beata pisze:
Ja bym raczej zapytała: dlaczego dziewczyny nie mogą biegać nie-parami, nie tylko po mieście, i czuć się przy tym bezpiecznie?
Analogicznie można by powiedzieć (i niestety, takie komentarze się słyszy): ofiara gwałtu w mieście sama jest sobie winna, bo np. szła w krótkiej spódnicy przez park. Nonsens.
Przykre, że tak jest.
Masz oczywiście Beato rację. Tylko, że z tej racji nic nie wynika. To okrutne, ale kobiety są dodatkowo narażone na niebezpieczeństwo. W ich przypadku bieganie po ciemku po lesie jest jeszcze bardziej nierozsądne niż w przypadku mężczyzn. Z tym ostatnim stwierdzeniem raczej trudno polemizować, prawda?
Tak się składa, że wiosną często biegałem po Puszczy Kampinoskiej późnym wieczorem. Zdarzało mi się spotykać po zmroku samotne kobiety (nie tylko biegaczki, częściej panie z pieskiem) w lesie. Pewnie czuły się bezpiecznie, bo przecież mieszkają tam, są u siebie, więc co może się stać?
W jednym przypadku napotkana zapewne około godziny 22 w okolicach Izabelina biegaczka dostała na mój widok histerii. Biegła jednym ze szlaków, po ciemku, ze słuchawkami na uszach i zorientowała się, że nie jest sama w lesie dopiero, gdy ją wyprzedzałem. Zaczęła krzyczeć i uciekła w bok ze szlaku. Nie było to dla niej przyjemne spotkanie. Mam jednak nadzieję, że wyciągnęła z niego wnioski i już się niepotrzebnie nie naraża.
I oczywiście z dyskusją w tym smutnym wątku można pójść w stronę "analogicznie można by powiedzieć : ofiara gwałtu w mieście sama jest sobie winna, bo np. szła w krótkiej spódnicy przez park" (to nie jest Beato "wrzuta" w Twoją stronę) albo mniej lub bardziej głębokiego mędrkowania o psychologii gwałciciela. Tyle tylko, że to absolutnie niczemu nie służy. Inaczej, niż wyciągnięcie z tej tragicznej historii biegaczki następującego wniosku: Takie rzeczy ciągle się zdarzają. Może zdarzyć się to i mnie. Czy tam gdzie biegam, jest "bezpiecznie" (cokolwiek to znaczy)? Czy skoro nie wyrobiłam się z treningiem przed 22, to nie lepiej odłożyć go do jutra rana? Itd, itp.
pzdr
montalb