Komentarz do artykułu Bieganie boso kontra buty

Wszystko o bieganiu i zdrowiu
hassy
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1219
Rejestracja: 09 paź 2012, 11:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

yacool pisze:Potencjał tkwiący w bieganiu na bosaka zawiera w sobie wręcz odwrotne korzyści w postaci wydłużenia kroku i lądowania przed środkiem ciężkości.
Jacku, dzięki za cenne komentarze o biodrach i wahadłach i adaptacji. To dla mnie jasne (co nie znaczy łatwo wykonalne, ale staram się :)). Byłbym wdzięczny, gdybyś mógł trochę rozwinąć powyższy cytat. Chodzi mi głównie o takie sprawy:

- doprecyzowanie pojęcia lądowania - czy chodzi Ci o to, że przed środkiem ciężkości następuje pierwszy kontakt stopy z podłożem (co dla mnie jasne), czy również faza pełnego podparcia? Innymi słowy: czy poprawne biomechanicznie byłoby wg Ciebie gdyby pełne podparcie było też przed środkiem ciężkości?

- zależność ww. od tempa biegu: obie fazy (pierwszy kontakt, pełne podparcie całą stopą) dzielą w sumie ułamki sekund (choć sporo się w nich dzieje), lecz szybko przemieszczające się ciało zdąży chyba w tym czasie "wjechać nad stopę" i pełne podparcie następuje gdzieś tam pod ciałem a nie przed (co umożliwia też wybicie o właściwym kierunku i wektorze przy kontakcie stopy z podłożem trwającym o ile wiem - przy lekkim, dynamicznym biegu - raczej krótko). No ale co z ciałem wolniejszym? Co jeśli ktoś po prostu sobie truchta - może i chyżo, ale bez wielkiego gazu? Jak wtedy wygląda to wydłużenie kroku?

- jak w takim razie ktoś mógłby odróżnić poprawne biomechanicznie wydłużenie kroku od overstridingu? Że niby overstriding to sięganie daleko przed ciało prostą nogą z siłowo podgiętą do góry stopą i piętą dźgającą grunt?

Sam jestem rekreacyjnie biegającym cienkim leszczem (choć po niezbyt stromym udaje mi się zbiegać bez walenia piętą, hurra ;)), więc staram się nie ugrzęznąć w detalach tylko sprowadzić sprawę do 4 głównych wg mnie elementów, których jestem w stanie jednocześnie pilnować (prosta sylwetka bez cofniętej dupy, ugięte kolana, szybka kadencja i ogólny luz) i liczyć, że z czasem reszta się sama jako tako poukłada. Czy to źle i zaprowadzi mnie donikąd?

Dzięki :)
PKO
KomPot
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 309
Rejestracja: 22 mar 2013, 16:47
Życiówka na 10k: 45,44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

