neevle - setka w połówce
Moderator: infernal
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Przesadziłam w tym tygodniu. Koniec przeziębienia, weekend w Lublinie, bliskość lasu, zalewu, piękna, wręcz letnia pogoda i jakoś tak wyszło prawie 63km w pięciu wypadach żeby nie było, prawie same spokojne kilometry, ale i tak nogi ciężkawe. I pomyśleć, że w tej chwili nawet nie przygotowuję się do żadnych konkretnych zawodów. Niemniej roztrenowania mi się robić teraz nie chce - odpocznę w grudniu, po Toruniu. Wypadałoby w ogóle w końcu znaleźć nocleg...
Muszę dziś zrobić porządne rozciąganie. Ale to jak już skończę tego Argusa miodowego polecam, niby piwo z Lidla, ale zaskakująco dobre. No i kosztuje połowę ceny miodowego Ciechana.
Aha, komin zamówiony, powinien przyjść akurat jakoś jak się zrobi chłodniej. W szafie leżą ocieplane spodnie, czapka, rękawiczki, nowa kurtka i buty na śnieg. Jestem wyekwipowana. Zimo, bring it on!
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Ponieważ zrobiłam coś bardziej konkretnego, niż luźne szuranie, to pomyślałam, że wypadałoby napisać. Interwały 5x1,23km z trochę za długą trzyminutową przerwą. Na przyszłość muszę znaleźć do czegoś takiego inny prostokąt ulic założenie było takie, żeby utrzymać tempo 4:40, co wymagałoby pokonania wspomnianego odcinka w około 5 minut 45 sekund. Efekt:
1,23km - 5:35 min - 4:32 min/km (ta... ciągle nie potrafię wyczuć tempa na początku i zrywam się za szybko)
1,23km - 5:45 min - 4:40 min/km
1,23km - 5:50 min - 4:45 min/km (tu mnie meszka zaatakowała :P)
1,23km - 5:47 min - 4:42 min/km
1,23km - 5:43 min - 4:39 min/km
Niby źle nie jest, specjalnie wypompowana nie byłam, ale przez to, że przerwy wyszły za długie, ciągle trudno mi uwierzyć, że może byłabym w stanie coś w granicach 4:40-4:45/km utrzymać przez 10km. Muszę skądś wyciągnąć więcej pozytywnego nastawienia.
Ps: komin przyszedł, zaraz idę testować. :]
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Shit just got real.
Zrobione, zapisałam się na Orlen Warsaw Marathon. To znaczy, w zasadzie już ponad tydzień temu. W związku z tym podejmuję akcję POGO 4h – czyli Próba Obalenia Granicy Okrągłej 4h. Cóż, moje wyniki z okresu sierpień – październik pasują niemal idealnie do założeń z kalkulatora, tylko ten maraton jakoś odstaje…
Wstępny plan jest taki, że teraz latam bez konkretnego celu do czasu połówki w Toruniu, potem trochę odpoczywam, a potem w jakieś 16 tygodni przygotowuję się do maratonu. Nad planem na te tygodnie jeszcze pomyślę, już pojawiają mi się pewne pytania i jak sama to trochę uporządkuję, to zapewne wrócę na forum po radę.
I jeszcze parę odpowiedzi na niezadane pytania. :P
Q: Czemu maraton? Czemu nie chcesz najpierw pobiec dychy w 45 minut/40 minut/pobić rekord świata na 5000m? Olaboga, wszyscy teraz te maratony.
A: Bo chcę. Bo czuję, że „wydłużenie się” będzie procesem mniej bolesnym i przyjemniejszym, niż klepanie interwałów, szczególnie w zimie. Zwiększenie kilometrażu i trzygodzinne niedzielne wycieczki mnie nie przerażają. Łatwej jest mi biegać dłużej, niż biegać szybciej. Obstawiam, że wcześniej pobiegnę połówkę po 5’/km, niż dychę po 4’30’’/km. No i… mam z dystansem maratonu niewyrównane rachunki z Lublina. A już samo to, że OWM jest w kwietniu i w płaskiej Warszawie stawia przede mną zadanie prostsze niż wówczas.
Q: Skoro już maraton, to czemu nie na 3:50, tyle wynikałoby z wyników na krótszych dystansach.
A: Bo się boję. Patrząc na forum można dojść do wniosku, że mało kto trenuje tak dobrze, żeby nabiegać wynik z kalkulatora, szczególnie w maratonie. A ja jestem ciężka. Wolę zacząć wolniej, niż szybciej. Obiecuję przyspieszyć, jeśli będę miała z czego. Cztery godziny to bardzo ładna liczba i motywujące wyzwanie.
