"Debiutanci" po debiucie
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
Witam.Zrobiliscie kiedys cos zupelnie glupiego? Mi sie takie cos wlasnie przytrafilo,kolega stwierdzil ze da rade przebiec 100km i szuka jakis zawodow,zaproponowalem mu transjure a ten zapisal sie,oplacil i teraz czeka az zrobie to samo .Nie pozostaje mi nic innego niz dolaczyc do niego,juz teraz wiem ze bedzie bolalo,dobrze ze wybral krotsza trase tylko 165 km.Do biegu pozostaly niecale 3 tygodnie a moje treningi sa na poziomie polmaratonu zreszta u niego tez podobnie,oj bedzie sie dzialo,pozdrawiam.
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 05 paź 2008, 10:42
jakub738 pisze:Witam.Zrobiliscie kiedys cos zupelnie glupiego? Mi sie takie cos wlasnie przytrafilo,kolega stwierdzil ze da rade przebiec 100km i szuka jakis zawodow,zaproponowalem mu transjure a ten zapisal sie,oplacil i teraz czeka az zrobie to samo .Nie pozostaje mi nic innego niz dolaczyc do niego,juz teraz wiem ze bedzie bolalo,dobrze ze wybral krotsza trase tylko 165 km.Do biegu pozostaly niecale 3 tygodnie a moje treningi sa na poziomie polmaratonu zreszta u niego tez podobnie,oj bedzie sie dzialo,pozdrawiam.
Gratuluje decyzji.Czy będzie bolało?Bądz pewien że tak,tylko zależy od Ciebia jak bardzo.Jeśli uda Ci sie to rozsądnie rozegrać poznasz nowy rodzaj haju od którego nie będziesz chciał sie już uwolnić.
W zeszłym tygodniu ukończyłem 147Ultra Szczecin-Kołobrzeg.Moje wybieganie w tym roku to troche ponad 2000km.Bieg ukończyłem w świetnej formie,biegłem na zaliczenie.Limit 24h,mój czas 20:42:00,miejsce 17 na 33 konczących,53 wystartowało.Zrobiłem pięć dni przerwy,lekkie wybieganie i w sobote tydzień po ultra maraton mazurski w 4:12.Jeśli mogę coś doradzić,nie daj sie ponieść na początku,nie myśl ile zostało km. do końca chyba że to juz będzie po setce.Rozkoszuj sie przyrodą,biegiem nocą,cudownym świtem.Limit nie jest wyśrubowany dlatego powinieneś spokojnie to ukończyć.
Jeśli jeszcze chcesz o coś spytać chętnie odpowiem.Powodzenia.
- Kapitan Bomba!
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1212
- Rejestracja: 13 lut 2008, 22:50
Hej
Skoro już się chwalicie takimi dystansami to ja też coś dodam - w zeszły weekend ukończyliśmy Rajd 4 Żywiołów w Kluczach i okolicy - jakieś 105-110 km wyszło z tego 60 na rowerze - impreza na orientację - do odnalezienia 37 punktów kontrolnych, limit czasu 24 godziny, na trasie jeszcze były zadania specjalne. Ukończyliśmy na 5 miejscu na 12 sklasyfikowanych ekip na trasie mix (drużyny zespoły mieszane), wystartowało chyba 16 ekip jeśli się nie mylę. Udało nam się odnaleźć wszystkie punkty i wykonać wszystkie zadania specjalne. Generalnie świetna odskocznia od zwykłego biegania i miłe urozmaicenie. No i, o czym trzeba wspomnieć, spotkaliśmy się z Bartessem.
Bartek - Ty nie pochwalisz się swoim wynikiem??
Skoro już się chwalicie takimi dystansami to ja też coś dodam - w zeszły weekend ukończyliśmy Rajd 4 Żywiołów w Kluczach i okolicy - jakieś 105-110 km wyszło z tego 60 na rowerze - impreza na orientację - do odnalezienia 37 punktów kontrolnych, limit czasu 24 godziny, na trasie jeszcze były zadania specjalne. Ukończyliśmy na 5 miejscu na 12 sklasyfikowanych ekip na trasie mix (drużyny zespoły mieszane), wystartowało chyba 16 ekip jeśli się nie mylę. Udało nam się odnaleźć wszystkie punkty i wykonać wszystkie zadania specjalne. Generalnie świetna odskocznia od zwykłego biegania i miłe urozmaicenie. No i, o czym trzeba wspomnieć, spotkaliśmy się z Bartessem.
