bo po 6:33 i 6:13, do domu mi sie spieszylo.
Jak wrocilam to dzieci mnie zaatakowaly i musialam ich wziac jeszcze na 3 km spacer.
A, pod koniec spaceru z dziecmi, jak zbiegalismy z gorki, to poczulam nowy rodzaj bolu zewnetrzna strona prawego kolana. No tam to mnie jeszcze nie bolalo...
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
17.12.2013 Wtorek
Elixia Power
Czas: 1 godz.
Oj dalam sobie czadu! Na sztangach byl nowy prowadzacy, cwiczyl rowno z nami i widac bylo ze tez mu ciezko (oczywiascie ciezary mial 4 razy ciezsze niz ja ), ale do dawalo jakies +5 do motywacji.
Po calej akcji nie mialam zakwasow nawet specjalnych, tylko po prostu wszsytko mnie rowno bolalo. To chyba miesnie mi rosly
22.12.2013 Niedziela
Szuranie
Dystans: 8.1 km
Czas: 54 min
Tempo: 6:47 min/km
Sobota w ogole bez szans na wyjscie na bieganie, zaliczony za to krotki spacer z dziecmi po gorkach.
W niedziele mialo przyjsc zalamanie pogody, i prawie udalo mi sie przed nim zdazyc tylko troche na mnie grad sypnal, wcale nie bylo tak zle. Cos mi sie powoli bieglo, myslalam ze tempo mialam lepsze, a tu niemila niespodzianka. No nic, jak sie prawie nie biega, to skad ma sie brac tempo?
I w ogole poszedl w odstake audiobook Lesio, ktorego tak mnie denerwuje, ze nie wiem czy go skoncze jeszcze godzina sluchania, no moze go zmecze. Za to kupilam sobie (juz nie taka) najnowsza plyte Kultu i bardzo przyjemnie mi umilala czas podczas tego mojego szurania.
Na dzis znowu zapowiadaja jakis huragan, takze chyba szuranie odlozone na I dzien Swiat. Jak sie uda.
A tymczasem spokojnych i wesolych Swiat Bozego Narodzenia zycze wszystkim!
Elixia Power
Czas: 1 godz.
Oj dalam sobie czadu! Na sztangach byl nowy prowadzacy, cwiczyl rowno z nami i widac bylo ze tez mu ciezko (oczywiascie ciezary mial 4 razy ciezsze niz ja ), ale do dawalo jakies +5 do motywacji.
Po calej akcji nie mialam zakwasow nawet specjalnych, tylko po prostu wszsytko mnie rowno bolalo. To chyba miesnie mi rosly
22.12.2013 Niedziela
Szuranie
Dystans: 8.1 km
Czas: 54 min
Tempo: 6:47 min/km
Sobota w ogole bez szans na wyjscie na bieganie, zaliczony za to krotki spacer z dziecmi po gorkach.
W niedziele mialo przyjsc zalamanie pogody, i prawie udalo mi sie przed nim zdazyc tylko troche na mnie grad sypnal, wcale nie bylo tak zle. Cos mi sie powoli bieglo, myslalam ze tempo mialam lepsze, a tu niemila niespodzianka. No nic, jak sie prawie nie biega, to skad ma sie brac tempo?
I w ogole poszedl w odstake audiobook Lesio, ktorego tak mnie denerwuje, ze nie wiem czy go skoncze jeszcze godzina sluchania, no moze go zmecze. Za to kupilam sobie (juz nie taka) najnowsza plyte Kultu i bardzo przyjemnie mi umilala czas podczas tego mojego szurania.
Na dzis znowu zapowiadaja jakis huragan, takze chyba szuranie odlozone na I dzien Swiat. Jak sie uda.
A tymczasem spokojnych i wesolych Swiat Bozego Narodzenia zycze wszystkim!
