6 Września
Lekkie rozruszanie ,ale tego nie ma co treningiem nazywać.
Poruszałem się w przerwie na reklamę wieczorem
7 Września
Zawody
Jednak udało się dostać do Krynicy i wystartowałem w 2 biegach.
Na górę Parkową (w ramach Małopolskich Biegów Górskich)
Tutaj od razu pchałem się na przód ,po 200 m byłem 9 ,aż do ok 1200 m ,tam zaczął się podbieg.
Spodziewałem się większej górki i dlatego spokojnie ją zacząłem i dałem się wyprzedzić 5 osobom ,które były zaraz za mną .
Jedna górka ,druga .Trochę płaskiego i za zakrętem widać metę. No rzesz kurde .Nie dogoniłem już nikogo
Profil zapowiadali mniej więcej jak na Forreście ,a tam ani połowy z tego przewyższenia. No trudno...
Życiowa Dziesiątka TAURONA
Nastawiłem się na wynik rzędu 42-3 minuty,aczkolwiek gdyby nie ten korek zaraz po przekroczeniu linii startu (kto był to zapewne wie o czym mówię ,prawie każdy kto stanął trochę dalej tam za pewne blisko 2 minuty stracił) dałbym radę połamać to 40 minut.Za daleko stanąłem ,niestety nie było stref czasowych ...
Czas netto 42:37 ,z czego i tak się cieszę .Mimo że trasa była prawie cały czas "z górki" trzeba było też przebierać nogami
Pierwsze 2 kilometry dochodziłem do swojego tempa wymijając innych i pokonałem je w +- 10:30 .
Do piątego kilometra już wszystko unormowałem ,tempo męczące ,ale jeszcze na granicy komfortu .Połowa dystansu w 22 minuty z sekundami.
Potem starałem się stopniowo przyśpieszać,wychodzić z tej jeszcze komfortowej strefy i to się chyba udawało.
Na punkcie z wodą ,ok. 6 kilometra wziąłem zbyt duży łyk ,potem prawie do 7 kilometra ta woda skakała mi po brzuchu
Potem było coraz ciężej ,jak na początku wyprzedzałem duże grupy ,tak teraz co najwyżej pojedynczych biegaczy i to stopniowo ,nie tak od razu. Zaczęły się pierwsze myśli "poddaj się" , "zwolnij, odpoczniesz chwilkę" .
Wtedy przypomniał mi się film ,który rano obejrzałem .Na końcu były takie dwa zdania:
"Gdy dojdziesz do tego momentu ,gdy twoje nogi będą jak z ołowiu ,a w płucach pojawi się ogień.Co wtedy zrobisz?
To zależy tylko i wyłącznie od Ciebie"
Złe myśli zniknęły a ja napierałem dalej. Zwiększałem prędkość!
Nie zauważyłem oznakowania ósmego kilometra ,i zacząłem strasznie go wyszukiwać ,aż w końcu widzę - dziewiąty kilometr ,strasznie mnie to podniosło i zacząłem już finisz ,na 300 m przed metą miałem już dość i jednocześnie strasznie chciałem jeszcze przyśpieszyć.Zacisnąłem zęby i dobiegłem wyprzedzając jeszcze 4-5 osób.
Za metą przeszedłem kawałek i wolałem się położyć na minutę gdzieś na boku. Potem po medal ,coś do picia i banana
Bieg jak dla mnie udany,daje dobrą prognozę na następny sezon. Może 39:xx? Może nawet lepiej... Zobaczymy
