Bieganie boso
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1241
- Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jakoś ten wątek mi umknął - widać, o szukajce zapomniałem.
W takim razie, chętnie podzielę się widokiem mojej bosej stopy, po zeszłotygodniowej przebieżce - trasa typowo leśna, ale po ścieżkach mniej lub bardziej utwardzonych. Po drodze widziałem kilka sztuk jeleni z pięknym porożem, których niestety nie udało się złapać na "kliszy" bo aparat mam średni w telefonie szkoda.
Trasę rozpocząłem o poranku, przez kilka km jechalem rowerem, by dotrzeć na skraj lasu, rowerem też wracałem po bieganiu. W sumie wyszło coś koło 17km boso, i nieco poniżej 20 rowerem, w wakacje często jechałem później wprost na jogę przy browarze (1.5h) i w stanie bardzo wygłodniałym wracałem w południe do domu na śniadanie. Zazwyczaj całość robiłem na lekkim śniadaniu (chleb z masłem orzechowym własnej roboty z nutellą, lub z pomidorem) i 0,6L wody w bidonie (piłem zawsze po bieganiu, ale przed jogą, czasami wspierałem się też bananem przed ćwiczeniami z jogi).
Tamtego dnia było dość rześko rano, można nawet powiedzieć, że było zimno (chyba pierwszy taki chłodny poranek tej jesieni), i stopy dogrzały mi się po około 10 min biegu, co objawiło się przepływem przez nie przyjemnej fali ciepła. Dalej już było tylko cieplej
Co mnie zaciekawiło, to fakt, że w trakcie biegania po krzakach (więcej o ty pisałem tu -> http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... 25#p607728 ) biegałem z nieco bolącym kolanem i bolącą stopą, nic poważnego, ale jednak irytowało (pewnie trochę za ostro się wkręciłem w ten temat, i nogi powiedziały basta, może też dlatego, że biegałem pierwszy raz od dłuższego czasu w obuwiu), a obie te dolegliwości minęły jak ręką odjął po dłuższych spokojnych biegach boso
Nie twierdzę, że to było "lekarstwo" itd, bo aż takim idiotą nie jestem, ale było to miłe doświadczenie, pokazujące że w niektórych przypadkach ciało w warunkach maksymalnie zbliżonych do naturalnych potrafi się samo "naprawić". Szczególnie ze stopą czułem jak w pewnym momencie na bardzo nierównej i pochyłej ścieżce podczas naturalnego wykręcania stopy coś tam przeskoczyło i stopa przestała pobolewać (zresztą ból pojawił się w zupełnie nie biegowej sytuacji, jak wysiadałem z auta, więc może to nie było powiązane ze sportem).
Tak czy siak, fajne to było doświadczenie.
Tak na marginesie, jak ktoś lubi robić foty w lesie, to bose bieganie daje ogromnie dużo takich okazji, bo praktycznie nas nie słychać, i sarny można podejść (podbiec) na kilka metrów. Z tego też powodu zakupiłem ostatnio gwizdek, bo sarny są ok, choć sploszone mogą zupełnie niepotrzebnie zaplątać się w siatki grodzące młodniki (niestety byłem autorem takiej sytuacji dwa tygodnie temu), ale stado pędzących dzików to już może nie koniecznie jest ok
Od jakiegoś czasu zacząłem też biegać duble (dwa treningi jednego dnia, oba boso lub kombinacja krzaki rano w minimalach, a wieczorem boso) i muszę przyznać, że stopy się zadziwiająco szybko regenerują po takim treningu (chodzi mi tutaj o sytuację - boso rano i wieczorem).
Ciekawi mnie jak u was to wygląda?
W takim razie, chętnie podzielę się widokiem mojej bosej stopy, po zeszłotygodniowej przebieżce - trasa typowo leśna, ale po ścieżkach mniej lub bardziej utwardzonych. Po drodze widziałem kilka sztuk jeleni z pięknym porożem, których niestety nie udało się złapać na "kliszy" bo aparat mam średni w telefonie szkoda.