Bartek - Ty nie pochwalisz się swoim wynikiem??
Duch ciało opuścił... nie ma mnie tu...
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
Najmniejsze doswiadczenie mam w kwestii odzywiania na trasie szczegolnie na tak dlugim dystansie.Na punktach kontrolnych cos tam bedzie ale tez trzeba miec cos ze soba,kilka zeli jakos upchne a ze w koncu bedziemy poruszac sie szlakiem turystycznym to moze nie zginiemy Dwa lata temu kupilem sobie plecak typy camelback,wersja dosc minimalistyczna:1,5l pojemnik na napoje i niewielka kieszonka,troche malo.Planuje spokojnie biegac-spacerowac tak tylko zeby ukonczyc w 30 godzin.Czesto zdarzaja mi sie otarcia szczegolnie w okolicach pachwiny,nie ma regoly czy biegne w obcislych spodenkach czy luznych czy jest to 10km czy 30km,smaruje jakimis kremami ale i tak problem sie zdarza.Czy dobrym pomyslem jest zaklejenie tych miejsc plastrem? Wszelkie podpowiedzi mile widziane,pozdrawiam.
- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
Ja dwukrotnie byłem poza granicą maratonu. Raz w ramach przygotowań do Rzeźnika zrobiłem sobie wycieczkę na 60km, a drugi raz był to Rzeźnik. W obu przypadkach nie używałem żeli (aczkolwiek miałem na wszelki wypadek) - jadłem kabanosy z lidla, bułkę i popijałem wodą, do tego jakieś słodycze (batoniki musli zdaje się) i banany chyba. Na Rzeźniku dodatkowo makaron na zimno na przepaku w Cisnej i kanapki rzeźnickie. W ogóle się nie zaklejałem, tylko lekko smarowałem wazeliną, ale ja nie mam większych problemów z otarciami.
jestem tydzień po Pierwszym Lubelskim. Biegłem jako pace na 3:15 i dobiegłem. Ale powiem szczerze, że ledwo - albo mnie odcięło, albo dostałem udaru na 40km i 2 ostatnie kilometry truchtałem w okolicach 4:50 min/km. Na szczęście miałem leciutki zapas. Od 26-7km biegłem już tylko z Dorotą Grucą, która jako gość specjalny maratonu miała z nami pobiec połówkę. Jednak na ok. 15-17km okazało się, że jest pierwsza i długo za nią nie ma żadnej kobiety, więc namówiłem ją żeby ten maraton wygrała. Co się wydarzyło Mój 10. maraton minął więc pod znakiem biegu i rozmowy z Olimpijką i świetną sportsmenką. Było super. Ok. 40km Dorota pobiegła szybciej wygrywać (ostatecznie 3:13, 1msc. w K i 19 open), a ja doczłapałem do mety w 3:15:56 (21 msc. open). te 56 sek spóźnienia to głównie finisz z synkiem na którym wyglądaliśmy świetnie http://lublin.gazeta.pl/lublin/51,48724 ... .html?i=43
Trasa i pogoda były PIEKIELNE. Chyba prawie nikt nie spodziewał się, że będzie tak ciężko. Stąd prawie wszyscy przeszacowali swoje możliwości na tej trasie i wystartowali za szybko. Widziałem w jakim tempie topnieje moja grupa na 3:15. Do połówki dobiegliśmy chyba w 6stkę. Potem na kolejnych 6km odpadli wszyscy, a my wyprzedzaliśmy kolejnych maratończyków. Warto przebiec Lublin, bo organizacja na 6, klimat świetny (kierowcy stojący w korkach wychodzili z aut i oklaskiwali biegaczy), ale nie jest to ani trasa ani warunki pogodowe na życiówki. Jednak nie zawsze trzeba biegać dla nich...
