mihumor- Pół wieku poezji

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

05.09 bieg spokojny 16km - 1,20 godz tempo 5,02

Zaskakując dobre bieganie jak na dzień po ciężkiej jednostce - dwa pierwsze kilometry nieco kulawo a potem na luzie cały czas ponizej 5,00 - pełen relaks, regeneracja + kultura i sztuka (prozatorska) :spoczko: Powiedzieć, że bieganie po płaskim jest dużo mniej męczące niż po pagórach to nic nie powiedzieć

07.09 trening progowy 25km - 2,04 godz - tempo 4,58

Bardzo ciężka jednostka z wielu względów, miało być tak sobie cieżko a wyszło mocniej i więcej. Biegaliśmy to razem z żoną i w planie było polatać to na Błoniach w samo południe - cóż, słońca dużo i ciepławo ale tak mieliśmy czas. Na Błoniach były wyścigi rolkarzy więc pobiegliśmy na Bulwary Wiślane. Na Bulwarach było sporo wiatru, a tempa postanowiliśmy biegać po drugiej stronie Wisły bo tam jest mniejszy tłok (po trasce Marzanny). No i z planowanych 22kmów treningu zrobiło się 25km. A szło to tak:

3km rozgrzewka po 5,30
5km P po 4.05
10km BS po ok 5,30
4kmP po 4.03
3km truchtu po ok 5,40

Pierwszy odcinek progowy był pod wiatr, 4kmy poszły nawet gładko ale na 5tym kmie całkowicie pogubił mi się Garmin i zanim połapałem o co biega to pocisnełem z 500m za szybko - ten ostatni km wg "Garmonia" wyszedł niby po 4,05 ale na moje czucie to był dokręcony mocno poniżej 4,00 - na mapie trajektoria biegu jest mocno dziwna i ten kilometr mocno mnie podciął.
Potem spokojna dyszka z żoną - na szczęście bo jednak dzięki temu wolniej, słońce wali mocno a my bez picia, zaczęło nas nieźle podcinać i robić się nieciekawie. W końcu udaliśmy się do knajpy koło Hotelu Forum by napić się kranówy w toalecie (kasy nie mieliśmy ze sobą), zmoczyć głowy i schłodzić się - było generalnie ciężko. Po 18tym kmie druga tempówka na zmęczeniu, ta w planie nieco szybsza no i z wiatrem co to wtedy zwykle niewiele pomaga - bałem sie tej tempówki, było bardzo ciężko ale udało się ją dopiąć - ostatni km po 4.01 więc nieźle, żona ma po drugiej tempówce swojej (3kmy po 4,30) miała całkiem dość, ledwo sie dowlekliśmy do auta gdzie czekało pożądane picie i żarcie :hej: Żona ma stwierdziła na koniec - pierwszy ciężki trening w tym cyklu :orany: - ja pierdykam, to ja połowę akcentów na rzęsach a ona pierwszy cieżki trening :wrr: :hahaha: Baby są jakieś inne :hahaha:

Tak odnośnie "bab" to koleżanka co mnie do biegania namówiła machnęła dziś w Krynicy na 10km Mistrzostwo Polski w K40 - pobiegła 36,39 - bardzo mnie to cieszy nie tylko ze względów towarzyskich i koleżeńskich ale też biegowych, biega ona teraz trening do Maratonu Warszawskiego a ja jej pomogłem rozpisać ten plan na podstawie swoich doświadczeń, jej wyników tak by miała ciągłość z tym co biegała, te treningi, które teraz biega są zupełnie inne od tego co robiła i dziś stwierdziła, że efekt jest znakomity - bardzo mnie to cieszy i liczę na jej fajną życiówkę w MW.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

08.09 - bieg regeneracyjny 10,6km - 59 min

Po wczorajszych szarżach dziś zasłużony, krótki "regener" w terenie. Na początku "robiłem" trochę jak ruski dizel w syberyjski, zimowy poranek ale podobnież jak taka maszyna rozgrzałem członki i nawet poszło kaczym truchtem. Jako, ze ostatnio to co tydzień robię jakąś życiówkę to tym razem też wyszła, a jakże, tygodniówka rekordowa mi się nabiegała - całe 97 km-ów. Nigdy takiej nie miałem - wiem, szału ni mo ale "mała rzecz a cieszy" :spoczko: . Teraz trzeba nieco odpuścić by było z czego połówkę w niedziele polecieć - chyba będzie spinka bo mi zależy :spoko:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

09.09 - bieg spokojny 16,5km - 1,25 godz - tempo 5,08

Kurcze, przeziębiłem się, gardło mnie boli. Żona podobnie - to chyba efekt naszego świetnego pomysłu, by po sobotnim kilerze wykąpać się w Kryspinowie, w sumie przyjemnie było ale woda zimna i efekt niefajny. Z rana myślałem, ze w ogóle nie pobiegam ale po południu zmusiłem sie. Biegałem w padającym deszczu i biegało się nad wyraz dobrze, myślałem, że to będą męki a było ok. Zmęczenie po sobocie wyraźnie minęło - przynajmniej częściowo.