A mnie się wydaje, że odbiegacie od istoty artykułu. Przejrzałem sobie źródło, w szczególności w odniesieniu do Fivefingersów. Niestety artykuł który opisuje te badania jest płatny, ale dostępna jest jego konkluzja: "The Fivefingers model seems to be effective in imitating the barefoot conditions while providing a small amount of protection." Nie wiem oczywiście co stoi za "seems" (wydaje się), ale to też nie jest istotą tego badania i artykułu.
Badanie, według mojej oceny, odnosi się od aktualnego trendu na rynku, który odzwierciedla but Nike free coś tam. Rynek jest pełen produktów "minimalistycznie" podobnych, podpierany teoriami jak to trzeba się długo przestawiać na bieganie z lądowaniem na śródstopiu i ile, i tu najważniejsze, butów pośrednich trzeba kupić.
Wydaje mi się, że to badanie to strzał bardzo celny w ten segment rynku. Ludzie wystraszeni tym jaką to zrobią sobie krzywdę próbując biegać naturalnie z jednej strony, z drugiej straszeni są jaką krzywdę robią swoim kolanom nie biegając naturalnie. No i znajduje się złoty środek - buty jak w badaniu. Które są po prostu oszukiwaniem i nic nie zmieniają.
Jak chce się biegać naturalnie to po prostu trzeba zacząć tak biegać i buty z amortyzacją odstawić całkowicie na pół roku. Prawda jest taka, że chcąc biegać naturalnie trzeba albo zacząć biegać na boso, ja nie byłem w stanie, albo wciągnąć na nogi kapcie typu fivefingers, czy zerówki NB typu MT00 lub MR00. I zacząć się uczyć biegać od zera. Przejść cały proces nauki biegania dla początkujących typu od zera do pierwszych pięciu kilometrów. Dosłownie. Należy zapomnieć o setkach kilometrów jakie tłukliśmy w tygodniu do tej pory i jechać tydzień po tygodniu, cierpliwie np. trzy min. biegu, dwie marszu przez dwadzieścia minut, trzy min. biegu minuta marszu w drugim tygodniu przez trzydzieści minut, itp. itd. Pełno takich programów w necie. Formę można podtrzymać w tym czasie innymi metodami (crossfit, ćwieczenia aerobowe itp.). Po trzech miesiącach już się śmiga aż miło. Ja to przeszedłem na sobie. Zacząłem w styczniu 2013, a w marcu 2013 przebiegłem półmaraton warszawski w czasie 1:50.
Nie będę pisał o innych aspektach, o których mowa w poprzedzających postach, technika biegowa jest ważna w każdym modelu biegania. W bieganiu naturalnym więcej się o tym mówi, bo samego biegania tą metodą trudniej się nauczyć i trudniej zobaczyć efekty bez mozolnej pracy u podstaw i tam samym szuka się uzasadnień "dlaczego mi nie wychodzi" - "a bo się pochylasz", "a bo za duża/za mała kadencja". Jak się biega kilka kilometrów to czy w tej metodzie czy w tej technika nie ma znaczenia. Jak się biega długie dystanse to ułożenie bioder, praca ramion ma zawsze znaczenie i nieprawidłowa praca całego ciała wpływa na zwiększenie zmęczenia lub wręcz urazy.
Dodam, że swoją adaptację przeszedłem częściowo na śniegu, pierwsze miesiące, a potem na kostce betonowej. Najtwardszy materiał jaki może być. Do lasu zacząłem biegać gdzieś po pod koniec czerwca, czyli prawie po pół roku, jak już łydki i stopy się zaadaptowały i mogłem pozwolić im popracować w nierównym terenie, gdzie wbrew pozorom, w okresie adaptacji biega się trudniej. Na twardej nawierzchni można kontrolować i ćwiczyć układ, sposób opadania stopy. Długo się uczyłem kroku i ruchów stopy, które są dla mnie najbardziej komfortowe. Nauczyłem się odciążać stopę lądując praktycznie na całej stopie jednocześnie zostawiając pierwszy kontakt dla śródstopia. Pięta w efekcie też ląduje, ułamek chwili później.

Obecnie przygotowuję się do maratonu i biegu na 100km. Założyłem wątek na forum, w którym poprosiłem o doświadczenia ludzi biegających z jednej strony naturalnie, z drugiej długie dystanse. Założyłem go ponieważ też jestem straszony, że na maratonie to w NB MR00, w których aktualnie biegam, nie wyrobię i itd. I zacząłem mieć wątpliwości. I wątpliwości mam też w drugą stronę, czy faktycznie nie warto konsekwentnie trzymać się już raz obranej ścieżki. Z drugiej strony szkoda by było nie przebiec tego pierwszego maratonu. Ale zobaczymy jak się będzie rozwijał trening. Może jakieś ciekawe doświadczenia innych się trafią.