Co do doświadczenia bycia zającem to jedno mi wystarczy i chyba już się więcej nie podejmę. Zbyt stresujące. Za duża odpowiedzialność. Maraton jest jednak dla mnie sportem samotniczym i niech taki pozostanie, aczkolwiek w Lublinie w towarzystwie Doroty Grucy (3 msc. w Mistrzostwach Polski na 5km na Ursynowie w niedzielę - SZACUN!) było bardzo warto.
jestem tydzień po Pierwszym Lubelskim. Biegłem jako pace na 3:15 i dobiegłem. Ale powiem szczerze, że ledwo - albo mnie odcięło, albo dostałem udaru na 40km i 2 ostatnie kilometry truchtałem w okolicach 4:50 min/km. Na szczęście miałem leciutki zapas. Od 26-7km biegłem już tylko z Dorotą Grucą, która jako gość specjalny maratonu miała z nami pobiec połówkę. Jednak na ok. 15-17km okazało się, że jest pierwsza i długo za nią nie ma żadnej kobiety, więc namówiłem ją żeby ten maraton wygrała. Co się wydarzyło Mój 10. maraton minął więc pod znakiem biegu i rozmowy z Olimpijką i świetną sportsmenką. Było super. Ok. 40km Dorota pobiegła szybciej wygrywać (ostatecznie 3:13, 1msc. w K i 19 open), a ja doczłapałem do mety w 3:15:56 (21 msc. open). te 56 sek spóźnienia to głównie finisz z synkiem na którym wyglądaliśmy świetnie http://lublin.gazeta.pl/lublin/51,48724 ... .html?i=43
Trasa i pogoda były PIEKIELNE. Chyba prawie nikt nie spodziewał się, że będzie tak ciężko. Stąd prawie wszyscy przeszacowali swoje możliwości na tej trasie i wystartowali za szybko. Widziałem w jakim tempie topnieje moja grupa na 3:15. Do połówki dobiegliśmy chyba w 6stkę. Potem na kolejnych 6km odpadli wszyscy, a my wyprzedzaliśmy kolejnych maratończyków. Warto przebiec Lublin, bo organizacja na 6, klimat świetny (kierowcy stojący w korkach wychodzili z aut i oklaskiwali biegaczy), ale nie jest to ani trasa ani warunki pogodowe na życiówki. Jednak nie zawsze trzeba biegać dla nich...
Co do doświadczenia bycia zającem to jedno mi wystarczy i chyba już się więcej nie podejmę. Zbyt stresujące. Za duża odpowiedzialność. Maraton jest jednak dla mnie sportem samotniczym i niech taki pozostanie, aczkolwiek w Lublinie w towarzystwie Doroty Grucy (3 msc. w Mistrzostwach Polski na 5km na Ursynowie w niedzielę - SZACUN!) było bardzo warto.
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Ależ się temat ożywił!
Fanx - po prostu szacuneczek...
Jakub738 - Jak napisałeś, że się zapisałeś, to mi przypomina znajomego, który po pijaku zapisał się na Budapeszt, a potem, jak to określił, od 10. km walczył o życie (Jacek - tak to z Tadkiem było?). No ale Ty już biegałeś coś > 42195 m.
Skoro mnie już Jacuś wywołał do tablicy, to się pochwalę. Też byłem na tym rajdzie przygodowym, na trasie pieszej (poniekąd niestety w większości pieszej, ale to za chwilę). Wbrew nazwie w tym roku orgi się nie popisały i na tej trasie nie było zadań specjalnych, co uczyniło to zwykłym BnO/MnO... Wszystko było super do około 16-17 km. poszedłem jedna z 2 dróg i wbiłem się w potok... Drogą po prostu woda płynęła na odcinku może 1 km. Póki szło omijać to było ok, i starałem się. Ale jak raz próbowałem obejść lasem i buta mi wessało, to było posprzątane. Buty przemoczone na wskroś i wiedziałem, że pojawienie się bąbli, to tylko kwestia czasu. Nauczony doświadczeniem zeszłego roku miałem ze sobą zapas plastrów, w miarę regularnie kontrolowałem się i jak tylko coś zaczęło wyłazić, to to zaraz zaklejałem. Trasa nawigacyjnie była bardzo prosta z wyjątkiem 2 PK, gdzie odnalezienie nie było oczywiste ze względu na różnorodność szczegółów terenu, jakie siłą rzeczy nie mogły znaleźć się na mapie 1:50 000. Kolejność zaliczania punktów była dowolna, ale akurat rozmieszczenie ich było takie, że nie szło tego za bardzo zepsuć - trasa była pętlą. Co prawda zacząłem od innego punktu niż powinienem, ale to ze względu na to, by w razie kłopotów pod koniec mieć blisko do bazy. Na szczęście z tej opcji nie musiałem korzystać :D. Jak już dotarłem do ostatniego PK, to wiedziałem, że zostało mi ze 4-5 km i większej krzywdy stopom już nie zrobię i wreszcie mogłem sobie pobiegać. WRESZCIE!!! Gościa z babką wyprzedziłem dosłownie przed metą - jakieś 150-200m przed :D. Na mecie zameldowałem się po 8h50' od startu, zaliczając wszystkie 22 PK, co dało mi 5 miejsce w stawce 18 uczestników :D.