Trasę rozpocząłem o poranku, przez kilka km jechalem rowerem, by dotrzeć na skraj lasu, rowerem też wracałem po bieganiu. W sumie wyszło coś koło 17km boso, i nieco poniżej 20 rowerem, w wakacje często jechałem później wprost na jogę przy browarze (1.5h) i w stanie bardzo wygłodniałym wracałem w południe do domu na śniadanie. Zazwyczaj całość robiłem na lekkim śniadaniu (chleb z masłem orzechowym własnej roboty z nutellą, lub z pomidorem) i 0,6L wody w bidonie (piłem zawsze po bieganiu, ale przed jogą, czasami wspierałem się też bananem przed ćwiczeniami z jogi).
Tamtego dnia było dość rześko rano, można nawet powiedzieć, że było zimno (chyba pierwszy taki chłodny poranek tej jesieni), i stopy dogrzały mi się po około 10 min biegu, co objawiło się przepływem przez nie przyjemnej fali ciepła. Dalej już było tylko cieplej
Co mnie zaciekawiło, to fakt, że w trakcie biegania po krzakach (więcej o ty pisałem tu -> http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... 25#p607728 ) biegałem z nieco bolącym kolanem i bolącą stopą, nic poważnego, ale jednak irytowało (pewnie trochę za ostro się wkręciłem w ten temat, i nogi powiedziały basta, może też dlatego, że biegałem pierwszy raz od dłuższego czasu w obuwiu), a obie te dolegliwości minęły jak ręką odjął po dłuższych spokojnych biegach boso
Nie twierdzę, że to było "lekarstwo" itd, bo aż takim idiotą nie jestem, ale było to miłe doświadczenie, pokazujące że w niektórych przypadkach ciało w warunkach maksymalnie zbliżonych do naturalnych potrafi się samo "naprawić". Szczególnie ze stopą czułem jak w pewnym momencie na bardzo nierównej i pochyłej ścieżce podczas naturalnego wykręcania stopy coś tam przeskoczyło i stopa przestała pobolewać (zresztą ból pojawił się w zupełnie nie biegowej sytuacji, jak wysiadałem z auta, więc może to nie było powiązane ze sportem).
Tak czy siak, fajne to było doświadczenie.
Tak na marginesie, jak ktoś lubi robić foty w lesie, to bose bieganie daje ogromnie dużo takich okazji, bo praktycznie nas nie słychać, i sarny można podejść (podbiec) na kilka metrów. Z tego też powodu zakupiłem ostatnio gwizdek, bo sarny są ok, choć sploszone mogą zupełnie niepotrzebnie zaplątać się w siatki grodzące młodniki (niestety byłem autorem takiej sytuacji dwa tygodnie temu), ale stado pędzących dzików to już może nie koniecznie jest ok
Od jakiegoś czasu zacząłem też biegać duble (dwa treningi jednego dnia, oba boso lub kombinacja krzaki rano w minimalach, a wieczorem boso) i muszę przyznać, że stopy się zadziwiająco szybko regenerują po takim treningu (chodzi mi tutaj o sytuację - boso rano i wieczorem).
Ciekawi mnie jak u was to wygląda?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 599
- Rejestracja: 02 sty 2012, 20:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
ok, tylko do tego nie mówisz niż o innych zmiennych takiego biegu. Też mam podobne doświadczenia z kolanem: przy bieganiu boso zmniejszał się ból lub pojawiał się później. Jednak przy bieganiu boso:
a) biegamy wolniej,
b) biegamy zdecydowanie bardziej ostrożnie,
c) biegamy krócej,
d) praw. biegamy też bardziej poprawnie technicznie żeby uchronić się przed bólem, waleniem bez sensu stopą w podłoże itd.
To nie jest oczywiście zarzut. Tylko bieganie boso przy kontuzji pomaga, ale nie dlatego, że jest cudownym remedium, ale dlatego, że "wymusza" na nas powrót do równowagi z własnymi umiejętnościami i budową fizyczną. Buty zagłuszają te sygnały tzn: możemy biegać za szybko, za daleko, za długo i walić bezrefleksyjnie stopą w ziemię.
a) biegamy wolniej,
b) biegamy zdecydowanie bardziej ostrożnie,
c) biegamy krócej,
d) praw. biegamy też bardziej poprawnie technicznie żeby uchronić się przed bólem, waleniem bez sensu stopą w podłoże itd.