Bieganie w butach bez amortyzacji (dosłownie) jest fantastycznie. Polecam każdemu kto ma tyle samo zaparcia, żeby nauczyć się biegać od nowa (i pokory). I tym, którzy mają jakieś problemy z kolanami, jak ja miałem. Teraz nie mam.
Przepraszam, jeżeli tekst jest trochę nieskładny ale nie mam czasu go przeczytać ;-).
KomPot
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 309
Rejestracja: 22 mar 2013, 16:47
Życiówka na 10k: 45,44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

hassy pisze:No ale co z ciałem wolniejszym? Co jeśli ktoś po prostu sobie truchta - może i chyżo, ale bez wielkiego gazu? Jak wtedy wygląda to wydłużenie kroku?
Ja zauważyłem, że w wolniejszych wybieganiach pozwalam stopom łagodnie lądować całą powierzchnią, oczywiście z akcentem na śródstopie w pierwszej fazie. Ale jest to naprawdę ułamek chwili, na tyle duży, żeby przejąć impet kontaktu z podłożem, ale na tyle krótki, żeby stopa była luźna.
hassy pisze:choć po niezbyt stromym udaje mi się zbiegać bez walenia piętą, hurra ;)),
Wyczytałem ciekawą radę, że zbiegać należy zakosami. Zmniejsza się kąt nachylenia i tym samym problem pięty jest mniejszy. Ale w praktyce jeszcze tego nie sprawdziłem, nie miałem gdzie ;-).
Awatar użytkownika
yacool
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13446
Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
Kontakt:

Nieprzeczytany post

hassy, w pierwszym myślniku zawarłeś temat na artykuł. Naprawdę. Nie jestem w stanie udzielić satysfakcjonującej odpowiedzi, bo tu właśnie przydałyby się badania z użyciem czułych skanerów. Wciąż wykorzystuje się je do udowadniania dupereli w przemyśle obuwniczym, niestety. Zalewa się nas wątpliwymi w swych założeniach pracami naukowymi włącznie z badaniami z tego artykułu.
Jak zauważasz proces lądowania trwa krótko. Dzielenie go jeszcze na podprocesy zaczyna haczyć nie o setne, ale już o tysięczne części sekundy.
Ja sobie siedzę w swoim lesie i mam idioten kamerę na podorędziu i to mi wystarcza, żeby gościa poukładać, tak żebyśmy obaj śpiewali tę samą melodię. Dla nauki potrzebna jest jednak kropka nad i. Nieważne, że większość nie czuje swojego biegu, ważne żeby gdzieś w necie było jasno napisane, że pełne dociążenie jest w 0,123s od pierwszego kontaktu. Kto skorzysta na takiej informacji?
PRZEMYSŁ OBUWNICZY.
hassy - można sobie truchtać w tempie 4 minut. Problem leży w mentalnym podejściu do biegu. Bieg to stan emocjonalny. Na forum mam do dyspozycji co najwyżej emotikony, z których zresztą nie korzystam. Jak więc wpłynąć na czyjś ruch bez bezpośredniego kontaktu?

Overstriding to fajna przypadłość, którą staram się wykorzystać. Tak jak napisałem już wcześniej - dobrze pracuje mi się z osobą nie podrasowaną teoriami. Szybciej dochodzimy do wspólnych obserwacji i odczuć. Niczego nie forsuję, bo to proces obliczony na tygodnie. Tyle bowiem potrzeba do poprawienia mobilności zazwyczaj tragicznie powiązanych bioder. Prawda jest taka, że to co nas wszystkich łączy, to sztywność w tym obszarze. Poprawa techniki biegu, to więc w pierwszej kolejności rozciąganie i rozluźnianie struktur.
Na koniec najtrudniejsze. LUZ.
Tego nie da się włączyć na czas biegu, a potem w pracy czy szkole wyłączyć, bo nie wypada emanować aurą luzaka. To problem kulturowy.
Awatar użytkownika
aro05
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 329
Rejestracja: 20 cze 2012, 14:05
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

hassy
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1219
Rejestracja: 09 paź 2012, 11:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

yacool pisze:Nieważne, że większość nie czuje swojego biegu,....
To dobra refleksja i ważny element pozwalający istotnie z lekkim przymrużeniem oka traktować wycyzelowane naukowe analizy. Chciałem poznać Twoje zdanie jako osoby doświadczonej, bo sam mam do dyspozycji trochę lektury, skromną autopsję, intuicję i jakąś logikę (być może koślawą). Wydawałoby mi się, że efektywna motoryka została ewolucyjnie oparta na optymalizacji - pod względem fizyki/biomechaniki, zużycia energii itd. I to z tego powodu mam wrażenie, że o ile pierwszy kontakt śmiało może następować sporo przed ciałem przy długim kroku, to logiką fazy pełnego podparcia byłoby raczej to, aby środek podporu był pi razy oko pod środkiem ciężkości. Inaczej te wszystkie siły nie równoważą się optymalnie, jakieś dźwignie w układzie ruchu się tworzą, wektory nie w tę stronę co trzeba skierowane itd.

