Chcieć to móc czyli Leemoncowy bieg po zdrowie

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

18.07.2013

dystans - 2,67 km
czas - 25:55


PO wizycie u fizjoterapeuty.
ITBS to wiadomo. Pytanie tylko od czego... Coś powoduje, że ból powraca, że nadwyrężam pasmo i że ogarnia mnie frustracja.... Stres zaczyna się nawarstwiać.
Fizjo przeanalizował, i mamy dwa wnioski.
Po pierwsze - być może nawroty powodują moje łydki, które swojego czasu miałam przeciążone. Mięśnie płaszczkowate przekształcają się w brzuchate, a te znikają gdzieś z boku kolana pod przyczepem pasma....

Po drugie - moja skręcona kostka. Pamiętam swój pierwszy marszobieg. Pamiętam jak bałam się, że skręcę sobie nogę....założyłam nawet stabilizator, było bardzo niewygodnie. Możliwe jest, że podświadomie staram się chronić kostkę i biegam niepoprawnie.

Noga jest znów rozmasowana, ścięgno Achillesa, wszystkie przyczepy i mięśnie. Została oklejona od uda, po kostkę, wraz z ustabilizowaniem kostki.

Zajęcia The Runners.
Krótka rozgrzewka, rozciąganie i zajęcia na płotkach, przebieżki i roztruchtanie. Czuję radość, ale podszytą strachem....że znów zaboli.
To jakaś paranoja. Nie relaksuję się kiedy biegam, bo czekam.....kiedy znów poczuję kolano.

19.07.2013

dystans - 4,83 m
czas - 50:31

Tomasz na treningu, a ja wybrałam się na spacer z psem. To był spacer połączony z interwałami, ponieważ truchtałam z pieskiem.
A kiedy wyczuła Tomka, to leeeeeciała, a ja nie mogłam za nią nadążyć. Było fajnie.

21.07.2013

Zajęcia The Runners
dystans - zaliczony -5,39 km (niezaliczone ok 1 km)
czas - 42,59

Wyprawa na słynne Diabelce. Inaczej Diabelskie Góry. Bardzo pięknie i malowniczo.
Ja ze względu na kolano nie robiłam podbiegów, porozciągałam się na punkcie widokowym i potruchtałam na niebezpiecznych ścieżkach. Widoki zapierające dech w piersi. Kolano nie boli, a strach wciąż w podświadomości :ojoj: :ojoj: :ojoj:
Muszę nad tym zapanować.
Kolejny truchick może we wtorek. Nie chce przesadzić. Chce spokojnie truchtać, bo bez tego wariuję :ojoj: biegać dla samej przyjemności biegania, dla własnej satysfakcji. Docenia się to dopiero wtedy, kiedy coś nie pozwala biegać. Nie mam ambicji na czas, na zawody, nie mam parcia na rekordy. Nie chcę nikomu dorównywać....ale brakuje mi wspólnych treningów z Tomkiem.
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Kiprun
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

23.07.2013

dystans - 4,67 km
czas - 30:47
śr. tempo - 6,35 min/km

Wstałam wcześnie. O 5:30 wyszłam pobiegać. Na dworze chłodno - 8,8 stopnia, słońce koloru złoto-pomarańczowego, wilgoć (na babie lato jeszcze za wcześnie :bum: ) Łachy wiślane parowały, cudnie.....ehhh, jak mi tego brakowało.
Postanowiłam po prostu pobiec. Bez patrzenia na czas, dystans itp...
Miała być czysta radość z biegu. I była.... po pierwszym kilometrze zrobiłam lekkie rozciąganie, mijany wędkarz wesoło zakrzyknął - że to taka poranna zaprawa :usmiech: sympatycznie. Lęk czai się za uchem, wciąż na siłę wczuwam się w swoje ciało, szukam oznak... Moja głowa też ma kontuzję :bum: Biegło mi się zajeb.....ie. Lekko, równo i całkiem żwawym tempem, jeżeli wezmę pod uwagę, że miałam ponad miesięczną przerwę. Wróciłam spocona i szczęśliwa. Nastrój poszybował w górę, uwielbiam endorfiny. jestem od nich uzależniona.
Czuję, że jeszcze nie koniec perypetii z kolanem, ale jest znaczna poprawa. Dziś zlazły mi taśmy, wrócę na ponowne oklejenie.

Kilka fotek z ostatniego treningu

Diablece - grupa robiła podbiegi pod tę górę, na której robiono fotkę. Ja nie przeciążałam kolana

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Kontuzja spowodowała zmianę podejścia do biegania. Wyniki i czasy już nie są tak ważne. Ważne jest to aby w ogóle móc biegać. Zawody, to rzecz wtórna. Będę brała udział, ale...dla siebie. Skończyłam z porównywaniem się do kogokolwiek, z zazdroszczeniem że ktoś więcej i szybciej może... To nieistotne. Zdrowie, samopoczucie są najważniejsze.
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

28.07.2013

dystans -6,80 km
czas - 48:47
śr. tempo - 7:11 min/km

Ostatni tydzień był ciężki. W pracy po prostu szaleństwo. Kierownik na urlopie, przygotowania do inwentaryzacji, sama inwentaryzacja...nie było czasu na treningi :sss:

Dopiero weekend okazał się spokojniejszy, wybraliśmy się na zajęcia Runnersów.
Zrobiliśmy wycieczkę biegową nad pobliskie jeziorko. Było świetnie. Wystartowałyśmy pierwsze

