mihumor- Pół wieku poezji

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

4.11 - bieg (prawie) długi 21km - czas 1,47 godz - tempo 5,05

Tak pozmieniałem w tym planie, że mi long wypadł z grafiku, myślałem, że wypadł całkiem i przepadł ale nie, dziad się przypomniał dziś . A wszystko przez to, że sam już nie wiem co i kiedy mam biegać bo albo coś boli, albo czasu nie ma, albo pogoda ma być do d..... albo ciemno w parku. Miałem dziś tak tylko trochę pobiegać ale po drodze moje córki się przegrupowały w szkole muzycznej i wyszło mi, że mam ponad pół godziny więcej czasu, do tego meteo na jutrzejszy poranek deszczowe a mi się nie chce biegać tempa po deszczu, łącząc te dwie okazje pobiegałem dziś dłużej a jutro to sobie wolne zrobię - bo jaki sens po takim prawie longu popołudniowym rano tempa po deszczu latać. Dziś na początek z Krzychem 14km po parku a potem jeszcze kilka kilometrów już sam i nieco po ciemku, by to zaliczyć na siłę jako akcent to ostatni kilometr pobiegłem w TMie - ciężko się po ciemku tempa w parku biega. Ale generalnie te 21km-ów to było bardzo lekkie i fajne bieganie - trochę niespodzianie bo po dwóch poprzednich niekiepskich akcentach to wczoraj mnie stopa pod piętą niefajnie bolała, tak trochę jak przy problemach z rozcięgnem. Poprzykładałem lodu, posmarowałem i jakoś to przeszło, śladu dziś nawet ni mo :spoczko:
Przypadkiem dziś do fizjo się wybrałem, żona dziś nie mogła iść wiec wskoczyłem w to miejsce by przeglądu zawieszenia dokonać. Nie byłem u człeka od listopada roku ubiegłego, nie mógł się chłop nadziwić jak ja ponoć schudłem - a to jedynie ok 4 kg więc szału nie ma, niemniej, rzekł, że strasznie się wyżyłowałem cokolwiek to znaczy. Później skończyła się część oficjalna i jak mi nagle wbił łokieć w udo to nieździerżyłem i głośno zawołałem "O @#$%^" - przeprosiłem za nieładne słownictwo, powiedział, że jest przyzwyczajony ale zdecydowanie częściej pacjenci w chwilach trudnych wzywają podniesionym głosem syna Pana naszego. Ja jednak gdy mi wbił w udo takką ostrą końcówkę drewnianej gruszki znowu wezwałem jawnogrzesznicę i jeszcze później kilkakrotnie wulgarnie podawałem nazwę pewnej czynności pośrednio związanej z ww. Paniami . Generalnie fizjo tym brutalnym sposobem rozluźnił mi jakiś spity mięsień, potem przez pół godziny pokazał zestaw ćwiczeń na zadanie domowe - będzie co robić w długie zimowe wieczory.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

6.11 - trening progowy 16km - czas 1,11 godz - tempo śred. 4,26

Dziś trening z totalnego partyzanta, miałem coś potruchtać delikatnie wczesnym popołudniem bo pogoda w zapowiedziach mocno wiatrowa i nieciekawa, do tego zimno. Spakowałem sie wieczorem na zimowo czyli debiut tej jesieni w długich gaciach, buty to stare wyklepane treningówki itd. Rano odwiozłem dzieciaki do szkoły a tu co prawda deszcz wisi w powietrzu ale wiatru prawie nie ma, szybka kalkulacja, przebranie w szkolnym kiblu w ciuchy biegowe, przesunięcie czasu pracy o godzinę (ma się te możliwości :hahaha: ) i wio po błoniu. Żal, ze nie wziąłem startówek Boostów co je mam wyklepywać, żal, ze dłudie leginsy bo można było latać w krótkich mimo chłodu ale co tam, mało czasu więc szybki trening trza było robić:

4km spokojnie po 4,53
4km progowo po 4,00
3klm spokojnie po 4,53
4km progowo po 4,00
1km schłodzenia po 4,55

Fajna i szybka jednostka wyszła, mimo, ze nogi miałem deko "zaspane" a buty ciężkie i rozczłapane to trening zrobiony bez jednego zatrzymania, ładnie tempa spokojnego wychodziły nawet na zmęczeniu, odcinki progowe zupełnie bez problemu robione w tempie 4,00 (rozrzut 3,57-4,02) - rzekłbym klasyczne progi czyli już daje nieco po dupie ale jeszcze nie trzeba się modlić w czasie biegu do Pana a po biegu nie trzeba patrzeć minutę na swoje buty :hahaha: Bardzo cieszą mnie ostatnie treningi, dobrze mi się biega jak nigdy, chodzi mi o to, że nie mam huśtawki: dobry trening - morderczy trening - wchodzą teraz kolejne biegi świetnie - zawsze tak bym chciał mieć, w sumie zapracowałem na to i teraz tylko modlić się o zdrowie bo Lidka na ten przykład zaczęła strasznie kaszleć bidulka.
Plus z dzisiaj: mocny trening robioony w "godzinach zawodów" , minus - buty nie te miały się uklepywać
Mało nam już zostało biegania, jedne zawody, jeden akcent, jeden pół - akcent i maraton, kurka, jak to piszę to mnie zaczyna ssać w dołku, muszę teraz mentalnie się przygotować do tego biegu :spoczko:
Przed maratonem od początku roku to mi 3000 km pękną czyli będzie deczko więcej niż rok temu.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

7.11 - bieg spokojny 11,5 km - czas 57' - tempo 5,00

Spokojne bieganie po ciemnym, mokrym parku. Bieganie po ćmoku to nie jest fajna opcja, takie biegam bo muszem.