Q: Czemu tak późno zaczynasz trening do maratonu? Czemu nie robisz bazy już teraz?
A: Bo jestem młoda i narwana. To znaczy, maraton jest za pół roku, a pół roku stanowi zbyt duży procent mojego życia (a tym bardziej okresu biegania), by podporządkować je jednemu sportowemu celowi. Wiem, że na forum ludzie robią plany i na 30 tygodni, ale ja raczej nie potrafiłabym tak. Poza tym wtedy musiałabym zrobić roztrenowanie mniej więcej teraz, albo mieć je za sobą, a pogoda sprzyja wychodzeniu z domu, szkoda by było. Zresztą widziałam w internecie niejeden plan do maratonu mający 15 tygodni, więc mój pomysł nie jest tak totalnie z dupy. No i ostatecznie – zakładam, że wszystkie te wolne kilometry, które teraz nabijam całkiem mi z nóg nie wyparują.
A na koniec...
Październik
Dystans: 200,04km
Czas: 19:36:21h
Średnie tempo: 5:52 min/km
Głównie spokojne kilometry + Parkrun z życiówką i Praska Dycha na pół gwizdka. Kilka treningów i 20-30km w plecy z powodu przeziębienia w połowie miesiąca. Zmiana godzin biegania z powodu krótszego dnia i konieczności dostosowania się do planu zajęć na uczelni. (wstałam dzisiaj o 6:50!)
Zrobione, zapisałam się na Orlen Warsaw Marathon. To znaczy, w zasadzie już ponad tydzień temu. W związku z tym podejmuję akcję POGO 4h – czyli Próba Obalenia Granicy Okrągłej 4h. Cóż, moje wyniki z okresu sierpień – październik pasują niemal idealnie do założeń z kalkulatora, tylko ten maraton jakoś odstaje…
Wstępny plan jest taki, że teraz latam bez konkretnego celu do czasu połówki w Toruniu, potem trochę odpoczywam, a potem w jakieś 16 tygodni przygotowuję się do maratonu. Nad planem na te tygodnie jeszcze pomyślę, już pojawiają mi się pewne pytania i jak sama to trochę uporządkuję, to zapewne wrócę na forum po radę.
I jeszcze parę odpowiedzi na niezadane pytania. :P
Q: Czemu maraton? Czemu nie chcesz najpierw pobiec dychy w 45 minut/40 minut/pobić rekord świata na 5000m? Olaboga, wszyscy teraz te maratony.
A: Bo chcę. Bo czuję, że „wydłużenie się” będzie procesem mniej bolesnym i przyjemniejszym, niż klepanie interwałów, szczególnie w zimie. Zwiększenie kilometrażu i trzygodzinne niedzielne wycieczki mnie nie przerażają. Łatwej jest mi biegać dłużej, niż biegać szybciej. Obstawiam, że wcześniej pobiegnę połówkę po 5’/km, niż dychę po 4’30’’/km. No i… mam z dystansem maratonu niewyrównane rachunki z Lublina. A już samo to, że OWM jest w kwietniu i w płaskiej Warszawie stawia przede mną zadanie prostsze niż wówczas.
Q: Skoro już maraton, to czemu nie na 3:50, tyle wynikałoby z wyników na krótszych dystansach.
A: Bo się boję. Patrząc na forum można dojść do wniosku, że mało kto trenuje tak dobrze, żeby nabiegać wynik z kalkulatora, szczególnie w maratonie. A ja jestem ciężka. Wolę zacząć wolniej, niż szybciej. Obiecuję przyspieszyć, jeśli będę miała z czego. Cztery godziny to bardzo ładna liczba i motywujące wyzwanie.
Q: Czemu tak późno zaczynasz trening do maratonu? Czemu nie robisz bazy już teraz?
A: Bo jestem młoda i narwana. To znaczy, maraton jest za pół roku, a pół roku stanowi zbyt duży procent mojego życia (a tym bardziej okresu biegania), by podporządkować je jednemu sportowemu celowi. Wiem, że na forum ludzie robią plany i na 30 tygodni, ale ja raczej nie potrafiłabym tak. Poza tym wtedy musiałabym zrobić roztrenowanie mniej więcej teraz, albo mieć je za sobą, a pogoda sprzyja wychodzeniu z domu, szkoda by było. Zresztą widziałam w internecie niejeden plan do maratonu mający 15 tygodni, więc mój pomysł nie jest tak totalnie z dupy. No i ostatecznie – zakładam, że wszystkie te wolne kilometry, które teraz nabijam całkiem mi z nóg nie wyparują.
A na koniec...