Obrazek

nadając zabójcze tempo. Zabójcze oczywiście dla nas, właśnie zaczęłam się martwić, jak bardzo spadła moja kondycja...kiedy Michał zapytał czy aby za szybko nie biegniemy :hej: Szybko zostałam ustawiona w szeregu, wróciłam na koniec grupy i zwyczajowo, swoim tempem truchtałyśmy z dziewczynami, gadając po drodze

Obrazek

Nad jeziorem wzbudziliśmy lekką sensację - biegająca grupa przy temeraturze ok 30 stopni, to już zjawisko godne podziwiana ( a może stukania się w czoło :hej: )
Zrobiliśmy lekką gimnastykę

Obrazek

i skoczyliśmy do wody. Tam zabawa - bieganie we wodzie

Obrazek

Powrót okazał się dla mnie mniej komfortowy. Znów zaczęło boleć kolano. Czekam na przypływ gotówki i znów zabieg rehabilitacyjny.

30.07.2013

dystans - 4,67 km
czas - 32:54
śr. tempo - 7:02 min/km

Po nieprzespanej, burzowej nocy wstać o 5 nie było łatwo, ale....trza być twardym nie miętkim... :grr:
W planach miałam rundę rowerem, ale.... Tomek podpowiedział abym spróbowała pobiec małą rundę wokół wsi. I tak zrobiłam. Przygotowałam rower i cały osprzęt, postanowiłam, że jeżeli po kilometrze będzie mnie boleć kolano, wsiadam na rower.
Przetruchtałam bez bólu cały dystans. Powietrze było wilgotne, ciężkie od zapachów łąk i pól. Było świetnie.

Kolano - dziwne te moje bóle, myślę, że powinnam unikać podbiegów i zbyt szybkiego tempa do czasu poznania przyczyny bólu. Zła technika biegu powoduje ITBS, więc na razie spokojnie, ale szukam pomocy w określeniu przyczyny. Może wystarczy odpowiednie wzmocnienie kostki, a może wkładki. Na razie muszę zbadać stopy... Odzyskuję radość z biegania. Myślę, że po tej kontuzji jestem odporniejsza psychicznie. I bardziej pogodzona ze sobą.
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

Dawno tu nie zaglądałam. Cierpię na brak czasu - chętnie odkupię jeśli ktoś ma nadmiar :hej:
Wracam do biegania, choć afrykańskie upały skutecznie mnie do tego zniechęciły. I to na tyle, że przestaję mieć wyrzuty sumienia kiedy nie wychodzę na trening.... za chwile okaże się, że wcale nie potrzebuje biegania, więc wzięłam się w garść...

Telegraficzny skrót mojej aktywności

30.07.2013 - bieganie

dystans -4,67 km
czas - 32:54
śr. tempo - 7,02 min/km

31.07.2013 - rower

dystans - 19,29 km
czas - 1:03:11
śr. prędkość - 18,3 km/h

04.08.2013

bieganie The Runners

dystans - 6,65 km
czas - 48:05
śr. tempo - 7:14 min/km

rower
dystans - 20,15 km
czas - 1:23:46
śr. prędkość - 16 km/h

05.08.2013
pływanie - 40'

06.08.2013
pływanie - 40'


09.08.2013
dystans 19,27 km
czas - 1:04:30
śr. prędkość - 17<9 km/h

11.08.2013 The Runners

dystans - 6,61 km
czas - 49:02
śr. tempo - 7:25 min/km


W kwestii usprawiedliwienia. W pracy jestem sama, kierownik był na urlopie, teraz zastępuje pracowników, więc wszystkie obowiązki wykonuję sama. Nie mam w związku z tym czasu w pracy na uzupełnianie bloga. A w domu nie mam czasu, bo mamy zbyt wiele zajęć... Poza tym upały - NIENAWIDZĘ upałów.....więc przełączam się na pracę na 1/3 gwizdka... Jako, że postanowiłam - nic na siłę - kiedy nie mam ochoty - to nie wychodzę :hej:
Teraz chwilowo pogoda odpuściła, więc powoli wracam.
Wiem, że mój ból kolana częściowo spowodowany jest złą techniką biegu (czekam na badanie stóp, na wkładki lub zmianę obuwia) a częściowo jazdą na rowerze.
Kiedy kilka dni nic nie robiłam, kolano wypoczęło a po przejażdżce znów zaczęło boleć....tak więc, albo jazda albo biegi. Muszę mieć kilka dni na regenerację między jednym a drugim.
Może wkrótce nadrobię zaległości w Waszych blogach....aż nie mogę się doczekać aby poczytać o sukcesach :hej:
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

Nie będę się tłumaczyć, że nie mam czasu itp...

Wróciłam na biegowe ścieżki, biegam dla siebie, swojego zdrowia i przyjemności. Nie realizuję żadnego planu, nie przygotowuję się na żaden wynik. Nie wiem, czy wciąż powinnam być aktywna na forum...

Wzięłam udział w zawodach II Półmaraton Termy Ciechocinek na dystansie 10,5 km.
To był impuls, po jednym z treningów Runnersów powiedziałam do Tomka, że może pobiegnę..... Miała biec moja koleżanką, więc stwierdziłam, że pobiegnę z nią. Niestety okazało się, że pobiegłam ZA NIĄ, ponieważ ona złamała palec u stopy...
W doborowym towarzystwie znajomych biegaczy z The Runners pojechaliśmy do Ciechocinka. Do samego startu nie stresowałam się w ogóle, biegłam dla siebie....