Po wszystkim pogadałem z orgiem, dlaczego nie było zadań na trasie pieszej, to powiedział, że niektórzy nie chcieli zadań. To mu powiedziałem, że jak ktoś nie chce zadań, to niech jedzie na BnO, a nie na rajd przygodowy, że co to za przygody, gdzie nic się nie robi, tylko łazi. Niby przyznał mi rację. Zobaczymy za rok.
Na trasie spotkałem też ekipę Jacka - mam nadzieję, że moje wskazówki pozwoliły Wam szybko dotrzeć do PK z łucznictwem.
Jakub738 - co do jedzenia postanowiłem zaeksperymentować „kulinarnie” i na trasę wziąłem prócz picia i bananów 2 paczki musli. Co jakiś czas karmiłem się garścią musli popijając wodą i chyba zdało to egzamin, bo całą drogę czułem się dobrze i raczej nie opadałem z sił.
Co do obtarć to mam ten sam problem, który nasila się wraz ze wzrostem temperatury. Smaruję się zwykłą niveą i ganiam w bieliźnie z nogawkami, bo zaważyłem, że te obdarcia mam od spodenek, a nie od bielizny. Wiem też, że powinienem unikać bielizny z lycry, czy czegoś podobnego z Kalenji, co sobie kupiłem w zeszłym roku w Decathlonie - na zimę to to było dobre, ale na lato u mnie się nie sprawdza za bardzo. Może te wskazówki Ci coś pomogą.
Z żoneczką biegam dalej, po takiej pętli 5 km. Rozkręca się i z czasu 43-44' zeszliśmy już do 36-37 .
Jakubie O. - fantastyczna fotka!
Pozdrawiam
Fanx - po prostu szacuneczek...
Jakub738 - Jak napisałeś, że się zapisałeś, to mi przypomina znajomego, który po pijaku zapisał się na Budapeszt, a potem, jak to określił, od 10. km walczył o życie (Jacek - tak to z Tadkiem było?). No ale Ty już biegałeś coś > 42195 m.
Skoro mnie już Jacuś wywołał do tablicy, to się pochwalę. Też byłem na tym rajdzie przygodowym, na trasie pieszej (poniekąd niestety w większości pieszej, ale to za chwilę). Wbrew nazwie w tym roku orgi się nie popisały i na tej trasie nie było zadań specjalnych, co uczyniło to zwykłym BnO/MnO... Wszystko było super do około 16-17 km. poszedłem jedna z 2 dróg i wbiłem się w potok... Drogą po prostu woda płynęła na odcinku może 1 km. Póki szło omijać to było ok, i starałem się. Ale jak raz próbowałem obejść lasem i buta mi wessało, to było posprzątane. Buty przemoczone na wskroś i wiedziałem, że pojawienie się bąbli, to tylko kwestia czasu. Nauczony doświadczeniem zeszłego roku miałem ze sobą zapas plastrów, w miarę regularnie kontrolowałem się i jak tylko coś zaczęło wyłazić, to to zaraz zaklejałem. Trasa nawigacyjnie była bardzo prosta z wyjątkiem 2 PK, gdzie odnalezienie nie było oczywiste ze względu na różnorodność szczegółów terenu, jakie siłą rzeczy nie mogły znaleźć się na mapie 1:50 000. Kolejność zaliczania punktów była dowolna, ale akurat rozmieszczenie ich było takie, że nie szło tego za bardzo zepsuć - trasa była pętlą. Co prawda zacząłem od innego punktu niż powinienem, ale to ze względu na to, by w razie kłopotów pod koniec mieć blisko do bazy. Na szczęście z tej opcji nie musiałem korzystać :D. Jak już dotarłem do ostatniego PK, to wiedziałem, że zostało mi ze 4-5 km i większej krzywdy stopom już nie zrobię i wreszcie mogłem sobie pobiegać. WRESZCIE!!! Gościa z babką wyprzedziłem dosłownie przed metą - jakieś 150-200m przed :D. Na mecie zameldowałem się po 8h50' od startu, zaliczając wszystkie 22 PK, co dało mi 5 miejsce w stawce 18 uczestników :D.