Październik
Dystans: 200,04km
Czas: 19:36:21h
Średnie tempo: 5:52 min/km
Głównie spokojne kilometry + Parkrun z życiówką i Praska Dycha na pół gwizdka. Kilka treningów i 20-30km w plecy z powodu przeziębienia w połowie miesiąca. Zmiana godzin biegania z powodu krótszego dnia i konieczności dostosowania się do planu zajęć na uczelni. (wstałam dzisiaj o 6:50!)
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Dzisiaj pierwszy raz w tym sezonie 8,5km w deszczu i tekst usłyszany koło przejścia dla pieszych "o! Pani to prawdziwy sportowiec!"
Kontynuując temat "tekstów", warto sobie czasem przypomnieć, jak nasi niebiegający bliscy podchodzą do całego tematu zawodów i śrubowania wyników: krótka rozmowa z chłopakiem:
- ... i nawet pójdę z tobą na ten bieg w poniedziałek. Długo zamierzasz biec?
- Czterdzieści siedem minut! Mówiłam przecież, że to dycha. Ale chcę być na miejscu z godzinę wcześniej.
- Będziesz zbierać się przez godzinę po to, żeby biec czterdzieści minut?
- Nie czterdzieści, tylko czterdzieści siedem!
- To prawie jak czterdzieści.
- Już bliżej pięćdziesięciu.
- Czterdzieści, pięćdziesiąt, co za różnica?
Słodkie.
I teraz fragment raczej dla babskiej części forum.
Uświadomiłam sobie dzisiaj po raz kolejny jak bardzo, jako kobieta, jestem uzależniona od własnej fizjologii. Cholerny cykl. Nie ma siły - przez dwa dni w miesiącu jestem słabsza fizycznie. Zazwyczaj wtedy po prostu biegam wolniej, nie robię akcentów, nie ma problemu. Zwykle na szczęście nie składa mnie jakoś drastyczne, ale zauważam wyraźny spadek wydolności, coś jakbym była lekko przeziębiona. Tym razem mi się udało, do poniedziałku będzie lepiej. Ale... przecież mogłoby być tak, że zasuwam do tego maratonu trzy czy cztery miesiące i dostaję okres dokładnie w dniu zawodów. I nic nie jestem z tym w stanie zrobić, przygotowania na marne, czekamy na następną okazję. W zasadzie jedyna opcja to podporządkowanie sobie organizmu zawczasu poprzez branie hormonów. Ale bądź co bądź, to już spora ingerencja. Właściwie... nie pytam, jak sobie z tym poradzić, bo chyba się nie da. Pozostaje mi rzucić typowo forumowe "też tak macie?"
Kontynuując temat "tekstów", warto sobie czasem przypomnieć, jak nasi niebiegający bliscy podchodzą do całego tematu zawodów i śrubowania wyników: krótka rozmowa z chłopakiem:
- ... i nawet pójdę z tobą na ten bieg w poniedziałek. Długo zamierzasz biec?
- Czterdzieści siedem minut! Mówiłam przecież, że to dycha. Ale chcę być na miejscu z godzinę wcześniej.
- Będziesz zbierać się przez godzinę po to, żeby biec czterdzieści minut?
- Nie czterdzieści, tylko czterdzieści siedem!
- To prawie jak czterdzieści.
- Już bliżej pięćdziesięciu.
- Czterdzieści, pięćdziesiąt, co za różnica?
Słodkie.
I teraz fragment raczej dla babskiej części forum.
Uświadomiłam sobie dzisiaj po raz kolejny jak bardzo, jako kobieta, jestem uzależniona od własnej fizjologii. Cholerny cykl. Nie ma siły - przez dwa dni w miesiącu jestem słabsza fizycznie. Zazwyczaj wtedy po prostu biegam wolniej, nie robię akcentów, nie ma problemu. Zwykle na szczęście nie składa mnie jakoś drastyczne, ale zauważam wyraźny spadek wydolności, coś jakbym była lekko przeziębiona. Tym razem mi się udało, do poniedziałku będzie lepiej. Ale... przecież mogłoby być tak, że zasuwam do tego maratonu trzy czy cztery miesiące i dostaję okres dokładnie w dniu zawodów. I nic nie jestem z tym w stanie zrobić, przygotowania na marne, czekamy na następną okazję. W zasadzie jedyna opcja to podporządkowanie sobie organizmu zawczasu poprzez branie hormonów. Ale bądź co bądź, to już spora ingerencja. Właściwie... nie pytam, jak sobie z tym poradzić, bo chyba się nie da. Pozostaje mi rzucić typowo forumowe "też tak macie?"