Obrazek

Uczestników było sporo, startowaliśmy z parku zdrojowego, gdzie jest bardzo wąsko, więc na początku tłum był gęsty. Startowaliśmy wszyscy razem - uczestnicy półmaratonu i dyszki.

Obrazek

Po usłyszeniu wystrzału tłum wolno ruszył, a ja wraz z nim, z małą butelką wody w ręku, - nie było innego wyjścia :bum: i dopadł mnie niesamowity stres, to był ułamek sekundy, kiedy coś zatkało moje gardło, zaczęłam oddychać jak astmatyk, ale... przeszło, z cichą muzyką w uszach pobiegłam swoim tempem. Zwiedzałam Ciechocinek, trasa wiodła wzdłuż tężni, gdzie powietrze było rześkie i wilgotne, przez parki i planty, przez dłuższy czas w cieniu. Na trasie było wielu kibiców - emerytów, ale głośno nam dopingowali. Na pierwszym wodopoju nie zastałam już niczego i nikogo poza tysiącem kubeczków na ziemi, za mną biegło sporo biegaczy, więc nie wiedziałam o co chodzi - na szczęscie miałam swoją wodę. Szybciej niż się spodziewałam zobaczyłam metę, było bardzo przyjemne

Obrazek

Wspólny finisz...

Obrazek



Obrazek
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

03.09.2013

dystans - 5,10km
czas - 31:19
śr. tempo - 6,08 min/km

Rano nie chciało mi się wstać. Nie otwierając oczu stwierdziłam, że pobiegam wieczorem, czego raczej nie lubię.....
Słowo się rzekło - trza było ruszyć 4 litery. Wyszłam ok 18, pomarańczowe słońce świeciło nisko nad horyzontem, pola po żniwach, w mokradłach rechoczące żaby - piękne okoliczności przyrody. Zaczęłam intuicyjnie, w słońcu ekran telefonu nieczytelny, sprawdziłam po ok 1 km i okazało się, że tempo wyszło dość zacne ok 6:08 min/km, wbrew leniowi raczej lichemu samopoczuciu, postanowiłam sprawdzić ile dam rady pobiec takim tempem. Udało sie przebiec zwyczajową pętle. Złachałam się bardzo, to na razie wszystko na co mnie stać, ale, nie czas jest celem mojego biegania.
Czas wrócić do urozmaicania treningów biegowych gimnastyką, pływaniem i może jakimś fitnesem

05.09.2013

The Runners

dystans - 5,34 km
czas - 38:25
śr. tempo - 6:30

19 to dość późna pora na treningi. O 20 robi się ciemno i chłodno. Jak zawsze trenejro spóźnił się na zajęcia, więc początek robiliśmy sami. Potem plan był 2x4 km w II zakresie. A ja kompletnie nie miała ochoty na bieganie. Wraz z koleżanką Renią truchtałyśmy i zdawałyśmy sobie relację z minionego tygodnia, pogadaliśmy o dalszych treningach i naszym klubie sportowym. Biegło mi się ciężko, wszystko się wyjaśniło dzień później. Pewna znienawidzona ( z kilku powodów) przypadłość kobieca wyssała ze mnie całą energię.
Czas treningu nie odzwierciedla tempa, ponieważ na jeden postój włączyłam pauzy.

Kolejny trening - nie wiem kiedy, jak będzie chęć i małpowe bóle miną.
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

08.09.2013

Zajęcia The Runners

dystans - 4,81 km
czas - 38:10

Miało być wybieganie. Było nie wiadmo co. Pobiegliśmy dłuższą drogą nad jeziorko. Pod wiaduktem zrobiliśmy gimnastykę, kilka podbiegów i ktoś zdecydował, że wracamy na stadion. Nie biegniemy zaplanowanej trasy. Zwyczajowo biegłam z Renią. Renia się nad sobą rozczula za bardzo... Biegnie wolniutko (choć wiem, że potrafi więcej), pod górki maszeruje, bo brakuje je potem sił (tak tłumaczy). Czasem wolałabym pobiec szybciej, więcej, ale - biegając grupą, ktoś musi dostosować się do najwolniejszej osoby.

Powrót na stadion był błędem. Nasz trenejro - zajmował się zawodnikami MMA. Robił im badanie zakwaszenia. Na naszym treningu :sss: a co chodzi? Dzieciaki robią cokolwiek, młodzież obiaja się na płotkach, reszta stoi i pier....lala. Nosz qwa mać. Nie po to zbieramy się, żeby stać i gadać. Renia w gorącej wodzie kąpana, powiedziała kilka słów za dużo/za głośno. Pokłóciła się z mężem, i po co?
Czas ustalić pewne rzeczy z naszym trenerem. On jest trenerem, czy nie...