10.09 - trening progowy 14,4 km - 1,05 godz - tempo śred. 4,33

Dziś lekki trening progowy przed niedzielnym startem, jednostka taka by tylko lekko zmęczyć a już coś szybciej pobiegać. Od razu zauważyłem, że tempo biegu spokojnego mi wyraźnie podskoczyło co u mnie dobrze rokuje. Same tempa poszły tak sobie, pod wiatr było ciężkawo, z wiatrem luźno, nogi mam takie dziwnie słabe, jakby waciane - to chyba efekt zmęczenia kilkoma naprawdę mocnymi jednostkami ostatnio i dużą objętością - w sumie nigdy tak ciężko nie trenowałem jak przez ostatni miesiąc, z ostatnich 30 dni mam przebieg 380 km w tym sporo temp i kilka kilerów.
A dziś było tak:

4km rozgrzeki po 4,50
4- 1,3km po 3,59-4,02 na przerwach 2' BS
3,5km BS po 4,50

Wyszło średnio dosyć szybko mimo, że bieg spokojny był spokojny i bez-wysiłkowy, chyba forma jest tylko teraz trzeba złapać odpoczynek by zniknął efekt szklanych nóg - mam nadzieję, ze zdążę, biegać już będę mniej i tylko wolno, ćwiczenia siłowe też już mniej i daruje sobie te na nogi - zobaczymy jak wyjdzie, oby pogoda dopisała czyli mało wiatru i nie za wiele słońca. Pod start w połówce nie jest to najlepszy moment bo wypada w środku najcięższych treningów - ale z samego cyklu pod maraton jestem zadowolony bo idzie planowo i dobrze, nawet jak ta połówka nie pójdzie świetnie to trudno, muszę ją z treningu robić bo cel główny jest inny i nie chcę za bardzo tu naginać się do tego startu
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

11.09 - bieg spokojny 11km - 55 minut
12.09 - bieg spokojny 10,6km - 54 minuty

Dwa spokojne, luźne wybiegania, nic specjalnego, zaliczanie kilometrów i zmęczone nogi, cóż, szósty kolejny dzień biegania i razem 90km wybiegane w tym czasie - teraz tylko odpocząć do niedzieli. Lidka dziś była u fizjo, nagrabiła sobie z nogami i w ramach prac domowych dostała całą masę ćwiczeń na rozciąganie, ma szansę to poprawić do niedzieli, muszę też się wybrać by mi posprawdzał co nawywijałem ale tą połówkę pobiegnę spięty (z pięty) :hahaha:

Za i przeciw czyli rokowania na niedziele:

Plusy:
- dobra waga startowa i dobrze zaliczone treningi
- tempo wybiegań, które jakby mówiło, że jest dobrze
Neutralne ale jak będzie sie zobaczy:
- chyba niezła trasa ale jak jest naprawdę to się okaże
- pogoda niezgorsza się zapowiada choć może być zbyt ciepło bo ma być ponad 20 stopni w czasie biegu, oby słońce było za chmurami bo plus przejdzie w minus, może być jak na dyszce ostatniej czyli deko za gorąco- oby nie
Minusy:
- start z ciężkiego treningu i zmęczenie mięśniowe,
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