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
XXV Bieg Niepodległości
dystans: 10km
czas: 48:13
średnie tempo: 4:49 min/km
Miejsce K: 189/2740
Miejsce K20: 28/339
To nie do końca wyszło tak jak bym chciała, ale życióweczka jest. Taka malutka, kilkanaście sekund różnicy.
Zmarzłam na starcie jak cholera. Oczywiście ubrałam się na letnio - tylko koszulka i getry za kolano, to trudno, żebym się przegrzała. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona organizacją, strefy startowe wypaliły, nie było żadnego przepychania się czy korków. Podobno czwartą strefę przed jej startem zastawili samochodem? wracając do tematu, w związku z tym, że telepało mną nieźle, pierwszy kilometr poszedł w 5:10. Super, udało mi się nie wyrwać do przodu, ale z drugiej strony planowałam jednak nie biec wolniej niż 5 min/km. Przyspieszyłam lekko, było dobrze. Potem wiadukt, oczywiście lekka strata (wynikająca chyba bardziej z tego, że ludzie przede mną zwalniali, po Lublinie takie niewielkie podbiegi mi nie straszne). Pierwsze 5km zaliczone w około 24:10-15.
Cały czas leciałam na granicy życiówki, co było dość stresujące. Po pokonaniu wiaduktu po raz drugi - kiedy do mety zostało już jakieś 2-3km uruchomiłam wszystkie rezerwy. Bramę mety zobaczyłam mając na zegarku jakieś 46 minut i za nic nie potrafiłam ocenić, jak daleko się znajduje. :P patrzyłam jak jest coraz bliżej, ale nie wiedziałam, czy pokonanie pozostałego odcinka zajmie mi minutę czy pół. Udało się jednak. Zimny izotonik na mecie ostatecznie dobił moje gardło i lekko chrypię do tej pory.
Bonus - zdjęcie po biegu. :]
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Od czwartku testuję na sobie tempo 5:10 min/km - tempo, jakie chciałabym utrzymać na połówce w Toruniu. Nie jestem pewna, czy przez niecałe trzy tygodnie uda mi się coś wytrenować ale przynajmniej dowiem się, czy jest sens próbować. Żeby nie było, nie cały czas, zaczęłam od 2x3km i ze dwa razy w tygodniu jeszcze coś z tym pokombinuję.
W sobotę trochę ponad godzina krosu po lubelskim starym lesie (górki!), dzisiaj 20km wokół zalewu. Uwielbiam las o tej porze roku i w taką pogodę. Chłodny, wilgotny, ciemny. Chciałam wstawić zdjęcie, ale właściwie nie przedstawiałoby nic poza bezlistnymi drzewami, grubą warstwą podgniłej ściółki pod nogami i szarym niebem.
I coś w ramach mieszania "polityki" do biegania:
CHCĘ! To znaczy, gdyby była dostępna damska wersja kroju, to nie miałabym problemu z wyborem prezentu pod choinkę chodzą słuchy, że ma się pojawić.
W sobotę trochę ponad godzina krosu po lubelskim starym lesie (górki!), dzisiaj 20km wokół zalewu. Uwielbiam las o tej porze roku i w taką pogodę. Chłodny, wilgotny, ciemny. Chciałam wstawić zdjęcie, ale właściwie nie przedstawiałoby nic poza bezlistnymi drzewami, grubą warstwą podgniłej ściółki pod nogami i szarym niebem.
I coś w ramach mieszania "polityki" do biegania:
CHCĘ! To znaczy, gdyby była dostępna damska wersja kroju, to nie miałabym problemu z wyborem prezentu pod choinkę chodzą słuchy, że ma się pojawić.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Wczoraj na luzie, a dzisiaj rozpiska z międzyczasami w łapę niecałe 7km w tempie 5:10. Nie zapowiada się źle.
Odczuwam ogromną różnicę na tym pułapie tempa. 5:05-5:10 to jeszcze bieg w miarę komfortowy, może i daleko mu do spokojnego, ale nadal czuję, że potrafiłabym utrzymać tę prędkość dość długo. Przy przejściu w okolice 4:50 zaczyna się walka z nogami, dużo szybszy oddech i ogólnie spory wysiłek. Czyżby to ten słynny próg?
Zapisałam się w końcu na lubelską Drugą Dychę, więc w niedzielę przyjdzie się trochę ubłocić. :]
Odczuwam ogromną różnicę na tym pułapie tempa. 5:05-5:10 to jeszcze bieg w miarę komfortowy, może i daleko mu do spokojnego, ale nadal czuję, że potrafiłabym utrzymać tę prędkość dość długo. Przy przejściu w okolice 4:50 zaczyna się walka z nogami, dużo szybszy oddech i ogólnie spory wysiłek. Czyżby to ten słynny próg?