10.09.2013

dystans - 5,86 km
czas - 38:42
śr. tempo - 6:36 min/km

Ojjjjj....budzik zadzwonił o 5. Wyłączyłam, odwróciłam się na prawą stronę i postanowiłam pobiegać po pracy. O 6 zadzwonił po raz kolejny, dzień minął jak codzień, o 13 przebrałam się, podjechałam szybko po wyniki badań krwi (biuściasta pani z odkrytym dekoltem dziwacznie na mnie paczała - pochmurno, ja w rajtach, opaskach, spłaszczonym sportowym stanikiem biuście, koszulince i chuście, a ona taka wystrojona) trochę poczekałam aż odnaleźli wyniki ( na pierwszy rzut oka w normie) potem nie mogli znaleźć wyników badań z wymazu - już się spociłam, że coś nie tak, bo leżały w osobnej kuwetce, ale one też ok, więc pojechałam na pętle z Kozłowska górką - wyzwanie biegaczy. No dobra - początkujących biegaczy :trup:
Podjęłam męską decyzję - dziś lecę pod górkę :taktak:
Początek ciężki, łydy bolą, krótkie jakieś się zrobiły i lekko zdrewniałe :szok: co jest???? trasa wciąż delikatnie pod górkę - może to jest to czego nie lubią moje łydeczki, myślę sobie, co będzie pod prawdziwą górę??
W nagrodę za wyzwanie, od początku trasy świeci słońce, gorąco - ufff, świeci w oczka, oczka łzawią, ale ostatnio pochmurno było - nie narzekam. Lecę, najpierw lekko z górki - nie lubię zbiegów :nienie: . Nogi lecą - każde jakby osobno, chodnik nierówny, będzie gleba, czy nie będzie... Nie było, ale zza zakrętu wynurza się górka. Zaczyna się łagodnie, ale " końca nie widać, nie widać". Nie dam się, myślę, w połowie dyszę jak miech kowalski, ale - nie dam się! Górka coraz bardziej stroma, ale, myślę, byle do zakrętu. Za zakrętem, wciąż górka, ale - byle do znaku, za znakiem - do zakrętu i..... w końcu płasko. Złachałam się, musiałam zwolnić do marszu na jakieś 200 m. No coż, dumna z siebie, potruchtałam. O dziwo, teraz już biegło się przyjemnie.

Po powrocie do domku - poznałam przyczynę paskudnego początku biegu - przeziębienie! Niestety gardło boli i drapie. A niedługo zawody :ojoj: Byle tylko Tomka nie zarazić :orany:

15.09.2013

Choroba z grubsza odeszła. Zatoki pełne, w głowie szumi, ale - nie ma lekko. Trzeba ją przegonić, najlepiej biegusiem :hej:

Zajęcia The Runners

dystans - 7,81 km
czas - 55:09
śr. tempo - 7:04

Kolejna trasa z Renią. Dziś postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Panowie postanowili zrobić poza standardową trasą na jeziorko - rundę wkoło. Jak dla mnie - JESZCZE - za daleko, więc powiedziałam Reni, że pobiegniemy dłuższą drogą nad jeziorko. Okazało się, że panowie też pobiegli dłuższą trasą, tylko jak zawsze - szybciej. My z Renią truchtałyśmy. Bałam się, że choroba znów narobiła spustoszeń, ale - o dziwo - nie! Biegło się bardzo przyjemnie. Pod wiaduktem spotkaliśmy sąsiada z kolegą. Sąsiad - mój guru biegania :hej: jeszcze kiedyś z nim pobiegnę :taktak: , przywitaliśmy się, i potruchtałyśmy dalej. Nad jeziorkiem gimnastyka, chwila pogawędki i wracamy. Dwóch panów do nas dołączyło, całą drogę przegadaliśmy, oczywiście Renia pod góreczki uskuteczniała marsz. Już ja ją nauczę :oczko:
Tydzień do zawodów. Prognozy dobre - przebiegnę i dobiegnę :bum:
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

17.09.2013

dystans - 9,51 km (6,5km+ 6/100/100 (4:00)+1,5km)
czas - 1:02:41
śr. tempo - 6:36 min/km

W planach na dziś miałam mocniejszy akcent biegowy :bum: Dlatego nawet nie nastawiałam budzika na 5, bo z rana raczej nie miewam ochoty na takie treningi :nienie: Rano lubię potruchtać podziwiając piękno przyrody :uuusmiech:
Poranek powitał mnie deszczem bębniącym o parapet. Lubię ten dźwięk. Lubię jesień. Jak większość ludzi nie lubię wilgoci wiatru i chłodu, ale padający deszcz też ma w sobie urok. Może to dlatego, że jestem mobilna, do pracy podjeżdżam samochodem, nie muszę moknąć....
W pracy czas minął szybko i pracowicie. W międzyczasie zrobiłam zakupy, a deszcz przestał padać i wiatr zdążył wysuszyć chodniki, więc po powrocie do domu, przebrałam się i wyszłam pobiegać.
Na schodach niespodzianka - zaczął padać deszcz. Dość mocno siąpiło, więc zostawiłam w domu okulary, bo i tak bym nic nie widziała, rozruszałam się trochę i pobiegłam.
Trochę męczący był hulający po polach wiatr, już zapomniałam jak się biega w otwartej przestrzeni. Ale dzięki temu miałam element siły biegowej. Przebieżki też ładnie weszły, jeszcze miałam siłę na kolejne, ale nie chciałam przesadzać. Wróciłam zgnojona, błoto (po przebieżkach) miałem nawet we włosach. Mijający mnie sąsiad powiedział, że nsatepnym razem mam se zamontować chlapacze :bum:
To był dobry trening. Jest moc. Myślę, że mogłabym pobiec jeszcze z 5 km. Na sobotnich zawodach postaram się pobiec jak najbliżej 1 godziny.
Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Po treningu był gorący prysznic i odżywczy obiad

Obrazek
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

Przez godzinę pisałam relację, a na koniec zostałam wylogowana.... Nienawidzę tego, więc obecna relacja już nie będzie taka spontaniczna.