15.09 - Wachau Halbmaraton 21,1km - 1.25.06 - tempo śr. 4,02

Impreza nazywa się Wachau Marathon i sama w sobie warta jest kilku słów i drobnego opisu. Zawody te to w zasadzie 3 biegi, ćwierć, pół i pełny maraton, które rozgrywane są wzdłuż brzegów Dunaju w trasa ich przebiega przez jedną z największych atrakcji turystycznych Austrii czyli przełom Dunaju zwany Wachau. Biegi startują z różnych miejsc tej samej trasy, im krótszy tym ma start bliżej mety usytuowanej w centrum pięknego miasta Krems (60km na zach od Wiednia). Biegacze na miejsca startu są rozwożeni z Krems oraz z Wiednia autobusami, pociągami i statkami, każdy sobie wybiera opcje transportu przy wpisie i przejazd zawarty jest w kosztach (ok 30-40 euro w zależności od terminu wpisu), autobusy są od razu depozytami. Wszystko świetnie zorganizowane i dopięte świetnie zważywszy na skale wydarzenia.
O masowości tego biegu przekonaliśmy się już w niedzielę rano gdy stanęliśmy w potężnym korku na autostradzie przed Krems, we wszystkich autach biegacze, korek idzie jak krew z nosa i już robiło się nerwowo, wjazd do miasteczka i kłopot z parkowaniem, wszędzie masa aut i tłumy biegaczy ciągnących ku autobusom i pociągom. Trudności logistyczne pokonaliśmy stając na prywatnym parkingu pod biurowcem - nikt się nie czepiał, nikt nie robił problemów - miasto w stanie podwyższonej gotowości. Sama trasa jest płaska, delikatne, nieodczuwalne podbiegi i zbiegi, idzie brzegiem rzeki pod stromymi terasowymi winnicami, skałami i miasteczkami cudnej urody na zboczach, na szczytach gór zamki i malownicze ruiny - bajka.
Nasze ostatnie dni przed startem nie wyglądały dobrze, Lidka miała problem z łydką, w czwartek odwiedziła fizjo i dostała awaryjny pakiet rozciągania bolącej nogi, do tego przeziębiliśmy się i tu ja wyglądałem gorzej, w sobotę byłem słabiutki, zatoki zawalone i dziwne zmęczenie, nic nie pomagało - byłem "miętki i tyle". Padłem wieczorem jak kawka i dobry sen chyba pomógł bo rano było wyraźnie lepiej, Lidka tez się wyprostowała i po dobiegu na styk do autobusu jadącego na start przyszła a trema i mobilizacja. Nigdy nie biegaliśmy zawodów z tak ciężkiego treningu, nigdy tyle nie biegaliśmy i ciekaw byłem jak wyjdzie nam tak krótkie i delikatne odpuszczenie - to był pewna niewiadoma. Na miejscu na brzegu rzeki tłum biegaczy, ciężko przejść, autobus z elitą, z którego wysiada tłum Kenijczyków płci obojga. Biegamy chwilę, rozciąganie i do strefy startowej. Pogoda piękna, słońce za cienkimi chmurami, nieco powyżej 20 stopni, słaby wiatr, atmosfera, nic tylko walczyć.
Początek nieco pofałdowany ale zbiegi i podbiegi bardzo łagodne, biegnę wg planu na złamanie 1,26 - cisnę równo po 4,05, już po 3km biegnę w grupce ok 10 osób, która powoli wyprzedza bohaterów pierwszych kilometrów, po ósmym kilometrze stawka się przerzedza a z grupki zaczynają odpadać pierwsi biegacze, tempo równiutkie, na 10mie jesteśmy w 40,51, na półmetku 43,06 tyle, ze wtedy jest nas już tylko dwóch, trzymam intensywność i zmęczenie w ryzach, chcę tak biec do końca i na dwóch ostatnich km-ach urwać te kilka sekund do 1,26, od 14kma biegnę już sam, nikt z grupki się nie ostał, jest pod wiatr, trochę przeszkadza ale też chłodzi, pije po łyku na punktach i wylewam na siebie wodę, na 15tym jestem planowo i równo wg planu, z wolna wyprzedzam kolejnych zawodników i wtedy zaczyna się coś dziwnego, coś co już znam z niektórych startów tyle, że tym razem nie odkrywam nagłych pokładów rezerwowej mocy, jestem zmęczony jak byłem, niby nie przyspieszam ale biegnę szybciej, jestem z tempem poniżej 4,00, trzymam tą intensywność i każdy kolejny kilometr wychodzi mi szybciej - 3,58 - 3,55 - 3,53 - 3,51 - 3,47 - 3,46 - meta. Końcówka to kluczenie po miasteczku w szpalerach kibiców, doping niesie bo ja już na oparach, 500 m przed metą stoją moi rodzice, biegnąc podnoszę dwie ręce do góry w geście podwójnego V - tak do zdjęcia bo wiem, ze plan maksimum już prawie zrobiony, opuszczam i od razu tego żałuje tak zabolało, jeszcze ostatnia spinka, mijam ostatnich dwóch zawodników, bramka 21km, czerwony dywan, mijam truchtającego do mety Kenijczyka z elity i padam na pysk, minutę oglądam swoje Kinvary, siadam na asfalcie. Na ostatnim kilometrze miałem jeszcze myśl by coś wydusić więcej z siebie i złamać 1,25 ale odpuściłem, za dużo na raz, trzeba sobie coś zostawić na później :spoczko: . Podnoszę się, staję za Paniami rozdającymi medale i patrze na rzekę ludzi, która rośnie i wlewa się na metę, czekam na Lidkę, widzę ja w oddali i wiem, że będzie życiówka, dobiega strasznie zmęczona, 1,37,11 - dokłada do życiówki ponad pół minuty ale jest niezadowolona, nie było mocy na ostatniej piątce, pobiegła równo na 1,37 z sekundami ale nie miała z czego odejść, nie złapała takiego haju jak ja, cóż, nie zawsze się tak miewa - taki stan łaski nie jest w standardzie, bywa czasem tylko niestety :hahaha: Szkoda trochę bo do 3 miejsca w kategorii zabrakło jej 35 sekund, niby niewiele ale jednak sporo. Potem dużo wody, piwa (Erdinger ale ten bezalk) i spadamy, na kwaterę, kąpiel,w auto i do Polski - świetny trzydniowy wypad z sobotnim całodniowym zwiedzaniem oraz udanymi zawodami.
Trochę statystyki:
- zająłem netto 99-100 miejsce, 22 gie w kategorii, Lidka 6 te w kat.
- moja połówka to NS 43,06 - 42 minuty, ostatnie 10km przebiegłem w ok 39,37 :orany:
- byłem pierwszym z Pl na mecie, Lidka 4 ta (50 osób od nas tam biegło