To nie jest oczywiście zarzut. Tylko bieganie boso przy kontuzji pomaga, ale nie dlatego, że jest cudownym remedium, ale dlatego, że "wymusza" na nas powrót do równowagi z własnymi umiejętnościami i budową fizyczną. Buty zagłuszają te sygnały tzn: możemy biegać za szybko, za daleko, za długo i walić bezrefleksyjnie stopą w ziemię.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 3
- Rejestracja: 04 paź 2013, 13:04
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Klanger
Fajne zdjęcie:)
Fajne zdjęcie:)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1241
- Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Masz oczywiście rację!infomsp pisze:ok, tylko do tego nie mówisz niż o innych zmiennych takiego biegu. Też mam podobne doświadczenia z kolanem: przy bieganiu boso zmniejszał się ból lub pojawiał się później. Jednak przy bieganiu boso:
a) biegamy wolniej,
b) biegamy zdecydowanie bardziej ostrożnie,
c) biegamy krócej,
d) praw. biegamy też bardziej poprawnie technicznie żeby uchronić się przed bólem, waleniem bez sensu stopą w podłoże itd.
To nie jest oczywiście zarzut. Tylko bieganie boso przy kontuzji pomaga, ale nie dlatego, że jest cudownym remedium, ale dlatego, że "wymusza" na nas powrót do równowagi z własnymi umiejętnościami i budową fizyczną. Buty zagłuszają te sygnały tzn: możemy biegać za szybko, za daleko, za długo i walić bezrefleksyjnie stopą w ziemię.
Powiem szczerze nie pamiętam czy ten dyskomfort (bo to nie była kontuzja) pojawił się przed bieganiem OFF trail, które robiłem w butach (sandałach i Sockwach), czy po... Nie pamiętam, pewnie ponakładalo się kilka spraw, jak zawsze w życiu (warto pamiętać, że założyłem buty do biegania po ładnych kilku miesiącach, a takie ciężkie - ok. 200g - to nawet dłużej (coś ponad rok), i to mogło nawywijać z nogą. Druga sprawa to to, że dałem ostro czadu po tych krzakach, a w lesie jak to w lesie czy na polach, równo nie jest, może po prostu sam bieg w ten sposób odbił się ma kolanie... Nie wiem, trudno powiedzieć.
Co natomiast wiem, to to, że oba problemy (kolano i stopa) przestały istnieć po fajnym długim bosym biegu. Żeby była jasność, od zejścia śniegów w tym roku, może z 10 razy biegałem w butach (wliczając w to wypad w góry i zawody na których regulamin to nakazywał, no i te "sprinty" po krzakach ).
Odnośnie tego co piszesz w punktach a-d, to faktycznie jak po miesiącach bosego biegania włoży się buty, choćby najcieńsze mini, to ten brak czucia jest tak oszałamiający, że głowa płata figla, bo jej się wydaje że biegnie po równej jak stół powierzchni, to mija po jakimś czasie oczywiście, ale zanim to się stanie jest to w sumie niebezpieczny okres (więc warto zakładać od czasu do czasu rożne buty, by głowa się potrafiła szybko przestawiać - taka moja hipoteza). W tym wypadku będzie się biegło szybciej, ale z drugiej strony, jak biegam boso na tartanie, czyli nawierzchni gładkiej to biegam szybko, albo inaczej biegam na tyle szybko na ile moje ciało stać (co czasami kończyło się odciskiem na palcach -> zła technika ).
Czy boso biegam ostrożniej? Nie zwracam na to uwagi, biegnę i tyle. Owszem unikam niektórych miejsc, i wybieram drogi takie by były bardziej przyjazne dla stóp... Faktycznie, masz rację biega się ostrożniej, w górach i podczas przełajów założyłem jednak buty (ale wszystko przede mną )
Boso biegam krócej? Nie, choć pewnie gdybym założył buty, mógłbym pobiec dalej.
Jak widać sprawa jest bardzo złożona, i fajnie.