Zapisałam się w końcu na lubelską Drugą Dychę, więc w niedzielę przyjdzie się trochę ubłocić. :]
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Nie chce mi się.
Od dobrego tygodnia, albo i trochę dłużej, nie chce mi się biegać. Tak jakoś po Biegu Niepodległości, kiedy opadła euforia w miarę udanych zawodów. Owszem, zdarzało mi się do tej pory, że niechętnie wychodziłam na jeden czy drugi trening, ale taki ciąg już chyba z pięciu mam pierwszy raz. Chyba już wiem, po co jest roztrenowanie. Fizycznie raczej nie jestem zmęczona, tempa wychodzą jakie powinny, nie mam jakichś bólów czy nawet ciężkości w nogach. Ale totalnie brak mi motywacji, dobrze, że mam audiobooki, bo w przeciwnym razie odliczałabym minuty do końca biegu. Wkurza mnie to, że trzeba wcześniej wstać, a potem doprowadzenie się do porządku, ze szczególnym uwzględnieniem długich włosów, zajmuje tyle czasu. Wkurzają mnie remonty w okolicy, które trwają od marca i nigdy nie wiadomo, czy droga, którą biegłam przedwczoraj nie będzie dzisiaj rozkopana. Wkurza mnie mżawka na okularach. Wkurza mnie to, że trzeba stanik prać. Najchętniej spałabym 10 godzin na dobę, jak widzę znowu za oknem tę wszechobecną szarość, to nie ruszałabym się spod kołdry. Kiedy ostatnio w Warszawie świeciło słońce?...
Przede mną Toruń i szkoda mi go odpuszczać, to mój pierwszy biegowy wyjazd, wszystko już dopięte na ostatni guzik, planuję przy okazji wypoczynkowy weekend we dwoje no i dlatego... Wytrzymam jeszcze te dwa tygodnie. W sumie to nawet tydzień, ostatni można już luzować przed połówką. A potem wrzucam buty biegowe do szafy na co najmniej tydzień, a może i dwa. I liczę, że uda mi się odzyskać ten głód i radość z biegania.
Od dobrego tygodnia, albo i trochę dłużej, nie chce mi się biegać. Tak jakoś po Biegu Niepodległości, kiedy opadła euforia w miarę udanych zawodów. Owszem, zdarzało mi się do tej pory, że niechętnie wychodziłam na jeden czy drugi trening, ale taki ciąg już chyba z pięciu mam pierwszy raz. Chyba już wiem, po co jest roztrenowanie. Fizycznie raczej nie jestem zmęczona, tempa wychodzą jakie powinny, nie mam jakichś bólów czy nawet ciężkości w nogach. Ale totalnie brak mi motywacji, dobrze, że mam audiobooki, bo w przeciwnym razie odliczałabym minuty do końca biegu. Wkurza mnie to, że trzeba wcześniej wstać, a potem doprowadzenie się do porządku, ze szczególnym uwzględnieniem długich włosów, zajmuje tyle czasu. Wkurzają mnie remonty w okolicy, które trwają od marca i nigdy nie wiadomo, czy droga, którą biegłam przedwczoraj nie będzie dzisiaj rozkopana. Wkurza mnie mżawka na okularach. Wkurza mnie to, że trzeba stanik prać. Najchętniej spałabym 10 godzin na dobę, jak widzę znowu za oknem tę wszechobecną szarość, to nie ruszałabym się spod kołdry. Kiedy ostatnio w Warszawie świeciło słońce?...
Przede mną Toruń i szkoda mi go odpuszczać, to mój pierwszy biegowy wyjazd, wszystko już dopięte na ostatni guzik, planuję przy okazji wypoczynkowy weekend we dwoje no i dlatego... Wytrzymam jeszcze te dwa tygodnie. W sumie to nawet tydzień, ostatni można już luzować przed połówką. A potem wrzucam buty biegowe do szafy na co najmniej tydzień, a może i dwa. I liczę, że uda mi się odzyskać ten głód i radość z biegania.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Druga Dycha do Maratonu
Lublin, bieg przełajowy bez atestu
Dystans: 10km
Czas: 55:48
Średnie tempo: 5:35 min/km
Miejsce K: 41/141
Miejsce K16+: 20/63
Miało być tempo półmaratońskie, ale nie wyszło Zrezygnowałam z tego planu gdzieś w okolicach drugiego kilometra, bo było pełno błota, wody, korzeni, górek i w ogóle. Zgodnie z zapowiedzią organizatora zresztą. Biegło się trochę gęsiego i ciężko było wyprzedzać. Plan wyprzedzania po kałużach ludzi, którzy je omijają nie wypalił, bo za bardzo uważałam, żeby nie zaliczyć gleby. Dorzucając do tego fakt, że niezbyt chciało mi się męczyć, biegłam niezbyt wymagającym tempem, po drodze rozmawiając z ludźmi, którzy wyrażali taką chęć. Na mecie gorąca herbata i grochówka - pycha. Buty i spodnie do kolan uświnione spotkałam trochę znajomych, ogólnie taka bardziej zabawa niż spinka na czasy. Bardzo przyjemna zabawa.