Być może czas od dotknięcia do pełnego podporu jest króciutki, ale o ile wiem sporo się w tym czasie dzieje: struktury stopy się "rozkładają", przodostopie rozpłaszcza, łuki (a są chyba 3, nie mylę się?) zostają podparte na końcach i pracują, zachodzi pronacja itd. itd. I to wszystko się dzieje w trakcie, kiedy ciało (środek ciężkości) wędruje do przodu i "wjeżdża" nad środek podporu. Wiem, powyższy opis to dzielenie włosa, ale mam wrażenie, że w realu, u kogoś, kto - jak piszesz - "czuje swój bieg" i ma w miarę niepopapraną motorykę dzieje się to wszystko po prostu w dużej mierze samo i intuicyjnie.

Acha: a może informacja z artykułu o skracaniu kroku przy bosaku, którą komentowałeś powyżej, odnosiła się do faktu, że ludzie bez butów mają mniejszą tendencję do overstridingu? I to o overstriding tu chodzi, a nie o skracanie kroku - w Twoim ujęciu - prawidłowo wydłużonego.

Aro, dane Liebermanna i kolegów to też b. ciekawy materiał, już stający się klasykiem, bo to chyba dobre autorytety w dziedzinie :)
Awatar użytkownika
yacool
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13446
Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Zgadzam się z tym co piszesz tak na inżynierskie oko. Nie mam jednak zupełnej pewności, bo zachodzą tu zjawiska dynamiczne, których do końca nie potrafimy prześledzić. Warto na początek przyjrzeć się samej kości udowej, jej konstrukcji, a zwłaszcza kątowi pod jakim szyjka kości udowej wchodzi w miednicę. To nie jest kawał gnata, który wchodzi od spodu w dupę, jak wyobraża sobie wielu z nas. To jest przestrzennie zmienna geometria, dla której optymalnie rozrysowany układ wektorów będzie wtedy, gdy pełne dociążenie przypadnie pod środkiem masy. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę element kompresji, to może się okazać, że pomimo zwiększenia wektora wstecznego (dociążenie przed środkiem masy), korzyść wynikająca z twardszej pracy da w efekcie szybszy bieg, bo zwiększy się oddawanie na sprężynie.
Overstriding dotyczy pięciarzy, a ja doprecyzowuję zagadnienie, sugerując, że ma to związek z ułożeniem miednicy (przodopochyleniem). Tu istotnie lądowanie jest niekorzystne z punktu widzenia rozkładu wektorów. Poza tym miednica staje się głównym tłumikiem dla efektów dynamicznych, zmieniając swoje położenie poprzez przechył na nogę podporową. Zmienia to geometrię w wahadle przednim czyli relacje podpory i nogi wolnej. Następuje szereg reakcji łańcuchowych charakteryzujących nieekonomiczny ruch. Jeżeli u kogoś stwierdzi się overstriding, to sugerując mu skrócenie kroku możemy wpłynąć na zmniejszenie wektora wstecznego, ale nic poza tym, bo nie wyeliminowaliśmy głównego błędu czyli tłumika na miednicy. Natomiast wnioski płynące z artykułu, że bosak skraca krok, nie ujęły istotnego elementu jakim jest adaptacja. To tak jakby wnioskować na podstawie zgonów wywołanych ostatnimi upałami w Polsce, że w Afryce nie da się żyć.
gl
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 522
Rejestracja: 19 lip 2009, 18:45
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

hassy pisze:efektywna motoryka została ewolucyjnie oparta na optymalizacji - pod względem fizyki/biomechaniki, zużycia energii