9.11 - "pół-akcent maratoński" 18km - czas 1,23 godz - tempo 4,36

Bieg przedpołudniowy czyli przygotowania do wysiłku w godzinach trwania maratonu, fajnie, że udaje się tak robić kilka jednostek. Musze przyznać, że dziś był kolejny udany i przyjemny trening, co prawda dziś tylko taki lekki akcent, może dobry pod maraton a czy dobry pod poniedziałkowe zawody to się okaże w poniedziałek :hahaha: Nie rusza mnie to jednak specjalnie bo poniedziałkowy start traktuje treningowo co nie znaczy, ze pobiegnę bardzo ulgowo.
Dziś działy się rzeczy dziwne ale takie już przerabiałem więc przyjąłem je z pewnym zadowoleniem jako jaskółkę rosnącej formy; chodzi mi tu o tempo biegu spokojnego, którego wzrost u mnie jest znacznikiem dobrej dyspozycji. Dziś ten bardzo spokojny bieg wychodził mi średnio po 4,43, powiem szczerze - to był naprawdę bardzo spokojny, delikatny bieg, żadne piłowanie czy nabijanie tempa, ja te BSy zawsze biegam na odczucia, tempo mi jest całkiem obojętne i traktuje je jako papierek lakmusowy do odczytu zmęczenia czy aktualnej formy. Z tego dzisiejszego tempa wnioskuję, że powolne schodzenie z obciążeń zaczyna przynosić efekty - oby to nie było za wcześniej.

A dziś szło tak:
12km BSu - po 4,43
5km tema maraton po 4,14
1km schłodzenia po 4,51

Czyli spokojne wchodziło dziś szybko jak nigdy, maratońskie po nim wchodziło jak maratońskie - nogi miałem przymulone i niezbyt dziś dobre do szybkiego biegu (może wieczorna gimnastyka siłowa jeszcze była "za uszami") niemniej do TMu wystarczały spokojnie, miałem wrażenie, że po 2-3 kilometrach zaczęły kręcić lepiej, jakby te wcześniejsze 15 kilometrów ich dobrze nie rozgrzało. Ostatni kilometr schłodzenia to naprawdę starałem się robić wolno, do 4,50 to już perwersyjnie musiałem zwolnić :hahaha:
Ciekawe jak będzie w poniedziałek, dziś nie było może specjalnie ciężko ale trudno ten trening nazwać lajtowym, mam nadzieję, że będzie troszkę świeżości i będzie się ten wyścig biegło przyjemnie, zwłaszcza, że planuje pobiec go ostrożnie i nie na 110%, na trasie na wejście spory zbieg czyli na kilometrze 100 m w dół by po 3kmach płaskiego później te 100m odrabiać do góry (3,5km ciągłego podbiegu) - później zaś 3km do mety tak góra -dół, na ful może pobiegnę tą ostatnią trójkę. Najważniejsze by sobie czegoś nie zrobić na tych zawodach, zwłaszcza na stromym zbiegu trzeba uważać i zrobić to spokojnie i na rezerwie, wynik sprawa drugoplanowa. To będzie mój pierwszy start gdy nie będę biegł pod presją cyfry wyniku- ciekawe jak to wyjdzie bo to nowinka dla mnie będzie
Tydzień zakończony, lekkie zejście z objętości czyli 66,5km
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

11.11 - zawody II Niepodległościowa Jedenastka - 11km - czas 44,27 - tempo śr 4,02, cały trening 17km

Nie spodziewałem się, ze będą to tak udane zawody - przyjemna niespodzianka :hej: Lidka jest od tygodnia przeziębiona, jak się prostuje to robi trening i znowu to samo, w piątek pobiegła sobie mocny tren (25km za szybkiego wybiegania - bo nie miała czasu :hahaha: z ostatnią piątką w TMie, w zasadzie to jej wyszłotempo prawie 25km TM) i ją rozłożyło całkiem, wczoraj było źle ale dziś rano lepiej więc się wybraliśmy pobiegać treningowo. To jednak miał być mocny akcent a nie jakieś tam plumkanie, bieg w intensywności połówki z mocną końcówką. Trasa w Białym Kościele jest bardzo ciekawa, 500m płasko po wsi a potem kilometr stromego i szybkiego zbiegu do doliny Prądnika, dalej mokrą szutrówką dnem doliny prawie do Ojcowa i później 3km pod górkę serpentyną (2 km kostka i asfalt), spory podbieg, potem polną drogą słabo jeżdżoną czyli bieg po trawie (tak 2km), po tym zielonym góra dół a potem trochę szutrówki i ostatni 1 km asfaltu do mety, widokowo pięknie ale trzeba stwierdzić, że to trasa trudna i nieco crosowa- suma podbiegów 150 m. W biegu startowało 750 osób, zimno, pochmurno, bardzo chłodny wiatr.
Odegrali Rotę by patriotycznie wyszło i poszli konie, początek biegłem spokojnie ale jakoś dziwnie szybko mi szło (3,40), potem zbiegi mocne i na drugim kmie jestem w 7 minut, później zgodnie z planem dnem doliny miałem biec nieco ponad 4,00 (szło średnio po 4,05) ale po bardzo mokrej i nieco błotnistej szutrówce biegło mi się nie najlepiej, na 5 tym kmie agrafka i brukowana serpentyna do góry, pierwszy kilometr po kostce stromawy, idzie ciężko (4,50) ale trzymam się dwóch innych biegaczy, później podbieg robi się łatwiejszy (4,26) i gdy wbiegamy na górze w trawiastą polną drogę to biegnie mi się już bardzo fajnie i luźno (4,00, 3,48, 3.51). Długi podbieg robię razem z innym zawodnikiem (trzeci odpada), pracujemy na zmianę, za nami nikogo, przed nami 50m jeden człowiek, na odcinku trawiastym mój partner zaczyna zostawać a dochodzę wolno biegacza przede mną, na ostatnim podbiegu go mijam ale ten się nie daje i próbuje mnie dojść, na 50 m przed się zrównuje tyle, że ja mam okrutny zapas sił ( w końcu biegnę treningowo :hahaha: ) i bez problemu odpieram atak sprintem do mety - 44.27 - 20 m-ce w Open, 6te w kategorii. Czekam na Lidkę, ta robi czas wg planu czyli 52,20 (plan był 53) - jest 8 ma w kobietach i trzecia w kategorii, do tego wygrywamy kategorię wiekową w małżeństwach, mamy drugi czas łączny małżeństw (przegrywamy z moim partnerem z podbiegu i jego żoną bo ta pobiegła nieco lepiej od Lidki), do tego oboje zajmujemy pierwsze miejsca w klasyfikacji dla najlepszych biegaczy z naszej gminy czyli ustrzeliliśmy mały "dublecik w derbach" - nieźle - 4 x pudło, 3x pierwsze, cała torba nagród plus pieniężna 200 zł i trzy puchary bo za debla była tylko kaska :spoczko:
Pobiegłem to w Boostach, powiem tak - wspaniałe buty (Bieg wygrał Radek Kłeczek, też biegł w takich butach), dobrze mi sie biegło dziś po każdej nawierzchni, na zbiegu nie okazały sie zbyt twarde, na mokrym trzymały jak należy, na kostce wybierały jak trzeba, na trawie tez bez zastrzeżeń - nie mam po prostu pytań. Największą ich zaletą dla mnie jest fantastyczne trzymanie stopy, dopasowanie i jednocześnie luz jaki dają przy piętach, noga bardzo naturalnie w nich pracuje.
Ciekawe ile bym dziś płaską dychę pobiegł, rozmawiałem z człowiekiem, z którym biegłem przez ponad połowę dystansu, mówi, że biega dychę 38 minut - wygrałem z nim dziś o 30 sekund, kurcze, była duża moc, do 10 tego kilometra biegłem na kontroli, spokojnie, dopiero ostatni był już naprawdę mocny ale tez nie na 110%, fajnie się tak biegnie bez presji czasu, może to jest sposób by luźniej i lepiej biegać bo wynik mi wyszedł dziś dużo powyżej moich oczekiwań.
I kilka zdjęć, Lidka na końcówce, dekoracja najlepszych z naszej gminy i nasze dzisiejsze puchary
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