Po wszystkim pogadałem z orgiem, dlaczego nie było zadań na trasie pieszej, to powiedział, że niektórzy nie chcieli zadań. To mu powiedziałem, że jak ktoś nie chce zadań, to niech jedzie na BnO, a nie na rajd przygodowy, że co to za przygody, gdzie nic się nie robi, tylko łazi. Niby przyznał mi rację. Zobaczymy za rok.
Na trasie spotkałem też ekipę Jacka - mam nadzieję, że moje wskazówki pozwoliły Wam szybko dotrzeć do PK z łucznictwem.
Jakub738 - co do jedzenia postanowiłem zaeksperymentować „kulinarnie” i na trasę wziąłem prócz picia i bananów 2 paczki musli. Co jakiś czas karmiłem się garścią musli popijając wodą i chyba zdało to egzamin, bo całą drogę czułem się dobrze i raczej nie opadałem z sił.
Co do obtarć to mam ten sam problem, który nasila się wraz ze wzrostem temperatury. Smaruję się zwykłą niveą i ganiam w bieliźnie z nogawkami, bo zaważyłem, że te obdarcia mam od spodenek, a nie od bielizny. Wiem też, że powinienem unikać bielizny z lycry, czy czegoś podobnego z Kalenji, co sobie kupiłem w zeszłym roku w Decathlonie - na zimę to to było dobre, ale na lato u mnie się nie sprawdza za bardzo. Może te wskazówki Ci coś pomogą.
Z żoneczką biegam dalej, po takiej pętli 5 km. Rozkręca się i z czasu 43-44' zeszliśmy już do 36-37 .
Jakubie O. - fantastyczna fotka!
Pozdrawiam
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
Wszyscy biegaja gratulacje. Fanx masz najwieksze doswiadczenie w ultra i takie pytanie: co robisz po biegu zeby nogi szybciej doprowadzic do stanu uzywalnosci masz jakies wyprobowane sposoby? Mam dodatkowa motywacje do ukonczenia tego biegu w jak najkrotszym czasie: nie dostalem urlopu i musze od razu po biegu wracac do domu i w niedziele do pracy ciezko bedzie,pozdrawiam.
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 05 paź 2008, 10:42
staram sie w czasie biegu nie zajechać.Dla mnie zabójstwem jest bieg w jednym tempie.Po biegu jeśli nie mam żadnegu urazu to dwa trzy dni odpoczynku i śmiało wychodze na truchtanie.Spacer i rozciąganie już po dwunastu godzinach.Jeśli nogi mocno opuchnięte mozesz jakieś zimne kopresy zastosować albo w maślance pomoczyć.Wiesz ultra to nie sam bieg,przygotowanie sie do niego i przyzwyczajenie swego organizmu do tak potężnego wysiłku daje sukces końcowy.Rada, nie patrz na cel zobacz droge przed sobą.
Powaodzenia w odkrywaniu nowych emocji życze.
Powaodzenia w odkrywaniu nowych emocji życze.
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 05 paź 2008, 10:42
jakub738,pisz co tam z Wami pogoda wyprawiała .Żyjesz,skończyłeś,przerwałeś?To musiała być ostra jazda,bieganie.
Ochłoniesz coś skrobnij bo sam chciałybym w przyszłym roku pobiec Transjure.
U mnie wek spokojny.Kretowiny,bieg o kryształową perłe jeziora Narie 33km.Pogoda jak zwykle słoneczna z lekkim wiaterkiem.Ukończyłem z czasem 2:55.Dla mnie to magiczna i sentymentalna impreza.Przyjeżdzam aby spokojnie pobiegac na luzie i uśmiechem.
Teraz do 17 lipca odpoczynek i 18 start w B7S 223km.Jak myśle o tym kilometrażu i to w górach mama niezłego pietra.Zaraz jednak myśle że to tylko bieg i kolejny dystans do pokonania i robi się spokojniej.Traktuje to jako przygodę a nie rywalizacje,pokonać swoje słabości jest moim celem a to czy wystarczy mocy i serca sie okaże.Pozdrawiam
Ochłoniesz coś skrobnij bo sam chciałybym w przyszłym roku pobiec Transjure.
U mnie wek spokojny.Kretowiny,bieg o kryształową perłe jeziora Narie 33km.Pogoda jak zwykle słoneczna z lekkim wiaterkiem.Ukończyłem z czasem 2:55.Dla mnie to magiczna i sentymentalna impreza.Przyjeżdzam aby spokojnie pobiegac na luzie i uśmiechem.