... a tak sobie przypomnę, iż celem każdego biegu masowago jest:POPULARYZACJA BIEGANIA JAKO ZDROWEJ I NAJPROSTSZEJ FORMY
REKREACJI RUCHOWEJ;)
pzdr
gl
Awatar użytkownika
yacool
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13446
Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
Kontakt:

Nieprzeczytany post

To jedna z większych pierdół jakie wymyślono dla pingwinów. A te się tego trzymają kurczowo, bo przecież biegać każdy może.
Awatar użytkownika
aro05
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 329
Rejestracja: 20 cze 2012, 14:05
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Aro, dane Liebermanna i kolegów to też b. ciekawy materiał, już stający się klasykiem, bo to chyba dobre autorytety w dziedzinie :)
Ciekawy artykul nawiazujacy do tych badan:
http://runners.fr/de-la-relation-entre- ... blessures/
gl
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 522
Rejestracja: 19 lip 2009, 18:45
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

yacool pisze:To jedna z większych pierdół jakie wymyślono dla pingwinów. A te się tego trzymają kurczowo, bo przecież biegać każdy może.

... trochę lepiej, lub trochę gorzej;
kiedy dawno temu próbowałem biegać, to trener na samym początku powiedział mi, że do wyników można dojść tylko ciężką pracą, co nie zmienia faktu, iż na poziomie rekreacji ruchowej prostsze wydają się już tylko spacery po parku; to wspaniałe piękno ruchu najlepszych biegaczy przestało by tak zachwycać, gdyby stało się naszym udziałem - no bo jakże tu zachwycać się czymś powszednim;)
pzdr
gl
Awatar użytkownika
WojtekM
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1991
Rejestracja: 18 lip 2012, 19:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Radzionków

Nieprzeczytany post

niektórzy z biegania robią nie wiem jakie voodoo - chyba, żeby sobie piórek dodać
Go Hard Or Go Home
hassy
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1219
Rejestracja: 09 paź 2012, 11:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Najprostsza to ta forma ruchu była w zamyśle Matki Natury (dla chętnych: boskim planie Stwórcy). Ale jak się wczytać - ot, choćby w tekst Yacoola powyżej - to dopiero się okazuje, ile czynników składa się na odpowiedni efekt ostateczny. W dobrym układzie harmonijnie i w sposób niekrępujący rozwijającego się ciała te czynniki w dużej mierze same się układają i działają pi razy oko jak trzeba. Ale jak się bobasa wkitra w sztywne buciki "dla stabilizacji", a potem młodzieńca posadzi przed TV i kompem na godziny i jeszcze go karmi różnym g.... to w efekcie uzyskuje się motorycznego pokurcza, leszcza i pingwina (sam takim jestem), który nie dość, że z mozołem musi się uczyć tego, co utracił, to jeszcze jest ryzyko, że nigdy nie zdoła w sobie w pełni odtworzyć naturalnej, efektywnej motoryki, bo jego układ ruchu jest już trwale i nieodwracalnie wykoślawiony strukturalnie i spaczony funkcjonalnie (np. stres czy marna dieta wpływają na hormony, gospodarkę mineralną, funkcjonowanie układu nerwowego itd. - a to wszystko ma przełożenie na mięśnie i ruch). I ten mityczny i potrzebny LUZ, który pewnie jesteśmy w stanie osiągnąć tylko częściowo, bo oczywiście potrafimy świadomie zluzować się tu i ówdzie, ale niestety nie jesteśmy chyba w stanie kontrolować podświadomej spiny występującej nieraz w miejscach i strukturach dość pozornie odległych od tych potrzebnych w biegu. Nie tylko dlatego, że ta spina jest ukryta i nieuświadamiana, ale także dlatego, że jej przyczyną mogą być m.in. właśnie kwestie neuro-hormonalne, żywieniowe itd. - a tego się na pstryk nie wyłączy. Nie wiem, czy bym to - jak Yacool - przypisywał kulturze... bo to trochę jak twierdzić, że arkana jogi są nie do opanowania dla nie-Hindusa a tai-chi dla nie-Chińczyka. Ale fakt, że tradycyjnie uprawiany styl życia robi różnicę. Wystarczy przyjrzeć się jak poruszają się biali z Zachodu a jak ciemnoskórzy z Czarnego Lądu. Dobrym dla mnie poletkiem do obserwacji jest taniec. Konkursy tańca towarzyskiego białego człowieka to często parada śliczniutkich, gładziutkich, wystudiowanych wygibasów, póz, ruchów i gestów - motoryczne sztywniactwo (MSZ). Kolesie podrygujący se niby od niechcenia do bębna w afrykańskiej wiosce (czy na Jamajce czy gdzie tam) to przy tym szczyt gracji. Nie wiem, na czym to polega, niby nic nie robią, ale jak się patrzy to widać, że po prostu jest to dla nich tak naturalne i mają to we krwi...
Ostatnio zmieniony 01 sie 2013, 12:02 przez hassy, łącznie zmieniany 1 raz.
hassy
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1219
Rejestracja: 09 paź 2012, 11:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