13.11 - bieg spokojny 11,4km - czas 55 min- tempo 4,50

Ciemno, zimno do domu daleko a do tego wiatry mocno męskie czyli tzw "podmuchuje" - czyli bluza, leginsy, rękawiczki i czapka (na razie tylko z daszkiem). Po poniedziałkowym biegu nie byłem specjalnie mocno zmęczony i dziś biegało mi się dobrze, może z racji rześkiej pogody to nawet tempo dobre trzymałem - samo tak jakoś wchodzi co cieszy.
Kilka fotek z poniedziałku com je wyszperał:
Podbieg z doliny Prądnika - 8km
https://lh4.googleusercontent.com/-HPn1 ... az+309.jpg
I gdzieś 1-2km dalej lecimy po łakach jurajskich, już wiem, ze jest dobrze
https://lh6.googleusercontent.com/-f6_K ... ci+034.jpg
No i finisz z lotu ptaka
https://lh6.googleusercontent.com/-or8K ... 1_0127.JPG
Na pudle - najlepsi z gminy (z gminu :hahaha: )
https://lh3.googleusercontent.com/-C-La ... az+988.jpg
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

14.11 - bieg spokojny 10km - 50 min - tempo śred. 4,59

To samo co wczoraj czyli popołudniowe bieganie po ciemnym parku, sam nie wiem po co, chyba główny cel tego treningu to się nie przeziębić tylko zachodzę w głowę czy to dobra metoda. Zimno jak szlak :wrr:
Kończę już powoli te wpisy, jeszcze w sobotę ostatni konkretny trening i potem tylko odliczanie.

Dziś może wyliczanka kłopotów, problemów i mielizn:
- prawy achilles, trochę coś tam pobolewa, bywało już gorzej i tydzień bumelki powinien go uspokoić do stanu używalności całkowitej
- lewe kolano czyli nowość z tego cyklu, jak coś tam pobolało przez 2-3 dni to bóle jak nagle przyszły tak nagle zniknęły, zostało na pamiątkę za to niepokojące chrupanie, w sumie nie przeszkadza ale po poniedziałkowym wyścigu czuję delikatnie, że oprócz chrupania coś tam nie jest do końca ok - jw tydzień bumelki powinien odfajkować temat
- mięśnie brzucha, zaskoczenie miesiąca czyli od tygodnia rano wstając mam lekką kolkę, która po godzinie, dwóch znikała, w niedzielę zniknąć nie chciała, zacząłem masować i odkryłem, że mam taki punkt 5 cm od pępka w bok, który cholernie boli jak się go naciska, naciśnięcie zlikwidowało "czucie kolki" ale ból pozostał. W biegu to nie przeszkadza ale nie biegałem ostatnio po 3 godziny ze sporą intensywnością więc tematu nie można olać, zawieszam więc do maratonu wszelakie ćwiczenia na mięśnie brzucha - w sumie są wyćwiczone delikatnie mówiąc dobrze więc kilka dni odpustu im nie zaszkodzi. Umówiłem się jutro na 5 min do fizjo i ma mi to "zatejpować" by odciążyć nieco bolącą partię na kilka dni.
- zaczynam "schizować" na punkcie przeziębienia, żona od tygodnia słabuje, po starcie poniedziałkowym znowu jej się pogorszyło, na razie ma szlaban na bieganie ale to jej podziębienie i kaszel dobrze nie wróżą i zaraz zacznę się denerwować
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

16.11 - trening progowy 21,3km - 1.35 godz- tempo śred. 4,29

Coś mi ostatnio te treningi wychodzą szybko, powodem tego jest bardzo dziarskie tempo biegu spokojnego, który zupełnie od niechcenia mi wychodzi po ok 4,45 - na tyle to się nawet muszę starać uspokajać. Na tempach zaś też jest dobrze, po prostu te progi w tym założonym tempie robię spokojnie, dziś nawet miałem myśl by to spróbować pobiec szybciej ale na tydzień przed maratonem to by było zupełnie bez sensu, do tego biorąc poprawkę na dzisiejszy, upierdliwy wiatr to nabieganie progów w tempie założonym było już chyba bieganiem o szczebelek trudniejszym albo prawie o tyle :spoczko:
Ostatni trudny i duży trening przed maratonem, w zasadzie cykl zamknięty został. W tym tygodniu było 60km z tego 19km w szybkim tempie - czuję, ze jestem w życiowej formie, tyle mogę rzec w temacie.
Dziś było tak:
6 km BS ok 4,45
4 km P po 3,59
6 km BS po ok 4,45
4 km P po 4,00
1,3 km schłodzenia 4,45