Zdjęć kilka wrzucę wieczorem i może coś jeszcze dopisze na spokoju, bo głowa wciąż rozgrzana emocjami.

To te fotki, dwie z miejsca startu nad Dunajem oraz zakole rzeki wzdłuż którego idzie trasa biegu widoczne z 11km bi(zdjęcie robione z miasteczka pod którym przebiega się w tunelu i w nim mija się 11km biegu).
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

16.09 - bieg regeneracyjny 13,5km - czas 1,11 godz - tempo śr 5,15

Mam poślizg dzienny we wpisach, nie wyrabiam się na zakrętach. Wczoraj dzionek po starcie w połówce trzeba było ją roztruchtać, zwykle to zbyt fajne nie jest ale wczoraj biegało mi się bardzo przyjemnie i może poza 2ma pierwszymi kilometrami wręcz świetnie i z czasem coraz żwawiej, żal było schodzić bo bym pewnie coś koło 20km zrobił ale czas nie jest z gumy nie tylko na zawodach. Biegałem bez książki by przemyśleć i poukładać sobie w głowie.
Efekty przemyśleń i okolice wniosków:
- teraz po tym biegu nie mam już wymówki by nie atakować trójki w M
- trochę mi do w.w brakuje bo to wynik w kalkulatorze 2xHM + 10 minut prawie na tą 3kę ale ja w ostatnich dwóch maratonach do takiego przeliczenia traciłem 1-2 minuty, realnie więc patrząc przy dobrych warunkach i sprzyjającej trasie można powalczyć, jest jeszcze dodatkowo 2 miesiące na lekki postęp - powiało w tej kwestii optymizmem ale to nadal bardzo ambitny cel i marzenie, goniony króliczek , przydałoby się też złapać runershaja :spoczko:
- na ostatnich 5km-ach pobiegłem lepiej od życiówki na 5km, wyszło coś koło 19 minut
- nie ma czasu na świętowanie, trzeba lecieć z planem i jest co robić - dziś jednak pas i zbieranie sił
- nie biegam już testowych zawodów przed maratonem, testy zrobione i zaliczone,
- psychicznie będzie łatwiej bo już niezłe owoce z tego cyklu zebrane, już wózeczek popchnięty do przodu
- znam już moją wagę startową na M i wiem, że koncepcja biegania niewiele więcej ale częściej świetnie się sprawdza,
- mogę pobiec NSa na dużej intensywności, wiem już jak to zrobić.
- poprzedni tydzień 77km-ów - słabo ale coś trzeba było złożyć w ofierze wyniku :hahaha:

