kachita pisze:Ostatnio sporo artykułów jest na ten temat w internetach, więc je sobie czytam, bo zgadzam się z ideą. I co mnie wczoraj zaszokowało - CMC zrobiło badania wśród dzieci w podstawówkach na Ursynowie i 70% (!!!!!) nie było w stanie dotknąć palcami ziemi w skłonie.
A za naszych czasów było lepiej?
Nie sądzę, idę o zakład, że w czasach podstawówki tez nie umiałam dotknąć dłońmi ziemi w skłonie.
Zawsze byłam ruchliwa, całe dnie ganiałam z psem po lesie albo jeździłam ze stadem dzieciaków z ulicy na rowerach.
A W-F to była masakra.
Tak, to rzucanie piłka lekarską i to na ocenę (!!!?) Kuźwa, ja wtedy ważyłam ze 30 kilo, ledwo tą piłkę mogłam podnieść a Ci mi kazali nią rzucać i stawiali na zachętę(?) 2ję.
Albo wieczne cholerne 2 ognie. NIENAWIDZIŁAM sportów z piłką i nadal nienawidzę.
Poza tym, co to za sport w którym chodzi żeby zostać trafionym piłką aż się człowiek popłacze z bólu i ma potem jeszcze wielkie siniaki i pościerane kolana i łokcie?
Bieganie jak u Szelmy- zero wstępów czy przystosowania- przychodzi lekcja i bach- sprawdzian z 1000 metrów albo bieg na 3000.
A potem wystawianie ocen nie za faktyczny czas, tylko za stopień bycia lubianą przez nauczycielkę.
Lubiłam zajęcia z gimnastyki- fikołki, skoki przez konia, skrzynie itp. Ale to się zdarzało ze 4 razy w roku szkolnym, a reszta czasu co? 2 ognie.
Teraz , moje dzieci chodzą do szkoły z basenem. Obie wodę zawsze uwielbiały i nie miały przed nią żadnego strachu, ale w skutek zajęć szkolnych, szkoła skutecznie wyprała je z chęci pływania.
Zawsze na propozycję wyjścia na basen/do aquaparku był kwik radości. A ostatnio co usłyszałam na propozycje pójścia na basen w niedzielę:
- MAMO, ja już rzygam tym basenem!