yacool pisze:To jest przestrzennie zmienna geometria, dla której optymalnie rozrysowany układ wektorów będzie wtedy, gdy pełne dociążenie przypadnie pod środkiem masy. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę element kompresji, to może się okazać, że pomimo zwiększenia wektora wstecznego (dociążenie przed środkiem masy), korzyść wynikająca z twardszej pracy da w efekcie szybszy bieg, bo zwiększy się oddawanie na sprężynie.

Overstriding .... ma to związek z ułożeniem miednicy (przodopochyleniem). Tu istotnie lądowanie jest niekorzystne z punktu widzenia rozkładu wektorów. Poza tym miednica staje się głównym tłumikiem dla efektów dynamicznych, zmieniając swoje położenie poprzez przechył na nogę podporową.
To jasne, że jeśli układ kości udowej i miednicy działa jak miękkie zawieszenie (przy wypięciu zadka) to miło tłumi, a jak wszystko jest ustawione w tryb twarde zawieszenie to lepiej oddaje energię. Wydawało mi się tylko, że efektywne "oddawanie na sprężynie" we właściwym kierunku (do przodu) jest wtedy, kiedy środek masy już się wręcz przesunął przed środek podporu. Nie do końca rozumiem jak i dlaczego "elastic recoil" miałby dobrze działać przy dociążeniu przed środkiem masy - jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że wtedy z jakichś względów lepiej się gromadzi energię, która ma być za chwilę oddana.

I fakt, że swobodne wahadła bardzo pomagają.
Awatar użytkownika
yacool
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13446
Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Elastic recoil pojawia się zaraz na początku jakby odciążania podpory, czyli gdy środek masy zaczyna wyprzedzać punkt podparcia. To tak teoretycznie. Jak to wygląda w praktyce, trudno zbadać. Na pewno bieg z wykorzystaniem odbicia sprężystego zamiast odbicia siłowego (w tym pierdół wspomagających odbicie - patrz konstrukcje asicsa) jest znacznie bardziej dynamiczny i to nie tylko widać, ale też czuć. Różnica jest ogromna. Dla doznania tego fenomenu warto pracować nad swoim ruchem. Trudno o lepszą rekomendację dla tego zjawiska jak właśnie określenie go mianem fenomenu, bo jest kompletnie niedostępny większości ludzi, a ci którzy mają to od urodzenia określani są jako talenty ruchowe i zazwyczaj są nieświadomi swojej odmienności w pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście. Konsekwencje jakie powyższe za sobą pociąga, to gmatwanina opisu tej "najprostszej formy ruchu", bo większość musi to najpierw zrozumieć, żeby ewentualnie poczuć, po żmudnym okresie świadomego dążenia do jasno sprecyzowanego celu. A przeszkód w jego osiągnięciu jest mnóstwo. Od dezinformujących kampanii reklamowych po brak cierpliwości, próby godzenia nauki ruchu z najczęściej maratońskimi aspiracjami itp.
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