Kilka dywagacji oraz za i przeciw w temacie Maraton poniżej 3,00 w moim wykonaniu:
- moje wyniki z kalkulatora nie dają mi wielkich szans ale z drugiej strony mam wrażenie, że na 10km bym teraz bez problemu zrobił lepszy czas a i w połówce mogłoby być nieźle, niemniej jak dotychczas najlepiej ud\ało mi sie nabiegać martaton wg wzoru 2xHM+11 min i z tego wynika, ze muszę to poprawić o co lekko nie będzie
- na taki wynik w maratonie mam nieco mały staż biegowy bo biegam dopiero dwa lata i ta skromna wysługa mi nie sprzyja
- mam niezłą wagę startową, od połówki z września udało się zejść jeszcze 0,5-1 kg, mam niską zawartość tkanki tłuszczowej bo zszedłem mocno poniżej 10%, w tej kwestii jest chyba optymalnie i trudno mi sobie wyobrazić bym był w stanie bardziej się "wyżyłować"
- ze zdrowiem nie jest najgorzej, nie jest może idealnie ale źle nie jest niemniej katalog problemów wypisany w czwartek na razie bez zmian
- zdecydowałem się na start w Boostach, to może jest ryzykowny krok niemniej biega mi się w nich świetnie i liczę, ze mnie nie zmasakrują - najwyżej będę pluł sobie w brodę

Lidka dziś biegała w GP Krakowa w Biegach Górskich, pierwsze zawody, 5ta w Open, 3 cia w kategorii (biega tu w juniorskiej K35 więc musi ze smarkulami rywalizować :hahaha: ), wynik lepszy niż wiosną o 2 i pół minuty (11,2 km) więc też prognostyk dobry zważywszy, że od startu w Białym Kościele do dziś była chora i nie biegała. Mam nadzieję, ze ten dzisiejszy start to nie było za szybko po chorobie. Liczę, że w tym roku powalczy w generalce o pudło przynajmniej w kategorii bo dziś to chyba nie było na 100% możliwości.
Wynik w każdym razie fajny.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

17.11 - bieg regeneracyjny 7,4km - czas 42 min - tempo 5,40

Roztruchtanie w towarzystwie żony wczorajszych mocniejszych form treningowych, ależ dziś nogi drewniane a do tego zupełnie słabowity byłem. W sumie nic specjalnego, jedyne warte zauważenia jest to, ze dziś pękło 3000 km w tym roku. Miałem już nie biegać w tym tygodniu ale sobie pomyślałem, że dziś coś potruchtam za to we wtorek sobie zrobię wolne, z tego wniosek, że tylko dwa treningi do maratonu zostały.
patrząc w meteo dla |Florencji na koniec tygodnia to pogoda delikatnie mówiąc brzydka, deszczowo ma być niby.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

18.11 - trening progowy 12,4km - czas 57 min - tempo 4,43

Dziś od rana kiepsko się czułem, nawet rozważałem czy sobie biegania nie darować, jednak zrobiłem ten trening. W sobotę gdy biegałem było zimno i nieźle wiało, niestety miast biegać w kurtce biegałem w bluzie no i mnie nieco przewiało stąd chyba to lekkie przeziębienie, do tego słabo ostatnio sypiam, niby wcześniej się kładę ale mam kłopot z zasypianiem, znowu jak śpię dobrze to muszę wstać z kurtami jak dziś. Muszę to koniecznie poprawić i porządnie wysypiać się teraz do samego startu - to jest niesłychanie ważne i zamierzam o to zadbać.
Mimo obaw dziś biegało się całkiem nieźle, to w sumie lekka jednostka,nieco pobudzająca i tylko trochę męcząca:
3km BS - 4,55
4x1,2km P po 3,56 na przerwach 2' truchtu
2km BS po 5,00

Tempa wchodziły zupełnie swobodnie, w sumie zrealizowałem je w czasach właściwych dla wyższego o jeden poziomu VDOT, trochę przypadkowo bo biegałem w Parku Lotników a tam GPS bardzo zaniża. Dziś dokonałem pomiaru tego zaniżenia i np. 4 prób wyszło mi, że GPS obcina tam z kilometra po 20-30 m czyli gdy biega się po 4,05-4,07 to faktycznie biega się po 4,00, gdy biegam tam BSy po 5,15 to one są po prawdzie biegane po 5,00 - tak też to mi wychodziło na odczucie bo zawsze w tym parku tempa mi wychodzą bardzo kiepskie nawet jak się nieco sprężam.
Wczoraj byłem z córką na takich regionalnych zawodach pływackich, w kategorii 9 lat wygrała 25 m kraulem bijąc wyraźnie swoją życiówkę (17,68 popłynęła) - to była wielka radość bo przez ponad rok indywidualnie chyba ze dwa razy jej się podium trafiło a poza tym festiwal miejsc 4-5, a ostatnio to i nawet słabiej bywało.
Prognoza dla Florencji na weekend niestety mocno deszczowa, turystycznie bardzo kiepsko niestety. Niedziela zimno i deszcz (8-11 stopni), trochę się tego obawiam i nie bardzo wiem jak się na takie warunki odziać.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

20.11 - bieg spokojny 11,3km - 53 min - tempo 4,44

Jak cały cykl szedł nam pięknie i bez problemów tak ostatni tydzień jest kiepski i nie napawa optymizmem. W zasadzie wychodzi to podobnie jak przed startem w Wiedniu gdy żona zaliczyła wizytę w szpitalu (a już mi się wydawało, ze gorzej być nie może) - nie wiem czy tym razem wszystko się dobrze skończy w kwestii wyjazdu na bieg. Córka nam się mocno pochorowała i na dziś żona zdecydowała się nie jechać do Florencji, może do wieczora czy ranka nastąpi cudowna poprawa - może. Niestety te sprawy zdrowotne mają też inne negatywne skutki, po prostu zarywamy kolejne nocki, niby coś tam się śpi, niby kładziemy się wcześniej ale to jest spanie na raty, pobudki nocne itp - wiadomo jak jest z chorym dzieckiem. Niestety to niedospanie jest też kiepskim prognostykiem. No i nasze przeziębienie, tu na szczęście jest lepiej, powoli oboje się prostujemy, nie idzie to może jakby się chciało ale idzie powoli do przodu, może nawet kaszel przejdzie jak dobrze pójdzie :spoczko: . Niestety od tego zawirowania psyche mi nieco siada i zupełnie przestałem się cieszyć tym wyjazdem :wrr:
Pogoda na niedzielę na meteo bez zmian, zimno, lekki deszcz i mocny wiatr - przynajmniej z chłodzeniem się nie będzie problemów.
A wczorajszy trening - wolne bieganie, jak człowiek jest niedospany to biega się do d...... Przebieżki na końcu dołożyłem, te zaskakująco dobre były.
No to pomarudziłem i wyżaliłem się.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