XXXII Biegi im. Bronisława Malinowskiego w Grudziądzu.

Wyjazdy na zawody z grupą Runnersów zawsze są bardzo udane. I ten też taki był. Czułam lekką presję, ponieważ limit czasowy został dość wyśrubowany 1:15:00. Niby wiedziałam, że zdążę, ale nikt nie lubi być ostatni...
Po odebraniu pakietów startowych rozejrzeliśmy się po okolicy, poszukaliśmy szatni i toalet i poszliśmy się przebrać.

Obrazek

Obrazek

Oczywiście znaleźliśmy chwilę na pogaduchy

Obrazek

Potem szybka rozgrzewka,

Obrazek

Obrazek

i zaczęliśmy przedzierać się na stadion w poszukiwaniu startu. Biegi im. Bronka Malinowskiego są zawsze bardzo oblegane głowie przez młodzież szkolną, widok setki dzieciaków startujących hordą z płyty boiska - bezcenny.

Potem chwila dla papparazzich, kilka fotek grupowych

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


i na zdjęcie z bratem Bronisława - Robertem Malinowskim.

Obrazek

Zanim tłum zdążył się ustawić na starcie padł strzał. Ja wbiegłam na bieżnię z płyty boiska mało nie łamiąc sobie nóg o belkę wyznaczającą bieżnie. Przed startem spotkałam koleżankę i postanowiłyśmy pobiec razem. Zawsze wydawało mi się, że biegamy podobnym tempem. Po wybiegnięciu na ulice miasta zorientowałam się, że jedzie za nami karetka, szybki rzut okiem za plecy i .... :orany: okazuje się, że jesteśmy ostatnie :szok:
Za nami już tylko kijkarze. Spojrzałam na telefon - tempo 5:48, myślę sobie - CO JEST???? takie tempo i ostatnia, a przecież nie wytrzymam tak 10 km....
Ale postanowiłam iść na żywioł - myślałam, że najwyżej potem zwolnimy. Po kilkuset metrach udało nam się wyprzedzić kilka osób
i zobaczyłam Tomka z aparatem - to nie jest odpowiednie miejsce do zdjęć - pomyślałam

Obrazek


Aneta wspomniała coś o wiadukcie pod górkę. No i na 2 km był wiadukt, ale po moich ostatnich podbiegach nie okazała się wielkim wyzwaniem. Górka jak górka....
Obrazek

Na całej trasie rozstawiona była młodzież szkolna, która odrabiała jakiś dzień szkolny kibicując uczestnikom. Przez połowę trasy przybijałam dzieciakom "piątki" które czuły się zaszczycone - nikt im chyba nie powiedział, że my są te ostatnie :bum:
Połowę trasy słońce świeciło prosto w twarz, było gorąco jak cholera, za to po nawrocie, słońce mieliśmy w plecy, a w twarz wiał nam wiatr.... Leciałyśmy wciąż w okolicach 5:55 - 6:10, po ludzie zaczęli słabnąć i zaczęłyśmy wyprzedzać :hej:
Na 8 kilometrze znów wiadukt - ja już się go nie bałam, ale koleżanka na jego widok wyraźnie zwolniła, trochę ją zmotywowałam i poleciałyśmy. Na szczycie dopadł mnie smród z pobliskiego Mcfast fooda - myślałam, że zwymiotuję, ale z uśmiechem na ustach i gadając z koleżanką udało mi się wyczymać i nie nabrudzić :lalala:
Wkrótce znów zobaczyłam Tomka z aparatem

Obrazek

w okolicach stadionu czekał na nas Michał, który "wprowadził" nas na stadion, gdzie czekała reszta ekipy. Na metę wbiegałyśmy w towarzystwie kolegów, dopingu i oklasków. Przeżycie niedoopowiedzenia - to trzeba przeżyć

Obrazek

Nie byłyśmy ostatnie, ale nie myślałam, że z czasem 1:02:00 będziemy w ogonku.
Myślę, że mogłam urwać te 2 minuty, gdybym biegła sama....
Na metę wpadłam zdyszana, ale nie zmęczona.... Ponoć nie dałam z siebie wszystkiego :hej: Tylko czy o to chodzi???

Może następnym razem postaram się złamać godzinę.....na razie mam inne plany i priorytety życiowe :oczko:

Dzień był super, zawody fajne


Za tydzień Tomkowy maraton i moja Piątka w stolycy.
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

Moje przerwy na forum są długie. Trudno mi znaleść chwilę na regularne wpisy. W pracy wciąż bez zastępstwa, to najważniejszy sprawca mojej nieobecności. Jeżeli w pracy nie uzupełnię, to w domu z pewnością będzie milion ważniejszych spraw, potem kolejka do kompa...

Ostatni tydzień września upłynął nam na przygotowaniach do Tomkowego maratonu. To nie był przyjemny tydzień. Z wielu powodów....stresu, bezwęglowodanowej diety, przeziębień i braku czasu i chęci... Chciałam aby się skończył....
Nie miałam wiele czasu na regularne treningi, więc tylko:

23.09.2013


45' fitness z Jillian

o żesz....zapomniałam już jakie to męczące. Łatwiej ubrać buty i wyjść pobiegać. Po fitnessie zakwasy. A tu trzeba by coś pobiegać :trup:

25.09.2013
dystans - 7,39 km
czas - 47:19
śr. tempo - 6:24 min/km

Wspólnie z Tomaszem. Dla niego roztruchtanie mięśni. Dla mnie normalny trening. Zapomniałam już jak fajnie pobiegać razem.

