W takim razie, chętnie podzielę się widokiem mojej bosej stopy, po zeszłotygodniowej przebieżce - trasa typowo leśna, ale po ścieżkach mniej lub bardziej utwardzonych. Po drodze widziałem kilka sztuk jeleni z pięknym porożem, których niestety nie udało się złapać na "kliszy" bo aparat mam średni w telefonie

Trasę rozpocząłem o poranku, przez kilka km jechalem rowerem, by dotrzeć na skraj lasu, rowerem też wracałem po bieganiu. W sumie wyszło coś koło 17km boso, i nieco poniżej 20 rowerem, w wakacje często jechałem później wprost na jogę przy browarze (1.5h) i w stanie bardzo wygłodniałym wracałem w południe do domu na śniadanie. Zazwyczaj całość robiłem na lekkim śniadaniu (chleb z masłem orzechowym własnej roboty z nutellą, lub z pomidorem) i 0,6L wody w bidonie (piłem zawsze po bieganiu, ale przed jogą, czasami wspierałem się też bananem przed ćwiczeniami z jogi).
Tamtego dnia było dość rześko rano, można nawet powiedzieć, że było zimno (chyba pierwszy taki chłodny poranek tej jesieni), i stopy dogrzały mi się po około 10 min biegu, co objawiło się przepływem przez nie przyjemnej fali ciepła. Dalej już było tylko cieplej


Co mnie zaciekawiło, to fakt, że w trakcie biegania po krzakach (więcej o ty pisałem tu -> http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... 25#p607728 ) biegałem z nieco bolącym kolanem i bolącą stopą, nic poważnego, ale jednak irytowało (pewnie trochę za ostro się wkręciłem w ten temat, i nogi powiedziały basta, może też dlatego, że biegałem pierwszy raz od dłuższego czasu w obuwiu), a obie te dolegliwości minęły jak ręką odjął po dłuższych spokojnych biegach boso

Nie twierdzę, że to było "lekarstwo" itd, bo aż takim idiotą nie jestem, ale było to miłe doświadczenie, pokazujące że w niektórych przypadkach ciało w warunkach maksymalnie zbliżonych do naturalnych potrafi się samo "naprawić". Szczególnie ze stopą czułem jak w pewnym momencie na bardzo nierównej i pochyłej ścieżce podczas naturalnego wykręcania stopy coś tam przeskoczyło i stopa przestała pobolewać (zresztą ból pojawił się w zupełnie nie biegowej sytuacji, jak wysiadałem z auta, więc może to nie było powiązane ze sportem).
Tak czy siak, fajne to było doświadczenie.
Tak na marginesie, jak ktoś lubi robić foty w lesie, to bose bieganie daje ogromnie dużo takich okazji, bo praktycznie nas nie słychać, i sarny można podejść (podbiec) na kilka metrów. Z tego też powodu zakupiłem ostatnio gwizdek, bo sarny są ok, choć sploszone mogą zupełnie niepotrzebnie zaplątać się w siatki grodzące młodniki (niestety byłem autorem takiej sytuacji dwa tygodnie temu), ale stado pędzących dzików to już może nie koniecznie jest ok

Od jakiegoś czasu zacząłem też biegać duble (dwa treningi jednego dnia, oba boso lub kombinacja krzaki rano w minimalach, a wieczorem boso) i muszę przyznać, że stopy się zadziwiająco szybko regenerują po takim treningu (chodzi mi tutaj o sytuację - boso rano i wieczorem).
Ciekawi mnie jak u was to wygląda?