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
No juz rozne rzeczy tutja opisuje, ale bieganie po sklepach to jednak nijak sie ma do "treningu"
takze dopiero w drugi dzien Swiat
27.12.2013 Czwartek
Truchtanie
Dystans: 5.7 km
Czas: 39 min
Tempo: 6:54 min/km
Wreszcie wylazlam na piekne, wiosenne sloneczko, normalnie +9, troche wialo ale wydawalo mi sie ze nie az tak bardzo. Pierwszy km z wielkim podbiegiem po 6:45, jeszcze nigdy tak szybko go nie pokonalam. To lece dalej jak szczala ponizej 6:30 nawet, az tu nagle po 3 km jak mnie brzuch nie zacznie bolec... no to chyba ten surowy losos com go zezarla dzien wczesniej zapragnal sie wydostac na wolnosc. Musialam dwa razy przejsc do marszu, obralam azymut: dom i jakos sie dokulalam.
Za to w domu znalazlam dziecko pt. Ania, cale przebranie w ciuchy "do biegania" i gotowe do drogi razem ze mna. Z jednym tylko warunkiem, ze mamy isc same ("bo jak pojdziemy z Danielkiem to jak sie szybko zmecze"). No dobra, to poszylsmy.
Truchtanie z Ania
Dystans: 2.8 km
Czas: 35 min
Tempo: 12:29 min/km
Wybralysmy sie nad jeziorko i musze powiedziec ze jestem pozytywnie zaskoczona, bo mylsalam ze po 5 min dziecko sie zmeczy i zapragnie wracac do domu. A tu nie, rwie do przodu jak antylopa. Na podbiegach ja hamowalam, zeby sie nie zmeczyla zanadto.
Dobieglysmy do malego jeziorka kilometr od domu, dziecko zrobilo zdjecia ptaszkow
I pognalysmy do domu. Zebralysmy doping od jakis panow i jakas troche okrezna droga dokulalysmy sie. Dziecko cala droge powrotna mialo endorfinowy haj myslalam ze padne. Bardzo jej sie podobalo, powiedziala ze wcale sie nie zmeczyla i chce jeszcze biegac z mama
A po poludniu spacerek do latarni morskiej
Edit:
ptaki wyszly mega duze, ale juz nie chce mi sie walczyc zeby je zmiejszac.
takze dopiero w drugi dzien Swiat
27.12.2013 Czwartek
Truchtanie
Dystans: 5.7 km
Czas: 39 min
Tempo: 6:54 min/km
Wreszcie wylazlam na piekne, wiosenne sloneczko, normalnie +9, troche wialo ale wydawalo mi sie ze nie az tak bardzo. Pierwszy km z wielkim podbiegiem po 6:45, jeszcze nigdy tak szybko go nie pokonalam. To lece dalej jak szczala ponizej 6:30 nawet, az tu nagle po 3 km jak mnie brzuch nie zacznie bolec... no to chyba ten surowy losos com go zezarla dzien wczesniej zapragnal sie wydostac na wolnosc. Musialam dwa razy przejsc do marszu, obralam azymut: dom i jakos sie dokulalam.
Za to w domu znalazlam dziecko pt. Ania, cale przebranie w ciuchy "do biegania" i gotowe do drogi razem ze mna. Z jednym tylko warunkiem, ze mamy isc same ("bo jak pojdziemy z Danielkiem to jak sie szybko zmecze"). No dobra, to poszylsmy.
Truchtanie z Ania
Dystans: 2.8 km
Czas: 35 min
Tempo: 12:29 min/km
Wybralysmy sie nad jeziorko i musze powiedziec ze jestem pozytywnie zaskoczona, bo mylsalam ze po 5 min dziecko sie zmeczy i zapragnie wracac do domu. A tu nie, rwie do przodu jak antylopa. Na podbiegach ja hamowalam, zeby sie nie zmeczyla zanadto.
Dobieglysmy do malego jeziorka kilometr od domu, dziecko zrobilo zdjecia ptaszkow
I pognalysmy do domu. Zebralysmy doping od jakis panow i jakas troche okrezna droga dokulalysmy sie. Dziecko cala droge powrotna mialo endorfinowy haj myslalam ze padne. Bardzo jej sie podobalo, powiedziala ze wcale sie nie zmeczyla i chce jeszcze biegac z mama
A po poludniu spacerek do latarni morskiej
Edit:
ptaki wyszly mega duze, ale juz nie chce mi sie walczyc zeby je zmiejszac.
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
28.12.2013 Sobota
Truchtanie
Dystans: 6 km
Czas: 38 min
Tempo: 6:26 min/km
Bolala mnie lewa lydka i prawe kolano, wiec zaszalalam, a co! taka stara, a taka glupia.