29.09.2013 MARATON WARSZAWSKI - Bieg na Piątkę

dystans - 5 km
czas - 27:39
śr. tempo - 5:32 min/km
Miejsce - open - ok. 1480 ( na ponad 3600) czyli w pierwszej połowie :bleble: oraz w K30 - 420.


Cały weekend spędziliśmy w towarzystwie mojego Szwagra, jego żony i mojej Szwagierki.


Podczas załatwiania formalności przed biegiem

Obrazek


potem zwiedziliśmy stadion, który z daleka wygląda "tak sobie"

Obrazek



Z bliska, w ogóle nie robi wrażenia, za to w środku - powala na kolana.
Imponujący, wielki i reprezentacyjny.

Obrazek

Potem wybraliśmy się na szybkie zwiedzanie stolicy połączone ze zorientowaniem się o co chodzi z warszawską komunikacją miejską, coby autobusem dojechać na niedzielny bieg.
Wjechaliśmy na taras widokowy w Pałacu Kultury, potem zjedliśmy drobną przekąskę na mieście, a popołudniu zwiedziliśmy Łazienki.
Nocleg mieliśmy w okolicach parku, więc piechotką obeszliśmy całe Łazienki

Obrazek

Udało nam sie nakarmić z ręki wiewióreczki

Obrazek

Baśki są cudne.

Sobotni wieczór minął w napięciu i skupieniu na pakowaniu się i przygotowaniach przed niedzielnym biegiem.
W niedzielę rano, przed godziną 9 w podziemiach stadionu przebraliśmy się w startowe ciuchy i po spotkaniu z kolegami z klubu, ruszyliśmy na start.
Na starcie w Tomkowej strefie startowej, ostatnie zdjęcia przed rozstaniem - kopniaki i buziaki na szczęście (chyba nie powinno się życzyć połamania nóg :bum:

Obrazek

I o 9 maraton ruszył.
Start trwał ok 25 minut, bo musiało wyruszyć ok 10000 uczestników. Widok cudowny, rzeka ludzi truchtająca mostem Poniatowskiego

Obrazek

Bardzo się denerwowałam. Chciałam aby już było po wszystkim, aby Tomek był już z powrotem. To miały być długie 4 godziny.

Mój bieg na piatkę ruszał o 9:30. Na starcie ustawiło się ok 3500 biegaczy.
Kiedy padł strzał nie było jak nogami przebierać w tłumie...
Ale w końcu udało mi się wydostać na torowisko i zaczęłam biec...
Biegłam najszybciej jak się dało wśród tych ludzi, wyprzedzałam.....wyprzedzałam i biegło mi się cudnie i lekko. Na całej trasie kibice zagrzewali do biegu, grały zespoły, świetna atmosfera...
W drodze powrotnej cały czas widzieliśmy stadion, w końcu wbiegliśmy w tunel prowadzący na stadion - i......
WOW....wbiegliśmy na płytę stadionu, dokoła setki kibicujących ludzi, przed oczami meta.....
mało sobie nóg nie połamałam...tak leciałam

Obrazek

A na końcu...medal i szczęście na twarzy. Ukończyłam bieg na 5 km z czasem 27:39. Świetny czas, więc i radość wielka

Obrazek



Potem 3 godziny wyczekiwania kolegów i Tomka. Śledzenie w internecie jego biegu i w końcu się doczekałam.....mój Tomasz ukończył maraton a na koniec mała niespodzianka dla MARATOŃCZYKA

Obrazek
chociaż na tym zdjęciu Tomek zamiast jak MARATOŃCZYK wygląda jak kloszard z dobytkiem w pindelku :hahaha: :hahaha: :hahaha: - sorki Mężu za to skojarzenie :oczko:

To była świetna impreza.

Obrazek
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

Cierpię na chroniczny brak czasu. gdyby ktoś mógł oddać, to chętnie zaopiekuję się dwiema, lub trzema godzinami na dobę dziennie....

03.10.2013
dystans - 6,30km
czas - 42:36
śr. tempo 6:45 min/km

Rozbieganie po zawodach. Znów wspólnie z Tomaszem, bardzo przyjemnie przegadany bieg.

06.0.2013
dystans - 8,93km
czas - 56:19
śr. tempo - 6:18 min/km

Niedzielny trening z Runnersami. Jak zwykle bieg w ogonku w damskim towarzystwie. Panowie lecą nie bardzo przejmując się nami. Na szczęście jest Renia i Ewelina....zawsze możemy potruchtać wspólnie i pogadać. Na chwilę obecną nie mam specjalnych planów. Chcę zwiększyć dystanse, wrócić do regularnych biegów.
Plany biegowe na najbliższy czas:

5 km podczas Półmaratonu Bydgoskiego 20.10.2013
11 km XVII Bieg Niepodległości Grand Prix – Łubianka Cross 11.11.2013 - co do tego nie jestem jeszcze pewna
Z Biegiem Natury - Bydgoszcz

Jako kobieta i żona mam w tej chwili inne priorytet :oczko: więc biegam bez dalekosiężnych planów, tu i teraz.

