W tym temacie -zapomniałam w relacji ująć. Jedziemy na bieg, przedzieramy się przez jakąś ulewę. W pewnym momecie mąż pyta:
-A ile to właściwie kilometrów będzie, jeśli przebiegniesz całość.
-Z 50.
-



-Z 25km.
-No właśnie. I trenować do tego też za bardzo nie trenowałaś.
-No nie.
-To jak ty sobie to wyobrażasz, 50km to za dużo do przejścia, żeby się w limicie zmieścić.
Nie ma jak wsparcie duchowe tuż przed startem.