I dwie fotki z Wachau, Lidka na 20kmie dokłada drobne, kolejne sekundki do nowej życiówki, nie szło jej po 15tym kmie ale 2 ostatnie pobiegła jak na 10km zyskując prawie pół minuty - to potrzebne pół minuty -a ponoć to nie sztuka jak idzie wiec tym większe brawa - dumny jestem z mojej żony bo ma charakter do biegania.
A ja gdzieś 500m przed metą w geście zwycięstwa, dużo mnie to "pozowanie" kosztowało ale warto było, choć może przez to nie podjąłem próby rozmienienia 1,25 - ale byłem wtedy na oparach a jednocześnie jako bomba entuzjazmu i spełnienia.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

18.09 - bieg długi 28,4km - czas 2,19 godz - tempo śr. 4,54

Po świętowaniu i wyjazdach czas wrócić w swoje zwykłe buty czyli "idziesz Danka idziesz musisz" jak to krzyczał kiedyś na zawodach jeden trener. Dziś w menu najbardziej nielubiana jednostka zwana potocznie longiem - czyli długo, równo i monotonnie, zwłaszcza, ze trasa to 8 kółek w koło krakowskich Błoń, dobrze, że choć pogoda znakomita do biegania i kilka ładnych rolkarek co się kręciły tu i tam :hahaha: Myślałem, ze to będzie orka na zmęczeniu tymczasem poszło lekko, łatwo i nawet może przyjemnie, biegłem to równo i bezboleśnie, comfort and happiness jak to śpiewa pewien modny teraz młodzian. Zapomniałem napisać, że w nagrodę za wynik w HM dostałem z PZLA pismo oficjalne o promowaniu mnie o szczebel wyżej w tabelkach Danielsa - nie wiem czy się cieszyć :spoczko:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

19.09 - bieg regeneracyjny 13km - czas 1,09 godz - tempo 5,17

Dzień po longu biegało mi się dosyć ciężko i drewniacko, nieco dziwne bo biegało mi się znacznie gorzej niż dzionek po starcie w półmaratonie; widocznie te zmęczenia się sumują. Nieźle się wyjechałem bo przy tak krótkim i wolnym biegu miałem widoczny spadek cukru, jeść mi się chciało już w połowie niesamowicie a po tak spokojnym bieganiu ręce nieźle mi drgały, jak na odwyku

20.09 - bieg spokojny 12km - czas 1 godz - tempo 5,00

Dziś już lepsze bieganie, na początku nawet bardzo dobre ale miast się rozkręcać miałem dziś na odwrót, zaczęło mnie zamulać, znowu stan głodu i wielkiego ssania - niekomfortowe uczucie, zdecydowanie niefajne. Pod koniec przeszło nieco ale koniec biegania przywitałem z wielką przyjemnością (a w zasadzie to z radością przywitałem batonik zbożowy). Oj wypaliło się ten glikogenik do denka widocznie. Teraz trzeba odpocząć przed niedzielnym TM 20km czyli trening pt. "Dzień dobry Panie Maratonie" - to będzie rozpoznanie bojem :hahaha: Tak sobie myślę, ze to luzik będzie ale z poprzedniego cyklu pamiętam, że ten trening mnie wtedy załatwił (jako jedyny)
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

22.09 - tempo maraton 20,3km - czas 1,27 godz- tempo 4,17 - cały trening 23km

Niby 20 km biegu tym tempem to powinna być może nie kaszka z mleczkiem ale jednak nic specjalnie trudnego, starałem się tak nie myśleć niemniej przed tym biegiem byłem bardzo spokojny. Biegaliśmy to razem z Żoną (każdy swoje oczywiście) w porze startu maratonu czyli 9.15 rano. Nawet się wypowiedziałem, ze chciałbym taką pogodę mieć we Florencji bo fajna temperatura i pochmurno. O ja głupi, już na drugim kilometrze musiałem to odszczekać a wszystko przez silny wiatr. Ten wiatr niestety wypatrzył ten trening i jego sens, miast spokojnego treningu TM wyszła taka masywna i dziwna jednostka siły biegowej bo jak inaczej nazwać dymanie pod wiatr 10km-ów (na raty) w tempie zbliżonym do maratońskiego (kto biegał na Błoniach przy wietrze wie jak potrafi to być upierdliwe). Co za tym idzie intensywność wychodziła za duża, nierówna, niestety nieczytelne a ni czucie biegu ani odczucie po nim. To jednak nieco bez znaczenia bo maratonu tydzień po życiówce w połówce biegać nie będę i rewelacji dziś się nie spodziewałem dlatego trening cieszy bo się udał mimo wszystko. Miałem w planie biec to na NS ale to z uwagi na wiatr było bez sensu, biegałem wiec te pod wiatr w 4,19-4,22, te nie pod wiatr 4,13-4,15. Powiedzieć, że te biegane wolniej ale pod wiatr były cięższe to nic nie powiedzieć, podbijały pikawę i zmęczenie mocno ale jakoś to zmogliśmy. Lidka też ładnie dała radę bo jej poszło 20 km po 4,50 średnio a strasznie narzekała ostatnio na zmęczenie.
Tygodniówka 89 km
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