08.10.2013
dystans - 11,27 km
czas - 1:14:47
śr. tempo - 6:38 min/km

Kolejny wspólne wybieganie z Tomaszem. Lubię te nasze biegi, jest mi łatwiej i czuję się pewniej. Dziś nawet podbiegi na górce Kozłowskiej - legendzie świeckich biegaczy nie było ciężko, wbiegałam i nawet dyskutowałam z Tomaszem. Jesienne krajobrazy przepiękne. Po drodze spotkaliśmy znajome biegające małżeństwo Renię i Michała, chwilkę porozmawialiśmy i kontynuowaliśmy trening osobno, bo każda para przybiegła z innej strony.
Ubrałam się zbyt ciepło - jako, że końcówka @, pewne części ciałą bardziej wrażliwe niż zawsze, miałam na sobie dwa biustonosze - zwykły i sportowy, koszulkę termiczną, koszulkę biegową i skarpety kompresyjne z Lidla. Skarpety to pomyłka (choć w opaskach compress sport biega mi się rewelacyjnie). Było mi gorąco jak nigdy.

12.10.2013
dystans - 12,32 km
czas- 1:22:32
śr. tempo - 6:42 min/km

Zakładałam wybieganie w tempie ok 7:00 min/km, ale telefon wykazuje mi średnią z całości przez co jest dość nieprecyzyjny. Miałam w planach zaliczyć 14 km, ale....poleciałam zbyt szybko, byłam po całodziennych zakupach i śpieszyłam się do domu i obowiązków perfekcyjnej pani domu. Z tego powodu poleciałam ile poleciałam. Wiał dość siny wiatr co troszkę utrudniało bieg, ale przepiękne widoki zrekompensowały jesienną aurę. Irytują mnie kierowcy wyprzedzający na zapałkę. Dwa razy mało nie zeszłam na zawał, tak blisko mnie wyprzedzili.... Zastanawiam się nad zakupem okojebnej koszulki z napisem ..."nie bądź kut...sem - wyprzedzaj z zapasem"...ale boję się, że będę musiała uciekać polami jak ktoś mijając mnie odczyta napis :bum:
To był fajny choć męczący bieg.

13.10.2013
dystans - 7,82 km
czas- 51:59 min/km
śr. tempo - 6:39 min/km

Niedzielny biega z Runnersami. Dzisiejszy bieg pod znakiem Maratonu Poznańskiego. Kilku kolegów biegło więc cały trening rozmawialiśmy o nich....sercem byłam z chłopakami i denerwowałam się prawie tak jak dwa tygodnie temu.
Jak zawsze bieg z Renią i Eweliną. Trochę bałam się, że po wczorajszym wybieganiu będę się męczyć, ale było ok. Nogi nie były bardziej zmęczone niż zawsze.

Obrazek

W planach na ten tydzień - dwie wizyty na basen i oraz środowy pilates. Postanowiłam zacząć uczęszczać na pilates, ponieważ są to zajęcia aktywujące, rozciągające wszystkie mięśnie. Nie wypaliły nam zajęcia na sali z naszym pseudotrenerem. To ten sam fizjoterapeuta ( tu nie mogę nie docenić jego pracy i fachowości) co wcześniej, ale jako trener się nie sprawdził. Na moje za wcześnie było/jest na zajęcia gimnastyczne-ogólnorozwojowe na sali. Jest ładna jesień i szkoda marnować tę pogodę zamykając się od września na sali.... W każdym razie - zajęć na sali nie będzie. Jestem ciekawa jak wyglądają zajęcia pilates...w środę się okaże.
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

13.10.2013

dystans - 7 km
czas - 46:36
śr. tempo - 6:39 min/km

4,5 km+5x100/100+ 1,5km

Ciężko było się zebrać. Do samego końca ciężko się biegło. Przebieżki weszły bo musiały. Drażni mnie, że nie wychodzą równo, choć z drugiej strony apka w samsungu po prostu nie podaje aktualnego tempa.

Brakuje mi basenu, niestety, w naszej mieścinie zamknięty do modernizacji (pewnie ze dwa lata potrwa). W mieścinie sąsiedniej...byłam już dwa razy i za każdym razem było nieczynne. Ostatnie info - nieczynne do odwołania!!! Do najbliższego basenu 30 km w jedną stronę, nie będę pomykać 60 kilosów aby godzinkę popływać. Dostępność do zaplecza sportowego w duzych miastach to jak na razie jedyny plus dużych aglomeracji.

Dziś pierwsze zajęcia pilatesu :ojoj: - ciekawe jakie będą wrażenia
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

Jestem żyję, nie wyrabiam się. Coś tam biegać, coś tam ćwiczę...

15.10.2013

dystans - 7 km
czas - 46:36
śr. tempo - 6:39 min/km

4,5 km + 6x100/100+1,5

16.10.2013

orbitrek - 20' - 3,5 km
pilates - 60'

18.10.2013

dystans - 6,29km
czas - 41:06
śr. tempo - 6:32 min/km

Wspólnie z Tomaszem. Niestety Tomaszowa noga boli... :ech:

20.10.2013

Półmaraton Bydgoski - Biegnij z nami 5 km.

dystans - 6 km
czas - 33:12

open 159 (400)
K30 - 10 !