Najpierw mialo byc spokojnie, ale po pierwszym kilometrze postanowilam pobiegac po dzielnicy willowej, po ktorej dawno nie biegalam. A potem mi sie nasunela gora z wieza na szczycie, o taka
wiec postanowilam, ze sobie pobiegam podbiegi, bo czemu by nie.
W ogole to idealne miejsce do biegania podbiegow: jedna przecznica pod gorke, skret w prawo, odpoczynek po plaskim. Za chwile skret w lewo i znowu podbieg, jedna przecznica, skret w prawo, odpoczynek. Super
Na koniec zbieglam z gory, mialam jeszcze 2 km do domu i nawet kilka przebiezek wykonalam, takze ostatnie 2 km wpadly po 6:02 i 5:59. Szalenstwo
Aha, ze wzgledu na to, ze zmeczylam w koncu Lesia, biegalam do Brodki, dodaje powera i bardzo dobrze sie nadaje na takie tam podbiego-przebiezki
Kolano przestalo bolec, lewa lydka dalej cos cmi, ale ja masuje i molestuje. Nie poddam sie bez walki. Prewencyjnie sciagnelam juz nowego audiobooka, co by sie nie rozpedzac za bardzo nastepnym razem.
30.12.2013 Poniedzialek
Elixia Power
Czas: 1 godz.
A dzisiaj wladly sztangi, z ulubiona prowadzaca wiec bylo wesolo. Do czasu, oczywiscie.
Juz na pierwszym cwiczeniu po rozgrzewce splynelam potem (w ogole ostatnio poce sie coraz wiecej, co jest grane?). Z dobrych wiesci, to wykolalam cala serie na klate z obciazeniem 3.75 kg po kazdej stronie, tylko jak zwykle potem nie mialam sily na porzade wykonywanie cwiczen na ramiona i triceps. Ale kiedys bedzie lepiej
Na przysiady wzielam sobie obciazenie po 5 kg i to niestety byl blad, bo znowu robilismy te glebokie przysiady. Myslalam ze zemdleje, ale dalam rade prawie wszystkie (tyle ze nie takie glebokie). Za to na koniec brzuszkow nie robilam, bo balam sie ze zwymiotuje
No i w sumie to tyle na dzisiaj
Truchtanie
Dystans: 6 km
Czas: 38 min
Tempo: 6:26 min/km
Bolala mnie lewa lydka i prawe kolano, wiec zaszalalam, a co! taka stara, a taka glupia.
Najpierw mialo byc spokojnie, ale po pierwszym kilometrze postanowilam pobiegac po dzielnicy willowej, po ktorej dawno nie biegalam. A potem mi sie nasunela gora z wieza na szczycie, o taka
wiec postanowilam, ze sobie pobiegam podbiegi, bo czemu by nie.
W ogole to idealne miejsce do biegania podbiegow: jedna przecznica pod gorke, skret w prawo, odpoczynek po plaskim. Za chwile skret w lewo i znowu podbieg, jedna przecznica, skret w prawo, odpoczynek. Super
Na koniec zbieglam z gory, mialam jeszcze 2 km do domu i nawet kilka przebiezek wykonalam, takze ostatnie 2 km wpadly po 6:02 i 5:59. Szalenstwo
Aha, ze wzgledu na to, ze zmeczylam w koncu Lesia, biegalam do Brodki, dodaje powera i bardzo dobrze sie nadaje na takie tam podbiego-przebiezki
Kolano przestalo bolec, lewa lydka dalej cos cmi, ale ja masuje i molestuje. Nie poddam sie bez walki. Prewencyjnie sciagnelam juz nowego audiobooka, co by sie nie rozpedzac za bardzo nastepnym razem.
30.12.2013 Poniedzialek
Elixia Power
Czas: 1 godz.
A dzisiaj wladly sztangi, z ulubiona prowadzaca wiec bylo wesolo. Do czasu, oczywiscie.