23.09 - bieg spokojny 16km - czas 1,20 godz - tempo 5,02

Miał być regeneracyjny a poszło normalnie, całkiem dobrze i bez śladu zmęczenia po poprzedzającym długim biegu TM - zadziwiam sam siebie ostatnio, chyba stwardniałem

24.09 - bieg spokojny 11km - czas 54 minut - tempo 4,54

Masakrujący wiatr ale biegło się nieźle, zupełny luzik.

25.09 - trening progowy 15km - czas 1.05 godz - tempo 4,22

Powiedzieć, że to był bardzo ciężki trening to powiedzieć stanowczo zbyt wiele. Obawiałem się tego biegania treningowo piątek po 20 minut ale poszło nad wyraz dobrze:

1,5km spokojnie po 4,55
5km P po 4,00
2km spokojnie po 5,10
5km P po 4,00
1,5km spokojnie po 5,05

Obie piątki zamknąłem minimalnie poniżej 20 minut, biegłem to bardzo równo i spokojnie, na pełnej kontroli, sam się zdziwiłem, ze tak dobrze poszło bo byłem nastawiony na ciężki bój - zwłaszcza, ze biegam prawie codziennie. Warunki dziś były cudne do biegania, częściej mieć takie by się chciało. Jeszcze dwa miesiące latania do maratonu, cała kupa ciężkich jednostek i sporo kilometrów przede mną ale jak to się mówi "już jest z górki"
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

26.09 - kros pasywny 14,3 km - czas 1,13 godz - tempo 5.07, suma podbiegów 150m

Jak na bieganie dzień po ciężkim akcencie to biegało się fantastycznie, podbiegi wchodziły same - bajka.

28.09 - bieg długi + 5km TM - 29km - czas 2,19 godz, tempo 4,48

Dziś niby 12 stopni i fajna pogoda ale mi od początku dłonie marzły i nie byłem w stanie ich rozgrzać nawet wtedy gdy podniosłem tempo. Czyżbym w temperaturach około 10 stopni miał biegać w rękawiczkach? Wybieganie poszło bez problemu, kilometry 22-27 pobiegłem w tempie maratońskim 4,15-4,16, poszło równo i na intensywność bez problemu, niemniej zmęczenie mięśniowe w nogach było spore i bieg wydawał się szybki, to nie było maratońskie człapanie ale bardzo żywe tempo wymagające sprężenia. Ale poszło i nie było ta żadne maksimum.
Dołączę dwa zdjęcia com je nabył i odżałował za to całe 15 euro, ale co tam - pamiątka musi być a tu przynajmniej mogłem sobie wybrać te foty a nie kupować cały pakiet za 70 czy 100 euro.
Jedna fotka z samego finiszu, druga zrobiona na 12 tym kilometrze gdy nieco odbiegliśmy od Dunaju bo przebiegaliśmy tunelem pod miasteczkiem Durstein (widoczne w tle z niebieską wieżą kościoła), na górze powyżej winnic ruiny średniowiecznego zamku, w którym więziony był król angielski Ryszard Lwie Serce. Miasteczko i ruiny są zwiedzalne, z zamku piękny widok na Wachau.
Co do naszego startu i wyników to jeszcze garść statystyk.
Ja byłem 99 na ponad 5000 osób na mecie, w kategorii 22/ 1500, Lidka wśród kobiet w ogólności 30/1500 a w kategorii 6/460.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