Teraz do 17 lipca odpoczynek i 18 start w B7S 223km.Jak myśle o tym kilometrażu i to w górach mama niezłego pietra.Zaraz jednak myśle że to tylko bieg i kolejny dystans do pokonania i robi się spokojniej.Traktuje to jako przygodę a nie rywalizacje,pokonać swoje słabości jest moim celem a to czy wystarczy mocy i serca sie okaże.Pozdrawiam
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
Witam po "biegu".Nie ukonczylem przerwalem bieg gdzies po 60km. Nie jestem zadowolony ale to chyba najlepsze wyjscie ale po kolei: start w Czestochowie,pogoda jeszcze odpowiednia nie padalo.Poczatek po drodze asfaltowej,kawalek polnej sciezki,sciezka rowerowa,ogolnie plasko i przyjemnie tak mija 6km i zaczynaja sie lesne drogi na ktorych sporo kamieni i piasku (prawie jak na plazy).Bieg przez las to jeszcze przyjemnosc i tutaj jedna uwaga: trzeba koniecznie posiadac dobra czolowke z jasnym swiatlem.Trasa nie jest oznaczona przez organizatora,biegnie sie z mapa lub sledzi osoby biegnace przed nami ale z regoly jest to czerwony szlak turystyczny.Na lesnych sciezkach mielismy wrazenie jakby ktos specjalnie wysypywal tony piasku jednym slowem plaża,do tego wystajace kamienie i korzenie drzew.Burza dopadla nas po 4 godzinie biegu,mielismy stracha isc dalej,nie widzielismy nikogo przed nami ani za nami.Czerwony szlak turystyczny nie wszedzie jest dobrze oznaczony,sporo sciezek w lesie jest waskich,zarosnietych mlodymi drzewami,krzakami,trzeba dobrze patrzec,kilka razy szukalismy trasy.Odcinkow plaskich na tej czesci trasy jest niewiele za to sporo ostrych wejsc i zejsc.Dobila nas pogoda,lało tak ze ciezko bylo wspinac sie po szlakach a schodzac lapalismy sie doslownie wszystkiego zeby sie nie przewrocic (kijki sie przydadza) na plaskich odcinkach tez nie bylo lepiej,wszystko zalane woda.Na pkt kontrolnym ok 60km kolega z ktorym bieglem postanowil skonczyc (rezygnujac trzeba zorganizowac sobie transport na mete we wlasnym zakresie) i ja tez postanowilem zakonczyc swoja przygode z transjura.Burza skonczyla sie po 8 godzinach,bylem totalnie wyziebiony,przemoczony,nie bylem przygotowany na takie warunki.Kondycyjnie nie bylo zle ale logistycznie egzamin oblalem
Takie moje podsumowanie:ta impreza to polaczenie gorskiej wycieczki z biegiem.Zaopatrzenie pkt odzywczych dosc skąpe(woda,1 banan) wszystko trzeba miec ze sobą,dopiero nad ranem mozna cos kupic w restauracjach,sklepach.Na trasie mnóstwo piachu,jakies nakladki na buty jak najbardziej by sie przydaly.Pewne doswiadczenie jednak wynioslem i kolejnym razem juz bedzie inaczej .Jak dla mnie to jeszcze za wczesnie na takie imprezy,najpierw plaskie ultra a pozniej moge pomyslec o gorach.
Takie moje podsumowanie:ta impreza to polaczenie gorskiej wycieczki z biegiem.Zaopatrzenie pkt odzywczych dosc skąpe(woda,1 banan) wszystko trzeba miec ze sobą,dopiero nad ranem mozna cos kupic w restauracjach,sklepach.Na trasie mnóstwo piachu,jakies nakladki na buty jak najbardziej by sie przydaly.Pewne doswiadczenie jednak wynioslem i kolejnym razem juz bedzie inaczej .Jak dla mnie to jeszcze za wczesnie na takie imprezy,najpierw plaskie ultra a pozniej moge pomyslec o gorach.
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 05 paź 2008, 10:42
Niestety na warunki atmosferyczne nie mamy wpływy .Podjąłeś decyzje o rezygnacji z dalszego biegu i słusznie .Czytając relacje uczestników az włos jeży sie na głowie .Między piorunami to ja jeszcze nie biegałem.Masz nowe doświadczenie i to pewnie zaprocentuje w przyszłości.Pozdrawiam.
- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
@fanx, jakub738 - powiedzcie na jakiej podstawie szacujecie czas na jaki biec w imprezie ultra? biegnę b7d i nie mam pojęcia w jaki czas celować, na jakiej podstawie to ustalić. A jestem takim typem, który potrzebuje konkretnego celu (nie chcę biec na ukończenie) - przynajmniej mgliście zarysowanego.
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
Prawde mówiąc to wciąż sie ucze a o tym ostatnim biegu to w sumie niewiele wiedzialem,nie znalem trasy,profilu itp.Szacowalem przed startem ze tempo biegu bedzie oscylowalo w granicach 9km/godz i tego sie trzymalem,pozniej warunki na trasie tak sie zmienily i dodatkowe szukanie szlaku spowodowalo spadek do 7-8km/godz.Dla mnie celem bylo ukonczenie w 30 godzin z czego teraz sie smieje ale widze ze na B7D sa limity czasowe a moze na weekend wyjazd na rekonesans trasy?
Dzisiaj Fanx startuje w biegu 7 szczytow,moze po tym napisze cos o taktyce choc to az 223 km i chyba bez kilku godzin snu na trasie sie nie obedzie,pozdrawiam.
Dzisiaj Fanx startuje w biegu 7 szczytow,moze po tym napisze cos o taktyce choc to az 223 km i chyba bez kilku godzin snu na trasie sie nie obedzie,pozdrawiam.
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 05 paź 2008, 10:42
Dzisiaj Fanx startuje w biegu 7 szczytow,moze po tym napisze cos o taktyce choc to az 223 km i chyba bez kilku godzin snu na trasie sie nie obedzie,pozdrawiam.[/quote]
jakub738 bez przesady z tym spaniem.Oczywiście zmorzyło mnie nad ranem w drugą noc ale dziesięć minut na ławeczce we wiosce starczyło.Na kontrolnych, chwila oddechu i jazda.Nie ma sensu takie spanie.Ja daje sobie nagrode po wejściu na szczyt i tam wypijam cole lub jakieś izo siedząc na kamieniu czy pieńku i to jest motywacja do szybszego wejscia.
Jakub Osina jeśli chodzi o tempo i czas w którym chcesz się zmieścić.Sądze że to sprawa indiwidualna i ciężko o rade w biegach ultra.
W B7S szacowałem ukończenia w 46h,skończyłem w 48h czyli mogę już mówić o dobrym założeniu.Jeśli było 15 punktów kontrolnych czyli szesnaście odcinków po ileś tam km.Sprawdzam na mapie jaki jest teren na danych etapach i na podstawie tego szacuje wynik każdego odcinka.Czyli musisz znac swoje możliwości .
Ja dodatkowo dodaje sobie bonus w postaci dodatkowych minut na coś nieprzewidzianego.
Co?
Teoretycznie B7S nie powinienem ukończyć.
-pierwsze dziescięć km rozwolnienie
-pózniej walka z odwodnienie aby nie natąpiło
-na przepaku 60km okazało się że moje rzeczy są na trzecim czyli 188km,wszystkie sole, minerały magnesiki,bcaa,koszulka krótka bo biegłem w długiej czarnej,cola i tajgerki.Winych nie szukajmy bo to i troche moja wina i przyjmującego przepaki.Niebieskie worki są na ostanimi przepaku i nic nie da się zrobic.
Pozbierałem sie i w droge ale juz się nie mogłem odpowiednio nawodnić bez soli bo ciągle sie ze mnie lało, aż w końcy przestało i zaczeły sie wymioty z pustego żołądka i zawroty głowy.Doczłapałem do Kudowy Zd.zrezygnowany.
Jednak ku mojej uciesze widze że ludziska na trawniku przebierają w niebieskich woreczkach,BINGO.Mam to co chciałem.Okazało sie na moją korzyść że worki blu są na 120km i mam tam dwa swoje 1 i 2 a trzeci pojechał na 188km bo komuś było po drodze.Wyżerka na full.Humor poprawiony i można było dalej lecieć.Jeszcze tylko pare wstąpień do piekła,taniec z diabłem i można było świętować.Mówią że 234km.Też mi się tak wydawało ,jak biegłem np.10km a tu mija trzecia godzina,trochę zbyt długo to trwała.Szczęście,Radość nie do opisania cieszyłem się calym ostatnim odcinkiem idąc szurając noga za nogą.Kolejny raz udało mi się nie zajechac.Oczywiście nogi mam troche opuchnięte ale nic pozatym mi nie dolega.Pozdrawiam
jakub738 bez przesady z tym spaniem.Oczywiście zmorzyło mnie nad ranem w drugą noc ale dziesięć minut na ławeczce we wiosce starczyło.Na kontrolnych, chwila oddechu i jazda.Nie ma sensu takie spanie.Ja daje sobie nagrode po wejściu na szczyt i tam wypijam cole lub jakieś izo siedząc na kamieniu czy pieńku i to jest motywacja do szybszego wejscia.
