Dopiero dziś mam chwile czasu, więc od razu przypomne sobie wszystko co się wydarzyło i opisze...
Do auta zapakowaliśmy się z Pauliną gdzieś o 17.30, zdecydowałem się na podróż przez Kraków, 50km dalej, ale czas podróży taki sam, a drogi przez Kazimierze Wielką są masakryczne... Oczywiście korki w okolicach Krakowa obowiązkowe... Po 4h zjady o 21.30 zameldowaliśmy się w Krynicy, od razu pobiegłem do biura zawodów odebrać pakiet startowy, wszystko sprawnie i elegancko. Potem udałem się do hotelu, każdemu moge polecić Hotel Grant, znajduje się 200m od biura zawodów

Recepcjonista nawet powiedział, że mogłem dzwonić i powiedzieć, to by poszedł po pakiet startowy i odebrał

W pokoju rozpatrzyłem się w pakiecie, poprzeglądałem foldery, coś tam zjadłem jeszcze kalorycznego i lekkostrawnego, potem kąpiel i do łóżeczka. Rano obudziłem się około 6, zerknąłem na termometr i co zobaczyłem? 2 stopnie na plusie!!! A zawodnicy z B7D już od 2h na trasie... Położyłem się spać dalej, wstałem o 8.30. Standardowo pompki, brzuszki, potem od razu na śniadanie, mega ilość miodu z razowym pieczywem i mocna kawa z mlekiem, potem mała ilość mleka z płatkami i miodem, byłem naładowany jak na maraton a nie szybką dyszke

Jeszcze około 10.30 troszke miodu przyjąłem i popiłem shootem witaminowym. Na pół gdziny do startu na pobudzenie Gutar od Nutrend'a i poszedłem na rozgrzewke, początek do ćwiczenia w miejscu, potem rozciąganie, znowu ćwiczenia. W końcu skierowałem się na zatłoczony deptak, pełen szczęśliwych twarzy, żeby coś potruchtać.
Rozgrzewka wyglądała tak 2,24km 10,30min tempo 4,41
Delikatne truchtanie i kilka przebieżek...
Niektórzy osiągali na deptaku kosmiczne prędkości, aż strach pomyśleć co by się stało, jakby się ktoś czołowo spotkał przy takim tempie

Sam prawie wpadłem na Jerzego Skarżyńskiego
Na koniec jeszcze delikatne rozciaganie i udałem się w strone bramy startowej, zdjąłem bluze termoaktywną, założyłem koszulke z kosmicznie wielkim numerem, chyba taki trend z tym numerem, wszystko było duże w Krynicy, z rozmachem to i numer musiał być odpowiedni do całości...

W ostatniej chwili zdecydowałem się na białą czapke, jednak dobry pomysł to był, bo po 2 stopniach z rana nie było już śladu, było gorąco... Na starcie ustawiłem się w drugi szerego, centralnie za plecami Justyny Kowalczyk, niestety był taki tłok i przepychanie, że jeszcze przed startem byłem w 4, a sekunde po starcie chyba w 10 szeregu

Prawie się wywaliłem w tym mega tłoku, ale po 200m było już ok. Przyszedł czas na zmierzenie się z tą słynną trasą. A obawiałem się tego biegu bardzo, ostatni mój start był 25 maja, troche czasu minęło... Do tego łamanie tych 40 minut... Niby nic, a jednak granica mega kosmiczna jak dla większości amatorów... Pierwszy km postanowiłem nie robić głupich zrywów i złapać tempo, wyszło 3,39... Miało nie być zrywów... Taa...