29.09 - bieg regeneracyjny - 10km -czas 57 minut

Nic ciekawego, ot trucht po wczorajszym - tygodniówka 96km
Ciekawiej dziś było w Warszawie gdzie biegło kilka znajomych mi osób i przyznam, że śledzenie ich biegu było emocjonujące. Chłopaki nieźle pobiegli choć mogłoby być lepiej ale i tak jest ok i wyniki bardzo fajne. Startowała tez moja koleżanka, która była dla mnie mentorem biegowym podczas moich początków, to ona mnie namówiła do poważniejszego wzięcia się do biegania, do startów w zawodach co jeszcze dwa lata temu nie mieściło się w mojej świadomości. Dzięki niej wszedłem w temat, dużo mi pomogła i przeprowadziła przez pierwsze rafy. Ona zawsze dobrze biegała, to generalnie topowa polska amatorka, jedna z najlepszych w swojej kategorii, zawsze na podium, zawsze dobre wyniki, długa lista sukcesów. dużo gadaliśmy zawsze (dwa lata ale w tej tematyce dla mnie to jest zawsze) o bieganiu, ja w to wsiąknąłem i praktycznie i teoretycznie, zacząłem pisać treningi dla znajomych, coś tam podpowiadać, dobrze podciągnąłem siebie i żonę. Latem znajoma poprosiła bym jej pomógł przygotować plan treningów do MW, normalnie jakby do trenera z okręgówki zgłosiła się Barcelona po poradę :hahaha:
No i poszedł 8 tygodniowy cykl z czego wyszło Mistrzostwo Polski Masters na 10km w K40 i w końcu w W-wie 2,56, 7-me m-ce w kobietach, druga Polka na mecie i oczywiście pierwsze w kategorii - cholernie dobrze, cieszę się niesamowicie bo biegła dziś z problemami ale w naszym wieku to kto ich nie ma jak się tyle tyra :hej: Szczęśliwe zakończenie i praktycznie maks wyciśnięty z tego biegu.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

30.09 - bieg spokojny 15km - 1,15 godz - tempo 5,00

Spokojne fajne bieganie - na koniec 7 przebieżek po 100m w tempie 3,30 . Przebieg miesiąca września 373 km

1.10 - kros pasywny 13,5km - 1,08 godz - tempo 5,05 - suma podbiegów 140m

Nic ciekawego, normalnie nie ma o czym pisać bo to, że jesień, zimno, dłonie picznieją i wieje to wszak już wiadomo. Zostały mi jeszcze 2 ciężkie tygodnie włącznie z tym teraz ale, żeby nie było za wesoło to dodatkowo co najmniej ze 12 przerąbanych akcentów :hahaha: A, że nie mam o czym pisać to powklejam trochę starych fot com je zrobił 20kg temu w miejscu kaźni. To nie będą foty artystyczne ani dobre - ot zdjęcia turystyczne typu Zorka 5:
Tu będzie meta - wiem zaczynam od końca ale najpierw ma być trzęsienie ziemi a potem napięcie musi rosnąć :hahaha:
To kościół Santa Croce i takowy plac - piękne miejsce, mam nadzieję, że jak tam dobiegnę to będzie mi się jeszcze podobało:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

2.10 - trening progowy - 14,5 km - czas 1,03 godz - śr. tempo 4,22

W sobotę czeka mnie najtrudniejszy trening w cyklu więc dziś trzeba było zrobić ten łatwiejszy, czekałem na mniejszy wiatr ale "Jaś nie doczekał". Tym bardziej, że mi żona weszła na ambicje bo wczoraj to przy wietrze pobiegała - cóż, nie ma,że boli.
Trening specyficzny, normalnie wygląda dosyć ciężko ale już go raz robiłem i wiem, że tylko wygląda:

2,5km rozgrzewki po 4,55
8x1,3km po 3,58-3,59 na przerwach 30 sekund
1,5km schłodzenia po 4,35

Trening można zatytułować tak "Najkrótsze 30 sekund w twoim życiu" :hahaha: No przerwy między tempami to jedno wielkie rozczarowanie ale jako tako człowiek może dychnąć. Gdyby przyszło to biegać gdzieś na początku cyklu to nie dałoby rady, za żadne skarby, a na tym etapie to naprawdę nie jest trudne. Nawet te odcinki biegane pod wiatr wchodziły bez problemu, te z wiatrem wręcz relaksowe. Wszystko by było cudnie gdyby nie pewna rzecz, która mi się przydarzyła na 4 tempówce biegniętej z wiatrem. Miałem coś takiego kilka razy w dzieciństwie, dwa razy mi się to zaczęło dziać na początku półmaratonów (ale tylko zaczęło i puszczało od razu) ale tym razem poszło mocniej. Biegnę ja sobie 4 tą tempówkę (połowa treningu), ta jest z wiatrem, idzie lekko, mam dopiero z 400m przebiegnięte, jest spokojnie i nagle moje serducho przyspiesza nieproporcjonalnie do wysiłku, jakby ktoś mocno depnął pedał gazu, pojawia się momentalnie dyskomfort i cały robię się momentalnie wiotki, staję na 20 sek, puszcza - ruszam znowu i po 200m to samo, znowu zatrzymuje się na moment bo nie chcę przeginać - puszcza, kilka głębokich wdechów i lecę dalej - już jest ok, tempówkę domykam w 3,55 na luzie, dalej druga część treningu zupełnie bez problemu. Dziwaczna palpitacja jakaś, może gdzieś do gaźnika lewe powietrze sie dostało czy inna cholera.
Schłodzenie biegłem pod wiatr, on robił jako element skutecznie schładzający, tak skutecznie, że postanowiłem szybciutko dotrzeć do bazy by nie zamarznąć, stad to tempo, niemniej widywałem ostatnio szybciej robione schłodzenia :hahaha: Trzeba potem uważać by od tego kurczów na kolejnym treningu nie dostać (albo na zawodach)