Co mnie ciekawi już od dłuższego czasu, to koncepcja wpływu "ciepłych stóp" czyli takich którym ciąle jest ciepło i komfortowo na osłabienie organizmu. Mam wrażenie, że coś jest w tym temacie, ale na razie to tylko wrażenie i obserwacje nie poparte niczym więcej. Ale pracuję nad tym
---
Żeby była jasność, jestem ostatnią osobą, która będzie twierdzić, że jak boso wyjdę w świat to ludzkość będzie uzdrowiona W sumie pisząc tutaj cokolwiek innego niż pobiegałem x kilometrów boso, było fajnie/niefajnie narażam się na posądzenie o fanatyzm czy coś w ten deseń, ale co tam
Raczej dzielę się obserwacjami z tego sezonu biegowego, a drugiego niemal całkowicie bosego (od 2 lat w zimie też jak tylko się da chodziłę w butach przewiewnych lub wręcz w sandałach, w których raczej moim stopom daleko jest do komfortu termicznego, staram się również biegać po śniegu, lub przynajmniej raz dziennie wyjść na mróz w gołych stopach - brr aż mi się samemu zimno teraz zrobiło - stąd podstawy obserwacyjne do koncepcji odnośnie ogólna odporność org, a komfort termiczny stóp).
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1219
- Rejestracja: 09 paź 2012, 11:09
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
@Kangoor z końca 1. strony
:
Głęboko się zamyśliłem i mam taką refleksję: jak to jest, że w wielu innych przypadkach jest dla nas oczywiste posługiwanie się ciałem bez dodatkowych wspieraczy i pomagaczy. Jasne jest, że zakładamy na siebie jakiś ubiór (preferowany jest - uwaga - niekrępujący ruchów, jest to uważane za zaletę!). Jeśli jest zimno albo przerzucamy gruz to ręce mamy w rękawiczkach (czy sztywnych?) itd. Kiedy doznajemy urazu (złamania, zerwania czegoś itp.) to jesteśmy przez lekarza zaopatrywani w różne urządzenia mające wesprzeć/umożliwić proces leczenia (gojenie, zrastanie itd.): kule, temblaki, ortezy, gipsy.... Jest dla nas jednak jasne, logiczne, uzasadnione i oczekiwane, że kiedy już będzie właściwy moment to dostaniemy zalecenie aby te urządzenia odstawić i zająć się rehabilitacją i ćwiczeniami, aby przywrócić normalne funkcje temu czemuś, co się zepsuło. Innymi słowy: ufamy, że dana struktura została odpowiednio zaprogramowana do pełnienia takiej i innej funkcji i dopóki nic nie jest zepsute oraz nie wymagamy od niej czegoś ponad jej siły i normalną rolę (niestety, często to jednak robimy), to niczego ona nie potrzebuje, aby tę funkcję wypełniać. Dodatkowe wsparcie czy ochrona potrzebne są głównie wtedy, jeśli wymagamy od tej struktury czegoś więcej (inaczej) niż na co jest ona przygotowana.
Dlaczego zatem z tego rozumowania wyłączamy stopy? I uważamy, że do normalnego (żadne hardkorowe przeciążenia) wypełniania roli, do której są one zaprojektowane, muszą być nie wiadomo jak ustawione, ustabilizowane, wsparte i podparte bo te biedne kości, więzadła, mięśnie i ścięgna stanowczo nie wystarczą?
Niedawno w dobrym sklepie renomowanej firmy obuwniczej usłyszałem, że miękkie butki są dla dzieci uczących się chodzić, a jak już się nauczą to potrzebują butków sztywniejszych "dla stabilizacji". Idąc tym tropem, miękkie ubranka są dla dzieci uczących się unosić głowę i siadać, a jak już się nauczą powinny chodzić w gorsetach ortopedycznych na szyję. Itd. itd.