24.11 - Maraton we Florencji - 42,2km - 2.58.58 - śred. tempo 4,14

To będzie długi wpis, kilku wątkowy z lekką retrospekcją wprowadzającą, dlatego dodam śródtytuły - będzie łatwiej tym co znają tą historię pewne rzeczy pominąć

1.WSTĘP

Po kwietniowym maratonie w Wiedniu (3.07.15) miałem pewność, że mój bieg tam był lepszy niż wynik, niestety warunków do biegu zwykle precyzyjnie się nie dobiera a w wypadku biegu maratońskiego maja one spory wpływ na wynik. Z biegu byłem zadowolony ale z wyniku mniej, szacowałem, że w lepszych okolicznościach mogłem pobiec koło 2 minut lepiej. to tylko gdybanie i na tej podstawie nie planowałem biegu jesienią na łamanie trójki, czułem, że mi jeszcze sporo brakuje. Pomysł z bieganiem w listopadzie we Florencji podsunął kalendarz oraz chęć sprawienia przyjemności żonie, gdyż oboje bardzo lubimy Toskanię i bieganie maratonu w tamtych stronach jawiło się czymś inspirującym.
Pierwszy raz o przygotowaniu się na czas poniżej 3,00 pomyślałem po czerwcowym półmaratonie w Rybniku gdzie na nie łatwej trasie z bardzo krótkiego przygotowania pobiegłem 1,26,31 - to oczywiście zbyt słaby wynik jeszcze ale dawał już podstawy do czegoś realnego

2.Przygotowania

Do maratonu przygotowałem się wg delikatnie modyfikowanego planu A Danielsa (18 tygodni) z maksymalnymi tygodniami po 95km i z założeniem, że żaden trening nie będzie dłuższy niż 29km. To był pomysł nieco makiaweliczny (toż meta tego maratonu jest o 100m od grobu Machiavellego) - dlaczego? by się przewrotnie bardziej zmotywować bo wszak wiadomo, że do maratonu to trzeba biegać słynne trzydziestki a i wśród braci biegowej funkcjonuje powiedzonko jakoby łatwiej było przejść przez ucho igielne niż przebiec maraton poniżej 3 godzin nie biegając ponad 100km tygodniowo - a po drugie to z lenistwa by za dużo nie biegać i za dużo nie trenować.
Przygotowania szły dobrze i w realizację planu uwierzyłem po Półmaratonie Wahau (1.25.06), który biegłem z treningu podczas największych obciążeń a mimo to pobiegłem powyżej planu maksimum, pod koniec października czułem, że forma rośnie - pewności mi nadał bieg niepodległościowy w Biały Kościele gdzie zrobiłem czas niewiele słabszy od bardzo mocnych biegaczy. to mnie bardzo zbudowało i dodało pewności siebie

3. Ostatni tydzień przed startem

To już zaczyna być u nas tradycja czyli pięknie wychodzi układanka a na koniec wszystko zaczyna się walić. W planie było porządne wysypianie się, wypoczynek a wyszło jak zawsze :wrr: Najpierw my się nieco pod-ziębiliśmy - bywa. Później dzieciaki się pochorowały, nocki niedospane, nerwówka, córka w środę rozłożyła się kompletnie, w czwartek wieczorem miała ponad 40 stopni i żona zrezygnowała z wyjazdu, ze mnie uleciał entuzjazm i straciłem całkiem chęć. Miast się wyspać kombinowałem jeszcze z jej biletem by jej przestawić lot na sobotę (to było bardzo trudne) gdyby małej się poprawiło. Wylądowałem sam we Florencji w nastroju grobowym, totalne oklapnięcie i upadek morale. Wieczorem jeszcze gadamy, sytuacja się poprawia, ustalamy, że jak rano będzie ok to Lidka leci w sobotę po południu - tak tez się dzieje, fartownie jest miejsce w samolocie, o godzinie 22-giej jest na miejscu - ale jest po tygodniu zarwanych nocek, zmęczona i w zasadzie trudno o prognozę na poranny bieg. Ale dla niej to nie nowość, przed startem w Wiedniu wyglądało to jeszcze gorzej.

4. Firenze Marathon

Jubileuszowa, 30ta edycja biegu w jednym z najpiękniejszych miast świata. Trasa maratonu jest poprowadzone bezkompromisowo po centrum miasta, przebiega obok większości atrakcji turystycznych, jest piękna i spektakularna, jest ona w zasadzie płaska ale nie można powiedzieć, ze łatwa, trudności robi bardzo duża liczba zakrętów oraz spora ilość kilometrów po specyficznym kamiennym bruku (inny niż u nas ale też upierdliwy) - około 7km z tego 6km już po 33cim kmie. W 30 tej edycji startowało ponad 10 tysięcy biegaczy, bieg ukończyło 9300 osób.