Jakub Osina jeśli chodzi o tempo i czas w którym chcesz się zmieścić.Sądze że to sprawa indiwidualna i ciężko o rade w biegach ultra.
W B7S szacowałem ukończenia w 46h,skończyłem w 48h czyli mogę już mówić o dobrym założeniu.Jeśli było 15 punktów kontrolnych czyli szesnaście odcinków po ileś tam km.Sprawdzam na mapie jaki jest teren na danych etapach i na podstawie tego szacuje wynik każdego odcinka.Czyli musisz znac swoje możliwości .
Ja dodatkowo dodaje sobie bonus w postaci dodatkowych minut na coś nieprzewidzianego.
Co?
Teoretycznie B7S nie powinienem ukończyć.
-pierwsze dziescięć km rozwolnienie
-pózniej walka z odwodnienie aby nie natąpiło
-na przepaku 60km okazało się że moje rzeczy są na trzecim czyli 188km,wszystkie sole, minerały magnesiki,bcaa,koszulka krótka bo biegłem w długiej czarnej,cola i tajgerki.Winych nie szukajmy bo to i troche moja wina i przyjmującego przepaki.Niebieskie worki są na ostanimi przepaku i nic nie da się zrobic.
Pozbierałem sie i w droge ale juz się nie mogłem odpowiednio nawodnić bez soli bo ciągle sie ze mnie lało, aż w końcy przestało i zaczeły sie wymioty z pustego żołądka i zawroty głowy.Doczłapałem do Kudowy Zd.zrezygnowany.
Jednak ku mojej uciesze widze że ludziska na trawniku przebierają w niebieskich woreczkach,BINGO.Mam to co chciałem.Okazało sie na moją korzyść że worki blu są na 120km i mam tam dwa swoje 1 i 2 a trzeci pojechał na 188km bo komuś było po drodze.Wyżerka na full.Humor poprawiony i można było dalej lecieć.Jeszcze tylko pare wstąpień do piekła,taniec z diabłem i można było świętować.Mówią że 234km.Też mi się tak wydawało ,jak biegłem np.10km a tu mija trzecia godzina,trochę zbyt długo to trwała.Szczęście,Radość nie do opisania cieszyłem się calym ostatnim odcinkiem idąc szurając noga za nogą.Kolejny raz udało mi się nie zajechac.Oczywiście nogi mam troche opuchnięte ale nic pozatym mi nie dolega.Pozdrawiam
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
Gratuluję wyczynu a ja myslalem ze choc ze 2 godzinki snu beda a tu nic.
"Pozbierałem sie i w droge ale juz się nie mogłem odpowiednio nawodnić bez soli bo ciągle sie ze mnie lało" skoro sie wygadales to zdradz swoja tajemnice odnosnie nawodnienia
Jak wygladalo podloze po ktorym sie poruszaliscie? bardziej gorskie,kamieniste czy lesne? Czytalem opinie innych uczestnikow po tym biegu,maja sporo uwag co do oznaczenia trasy,na transjurze nie bylo zadnych oznaczen od organizatora i bez bladzenia sie nie obylo. Czym żeście sie zatruli bo to chyba nie ty jedyny z takim problemem sie borykales,organizator cos nawyprawial? pozdrawiam,moze za rok postaram sie tam wystartowac.
"Pozbierałem sie i w droge ale juz się nie mogłem odpowiednio nawodnić bez soli bo ciągle sie ze mnie lało" skoro sie wygadales to zdradz swoja tajemnice odnosnie nawodnienia
Jak wygladalo podloze po ktorym sie poruszaliscie? bardziej gorskie,kamieniste czy lesne? Czytalem opinie innych uczestnikow po tym biegu,maja sporo uwag co do oznaczenia trasy,na transjurze nie bylo zadnych oznaczen od organizatora i bez bladzenia sie nie obylo. Czym żeście sie zatruli bo to chyba nie ty jedyny z takim problemem sie borykales,organizator cos nawyprawial? pozdrawiam,moze za rok postaram sie tam wystartowac.