:
Głęboko się zamyśliłem i mam taką refleksję: jak to jest, że w wielu innych przypadkach jest dla nas oczywiste posługiwanie się ciałem bez dodatkowych wspieraczy i pomagaczy. Jasne jest, że zakładamy na siebie jakiś ubiór (preferowany jest - uwaga - niekrępujący ruchów, jest to uważane za zaletę!). Jeśli jest zimno albo przerzucamy gruz to ręce mamy w rękawiczkach (czy sztywnych?) itd. Kiedy doznajemy urazu (złamania, zerwania czegoś itp.) to jesteśmy przez lekarza zaopatrywani w różne urządzenia mające wesprzeć/umożliwić proces leczenia (gojenie, zrastanie itd.): kule, temblaki, ortezy, gipsy.... Jest dla nas jednak jasne, logiczne, uzasadnione i oczekiwane, że kiedy już będzie właściwy moment to dostaniemy zalecenie aby te urządzenia odstawić i zająć się rehabilitacją i ćwiczeniami, aby przywrócić normalne funkcje temu czemuś, co się zepsuło. Innymi słowy: ufamy, że dana struktura została odpowiednio zaprogramowana do pełnienia takiej i innej funkcji i dopóki nic nie jest zepsute oraz nie wymagamy od niej czegoś ponad jej siły i normalną rolę (niestety, często to jednak robimy), to niczego ona nie potrzebuje, aby tę funkcję wypełniać. Dodatkowe wsparcie czy ochrona potrzebne są głównie wtedy, jeśli wymagamy od tej struktury czegoś więcej (inaczej) niż na co jest ona przygotowana.
Dlaczego zatem z tego rozumowania wyłączamy stopy? I uważamy, że do normalnego (żadne hardkorowe przeciążenia) wypełniania roli, do której są one zaprojektowane, muszą być nie wiadomo jak ustawione, ustabilizowane, wsparte i podparte bo te biedne kości, więzadła, mięśnie i ścięgna stanowczo nie wystarczą?
Niedawno w dobrym sklepie renomowanej firmy obuwniczej usłyszałem, że miękkie butki są dla dzieci uczących się chodzić, a jak już się nauczą to potrzebują butków sztywniejszych "dla stabilizacji". Idąc tym tropem, miękkie ubranka są dla dzieci uczących się unosić głowę i siadać, a jak już się nauczą powinny chodzić w gorsetach ortopedycznych na szyję. Itd. itd.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1219
- Rejestracja: 09 paź 2012, 11:09
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wracając do wątku: a propos biegania boso to u mnie jest tak, że czasem miewam lekkie bóle przeciążeniowe jakiegoś mięśnia w okolicy prawego biodra. Może to nieprawidłowa technika, może asymetria ciała (przeciwległa noga miała różne urazowe przygody w swej historii). ALE wydaje mi się, że do tego przeciążenia najłatwiej dochodzi w skarpetko-butach ultra-mini (Sockwy) - bardziej na twardym. Oprócz Sockw biegam na bosaka i w Glove'ach Merrella (10 mm podeszwa) i ani w butach, ani bez butów te dolegliwości się nie pojawiają - albo przynajmniej w znacznie zmniejszonym stopniu. W przypadku Glove to może być logiczne... zawsze to te 10 mm pianki chroni.... ale dlaczego bosak też jest mniej dotkliwy? Ano pewnie z powodu, o którym tu i ówdzie piszą Doświadczeni: bosak zabiera jakąkolwiek ochronę (czy amortyzację), ale daje w zamian pełnię informacji, wymusza miękki krok... A butki ultra-mini są najbardziej podstępne, bo amortyzacji już nie ma a pełnej informacji jeszcze nie ma.
Choć niedawno bieg po zimnej i mokrej trawie przy plus kilku C z lekka mi znieczulił stopy, nie powiem... było to całkiem fajne uczucie, choć takie dziwne trochę. Nie zdrętwienie, ale właśnie znieczulenie.
Choć niedawno bieg po zimnej i mokrej trawie przy plus kilku C z lekka mi znieczulił stopy, nie powiem... było to całkiem fajne uczucie, choć takie dziwne trochę. Nie zdrętwienie, ale właśnie znieczulenie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 599
- Rejestracja: 02 sty 2012, 20:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Spojrzenie na problem ciekawe, ale podobne mechanizmy są przy okularach i krótkowzroczności, dla coraz większej liczby osób samochód zastępuje nogi, kaski ochronne i nakolanniki zastępują naturalną ostrożność, tabletki przeciwbólowe zastępują mechanizmy obronne. To chyba takie czasy. Coraz mniejsze zaufanie do świata i przyrody i trzeba sobie dać poczucie bezpieczeństwa na własną rękę.hassy pisze:Jest dla nas jednak jasne, logiczne, uzasadnione i oczekiwane, że kiedy już będzie właściwy moment to dostaniemy zalecenie aby te urządzenia odstawić i zająć się rehabilitacją i ćwiczeniami, aby przywrócić normalne funkcje temu czemuś, co się zepsuło. Innymi słowy: ufamy, że dana struktura została odpowiednio zaprogramowana do pełnienia takiej i innej funkcji i dopóki nic nie jest zepsute oraz nie wymagamy od niej czegoś ponad jej siły i normalną rolę (niestety, często to jednak robimy), to niczego ona nie potrzebuje, aby tę funkcję wypełniać. Dodatkowe wsparcie czy ochrona potrzebne są głównie wtedy, jeśli wymagamy od tej struktury czegoś więcej (inaczej) niż na co jest ona przygotowana.