Organizacja na medal - zresztą spod szyldu Maratonu Lubelskiego jeszcze żadna słaba impreza nie wyszła.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Spieprzyło się niebiegowo.
Piszę dla porządku, jeżeli by kogoś to obchodziło: do Torunia nie jadę, robię teraz tydzień albo dwa przerwy, zależnie od chęci, a potem, mam nadzieję, że będzie mi się chciało zacząć trenować do tego maratonu. Będę tu pewnie za jakiś czas.
Piszę dla porządku, jeżeli by kogoś to obchodziło: do Torunia nie jadę, robię teraz tydzień albo dwa przerwy, zależnie od chęci, a potem, mam nadzieję, że będzie mi się chciało zacząć trenować do tego maratonu. Będę tu pewnie za jakiś czas.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Tydzień lekko poplątanego resetu za mną. Zero biegania, właściwie zero jakiegokolwiek wysiłku fizycznego (bo trudno spacery nazwać wysiłkiem). Przyszły tydzień będzie przejściowy - to znaczy, wrócę do biegania, ale bardzo rekreacyjnie, w planach może ze 30km, oczywiście na luzie. A potem... nowy sezon, nowe cele, nowe nadzieje, że tak powiem. Nie tylko biegowe.
I nowe buty.
1350km zrobione w Adidasach to może nie jest jakaś straszna ilość, ale generalnie i tak miałam w planach zakup nowych butów gdzieś koło stycznia albo lutego, tak, aby rozbiegać je do maratonu. W związku z tym stwierdziłam, że mały rekonesans nie zaszkodzi i mając trochę czasu do zabicia w okolicach Okęcia, wstąpiłam do Decathlonu z zamiarem mierzenia wszystkiego, co wpadnie mi w ręce.
I tam były ONE Asics GT-1000 SS13. Ostatnia sztuka z wyprzedaży na półce, rozmiar 40, 179zł.
Generalnie noszę rozmiar 39 i pewnie nie zwróciłabym na nie uwagi, gdybym chwilę wcześniej nie zmierzyła jakichś innych Asicsów, stwierdzając, że chyba akurat od nich potrzebuję czterdziestki. Ponieważ nie miałam wrażenia, że "coś mi w nich nie pasuje" (o co u mnie nie tak łatwo) a cena wyjątkowo atrakcyjna, decyzja była prosta.
Zabrakło tu może porządnego podsumowania sezonu. Ale jak właściwie można podsumować swój pierwszy pełny biegowy sezon? Hurtowe ilości endorfin, życiówek, wiadomo. Zima i tony śniegu do połowy kwietnia były trochę przykre. W sumie... odnoszę wrażenie, że czasem i tak przesadzam z ilością słów o niczym, więc może tyle wystarczy.
(przy okazji postanowienie na przyszłość - więcej liczb na blogu, a mniej marudzenia!)
Kokodżambo i do przodu.
I nowe buty.
1350km zrobione w Adidasach to może nie jest jakaś straszna ilość, ale generalnie i tak miałam w planach zakup nowych butów gdzieś koło stycznia albo lutego, tak, aby rozbiegać je do maratonu. W związku z tym stwierdziłam, że mały rekonesans nie zaszkodzi i mając trochę czasu do zabicia w okolicach Okęcia, wstąpiłam do Decathlonu z zamiarem mierzenia wszystkiego, co wpadnie mi w ręce.
I tam były ONE Asics GT-1000 SS13. Ostatnia sztuka z wyprzedaży na półce, rozmiar 40, 179zł.
Generalnie noszę rozmiar 39 i pewnie nie zwróciłabym na nie uwagi, gdybym chwilę wcześniej nie zmierzyła jakichś innych Asicsów, stwierdzając, że chyba akurat od nich potrzebuję czterdziestki. Ponieważ nie miałam wrażenia, że "coś mi w nich nie pasuje" (o co u mnie nie tak łatwo) a cena wyjątkowo atrakcyjna, decyzja była prosta.
Zabrakło tu może porządnego podsumowania sezonu. Ale jak właściwie można podsumować swój pierwszy pełny biegowy sezon? Hurtowe ilości endorfin, życiówek, wiadomo. Zima i tony śniegu do połowy kwietnia były trochę przykre. W sumie... odnoszę wrażenie, że czasem i tak przesadzam z ilością słów o niczym, więc może tyle wystarczy.