5. Mój bieg czyli bistecca alla fiorentina 3,0

Bistecca alla fiorentina to ogromny stek wołowy podawany z kością, podawany solo, bez dodatków - to solidny kawał mięsa - pewna pozycja. Ten bieg był dla mnie jak ten stek - konkretnie i na temat.
Pogoda zapowiadała się słabo, miało być zimno, deszczowo i wietrznie, z meteo do soboty wypadł tylko deszcz. Rano jednak przywitało nas błękitne włoskie niebo.Gdy wyszliśmy z domu było jeszcze chłodno ale już pojawiło się słonko, od razu zaczęły się "myślenice" jak tu się ubrać a raczej z czego zrezygnować. W okolicy startu usytuowanego przy jednym z mostów na rzece Arno było mnóstwo ludzi, tłum i tłok, ciasno. Jako depozyty służyły przyczepy od tirów - to było fajne, nie fajna była mała ilość tojów i spore kolejki. Od razu stanęliśmy do toja, szło jak krew z nosa ale za to wyjaśniała się kwestia pogody - najpierw odpadły rękawiczki a później rękawki, jeszcze chwila i zdjąłbym opaski na łydki ale na to już czasu brakło, budka zaliczona, rzeczy zdane do depozytu i na start - na jakąkolwiek rozgrzewkę biegową brakło czasu i miejsca - musiało starczyć deczko rozciągania i machania wykonane w kolejce do sikalni. Idę do strefy a tu dantejskie sceny (Dante pochowany jest ok 500m od linii startu :hahaha: ) - tłum ludzi napiera w stronę bramek do stref, kiepsko to wygląda bo idzie wolno, włosi jednak zupełnie się nie przejmują, muza gra a jakiś wodzirej ciągle nawija przez megafon - co drugie słowo to maratonetti i maratonetti. W końcu wchodzę do strefy, jest 10 minut do startu, dogrzewam i rozciągam się w miarę skromnych możliwości - tłum jest okrutny. O godzinie 9.15 startujemy. O dziwo start idzie zupełnie bez problemu, jest ciasno i pierwsze 2-3 kmy poświęcam głównie na uważanie na innych, troszkę jest wyprzedzania ale jest ogólnie dobrze i nie można narzekać. na początku biegu patrzę a obok mnie biegacz ma czapkę z napisem Krakowski Bieg Sylwestrowy, szybko się zgadujemy i okazuje się, że on razem z kolegą biegną też na łamanie trójki - no i już nas jest trzech. Biegniemy więc sobie dziarsko razem, troszkę gadamy, przed nami baloniki na 3,00, które nam leciutko odjeżdżają. Bardzo to niepokoi moich towarzyszy ale ich uspokajam, że to nie my za wolno ale oni za szybko. Po chwili oni znowu więc ja im mówię, że jeszcze nie było baloników co ich nie dogoniłem itd. Na 10 tym (43 min) baloniki już są mocno przed nami, biegniemy wtedy poprzez piękne parki wzdłuż rzeki, słonko pięknie przygrzewa - jest cudnie. Jeden z kolegów zostaje na siku i już go nie spotkamy niestety tego dnia. Po 15tym kmie kończą sie parki, przebiegamy przez most na drugą stronę rzeki i wbiegamy w wąskie uliczki, wysokie kamienice i wygląda to jakbyśmy biegli dnem kanionu, pojawia się pierwszy kilometr bruku :wrr:, Garmin pokazuje zupełne bzdury a my dobiegamy do starej bramy Porta Romana (17km)
http://www.firenze-online.com/firenze/c ... irenze.jpg
Kilometr dalej biegniemy obok ogromnego Pallazzo Pitti - siedziby Medyceuszy u szczytu potęgi
https://www.firenzealbergo.it/fileuploa ... MG_PIG.jpg
a mnie dopada kolka. Co jest - kolka mnie nigdy nie tyka ale mimo tego jest coraz gorzej, masuje, oddycham głęboko, zaczynam rozpatrywać czy nie zwolnić i klnę w duchu w żywy kamień- na 20 tym kilometrze nagle mija, zjadam ,żela, przebiegamy kolejnym mostem rzekę i jesteśmy już na półmetku - patrzę na czas i śmiać mi się chcę - mam na zegarze 1.30,20 - do sekundy dokładnie tak jak na ostatnim treningu 25km TM - to się nazywa realizacja taktyki :hahaha: - tu mijam pierwsze baloniki na 3,00 :hahaha: . Po półmetku wodopój, rozbiegamy się z kolegą z Krakowa po kubeczki i koleg się mi gubi, przez chwilę myślę, ze zaraz dobiegnie, ale nie - się zapodział. Ja tymczasem zerkam na Garmina i chociaż nie przyspieszyłem to ten mi pokazuje, ze tak, tą obserwacje potwierdza lapowanie czasu na tabliczkach kilometrowych, od połmetka biegnie mi się lepiej i trzymam tempo 4,11-4,13, jest naprawdę dobrze, zaczynam wyprzedzać systematycznie sporą liczbę biegaczy. Koło 25tego kilometra długa prosta (ok 1,5km) pod wiatr, tempo siada, usiłuje sie chować za innymi ale oni są za wolni, intensywność wzrasta, gubię cenne sekundy ale prosta kończy się podbiegiem na wiadukt i zejściem z linii wiatru. Dalsze 6kmów to krążenie wokół stadionu Violi czyli słynnej Fiorentiny i całej masy obiektów sportowych
http://www.absolute5.it/Stadi/PagineSta ... hi%202.jpg
Dalej biegnie mi się dobrze i lekko, mijam innych ale przez bardzo długi czas biegnę 20-30m za Włochem w seledynowej koszulce, biegnie moim tempem, podnosi pozycję, trzymam go na radarze przez6-7 kmów. Na 30tym jestem równo w 2.08 czyli idealnie wg planu, zmierzamy wtedy już do centrum, od 33 kma zaczynają się bruki i robi się znowu wąsko oraz średniowiecznie i renesansowo - tu mijam drugie baloniki na 3,00 :hahaha: . Pojawia sie pierwsze zmęczenie ale dalej jest dobrze - to moja najszybsza 5 ka, mijam Seledynowego i jadę, wbiegamy na piękny plac Piazza SS Annunziata
http://images.placesonline.com/photos/2 ... nziata.jpg
W podcieniach kościoła siedzi ogromna orkiestra dęta dziecięca i jadą, żywą melodie, świetny numer, znam go, oddalam się a dźwięk mnie coraz słabiej dogania - co to za kawałek kołacze się we łbie - tak "DYM NA WODZIE" :hahaha: - ale to niesie.
Kolejny ostry zakręt i w świetle wąskiej uliczki widać już zdobne ściany Katedry, ogromnego Duomo
http://www.abatjourflorence.it/be/image ... irenze.jpg
To już 35ty km - czas jest ok - równo 2,29 czyli planowo, jestem coraz bliżej realizacji, mijam katedrę, kręcę po centrum, wpadam na piękny Plac Republiki gdzie mijam karuzelę na której 20 kg temu woziłem kiedyś swoje córki - wpadam w spektakularną bramę-budynek.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/c ... ublica.jpg
Dalej szybko po kamiennym bruku koło kolejnego ogromnego pałacu Strozzi gdzie samotna Polka z flagą wspiera mnie mocno dopingiem, którego łaknę jak kania dżdżu
http://www.florenceholidays.com/images/ ... trozzi.jpg
Za pałacem wybiegamy na długa prostą (asfalt wreszcie) i znowu jest pod mocny wiatr, mam mały kryzys, probuję się chować za innymi ale są za wolni, walczę sam, nawrotka i już lepiej, biegniemy znów wzdłuż rzeki, zza pleców wychodzi mi Seledynowy - reaktywacja, odżył skubany. oddycha ciężko i mocno pracuje, lekko mnie wyprzedza i zaczyna odjeżdżać, nie kleję go, tempo mam dobę i jest jeszcze z 5kmów, siła spokoju, lecę swoje, nad rzeką na piętrowym autobusie gra nam włoska kapela, dalej bębniarze i raperzy, przeskakujemy kolejnym mostem na chwilę za rzekę by wrócić za 500m przez słynne Ponte Vecchio (39km)
http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9 ... 2zdnD5nqCJ
Stąd znowu po bruku już prawie do końca, Seledynowy ze 30 m przedemna ale mi już nie odchodzi, sporo kręcimy, mijam Plac della Signioria
http://t3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9 ... cfFKRA75qQ
z pięknym, klasycznym toskańskim ratuszem i lecimy znów w stronę Duomo, już je widać, tym razem musimy je obiec niemal dookoła, to wielki budynek ale jak wielki dobrze zrozumieć można, obiegając go na 40tym kilometrze maratonu, biegnę wzdłoiż marmurowych ścian i biegnę, duże to cholerstwo pobudowali. Zaraz za katedrą tabliczka 40km, rzut oka na czas 2,50 równo i już wiem, ze tego nie da się już spieprzyć, ze ta trójka pęknie, za tabliczką mijam trzecie i ostatnie baloniki na 3,00 :hahaha: , przyspieszam do 4,00 i zaczynam mijać wielu biegaczy, łykam też Seledynowego, na tabliczce 41km nawet nie sprawdzam już czasu, już wiem, że to mam, to mnie trochę rozpręża, schodzi adrenalina i mimo, że tu jest akurat kawałek asfaltem czuję jak mnie bolą nogi, do mety już kilkaset metrów a ja mam już dosyć, już chcę to celebrować, już chcę stanąć - zwalniam do koło 4,15 i tak już sobie lecę spokojnie by to odfajkować, tabliczka 42km - patrzę na zegar i mam 2,57,2x i szybka myśl, przecież dam racę w trzydzieści parę sekund przebiec 200m - zbieram się i wrzucam maksa, wpadam na plac Świętego Krzyża
http://www.italia.it/fileadmin/src/img/ ... _Croce.jpg
Ostatnie 50 m po niebieskim dywanie, nawet rak nie podnoszę ale wiem, udało się, cieszę sie jak cholera ale ta radość jest we mnie, na buty patrze tylko przez moment, chyba z przyzwyczajenia, są, ja też tu jestem, nawet wydolnościowo nie jestem bardzo zmęczony, tylko te nogi dostały zdrowo po garach. Patrzę obok stoi Seledynowy i ogląda swoje buty, bijemy piatkę, złamał trójkę - cieszy się - Good Job mu mówię, on mi gratuluje po włosku, potem biorę medal i idę powoli dalej bo wbiegają następni a ciasno jest, barierki prowadzą nas boczną uliczką, piję wodę, izo i gorąca herbatę i na obo;lałych nogach ide w kierunku startu i ciężarówek z depozytami, przecież tam za chwilę będzie przebiegać Lidka, trzeba ją wspomóc dopingiem na te 5-00-600 m przed metą