Dlaczego zatem z tego rozumowania wyłączamy stopy?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4947
- Rejestracja: 18 kwie 2009, 16:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Klanger, a do jakiej temperatury biegasz boso? Czy przymrozek już jest tym momentem, w którym zakładasz buty? Czy może już przy niskich, ale dodatnich temperaturach? Czy jak jest zimno, to skracasz dystans biegany boso?
"Odbywający się przez skórę recykling energii poprawia obieg krwi, dostarczając więcej sił w życiu codziennym i sporcie." - Reebok
Buty "inspirowane są samochodowym systemem zawieszenia, który siłę uderzenia zamienia w napęd." - Adidas
Buty "inspirowane są samochodowym systemem zawieszenia, który siłę uderzenia zamienia w napęd." - Adidas
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Naprawdę długo można biegać boso. Pierwsze biegi boso przeprowadzam zwykle gdy jeszcze leży śnieg na ziemi. Czyli temperatura powietrza dodatnia, ale temperatura podłoża zero .
I można przebiec spokojnie 2-3km, mimo że po zimie skóra stóp jest mocno wydelikacona i miękka.
I można przebiec spokojnie 2-3km, mimo że po zimie skóra stóp jest mocno wydelikacona i miękka.
The faster you are, the slower life goes by.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1241
- Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Tak jak Klosiu pisał, biegasz tak długo jak masz odwagę i jest to przyjemne/bezpieczne.
Trochę łatwiej jest przedłużyć sezon, regularnie biegając boso i chodząc w lekkim (przewiewnym) obuwiu, bo stopa jest przyzwyczajona do tych warunków, i o ile nie ma "niespodziewanego ataku zimy" to zmiany temp. zachodzą sukcesywnie, a nie radykalnie.
I to jest dobre, stopy tak jak ręce adaptują się do narastającego zimna.
Co do konkretnej wartości temp. do jakiej biegam, to takiej tobie nie podam, bo to czy bezpiecznie jest biegać boso czy nie zależy również od innych warunków - wiatr, wilgość, deszcz - ogólnie woda itd.
Może być dzień wietrzny, ale z temp. kilka stopni na plus, i po deszczu (kałuże) kiedy to po po kilkuset metrach stopy będą jak kołki, a to jest pierwszy sygnał by wiać do domu, lub ogrzać stopy w butach. A innego dnia, przy minus 10-15 możesz etapami przebiec po śniegu kilka kilometrów i nic tobie się nie stanie, a uczucie po takim biegu jest świetne. Są też takie dni, kiedy temp. powietrza jest na plus, gruntu na minusie (przymrozki), biegniesz po szronie, i jest super.
Im dalej w okres zimny (późna jesień i zima) tym trzeba bardziej uważać na oznaki przechłodzenie stóp, i ciepło ubierać się w pozostałe części ciała, tak by tracić ciepło tylko stopami.
Zawsze trzeba mieć suche buty i ciepłe skarpetki ze sobą, i nigdy nie należy "kozaczyć" - tu nie ma podbijania rekordów, bo to się może bardzo źle skończyć.
W zimie, po śniegu przy dużych mrozach, jak wychodzę boso to bardzo blisko domu, dosłownie na kilka minut/kilkadziesiąt sekund - zleży od dnia i samopoczucia, ciągle się ruszając - ale to raczej nie jest bieganie bose, a hartowanie ciała, poprawa krążenia itd. Odczucia po takim "zabiegu" są niesamowite, ale też trzeba bardzo uważać co jest na ziemi, jaki jest rodzaj śniegu i nie robić tego na chodniku (sól).