Potem tepo delikatnie się obniżyło, wiadomo głównie leciało się z górki, było 2 czy 3 podbiegi. Dla mnie pomagały tylko te mało odczuwalne zbiegi, mocne wytrącały mnie z rytmu i jednak było dziwnie. Na 5km przeliczyłem, że złamałem 19 minut i już wiedziałem, że będzie na mecie bardzo dobrze, bo już półmetek, a ja nie leciałem na maxa... Pomyślałem, nawet jak zgasne to będzie poniżej tym moich magicznych 40 minut... Tak sobie leciałem, trzymałem tempo, delikatnie zwolniłem na 8km, ale za to na ostatnim przyspieszyłem. Gdy zobaczyłem mete i zegar, a na nim cyfre 37 z przodu byłem mega szczęśliwy. Ostatecznie przekroczyłem mete z czasem 38,14. Nawet gdyby dołożyć do tego minute, która pewnie została odjęta od wyniku końcowego przez zbiegi to i tak jestem zajebisty
Wynik 38,14 tempo 3,49min/km
1 3,39
2 3,42
3 3,45
4 3,52
5 3,53
6 3,49
7 3,57
8 4,01
9 4,00
10 3,51
Za metą medal, banan, woda... Usiadłem na krawężniku, wrzuciłem info na FB, wstałem, pokręciłem się po rynku, poszedłem na pyszną grochóweczke do szkoły. Potem wróciłem na rynek i pomyślałem, że dobrze byłoby jednak nie wracać busem, w końcu za 3 tygodnie będe walczył o wysokie cele w Warszawie, nie do pomyślenia jest, żeby bał się jakieś śmiesznej dyszki pod góre tym razem
No i wyruszyłem z stronę Krynicy, medal w kieszeń, butelka z wodą pod spodnie i lecimy... Okazało się, że kilkanaście osób również wracało biegiem... Bardzo budujący widok, naprawde... Minąłem się jeszcze z Bosym Biegaczem, który chyba zamykał cały bieg. Facet naprawde robi świetny wizerunek dla całej dyscypliny, mega pozytywny człowiek.
Do Krynicy wróciłem w 48,45 minut, biegnąc średnim tempem 4,53... Dytans oczywiście 10km

Trasa pod góre, biegłem całkowicie easy, w brzuchu grochówka, to doskonale pokazuje, że dyszka nie była na wyrzygu i rezerwy naprawde jeszcze były, tylko bałem się przeszarżować...
Najlepsze cuda były właśnie na końcu drogi powrotnej

Postanowiłem przebiec główną prostą startową, przebiec przez start i skierować się w stronę biura zawodów, tam czekała na mnie Paulina. No i tak sobie biegne, ludzie stoją przy barierkach, klaskają, dopingują, na początku pomyślałem, że pewnie doceniają to, że wracam biegiem, a nie busem, ale gdy spiker wymówił mój numer i powiedział, że finiszuje jako 8 zawodnik B7D na pełnym dystansie, myślałem, że pękne ze śmiechu, na mecie już ktoś biegł do mnie z kocem termicznym, a ja wcale się nie zatrzymując przebiegam przez mete, potem wychodze ze strefy i ide w strone Pauliny,

pewnie ludzie się dziwili, co za idiota przebieg 100km po górach w Faas'ach 500, bez plecaka, bez osprzętu, i to jeszcze finiszuje dosyć mocnym tempem...
Naprawde śmialiśmy się z tego całą powrotną droge... A droga powrotna była miła, wyjechaliśmy koło 15, nie było korków, pojechaliśmy jeszcze pokręcić się po Krakowie, do Włoszczowy dotarliśmy na 22.
Jeszcze wspomne tylko coś odnośnie targów. Moim zdaniem było wszystkiego sporo, można było sobie pooglądać, przymierzyć, pogadać. Fajny był temat z grawerowaniem medali, oczywiście wydałem 18zł, koniecznie upamiętniając to czego dokonałem, dla potomnych

Zatrzymałem się przy stoisku Salomona, tym między kawą a stoiskiem Pumy, serdeczne pozdrowienia dla chłopaków, którzy tam byli... reprezentowali sklepbiegowy.com, szukałem butów na zime, myślałem o Speedcross'ach 3, akurat się trafiły u nich w moim kolorze i rozmiarze. Zrobili też dobrą cene 300zł. Opłąca się jednak robić zakupy na targach, można organoleptycznie stwierdzić czy coś będzie dla nas dobre czy nie. Przymierzałem też u nich Mantre, zajebiste buty od Salomona, napewno je kupie w przyszłości...
Ostatnie 3 tygodnie, już niecałe do maratonu... A dziś? A dziś kolejny trening...