Juz na pierwszym cwiczeniu po rozgrzewce splynelam potem (w ogole ostatnio poce sie coraz wiecej, co jest grane?). Z dobrych wiesci, to wykolalam cala serie na klate z obciazeniem 3.75 kg po kazdej stronie, tylko jak zwykle potem nie mialam sily na porzade wykonywanie cwiczen na ramiona i triceps. Ale kiedys bedzie lepiej
Na przysiady wzielam sobie obciazenie po 5 kg i to niestety byl blad, bo znowu robilismy te glebokie przysiady. Myslalam ze zemdleje, ale dalam rade prawie wszystkie (tyle ze nie takie glebokie). Za to na koniec brzuszkow nie robilam, bo balam sie ze zwymiotuje
No i w sumie to tyle na dzisiaj
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
05.01.2014 Sobota
Truchtanie
Dystans: 9 km
Czas: 1h 1min
Tempo: 6:46 min/km
Nowy Rok nie zaczal sie dla mnie jakos specjalnie fajnie. Bolala mnie lewa lydka i to tak, ze lekko utykalam to nowy rodzaj bolu, bo nic nie boli przy ucisku, obmacalam sobie noge tam i spowrotem, ale przy macaniu nonic a nic nie bolalo. Za to przy chodzeniu i owszem, a zwlaszcza przy schodzeniu ze schodow. Tak w glebi, gorna czesc, na granicy z goleniem? WTF? Takze 1 stycznia tylko krotki spacer z dziecmi i znajomymi, czekalam az bol odpuscil. No i odpuscil wczoraj, jeszcze jeden dzien przerwy zrobilam i ruszylam, na probuj wiezy telewizyjnej. Jakos tak mnie ostatnio bieganie pod gorke pociaga, pewnie podswiadomie chcialam ograniczyc tempo, zeby tej lydki nie przeciazac zbyt szybkim tempem. To sie pokulalam wg zgrubsza wg planu, tempo na najbardziej stromych kilometrach 7:01, 7:02 i 6:50, czyli calkiem dobrze. Chyba te sztangi daja efekty, z czego sie bardzo ciesze. Ogolnie na szczycie dyszlalam jak parowoz, ale sie nie zatrzymalam
Droga na dol dosc kreta, zeby nie przecieazc znowoz kolana.Mimo hamowania wyszlo po ok. 6:30 a prawe kolano znowu jakies dretwe. Cwiczenia kledzikowe porobione, chyba sie jeszcze jakims mazidlem nasmaruje.
A jutro pol godziny sztangi i godznia pilates. Maraton
Ps. A dzis bylo 110m up
Truchtanie
Dystans: 9 km
Czas: 1h 1min
Tempo: 6:46 min/km
Nowy Rok nie zaczal sie dla mnie jakos specjalnie fajnie. Bolala mnie lewa lydka i to tak, ze lekko utykalam to nowy rodzaj bolu, bo nic nie boli przy ucisku, obmacalam sobie noge tam i spowrotem, ale przy macaniu nonic a nic nie bolalo. Za to przy chodzeniu i owszem, a zwlaszcza przy schodzeniu ze schodow. Tak w glebi, gorna czesc, na granicy z goleniem? WTF? Takze 1 stycznia tylko krotki spacer z dziecmi i znajomymi, czekalam az bol odpuscil. No i odpuscil wczoraj, jeszcze jeden dzien przerwy zrobilam i ruszylam, na probuj wiezy telewizyjnej. Jakos tak mnie ostatnio bieganie pod gorke pociaga, pewnie podswiadomie chcialam ograniczyc tempo, zeby tej lydki nie przeciazac zbyt szybkim tempem. To sie pokulalam wg zgrubsza wg planu, tempo na najbardziej stromych kilometrach 7:01, 7:02 i 6:50, czyli calkiem dobrze. Chyba te sztangi daja efekty, z czego sie bardzo ciesze. Ogolnie na szczycie dyszlalam jak parowoz, ale sie nie zatrzymalam
Droga na dol dosc kreta, zeby nie przecieazc znowoz kolana.Mimo hamowania wyszlo po ok. 6:30 a prawe kolano znowu jakies dretwe. Cwiczenia kledzikowe porobione, chyba sie jeszcze jakims mazidlem nasmaruje.
A jutro pol godziny sztangi i godznia pilates. Maraton
Ps. A dzis bylo 110m up