Czasami też podczas treningu biegowego w zimie, w śniegu, pod koniec biegania tak 1-1,5 przed końcem trasy, blisko auta lub domu, zdejmuję buty i skarpety i końcówkę biegnę boso. Czasami bardzo szybko maszeruję, jak akurat była to piesza wycieczka, ale zawsze z butami w pogotowiu.
Reasumując, tutaj nie ma reguły, za to bardzo łatwo zrobić sobie krzywdę.
---
Poniżej zestaw ćwiczeń dla stóp
Trochę łatwiej jest przedłużyć sezon, regularnie biegając boso i chodząc w lekkim (przewiewnym) obuwiu, bo stopa jest przyzwyczajona do tych warunków, i o ile nie ma "niespodziewanego ataku zimy" to zmiany temp. zachodzą sukcesywnie, a nie radykalnie.
I to jest dobre, stopy tak jak ręce adaptują się do narastającego zimna.
Co do konkretnej wartości temp. do jakiej biegam, to takiej tobie nie podam, bo to czy bezpiecznie jest biegać boso czy nie zależy również od innych warunków - wiatr, wilgość, deszcz - ogólnie woda itd.
Może być dzień wietrzny, ale z temp. kilka stopni na plus, i po deszczu (kałuże) kiedy to po po kilkuset metrach stopy będą jak kołki, a to jest pierwszy sygnał by wiać do domu, lub ogrzać stopy w butach. A innego dnia, przy minus 10-15 możesz etapami przebiec po śniegu kilka kilometrów i nic tobie się nie stanie, a uczucie po takim biegu jest świetne. Są też takie dni, kiedy temp. powietrza jest na plus, gruntu na minusie (przymrozki), biegniesz po szronie, i jest super.
Im dalej w okres zimny (późna jesień i zima) tym trzeba bardziej uważać na oznaki przechłodzenie stóp, i ciepło ubierać się w pozostałe części ciała, tak by tracić ciepło tylko stopami.
Zawsze trzeba mieć suche buty i ciepłe skarpetki ze sobą, i nigdy nie należy "kozaczyć" - tu nie ma podbijania rekordów, bo to się może bardzo źle skończyć.
W zimie, po śniegu przy dużych mrozach, jak wychodzę boso to bardzo blisko domu, dosłownie na kilka minut/kilkadziesiąt sekund - zleży od dnia i samopoczucia, ciągle się ruszając - ale to raczej nie jest bieganie bose, a hartowanie ciała, poprawa krążenia itd. Odczucia po takim "zabiegu" są niesamowite, ale też trzeba bardzo uważać co jest na ziemi, jaki jest rodzaj śniegu i nie robić tego na chodniku (sól).
Czasami też podczas treningu biegowego w zimie, w śniegu, pod koniec biegania tak 1-1,5 przed końcem trasy, blisko auta lub domu, zdejmuję buty i skarpety i końcówkę biegnę boso. Czasami bardzo szybko maszeruję, jak akurat była to piesza wycieczka, ale zawsze z butami w pogotowiu.
Reasumując, tutaj nie ma reguły, za to bardzo łatwo zrobić sobie krzywdę.
---
Poniżej zestaw ćwiczeń dla stóp
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1219
- Rejestracja: 09 paź 2012, 11:09
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Mnie też się wydaje, że spore znaczenie - wśród tych wszystkich elementów, które wymienia Klanger - ma wilgotność czy wręcz "mokrość" tego, po czym biegniemy... no i w efekcie skóry stóp. Pamiętam np. jakiś kurs survivalowo-górski i tam nam tłumaczono, że najbardziej wredna dla wyziębienia organizmu jest temperatura w okolicach zera - bo już jest zimno a jeszcze nie jest sucho.
Sam nie biegałem boso przy niskich temperaturach, ale istotnie mokre podłoże (namoczona trawa, ziemia..) przy plus 9 szybciej mi odrętwiło stopy niż suche plus 4-5.
Acha, dodam też, że sam na bosaka mam tendencję biec żwawiej, a nie wolniej... bo jakoś tak lekko i fajnie człowieka niesie...