Piszę z opóźnieniem, więc bez emocji.
Bieg w Bydgoszczy to organizacyjna porażka. Po przyjeździe nie wiedzieliśmy gdzie szukać biura zawodów( a jesteśmy z okolic, co mieli powiedzieć przyjezdni ???), przy wydawaniu pakietów startowych mnóstwo błędów i pomyłek, (ten nie dostał numeru, ten talonu, ten koszulki), nie było informacji gdzie szatnie którędy udać się w stronę startu. Kompletna dezinformacja.
Przed biegiem fotka grupowa, ostatnie życzenie powodzenia, kopniaki na szczęście

Obrazek

W końcu bieg główny wystartował. Potem na starcie ustawili się uczestnicy biegu dodatkowego, ja z Ewelą również

Obrazek

pogoda była fajna, chwilami kiedy słoneczko świeciło było ciepło, ale kiedy zachodziło za chmury i wiał wiatr to robiło się nieprzyjemne.
Po 15 minutach stania, wystartowalismy. Początek ciasny, wielu ludzi, musiałyśmy jakoś się wbić.
Zaczęłyśmy trochę za szybko, bo ok 5:00 min/km, zaczęłam z lekka hamować koleżankę, zawłaszcza, że brakowało nam tchu.
Oznakowanie trasy było tylko do 2 km....potem na ok 4 km.. pojawiło się oznakowanie z półmaratonu, czyli 18 km i 19 km.... nie bardzo wiedziałyśmy o co chodzi, bo kilometraż nam się nie zgadzał (21 km -19 km = 2 km) a my na liczniki 4 km i właśnie zaczęłam finiszować. Koleżanka chyba troszkę nie dawała rady, i została lekko z tyłu... Niestety wciąż nie widziałam stadionu a co dopiero mety....kurczę, coś było nie tak :ojnie:
Ale przecież trzeba lecieć....minął 5 kilometr jak pokazał się stadion Zawiszy, ufff...meta na stadionie. Wiedziałam już, że coś nie pyknęło z dystansem, miałam już dość, od 4 kaema przyspieszyłam przeca :hej:
dobiegliśmy do stadionu, a tam......jakieś dziwne zawijasy za stadionem, dwie nawrotki o 180 stopni, na nawrotkach ciasno jak cholera, zwolnienie wybija z rytmu i w końcu wpadam na stadion - nosz qrwa...jeszcze runda wkoło stadionu, ostatnie 100 m myślałąm, że umrę z niedotlenienia...na zegarze 33 minuty, myślę sobie załamka :niewiem:
W końcu, wściekła przekroczyłam metę, zatrzymuję endo - na liczniku 6,1 km.... o co chodzi ???? Ano o to, że wydłużyli dystans...bez jakichkolwiek informacji.... Myślę, że to z lekka nieodpowiedzialne...
Kolega ze miasta biegł jako 3, ale w okolicach stadionu ochroniarz źle go pokierował, wpadł na stadion z innej strony i został zdyskwalifikowany.
Impreza fajna tylko ze względu na towarzystwo.
Spotkaliśmy również koleżankę z forum - Concordię. Miło było poznać :uuusmiech:
Szkoda, że przyjechaliśmy jednym samochodem z kolegami z drużyny - nie mogliśmy skoczyć na miasto.
Ale udało się zrobić wspólna fotkę :hej:

Obrazek


22.10.2013

dystans - 4,74 km
czas - 31:26

miało być wolne rozbieganie, ale wyszło zbyt szybko. Teraz w planach Z biegiem Natury, a na treningach, nauka biegania OWB1 czyli śr. 7:00 min/km. No nie umiem, wciąż lece OWB2. No i budowanie bazy.
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

23.10.2013

30' orbitek 4,5km
1h - piltaes

Ćwiczenia dają w kość, a raczej w mięśnie.

25.10.2013

dystans 7,16 km
czas - 49:07
śr. tempo - 6:52 min/km

nauka biegania w tlenia

26.10.2013

pływanie
dystans - 1km
czas - 45:00

27.10.2013

The Runners
dystans - 6,70km
czas - 40:31
śr.tempo - 6,03 min/km
Samopoczucie paskudne. Biegło się ciężko


29.10.2013
dystans - 8,76 km
czas - 1:00:20
śr.tempo - 6:53 min/km
kolejna nauka biegania w tlenie, ciężko mimo pięknej pogody

30.10.2013

siłownia
Orbitrek 30'
dystans 4,20km

Pilates 1:00:00

31.10.2013

basen
dystans - 1km
czas - 40:00

03.11.2013

Grand Prix Z Biegiem Natury bieg I

dystans - 5 km
czas netto - 26:51
czas brutto - 27:09

To była kolejna świetna impreza z Runnersami
Dziś Tomek był moim prywatnym pacemaker-em. Rekord życiowy poprawiony tylko dzięki niemu, Tomek nadawał tempo, ja dałam dziś z siebie wszystko....szybciej na tę chwilę nie jestem w stanie pobiec. To była świetna impreza, luda coraz więcej. Tym razem ok 400 osób. Trasa fajna, choć ślisko na liściach. Na wystającym korzeniu mało nie połamałam kostki. No i moje kolana protestowały przeciwko nierównościom podłoża.
Myślę,że to koniec na ten rok bicia rekordów. Chyba mam dość :hej:

Przed biegiem
Obrazek


Obrazek

Obrazek

To my już po biegu - od razu widać kto zmęczony

Obrazek

Cała ekipa po biegu

Obrazek
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
ODPOWIEDZ