Zdjęcie dorzucam z 39kma maratonu krakowskiego sprzed półtora roku jak ścianę przepycham. Tak dla porównania z tym wyżej z finiszu - lekka zmiana jakby widoczna. Koleżanka jadąc do W-wy na maraton wzięła sobie po drodze wydruki maili o bieganiu i zdjęć by szukać motywacji, było tam takie na którym wyglądam bardzo kiepsko (rzekła anty-model) - ryj opuchnięty, ślinowy breloczek o długości 30 cm wiszący z pyska - Quasimodo to przy tym pokurczu niezły przystojniaczek. Jako, że znajoma mi czynnie wtedy kibicowała (biegła ze mną ostatnie 7kmów) to później mi rzekła, że gdy mnie zobaczyła na 35kmie to była pewna, że nie dobiegnę do mety. Mówiła, że patrząc na tą fotę pomyślała - on wtedy dał radę to ja też - no i dała radę :hej: . Nie mam jeszcze odwagi cywilnej by wrzucać takie perwersyjne foty - wybrałem taką, na której wyszedłem naprawdę dobrze :hahaha:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

3.10 - bieg spokojny 14km - czas 1,11 godz - tempo 5,05

W zasadzie bieg regeneracyjny tylko zimno było, łapy marzły i musiałem nieco żwawiej się regenerować. Musze chyba cieplej się ubierać na to bieganie. To był szósty kolejny dzień plumkania

5.06 - długi trening progowy - 28km - czas 2.10 godz - tempo 4,39

Najcięższy trening w całym cyklu - mogę mu dać tytuł "Psychokiler". Fajnie, ze tym razem biegałem go za dnia i w fajnej pogodzie, robiony w marcu w mrozie i po ciemku był znacznie gorszy, teraz nawet nieźle poszło choć miałem nieco obaw:

2km rozgrzewki po 5,00
2x 2,7km P po 4,00 na przerwie 2' biegu
15km BS po 4,59
4km P po 4,00
1km schłodzenia po 5,20

Fajna pogoda, prawie idealna. Pierwsze dwie tempówki w miarę lekko, starałem się je robić równo, nic szybciej bo i po co się podcinać na wejście. Pierwszy kilometr biegu spokojnego po tempach ciężkawy ale później się to jakoś rozeszło i dosyć szybko te 15km poszło. Przed finałową czwórką chwila przerwy, popitka, lekkie rozciąganie, paciorek, głębszy oddech no i bieg na rozliczenie tego zamieszania. Biegło mi się to równo, myślałem, że mięśniowo będzie gorzej bo byłem już dosyć drętwy i biegłem nieco siłowo - ale jakoś to tempo 4 min wchodziło spokojnie i cały odcinek zamknąłem bez cierpień, może i nawet 5km bym dał radę ale nie lubię robić więcej niż zaplanowałem - to i tak bardzo ciężka jednostka i wystarczająca.
Jeszcze tylko jeden tydzień 95km mi został, reszta już poniżej 80km wszystko. Ta tygodniówka zamknięta - 85km planowo zrobione.
Lidka jutro startuje w Biegu 3 Kopców - ja tylko kibicuje, wybrałem wariant treningowy, nie chcę za dużo startować by nie rozbijać treningu, zresztą dojechany jestem (400km w ostatnie 30 dni :orany: ) a w przyszłym tygodniu trzeba pobiec 25km TM czyli pierwsza chwila prawdy :spoczko:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
ODPOWIEDZ