(przy okazji postanowienie na przyszłość - więcej liczb na blogu, a mniej marudzenia!)
Kokodżambo i do przodu.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
No to, tego, czas na liczby. Lepiej się czuję wracając znowu do biegania w trybie ścisłym. :]
POGO4h - tydzień 0
Kilometraż: ok. 30km
Średnie tempo: 6:02 min/km
Ćwiczenia: 30 minut (2x15minut - pompki, przysiady, brzuszki, stabilność ogólna itp.)
Nie ma co wdawać się w szczegóły odnośnie każdego wyjścia, taki tydzień wprowadzający. Cztery spokojne biegi po około 5km, 7km, 8km i 10km, tempa w granicach 5:57-6:10. Dzisiaj na koniec 6 przebieżek. Zakwasy po dodatkowych ćwiczeniach świadczą o tym, że chyba takie sesje są i będą mi potrzebne.
Uprzejmie proszę, aby zima pozostała taką, jaka jest. Mżawkę zniosę.
POGO4h - tydzień 0
Kilometraż: ok. 30km
Średnie tempo: 6:02 min/km
Ćwiczenia: 30 minut (2x15minut - pompki, przysiady, brzuszki, stabilność ogólna itp.)
Nie ma co wdawać się w szczegóły odnośnie każdego wyjścia, taki tydzień wprowadzający. Cztery spokojne biegi po około 5km, 7km, 8km i 10km, tempa w granicach 5:57-6:10. Dzisiaj na koniec 6 przebieżek. Zakwasy po dodatkowych ćwiczeniach świadczą o tym, że chyba takie sesje są i będą mi potrzebne.
Uprzejmie proszę, aby zima pozostała taką, jaka jest. Mżawkę zniosę.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Kolejny nudny tydzień samych biegów spokojnych, to wystarczy wpis zbiorczy.
POGO4h - tydzień 1
Kilometraż: ok. 44km
Średnie tempo: 6:02 min/km
Ćwiczenia: 30 minut (2x15minut - pompki, przysiady, brzuszki, stabilność ogólna itp.)
wtorek 17.12 - 8,59km - 5:59 min/km
czwartek 19.12 - 9,47km - 5:58 min/km - w tym parę przebieżek
sobota 21.12 - 9,45km - 6:04 min/km - Wróciwszy w piątek do Lublina na święta wyszłam dość wcześnie rano i oblodziło mi ścieżkę rowerową nad rzeką. 57 minut na spiętych mięśniach.
niedziela 22.12 - 16,64 - 6:05 min/km - ... dlatego dzisiaj zaczekałam z wyjściem do około 10:30. Pierwsze pół drogi zmaganie z wiatrem, po nawrotce odpoczynek. Zalew częściowo zamarznięty, sielankowe widoki.
Nadal obcięty kilometraż, plan był, żeby nie przekroczyć 45km, nie chcę sobie zrobić kuku na początku. Zresztą run-log mówi, że od miesiąca nie przebiegłam jednorazowo więcej niż 12km, więc do wybiegania też podeszłam ostrożnie. W przyszłym tygodniu na pewno nabiję więcej - święta, wolne, pobyt w Lublinie itp.
Część beletrystyczna - kącik muzyczny:
Podobno cechą charakterystyczną typowego studenta jest oglądanie amerykańskich seriali w dużych ilościach. Dlatego też dzisiaj muzyka zasłyszana tamże. Zadałabym zagadkę, która piosenka pochodzi z jakiego serialu, ale komentarze na youtube mówią zbyt wiele.
The Proclaimers - 500 Miles
The Shins - Simple Song
Knife Party - Bonfire
POGO4h - tydzień 1
Kilometraż: ok. 44km
Średnie tempo: 6:02 min/km
Ćwiczenia: 30 minut (2x15minut - pompki, przysiady, brzuszki, stabilność ogólna itp.)
wtorek 17.12 - 8,59km - 5:59 min/km
czwartek 19.12 - 9,47km - 5:58 min/km - w tym parę przebieżek
sobota 21.12 - 9,45km - 6:04 min/km - Wróciwszy w piątek do Lublina na święta wyszłam dość wcześnie rano i oblodziło mi ścieżkę rowerową nad rzeką. 57 minut na spiętych mięśniach.
niedziela 22.12 - 16,64 - 6:05 min/km - ... dlatego dzisiaj zaczekałam z wyjściem do około 10:30. Pierwsze pół drogi zmaganie z wiatrem, po nawrotce odpoczynek. Zalew częściowo zamarznięty, sielankowe widoki.