6.Lidka

Miała biec spokojnie, plan był na 3,25 na NS, z uwagi na wypadki plan poszedł w odstawkę i mówiłem jej, by biegła po 4,55-5,00 do 25-30 tego a dalej to zobaczy co będzie. Ale ja gadam jedno a ona robi drugie czyli biegnie po prostu za szybko - 1,41,46 na półmetku i to z wizyta w tojce po drodze to było sporo za szybko, od 30 tego problemy się zaczynają, nieco zwalnia, na brukach coś zaczyna boleć w udzie, potem w kolanie, niemniej biegnie tylko trochę wolniej i te ostatnie 5-7 kmów biegnie średnio po 5,00- podnosi swoją pozycje od półmetka o około 400 pozycji- to w zasadzie bardzo podobnie jak ja. Na 42 gim kilometrze widzę jak biegnie, jest bardzo zmęczona, rzekłbym skrajnie, drę się na całe gardło "Lidka, brawo, kocham Cię". Dobiega w 3.26.06 - bardzo dobrze choć z przebiegu i międzyczasów widać, że mogło być lepiej. Później czekam na nią przy jej przyczepie depozytowej, czekam długo, bardzo, przychodzi ledwie żywa, coś tam pije, ubiera się, siadamy razem na wysokim murku dzielącym drogę od rzeki Arno, siedzimy, pijemy wodę, świeci na nas ciepłe toskańskie słońce i nie musimy nigdzie już biec, nie musimy nic

Ps - po maratonie tego dnia zjadłem wielkiego bistecca alla fiorentina - smakował wspaniale - prawie jak ten bieg :hej:
Ostatnio zmieniony 08 gru 2013, 10:43 przez mihumor, łącznie zmieniany 1 raz.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

28.11 - bieg spokojny 8km - 40 min - tempo 5,00

Krótki, spokojny bieg sądujący - po maratonie nie ma żadnych bóli czy innych problemów czyli jest ok, można się dalej spokojnie regenerować co zamierzam poczyniać minimum do końca lutego (mam nadzieję, że też maksimum).

Jeszcze winny jestem dokończenia relacji z Florencji :