Sam nie biegałem boso przy niskich temperaturach, ale istotnie mokre podłoże (namoczona trawa, ziemia..) przy plus 9 szybciej mi odrętwiło stopy niż suche plus 4-5.
Acha, dodam też, że sam na bosaka mam tendencję biec żwawiej, a nie wolniej... bo jakoś tak lekko i fajnie człowieka niesie...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 599
- Rejestracja: 02 sty 2012, 20:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ja kiedyś zdjąłem buty zrobiłem sobie spacer. Skończyło się odmrożeniem obu stóp. Trzeba uważać żeby stopy były suche, a można i przy sporych prozach robić krótkie spacery koło domu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1219
- Rejestracja: 09 paź 2012, 11:09
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Suchość na pewno też, ale w opisywanym przez Ciebie przypadku mroźnego spaceru mogą też grać rolę inne czynniki. Wydaje mi się, że przy bieganiu, w porównaniu z chodzeniem:
- stopa rozgrzewa się bardziej;
- kontakt stopy z podłożem jest krótszy (co oczywiście nie znaczy, że w mroźnym powietrzu doznaje ona przyjemnego ciepła, ale chyba jednak główne wychłodzenie następuje przez kontakt z zimnym podłożem).
Jak pisze Klanger: buty w pogotowiu. Trochę niewygodnie z nimi biec bo łatwo o mimowolne przykurczanie dłoni... ale już np. wynalazki typu Sockwa plus para skarpetek dają się ładnie zwinąć i gdzieś utknąć - albo i w rękach trzymać. Albo skitrać zestaw awaryjny w zaspie i biegać kółka w pobliżu.
Klanger, piękny, równy odcisk w błocie Można go pokazywać adeptom jako dowód, że w bieganiu naturalnym pięta też ląduje! Choć analizując go, Barefoot Ken Bob pewnie by Ci wytknął, że Ci dwa zewnętrzne palce nie lądują bo widać odciski tylko palucha i dwóch sąsiadów
Wielkie dzięki za refleksje i opowieści z lasu Fajnie wiedzieć, że w okolicach bądź co bądź nieźle zaludnionych i zagospodarowanych (czy dobrze podejrzewam, że foty i opowieści dotyczą okolic Twojego miasta?) trochę fauny dało radę się jeszcze wcisnąć
- stopa rozgrzewa się bardziej;
- kontakt stopy z podłożem jest krótszy (co oczywiście nie znaczy, że w mroźnym powietrzu doznaje ona przyjemnego ciepła, ale chyba jednak główne wychłodzenie następuje przez kontakt z zimnym podłożem).
Jak pisze Klanger: buty w pogotowiu. Trochę niewygodnie z nimi biec bo łatwo o mimowolne przykurczanie dłoni... ale już np. wynalazki typu Sockwa plus para skarpetek dają się ładnie zwinąć i gdzieś utknąć - albo i w rękach trzymać. Albo skitrać zestaw awaryjny w zaspie i biegać kółka w pobliżu.
Klanger, piękny, równy odcisk w błocie Można go pokazywać adeptom jako dowód, że w bieganiu naturalnym pięta też ląduje! Choć analizując go, Barefoot Ken Bob pewnie by Ci wytknął, że Ci dwa zewnętrzne palce nie lądują bo widać odciski tylko palucha i dwóch sąsiadów
Wielkie dzięki za refleksje i opowieści z lasu Fajnie wiedzieć, że w okolicach bądź co bądź nieźle zaludnionych i zagospodarowanych (czy dobrze podejrzewam, że foty i opowieści dotyczą okolic Twojego miasta?) trochę fauny dało radę się jeszcze wcisnąć
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 599
- Rejestracja: 02 sty 2012, 20:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Powinienem zapisać to w "...", bo to było truchtanie. Jak jest -10C to spacer boso raczej nie wyjdzie. Chodzi mi o to, że moim zdaniem przyczyną było wyjście w "rozmiękczonych" stopach po dłuższym chodzeniu w butach. Chyba coś podobnego jak się biega w przemoczonych skarpetach jak jest gorąco. Stopy się "gotują", bo są mokre.hassy pisze:Suchość na pewno też, ale w opisywanym przez Ciebie przypadku mroźnego spaceru mogą też grać rolę inne czynniki.