Nadal obcięty kilometraż, plan był, żeby nie przekroczyć 45km, nie chcę sobie zrobić kuku na początku. Zresztą run-log mówi, że od miesiąca nie przebiegłam jednorazowo więcej niż 12km, więc do wybiegania też podeszłam ostrożnie. W przyszłym tygodniu na pewno nabiję więcej - święta, wolne, pobyt w Lublinie itp.
Część beletrystyczna - kącik muzyczny:
Podobno cechą charakterystyczną typowego studenta jest oglądanie amerykańskich seriali w dużych ilościach. Dlatego też dzisiaj muzyka zasłyszana tamże. Zadałabym zagadkę, która piosenka pochodzi z jakiego serialu, ale komentarze na youtube mówią zbyt wiele.
The Proclaimers - 500 Miles
The Shins - Simple Song
Knife Party - Bonfire
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Tak w ogóle to chciałam się pochwalić, że brodaty odwiedził mnie w tym roku trochę wcześniej i dostałam pas z bidonami. Testowany w ostatnią niedzielę - trochę na wyrost, w końcu 1:40h w zimie można by spokojnie bez picia polecieć - zdał egzamin. Nie przeszkadza, butelki całkiem wygodnie się wyjmują i takie tam. Powinno się przydać, przy 2:30h biegu już niespecjalnie wyrabiam, a noszenie butelki z wodą w ręce było zdecydowanie mniej wygodne.
Zapisałam się na Bieg Chomiczówki. Nigdy dotąd nie brałam udziału w zawodach na 15km, może być ciekawie. Nie mam zielonego pojęcia na jaki wynik mnie stać.
W prognozie pogody mówili, że grudzień nadal będzie udawał marzec. Cóż, wydaje się to całkiem słuszne, biorąc pod uwagę, że marzec w tym roku udawał grudzień.
Zapisałam się na Bieg Chomiczówki. Nigdy dotąd nie brałam udziału w zawodach na 15km, może być ciekawie. Nie mam zielonego pojęcia na jaki wynik mnie stać.
W prognozie pogody mówili, że grudzień nadal będzie udawał marzec. Cóż, wydaje się to całkiem słuszne, biorąc pod uwagę, że marzec w tym roku udawał grudzień.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
- neevle
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 42:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Połowa tygodnia za mną. Korzystam z pięknej jesieni. Albo wiosny, trudno powiedzieć.
24.12 - 12.24km - 6:08 min/km - Z kolegą, który biega raz w miesiącu. nabiliśmy parę przebieżek.
25.12 - 9.92km - 6:15 min/km - Las. Dzików nie było, ale trafiła się wiewiórka. Błoto takie, że miejscami ciężko było iść, nie mówiąc o biegu. I znowu trzeba było myć buty...
26.12 - 7.88km - 6:07 min/km - Siła! Rozgrzewka 2,2km, osiem około dwustumetrowych podbiegów, schłodzenie. Czuję lekki niedosyt, muszę chyba znaleźć coś bardziej stromego albo dłuższego. Ale wiadomo - lepiej zrobić za mało, niż przeszarżować.
Wszystkie trzy dni to zmaganie się z solidnym wiatrem. Ale za to dzisiaj biegałam w krótkich spodenkach i czapeczce zamiast opaski na głowie. Cóż, nie spodziewałam się, że będzie to możliwe w grudniu. :]
Jutro wolne, a jeszcze dzisiaj zapiekanka ziemniaczana z kurczakiem, żółtym serem i majonezem.^^'
24.12 - 12.24km - 6:08 min/km - Z kolegą, który biega raz w miesiącu. nabiliśmy parę przebieżek.
25.12 - 9.92km - 6:15 min/km - Las. Dzików nie było, ale trafiła się wiewiórka. Błoto takie, że miejscami ciężko było iść, nie mówiąc o biegu. I znowu trzeba było myć buty...
26.12 - 7.88km - 6:07 min/km - Siła! Rozgrzewka 2,2km, osiem około dwustumetrowych podbiegów, schłodzenie. Czuję lekki niedosyt, muszę chyba znaleźć coś bardziej stromego albo dłuższego. Ale wiadomo - lepiej zrobić za mało, niż przeszarżować.
Wszystkie trzy dni to zmaganie się z solidnym wiatrem. Ale za to dzisiaj biegałam w krótkich spodenkach i czapeczce zamiast opaski na głowie. Cóż, nie spodziewałam się, że będzie to możliwe w grudniu. :]
Jutro wolne, a jeszcze dzisiaj zapiekanka ziemniaczana z kurczakiem, żółtym serem i majonezem.^^'
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]