7. Organizacja

Włosi zrobili tą imprezę naprawdę nieźle, w zasadzie bezbłędnie. Można oczywiście mieć zastrzeżenia do zbytniej ciasnoty i tłoku w okolicach startu i za linią mety niemniej trzeba mieć świadomość, że jeśli chce się biegać po centrum ciasnego i starego miasta, do tego finiszować w na spektakularnym, średniowiecznym placu to trzeba te niedogodności brać na klatę z dobrodziejstwem inwentarza - to jest po prostu w pakiecie. Ale poza tym wszystko było świetne:
- punkty żywieniowo napojowe w dobrych miejscach, stoły zawsze po obu stronach drogi, sporo wolontariuszy podających kubeczki czy butelki (ale nie pełne tylko tak 1/3 wody), stoły opisane z daleka widocznymi tabliczkami z nazwami napojów (była woda, izo, herbata i woda z solą - taka lekko słonawa, orzeźwiająca) więc od razu każdy podbiegał gdzie chcaił, do tego stoły ustawione na znacznej długości a nie w kupie więc było zupełnie bezkolizyjnie.
- punkty z chłodzeniem od 7,5km do 37,5km co 5km - proste rozwiązanie, masa wolontariuszy podających biegaczom mokre, małe gąbki - piękny patent dla biegacza, zero straty czasowej i rewelacyjna praktyczność
0 kapele i zespoły, było tego bardzo dużo, kapele ustawione na autobusach piętrowych, przy drodze, pod zabytkami, bębniarze, raperzy, kapela hard rockowa czy metalowa na 36kmie, repertuar totalny od włoskiej piosenki, przez jazz, rap po ogromną dziecięcą orkiestrę dętą grającą "Dym na wodzie" - dla mnie hit, który zapamiętam na zawsze bo w tej sytuacji przyćmił dla mnie oryginał :hahaha:
- na stronie z wynikami każdy biegacz poprzez podstronę ze swoim wynikiem może zobaczyć swoje zdjęcia (w najpiękniejszych miejscach trasy oczywiście zrobione) ale również zobaczyć filmik w momencie gdy przebiega przez 25,30,35,40 km i sam finisz - i to z kilku kamer, piękna sprawa.
- jeszcze raz napiszę o poprowadzeniu trasy bo to warto podkreślić, trasa jest nieprawdopodobna zresztą jak i samo miasto
- doping, sporo ludzi, dużo żywiołowego dopingu, po włosku krzyczeli jakoś ta"daji, daji" - dla nas super, Lidka mówiła, że jej krzyczeli "daji, daji la bonita sforza" - nie wiem o co chodzi ale chyba to aluzja do spraw Królowej Bony :hahaha:

8. Przemyślenia

Jak na chłodno teraz odbieram swój start. Cóż - w zasadzie nie mam uwag, nawet jak krytycznie na to patrzę to nie widzę mielizn, może mogłem końcówkę pójść bardziej w trupa, coś tam jeszcze drobnego urwać ale patrząc na międzyczasy to chyba bym wiele nie wyszarpał (średnia z 30-40km 4,11, z 40km -meta 4,03). Myślę, że tego dnia mogłem pobiec lepiej może do minuty, realnie patrząc ze 30 sekund straciłem na odcinkach pod wiatr, troszkę do tego straciłem sił, może gdyby nie bruki deko lepiej noga by na końcówce podawała - ale to by nie były wielkie cuda, raczej minimalne różnice. Za linią miałem świadomość, że bieg był na 42,2 km i ja miałem tych sił na tyle, że wiele mi nie zostało i trafiłem z rozkładem sił prawie w punkt. Nie mam we mnie zupełnie niedosytu jak po Wiedniu, tym razem bieg był bardzo dobry i wynik odpowiadający mu - miałem farta, pierwszy raz trafiłem naprawdę fajne warunki w maratonie.
Zdjęcia jeszcze wrzucę a kilka dni - czekam bo na moje konto wciąż wchodzą nowe fotki - a tam cena jest 10 E sztuka lub 25 E cały pakiet, odżałuje tą stówkę bo tylko raz się łamie pierwszy raz trójkę a jak do tego w takich okolicznościach to warto coś tam ilustrującego mieć w archiwum.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

30.11 - bieg spokojny 11km - 53 minuty - tempo 4,48

Nogi po maratonie jeszcze nieco "wczorajsze", generalnie to zbyt szybko bym jeszcze nie pobiegł ale tempo wolne już zupełnie przyzwoite wychodziło samo z siebie zważywszy dodatkowo, że mocno wiało. Pod koniec biegania Pulchniaka spotkałem, pogadaliśmy 10 minut. Powoli trzeba kończyć te wpisy związane z przygotowaniem do maratonu, jeszcze zdjęcia wrzucę jak już je będę miał i podsumuję ten bardzo udany biegowo rok i chyba zkończę na tym tą swoją "twórczość blogową".
A na razie pracuję nad koncepcją co i gdzie biegać w przyszłym sezonie, trochę to złożone bo trzeba się nad treningiem zastanowić, przemyśleć i przeanalizować co jest do poprawienia, gdzie są słabe miejsca i jak się poprawić a to musi się przełożyć nad koncepcję biegania treningów i startów; na pewno poprawy i podniesienia poziomu nie będę szukał poprzez bieganie większych objętości, to bieganie 60- 100km na miesiąc musi wystarczyć, te 100 to i tak ponad to co robiłem i robić będę. Aktualne pozostanie hasło "Umiar i równowaga".
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

1.12 - bieg spokojny 13,7km - 1.06 godz - tempo 4,52

No to wchodzę w roztrenowanie czyli bieganie po 3x na tydzień i objętości do 40 km w porywach - wolno jak dzisiaj lub wolniej, i tak przynajmniej do końca roku na pewno. Dziś biegało się świetnie, gdyby jeszcze nie delikatne chrupanie w kolanku i ćmienie prawego achillesa to wspomnienie po maratonie nawet by się nie ostało, nawet jakieś tempo dałbym już radę uskutecznić. Zdjęć wciąż z Florencji nabyć nie mogę, ciągle nowe dorzucają na stronie, w sumie dobrze bo jak mam odżałować 24E za pakiet to niech chociaż wypasiony będzie, miałem na targach kupić Go Runy 2 ale odpuściłem i w ten sposób jestem do przodu 63E - będzie na fory :hej:
Tak poza wszystkim to mocno koncepcyjnie pracuję na tym co robić dalej z bieganiem, jak trenować, co poprawiać, co i gdzie biegać - tak by mieć nadal motywację i konsekwentnie to realizować. Jest już wstępny plan ale to jeszcze rzecz nieco płynna.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

4.12 - bieg spokojny 11km - 53 min - tempo 4,46

Nie ma co pisać o tym bieganiu, spokojnie i bez wysiłku - nic ciekawego. W końcu ściągnąłem trochę fotek z Florencji, powrzucam je tu na raty by troszkę pokazać urok tego biegu, prowadzonego w pięknych okolicznościach
Tu dwa obrazki z obiegania pierwszego katedry (36km) i zdjęcie z Mostu Złotników bo to jest na moscie tylko on taki specyficzny, że nie widać od środka, ze to most (39km). Jeszcze coś dorzucę później
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
ODPOWIEDZ